Dzień po dniu

Ten tekst mógłby posłużyć jako dobry przykład manipulacji słowami na jakimś seminarium dla adeptów dziennikarstwa. Jest na pozór zwykłą informacją, autor nawet się nie podpisał (i nie jest ważne, w którym tygodniku tekst się ukazał).

09.11.2010

Czyta się kilka minut

Pierwsze zdanie donosi: "Ponad 5 tysięcy przedmiotów znaleźli polscy archeolodzy, badając miejsce katastrofy [smoleńskiej]". Drugie: "(...) wśród znalezisk są szczątki ofiar (...)". I zaraz potem zdanie trzecie: "Elementy kostne są badane. Jeśli okaże się, że są to szczątki ludzkie, będą one poddane badaniom DNA dla ustalenia, do kogo należały". Sprzeczność między zdaniem drugim a trzecim nie budzi w autorze notatki ani cienia zakłopotania. A przecież wie, że dokonał gigantycznego nadużycia, powiadamiając czytelnika najpierw o znalezieniu niepogrzebanych szczątków pasażerów prezydenckiego samolotu, a potem zaraz przyznając, że nawet nie wiemy, czy w ogóle znaleziono jakiekolwiek ludzkie szczątki, bo ich jeszcze nie rozpoznano nawet pod tym względem.

Tak właśnie wygląda nasza ideologia prasowa od tamtego nieszczęsnego dnia. I zapewne będzie tak aż do momentu, w którym uparcie wierzący w wersję zamachu jako prawdziwej przyczyny katastrofy nie uzyskają jej potwierdzenia. Tylko z czyjej strony, skoro naprawdę nie był to zamach, tylko szaleństwo nieodpowiedzialnej brawury w warunkach krańcowo niesprzyjających?

Więc może o czym innym. Właśnie komentatorzy skończyli ubolewać nad tym, że w rankingu krajów przyjaznych przedsiębiorczości jesteśmy na jakimś kompromitująco dalekim miejscu. Zwłaszcza pod względem długości oczekiwania na pozwolenie budowlane dla przedsiębiorcy. To ponoć blisko rok, gdy na przykład u południowego sąsiada wystarczy dni kilkanaście. Nie potrafię się jednak przejąć. Może dlatego, że jeszcze mam w pamięci niedawny tekst Václava Havla z praskiej konferencji "Świat, w którym chcemy żyć". Wydrukowała go niedawno "Wyborcza" ("Trzeba się dziwić", 1 listopada). Havel opowiada tam o swoim smutku daremnego wypatrywania krajobrazu na ziemi niszczonej bezmyślną zabudową byle czego, byle jak i byle gdzie, tylko w zaspokajaniu potrzeby szybkiej, doraźnej korzyści. Zostaje wtedy pustynia śmietnisk i bezpowrotnie zdewastowana ziemia. Nie mogę się powstrzymać od myśli: może lepiej, że ludzie nie mogą spieszyć się wszędzie tam, gdzie tak bardzo chcieliby się spieszyć...

Więc może jeszcze o czymś innym: o rozmowie niezauważonej przez żaden radiowy przegląd prasy, od których roi się w moim aparacie każdego ranka. Zbigniew Gluza, twórca Ośrodka Karta, opowiada o coraz słabszej kondycji swojej placówki. Ratują pamięć, ale z coraz większym trudem. To jakby nieuznawana wartość. Wystarczy porównać środki na Kartę ze środkami na instytucję zajmującą się przede wszystkim spuścizną po Służbie Bezpieczeństwa. Tam pieniądze płyną rzeką i każdy archiwista odchodzący z Karty (tak jak i np. z Polskiego Słownika Biograficznego) do tamtej instytucji zauważy natychmiast, o ile ta jego nowa praca ważniejsza jest nawet i dla resortu kultury. Dlaczego tak musi być?

Dobrze przynajmniej, że prócz zmartwień i zawstydzeń są i takie zdarzenia jak otwarcie "Kopernika" czy krakowskie Targi Książki. Tylko prośba do organizatorów, do księgarzy, do wydawców: ludzie dzielą się nie tylko na tych, co czytają i nie czytają. Są jeszcze - coraz liczniejsi - ci, którzy nie mogą już czytać, choć dalej tak bardzo by chcieli. Dla nich szczególnie dotkliwe staje się pytanie, komu przekazać - teraz czy w przyszłości - tych swoich przyjaciół: zebrane książki. Z okazji takich jak targi, nagrody, promocje, mnóżcie sygnały o adresach, pod którymi książki będą przyjęte i niezmarnowane. A nie rzucone na niepotrzebny dwumetrowy stos, jak ten, który opisuje Zbigniew Gluza w rozmowie z "Gazetą".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, publicystka, felietonistka, była posłanka. Od 1948 r. związana z „Tygodnikiem Powszechnym”, gdzie do 2008 r. pełniła funkcję zastępczyni redaktora naczelnego, a do 2012 r. publikowała felietony. Odznaczona Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 46/2010