Dwuznaczna energia znaku

O tzw. sztuce krytycznej mówi się zwykle w kontekście politycznym, społecznym albo obyczajowym. Rzadko ocenia ją w kategoriach czysto plastycznych - jakby z założenia chodziło o działalność a-, lub nawet antyestetyczną. Wystawa w Katowicach dowodzi, że i sztuka lat 90. poszukuje własnej definicji piękna.

26.09.2004

Czyta się kilka minut

Tę niewielką wystawę ogląda się tak, jakby kolejne dzieła były kurtynami, które należy odsłonić, by odkryć nową tajemnicę. Temat - a jest nim niewątpliwie znak, rozumiany jako tyleż konstruktywna, co niebezpieczna energia plastyczna, poprzez którą wypowiada się jakaś idea - zapowiedziany zostaje już na schodach wiodących do galerii. Tutaj zawieszono słynne “Więzy krwi" Katarzyny Kozyry z 1995 roku, które zdają się patronować całości ekspozycji.

Jeszcze niedawno “Więzy krwi" budziły kontrowersje: zarzucano im zideologizowany feminizm, a przede wszystkim profanowanie symboli religijnych. Dziś lepiej widać ich symboliczną złożoność. Kto wie, czy nie przyczyniły się do tego tragiczne wydarzenia ostatnich lat, które sprawiły, że w świecie ogarniętym fanatycznym terroryzmem nagle przestaliśmy czuć się bezpiecznie. Klasyczne już dzieło “sztuki krytycznej" wydaje się wzywającym do opamiętania manifestem, którego przesłanie ujawnia się w wartościach czysto plastycznych. Zatrzymuje wzrok witalnością zawartą w kontrastach bieli i czerwieni, emanującą - mimo wszystko - z postaci nagiej kobiety wpisanej w znaki krzyża i półksiężyca. Zmanipulowane i okaleczone historią formy, jakby oczyszczone kolorem, kobiecością, biologią, być może wracają do swoich pierwotnych znaczeń, nabierając nowej, lepszej energii.

Źródła nieoczywiste

Pendant do “Więzów krwi" są na katowickiej wystawie obrazy malarza starszego o pokolenie, Jarosława Modzelewskiego. Czyżby działania artystyczne okresu transformacji politycznej miały źródło w sztuce, która powstawała w czasie karnawału “Solidarności"? Przecież kontrkultura lat 80. również posługiwała się znakiem, szablonem, skrótem, również komentowała współczesność, którą czasem tylko udawało się zuniwersalizować. Modzelewski, który w 1980 roku robił dyplom na warszawskiej ASP u prof. Gierowskiego, malował wówczas krzyże św. Andrzeja, gwiazdy Dawida, greckie spirale, egipskie piramidy, flagi, lotnicze szachownice, tablice Mojżeszowe - znaki mające różne funkcje i różne odniesienia. Małgorzata Kurzac pisze: “W tle pojawia się również idea odkrywania poprzez obraz uniwersalnych prawd ukrytych pod warstwami potocznej rzeczywistości. Znaki miały posłużyć do uchwycenia jednej z nich - prawdy o kondycji współczesnego człowieka. Analizowanego niezależnie od indywidualnego doświadczenia, wtłoczonego w pewne odziedziczone, gotowe »formy symboliczne«, podporządkowanego określonym społecznym wzorcom zachowania lub zniewalającym systemom ideologicznym".

Także we “Flagach dla Europy" i “Fladze dla III RP" Grzegorza Klamana chodzi o przekształcenie, a tym samym zrozumienie znaku. “Prereferendalnemu" projektowi “Neuropa" może grozić swoista “dokumentalizacja"; za kilka lat okaże się, czy dzieło sztuki nie zmieniło się w źródło historyczne, na ile skuteczną ochroną jest inteligentny, “emocjonalny konceptualizm", który wyprowadza tę pracę poza bieżący spór polityczny. Bo ustawione w rzędach, jakby skamieniałe, pozbawione barw, pokryte znakami alfabetu Braille’a flagi państw europejskich wzruszają niezależnie od czasu i okoliczności. A poruszające się chaotycznie w płaskim bębnie kolorowe piłeczki - jakby z cotygodniowych edycji Totolotka - to metafora, która odnosi się nie tylko do jednego, konkretnego momentu historycznego.

Dwuznaczność emblematu

Mam wrażenie, że prezentowany tu projekt Klamana przetrwa. Nie jestem natomiast przekonana, czy uda się to pracy Wilhelma Sasnala, który przedstawił krótki film wideo, zrobiony z okien szkoły podstawowej w Tarnowie-Mościcach podczas zakończenia roku szkolnego 2000/2001. Dzieci formują na boisku literę “A", by po chwili rozbiec się we wszystkie strony. W założeniu ma to być film “o potencji, która w nas tkwi, i o pokusach anarchii, które też nie dają nam spokoju", a także o “duchu naszych czasów, w którym więcej jest spraw, na które nie można się zgodzić niż reguł do przyjęcia" (Łukasz Gorczyca). Mnie filmowy zapis Sasnala w równym stopniu kojarzył się z pochodami pierwszomajowymi i masówkami rodem z Korei Północnej albo Chin. Autor nie zauważył niebezpiecznej dwuznaczności, jaka kryje się w każdym emblemacie.

Zauważył ją natomiast Jerzy Truszkowski - jeden z najbardziej wnikliwych analityków znaku i symbolu w polskiej sztuce współczesnej. O ile jego cykl “Civitas Dei, Unus Dolor" pozostaje przede wszystkim apelem, zwracającym uwagę na totalitarną moc pieniądza, któremu podporządkowują się państwa, religie i wielkie korporacje, o tyle obraz “Ludzie w świecie" (1991), znakomicie rozegrany plastycznie, jest już rodzajem traktatu moralnego. Czarne, schematyczne postaci ludzkie na czerwonym tle wpisują się w zdefiniowane kulturą znaki i symbole: podlegają im, ulegają, są w nie wpisane, ale także wspierają się na nich, podnoszą się z ich pomocą. Doskonałym dopełnieniem tego obrazu byłaby praca Zofii Kulik - “Od Syberii do Cyberii".

Konieczny dystans

Niebezpieczeństwa kryjące się w znaku dostrzega także Rafał Jakubowicz. Jego projekt pt. “Arbeitsdisziplin" pokazuje (podobnie jak “Flirt towarzyski" Tomasza Bierkowskiego), jak bardzo zmienia się dziś myślenie o Holokauście.

Praca “Arbeitsdisziplin" składa się z kilku elementów. Pierwszym jest pocztówka, na której widać otoczony drutem kolczastym budynek fabryki z dziwnymi wieżyczkami (jakby strażniczymi) i wielkim znakiem firmowym Volkswagena. Pod widokiem - tytułowy napis. Na rewersie zza kolczastego ogrodzenia wyłania się szara postać strażnika zakładów. Obraz szczytu fabryki powtarza jeszcze raz przytwierdzony do ściany light-box. Całości dopełnia projekcja wideo: na ekranie pojawia się postać strażnika na tle zabudowań fabrycznych.

Można pytać o nieprzewidywalne skutki tego rodzaju uniwersalizacji, estetyzacji i swoistego wyabstrahowania pamięci o Holokauście. Jedno jest pewne: praca Jakubowicza nie stanowi bezpośredniego, naiwnego przełożenia straszliwych znaków przeszłości na teraźniejszość. Unika banalności i zachowuje dystans konieczny, by nie porównywać tego, co nieporównywalne. A jednocześnie litera “W" - symbol fabryki, która za Trzeciej Rzeszy produkowała “samochód dla ludu" i bogaciła się dzięki produkcji dla armii - wkomponowana w krajobraz przypominający obóz koncentracyjny, zmusza do zastanowienia się nad mechanizmami historii.

W galerii pojawia się jeszcze jedna “kurtyna": praca najmłodszej prezentowanej na wystawie artystki, Ani Witkowskiej.

“Looper" to emblemat przedstawiający człowieka zamkniętego w kole przypominającym zabawkę dla wiewiórek albo białych myszek. Biegnie bez celu i bez końca. A jednak ten ludzki kształt nie wydaje się ani zmęczony, ani śmieszny, ani przegrany. Jest w nim jakaś syzyfowa godność. I ta właśnie wartość - wcale nie oczywista w kontekście “sztuki krytycznej" - objawia się w tej wystawie.

“SIGNAL BOX/NASTAWNIA"; Katowice, Biuro Wystaw Artystycznych; kuratorzy: Krzysztof Morcinek i Stanisław Ruksza. Podczas finisażu wystawy 24 września odbędzie się koncert grupy HEXER Jerzego Truszkowskiego z gościnnym udziałem Barbary Konopki.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, historyk i krytyk sztuki. Autorka książki „Sztetl. Śladami żydowskich miasteczek” (2005).

Artykuł pochodzi z numeru TP 39/2004