Dziura w tożsamości

S. KATARZYNA KOWALSKA NDS, teolożka: W licznych krajach większość osób zaangażowanych w dialog międzyreligijny to kobiety. Tymczasem na plakatach ze spotkań międzyreligijnych widać jedynie starszych mężczyzn w strojach duchownych.

07.11.2022

Czyta się kilka minut

Na zdjęciu (po prawej) podczas spotkania z liderkami dialogu w meczecie w Lund. Od lewej: Deborah Weissman (Izrael) i Liyana Asmara (Singapur). Szwecja, lipiec 2019 r. / ARCHIWUM PRYWATNE
Na zdjęciu (po prawej) podczas spotkania z liderkami dialogu w meczecie w Lund. Od lewej: Deborah Weissman (Izrael) i Liyana Asmara (Singapur). Szwecja, lipiec 2019 r. / ARCHIWUM PRYWATNE

AGNIESZKA PISKOZUB-PIWOSZ: Właśnie minęło 57 lat od ogłoszenia soborowej Deklaracji o stosunku Kościoła do religii niechrześcijańskich „Nostra aetate” (28 października 1965 r.). Dlaczego ten dokument uważa się za przełomowy?

S. KATARZYNA KOWALSKA NDS: Zwykle rozmawiając o tej deklaracji, skupiamy się na relacjach chrześcijańsko-żydowskich, ale ewenement tego dokumentu polega także na tym, że bardzo szeroko otworzył drzwi do dialogu z różnymi religiami i nie da się ich już zamknąć. Dzieje się to dzięki afirmacji innych religii, nawet jeśli tylko bardzo podstawowej: że mają prawo istnieć i są w nich zawarte pierwiastki dobra. W stosunku do Żydów zmienił on radykalnie katolickie spojrzenie na judaizm: po wiekach teologii pogardy i zastępstwa weszliśmy na drogę szacunku i dialogu.

Omawiając powstawanie poszczególnych dokumentów II Soboru Watykańskiego, wskazuje się na wpływ ważnych teologów połowy XX wieku. Pomija się jednak działania innych osób, także sióstr z Twojego zgromadzenia Notre Dame de Sion (Matki Bożej z Syjonu, popularnie: Siostry Syjonu).

Nie chcę odbierać zasług biskupom i księżom teologom, ale warto pamiętać, że dokumenty Soboru tworzyły się i odgórnie, i oddolnie. Trzeba też przypomnieć o tym, jak przyjaciel naszego zgromadzenia, żydowski historyk Jules Isaac, zwrócił się do Jana XXIII rok po ogłoszeniu Soboru z usilną prośbą, by wykorzystano tę okazję do weryfikacji „nauczania pogardy” względem Żydów, i papież obiecał, że Sobór to podejmie.

Nie poszło jednak łatwo...

Pomysł ogłoszenia tekstu poświęconego stosunkowi do Żydów i judaizmu, czy szerzej religiom niechrześcijańskim, wywoływał liczne kontrowersje wśród ojców soborowych. To, że nad dokumentem pracowano kilka lat, dyskutowano jego kolejne wersje, ale nie zarzucono starań i w końcu doszło do ogłoszenia deklaracji na tamte czasy przełomowej, wynika właśnie z ogromnej oddolnej potrzeby nowego spojrzenia na relacje między­religijne.

I tu pomogły Twoje siostry?

Ich wpływ był dwojaki. Po tym, jak projekt wypadł z obrad pierwszej sesji Soboru, Siostry Syjonu, zwłaszcza s. Bénédicte Salmon i s. Magda Manipoud, zaczęły serię spotkań z teologami i biskupami, rozmawiając z nimi o potrzebie przywrócenia projektu, pozyskując przychylność dla pomysłu umieszczenia w nim kwestii żydowskich korzeni chrześcijaństwa. Pozyskiwały sojuszników. S. Bénédicte Salmon, katolicki ks. Kurt Hruby oraz zaproszony przez niego protestancki ks. Georges Richard-Molard opracowali propozycję projektu tekstu na temat relacji chrześcijaństwa i judaizmu, które przekazali francuskim teologom i biskupom, zyskując aprobatę i zapewnienie o potrzebie dyskusji nad tymi punktami na Soborze. Przedstawiony przez kard. Augustina Beę na drugiej sesji Soboru projekt dokumentu „O stosunku do niechrześcijan, a zwłaszcza Żydów” jest zbieżny z ich propozycjami, choć nie udało się ustalić, czy to bezpośredni wpływ.

Idea przemyślenia na nowo i ogłoszenia dokumentu na temat relacji Kościoła do Żydów i innych religii nie przetrwałaby, gdyby nie głos osób, które miały praktyczne doświadczenia różnych kontaktów z Żydami i wyznawcami innych religii.

Wydaje mi się, że dokument nie powstałby, gdyby nie rozwijały się relacje międzyludzkie osób z różnych religii – zarówno przez liczne osobiste przyjaźnie, jak i ze względu na tragiczne doświadczenia Szoah. Nie da się przecenić wpływu Zagłady na relacje chrześcijańsko-żydowskie.

Nasze zgromadzenie już od założenia w połowie XIX wieku miało liczne kontakty z Żydami i przechodziło w latach przed Soborem bardzo intensywny proces zmian w rozumieniu swojego stosunku do judaizmu, np. poprzez rezygnację z modlitw w intencji „nawrócenia Żydów”, do czego przyczyniły się nie tylko osobiste przyjaźnie, ale również intensywne studia biblijne, wraz ze zrozumieniem żydowskich korzeni chrześcijaństwa, jak i doświadczenie Szoah. Dla naszego zgromadzenia kwestie zawarte później w „Nostra aetate” nie były tylko teorią, ale wiązały się z naszą codziennością i charyzmatem życia.

Mówisz, że deklaracja „Nostra aetate” otworzyła drzwi do dialogu. Dla Ciebie otworzyła drzwi do studiów w koledżu rabinicznym. Jak do tego doszło?

Jako początkująca studentka teologii w 2003 r. miałam szczęście wziąć udział w międzynarodowym seminarium chrześcijańsko-żydowskim, które spowodowało w moim życiu rewolucję – zarówno gdy chodzi o dialog, jak i rozumienie siebie. Odkryłam ogromną dziurę w mojej tożsamości i tożsamości miejsca, z którego pochodzę – Rzeszowszczyzny; i to, jak na tym terenie kwitło życie żydowskie, z którego nie zdawałam sobie sprawy. Jednocześnie zobaczyłam wyraźnie, że potrzebuję zrozumieć, kim są Żydzi i czym jest judaizm, ze względu na moją tożsamość chrześcijańską. To bardzo w duchu „Nostra aetate”, gdzie mowa zarówno o doświadczeniu Szoah, jak i o tym, że judaizm jest Kościołowi potrzebny do zrozumienia samego siebie, że nie jest tylko czymś zewnętrznym dla naszej wiary.

Wkrótce później spotkałam w Krakowie Siostry Syjonu, zaczęłam poznawać charyzmat zgromadzenia i tam znalazłam to, co pragnęłam robić: poznawać judaizm i uczyć się dialogu. Już na studiach teologicznych najważniejsze było dla mnie poznawanie Pisma Świętego, i spotkawszy siostry, odkryłam zgromadzenie zakonne, w którego centrum życia znajduje się Biblia czytana w obu tradycjach: żydowskiej i chrześcijańskiej. Dołączyłam do nich i znalazłam w Zgromadzeniu Matki Bożej z Syjonu swój dom.

Zostałaś wysłana na studia judaistyczne?

Po pierwszych ślubach siostry pytają, co chce się robić. Rozważając i swoje zainteresowania, i potrzeby zgromadzenia, doszłam do wniosku, że skoro w Syjonie mogę otrzymać dalszą formację w teologii katolickiej, to chcę dalej poznawać judaizm na studiach doktoranckich. W takiej sytuacji relacje chrześcijańsko-żydowskie oraz dialog będą i tak nieustannie częścią mojego życia. Uzmysłowiłam sobie wtedy, że bardzo chcę uczyć się o współczesnym judaizmie i o tym, jak żyją Żydzi dzisiaj.

Dlaczego?

Nasze korzenie – czasy biblijne, czasy Jezusa – są bardzo ważne, ale nie możemy się na tym zatrzymywać. Chcę rozumieć, kim jest mój sąsiad, bliźni, który jest Żydem, jak on przeżywa judaizm, który różni się od judaizmu z czasów świątyni jerozolimskiej. Żyjemy w świecie, w którym coraz częściej spotykamy osoby, które nie są chrześcijanami – wyznają inną religię albo nie wyznają żadnej religii – i trzeba je poznawać w tym, jak one same siebie rozumieją i jak przeżywają swoją religijność czy jej brak.

Jak odbył się wybór uczelni?

Jedną z propozycji, które mi przedstawiono, był Leo Baeck College w Londynie, z którym nasze zgromadzenie ma relację już od około 60 lat i od początku istnienia tej szkoły kilka naszych sióstr już tam studiowało, ucząc się historii oraz tradycji żydowskiej. To progresywna szkoła rabiniczna dla Żydów konserwatywnych, reformowanych i liberalnych w Wielkiej Brytanii i Europie.

Będąc katoliczką chciałam mieć możliwość poznawania judaizmu najbliżej i najbardziej bezpośrednio jak się da. Wybrałam kameralną uczelnię, w której murach religia żyje, a nie jest tylko obiektem studiów. Przez sześć lat mojego pobytu byłam tam jedyną chrześcijańską studentką, ale wcześniejsze kontakty z naszym zgromadzeniem powodowały, że moja obecność była zrozumiała dla wykładowców i studentów. Zostałam przyjęta z otwartymi ramionami. Bardzo ważne było dla mnie to, że zawsze, gdy chciałam, mogłam uczestniczyć w modlitwach synagogalnych, a moja obecność nie burzyła porządku rytuału, ponieważ byłam z nimi na co dzień. Dzięki temu uczyłam się, jak Żydówki i Żydzi w koledżu rozumieją modlitwy i przeżywają rytuał, a jednocześnie poszerzało się moje rozumienie rytuału religijnego, także chrześcijańskiego.

Nieraz słyszałam wśród katolików przekonanie, że to tylko my się staramy o dialog. Czy dla Żydów dialog z innymi religiami jest w ogóle ważny?

Bardzo ważny! Leo Baeck College jest bardzo otwarty na dialog międzyreligijny. Jednym z przedmiotów w programie studiów są „inne religie” i dla mnie samej spotkanie z nimi dokonało się właśnie w koledżu rabinicznym. Omawialiśmy tam siedem religii i po wprowadzeniu teoretycznym przedstawiciel każdej z nich przychodził na nasze zajęcia i opowiadał o swoim doświadczeniu modlitwy i tradycji, a następnie – gdy tylko było to możliwe – odwiedzaliśmy świątynię danej religii i spotykaliśmy się z jej wyznawcami. W ten sposób na przykład po raz pierwszy odwiedziłam świątynię sikhów i jedną ze świątyń religii Indii.

Czułaś się w koledżu rabinicznym jak u siebie?

Czasem nazywano mnie ahotenu. Wiedziano, że jestem siostrą, czyli po hebrajsku ahot, i nazywano ahotenu – naszą siostrą, a ten sam termin oznacza także osobę w trakcie konwersji na judaizm. Było to żartobliwe, ale było mi miło, że jestem zżyta z tą wspólnotą, której uczestnicy w koledżu przygotowywali się do zostania rabinami i rabinkami.

Czy to nie prowadzi do rozmycia własnej tożsamości?

Dużo myślałam o tym, jak się zachowywać, by być częścią wspólnoty, a jednocześnie nie rozmywać różnic między judaizmem i chrześcijaństwem ani nie udawać kogoś, kim nie jestem. Dwa razy w trakcie mojej obecności w koledżu rabinicznym zdarzyło się, że zostałam spontanicznie zaproszona do podejścia do Tory, czytania z niej i odmówienia błogosławieństwa – co było dla mnie wielkim zaszczytem i wyrazem zaufania. Nie skorzystałam jednak z tego zaproszenia, ponieważ w tym błogosławieństwie znajdują się słowa o wybraństwie i darze Tory, tak ściśle związane z tożsamością żydowską, że uważam, iż nie mogę ich wypowiadać, skoro nie przeszłam konwersji i nie jestem Żydówką. To także ważny element dialogu – nie tylko integracja, ale także określenie tego, że istnieją granice tożsamości i jesteśmy odrębni i szanujemy się w swojej odrębności. Możemy być bardzo blisko, a jednocześnie zachować swoją tożsamość.

Moi koledzy i koleżanki oraz kadra z Leo Baeck College szanowali moją tożsamość, również tak obcą dla judaizmu kwestię życia zakonnego. Gdy wróciłam na uczelnię po moich ślubach wieczystych, które odbyły się pod Rzeszowem, po tradycyjnych modlitwach zaproszono mnie do bimy i odmówiono specjalne błogosławieństwo z tej okazji. Z kolei mój promotor, ortodoksyjny żyd, wziął udział w zorganizowanym w mojej wspólnocie w Londynie spotkaniu modlitewnym i obok jednej z naszych sióstr wygłosił naukę o wybranych przeze mnie czytaniach. Przyszli także moi żydowscy przyjaciele z koledżu.

Czym obecnie przede wszystkim zajmują się Siostry Syjonu?

(śmiech) Trzeba o to pytać każdą siostrę oddzielnie. Owszem, wszystkie żyjemy wspólnym charyzmatem i duchowością biblijną, ale każda siostra ma sama sobie odpowiedzieć na to, jak przeżywa ten charyzmat.

Co to znaczy?

Każda siostra rozeznaje, w jaką pracę w przyszłości chciałaby być zaangażowana – do czego czuje się wezwana. Każda ma obowiązek czytać Biblię i odpowiadać na wezwanie Słowa, które czytane i medytowane wzywa do podjęcia konkretnych działań. To nas łączy – rozumienie i przekuwanie na działanie myśli zawartej w naszych konstytucjach: iż Bóg ukochał swój lud – Izrael i że wzywa nas do budowania królestwa Bożego – świata, w którym będzie więcej dobra, miłości i pokoju. A gdzie i jak – tego nie da się podać jednoznacznie, bo trzeba słuchać Ducha i odpowiadać na Jego wezwanie każdego dnia. Tak siostry odpowiadały w latach 50., 60. i 70. ubiegłego wieku, a dziś ja muszę tak samo odpowiedzieć sobie. Są siostry, które tak jak ja zajmują się dialogiem teologicznym i dialogiem życia, bo przecież nie zajmujemy się nim tylko na poziomie akademickim.

Gdzie działacie?

Dużo warunkuje kontekst geograficzny. Na przykład w Manili na Filipinach wspólnota żydowska jest bardzo mała, ale są liczni muzułmanie, więc dialog toczy się głównie z islamem oraz lokalnymi, mniej licznymi religiami, odbywają się też spotkania ekumeniczne z innymi wyznaniami chrześcijańskimi. Jednocześnie siostry organizują we wsiach spotkania biblijne, na których uczą o żydowskich korzeniach chrześcijaństwa, uczą hebrajskiego i opowiadają o współczesnym judaizmie. W Izraelu prowadzimy intensywny dialog z Żydami, ale inny niż ten w Polsce czy Londynie.

Relatywnie nowym wyzwaniem dla naszego zgromadzenia są prośby od lokalnych Kościołów w Amazonii, Indiach i Afryce, byśmy do nich przyjechały i uczyły Biblii oraz o judaizmie.

Czyli głównie studiujecie i dyskutujecie?

To nie takie proste! Dialog z Żydami jako mniejszością przez wieki prześladowaną popchnął nas także do życia dialogiem w działaniu, czyli w stronę sprawiedliwości społecznej. W różnych krajach, np. na Filipinach czy w Egipcie, nasze siostry działają na rzecz poprawy sytuacji kobiet, dzieci, osób LGBT+, w różny sposób wykluczonych. Dialog, który prowadzą, to w mniejszej mierze dialog teologiczny, a bardziej spotkanie z innym – kimkolwiek jest. W Polsce znana jest nasza siostra Emmanuelle (zm. w 2008 r.), która żyła wśród najbiedniejszych mieszkańców Egiptu na wysypiskach śmieci, wspierając ich materialnie i duchowo – z poszanowaniem dla ich religii, islamu.

Te dwie drogi przypominają mi początek naszej rozmowy o oddolnym i odgórnym procesie dialogu.

Postawa dialogiczna powinna kształtować nasze bycie. Nie można prowadzić tylko dialogu teologicznego i skupiać się na tworzeniu dokumentów. One, jak „Nostra aetate”, są nieraz konieczne, ale stanowią tylko punkt wyjścia do dalszej rozmowy na poziomie lokalnym. Już dzisiaj w wielu krajach większość osób zaangażowanych w dialog międzyreligijny to kobiety, podczas gdy plakaty reklamujące wielkie wydarzenia międzyreligijne czy relacje medialne o nich pokazują głównie starszych mężczyzn w strojach duchownych. Dialog toczący się w lokalnych wspólnotach i społecznościach może być trudny i przynosić owoce powoli, dopiero w skali dekad, ale to w nim dzieje się prawdziwe życie. Uważam, że każda konferencja międzyreligijna powinna włączać kobiety i mężczyzn prowadzących dialog życia ze swoimi sąsiadkami, przyjaciółmi, współpracownikami i słuchać ich doświadczeń. ©

S. KATARZYNA KOWALSKA należy do Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej z Syjonu, jest teolożką katolicką, religioznawczynią. Obroniła doktorat na żydowskiej uczelni Leo Baeck College w Londynie i The Open University. Wykłada na Uniwersytecie w Betlejem, w Harare (Zimbabwe), Akademii Katolickiej w Warszawie (Bobolanum), Sion Center for Biblical Formation w Jerozolimie, Sion Centre for Dialogue and Encounter w Londynie. Od 20 lat zaangażowana w działania dialogowe w Wielkiej Brytanii, Polsce i Izraelu. Członkini Polskiej Rady Chrześcijan i Żydów oraz Klubu Chrześcijan i Żydów „Przymierze”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 46/2022