Dwie historie

Co skłoniło tego hulakę, dorobkiewicza i dziwkarza do uratowania 1200 Żydów? Dając komu trzeba w łapę, narażając życie, wydostał ich z obozu koncentracyjnego w Płaszowie i wywiózł do fabryki w Brünnlitz, a tam dokarmiał za własne pieniądze.

05.06.2005

Czyta się kilka minut

1. Pierwsza historia jest znana. Urodzony na Morawach Oskar Schindler, członek NSDAP nr 6421477, zjawił się w Krakowie 7 września 1939 roku. Wkrótce przejął zarząd powierniczy nad Fabryką Naczyń Emaliowanych i Wyrobów Blaszanych “Rekord" przy ulicy Lipowej. Zatrudniał pracowników żydowskich, bo byli najtańszą siłą roboczą. Lubił kobiety, wystawny tryb życia, dobre jedzenie i trunki. Interesy załatwiał dzięki łapówkom i znajomościom.

Co skłoniło tego hulakę, dorobkiewicza i dziwkarza do uratowania 1200 Żydów? Dając komu trzeba w łapę, narażając życie, wydostał ich z obozu koncentracyjnego w Płaszowie i wywiózł do fabryki w Brünnlitz, a tam dokarmiał za własne pieniądze. Sami zainteresowani wzruszają obojętnie ramionami: “Był po prostu niezwykłym człowiekiem".

2. O drugiej historii słyszało niewielu. Kilka lat temu prof. Aleksander Skotnicki, kierownik Kliniki Hematologii Collegium Medicum UJ, poznał Władysława Klimczaka, szefa Krakowskiego Towarzystwa Fotograficznego. Klimczak opowiadał Skotnickiemu nie tylko o swoich kłopotach zdrowotnych, ale też o problemach z gigantycznymi zbiorami fotografii dokumentujących historię Polski. Odkąd Towarzystwo utraciło siedzibę, zbiory przechowywane są w kilkudziesięciu skrzyniach w różnych, najczęściej wilgotnych piwnicach.

Skotnicki postanowił pomóc Klimczakowi. Wspólnie zorganizowali wystawy w galerii Nafta: “Okupowany Kraków w fotografii" oraz “Społeczność żydowska w Polsce". Kolejną ekspozycję - “Rola Oskara Schindlera w ratowaniu krakowskich Żydów" - można oglądać w synagodze Kupa przy ulicy Miodowej.

3. Najpierw - świat przed Zagładą. Pejsaci młodzieńcy na ławce na Plantach. Targowisko przed Starą Synagogą. Wierni wychodzący z synagogi Remuh. Nauczyciele gimnazjum hebrajskiego z poetą żydowskim Mordechajem Gebirtigiem. Witryna sklepu Grossów z porcelaną przy Rynku. Oficerowie żydowskiego pochodzenia na dworcu w Krakowie - przybyli, by sypać kopiec Marszałka Piłsudskiego.

Większość postaci pozostaje anonimowa, jednak niektórzy zamieniają się stopniowo w naszych znajomych. Roześmiana Regina Rosner na nartach w Zakopanem, w eleganckiej sukni w dniu zaślubin z Dolkiem Horowitzem, na spacerze z dwuletnią córeczką Niusią. Bracia Reginy, którzy stworzyli popularny w Krakowie zespół Rosner’s Players, przygrywający na dancingach w Feniksie i Cyganerii. Helena i Kalman Wohlfeiler - w białych kitlach przed swym sklepem z owocami przy ulicy Starowiślnej, odświętnie ubrani z synkiem Romkiem i córeczką Eugenią.

Potem przychodzi czas Zagłady. Żołnierze Wehrmachtu na udekorowanych faszystowskimi flagami ulicach Krakowa. Żydzi podczas prac przymusowych przy usuwaniu śniegu. Żydowskie sklepy oznakowane gwiazdą Dawida. Roześmiani Niemcy przyglądający się, jak ich kolega obcina brzytwą brodę starszemu człowiekowi z opaską. Przeprowadzka do getta: ludzie niosący tobołki, pchający wózki ze skromnym dobytkiem, wozy z piętrzącymi się meblami. Komendant obozu w Płaszowie Amon Goeth - na leżaku, na koniu, z ulubionymi psami Rolfem i Ralfem, z Oskarem Schindlerem. Schindler w otoczeniu żydowskich robotników na dziedzińcu swej fabryki.

4. Wśród 1200 osób “z listy Schindlera" była też Regina Horowitz z mężem Dolkiem i dziećmi - dwunastoletnią Niusią oraz pięcioletnim Rysiem. Rodzice Dolka. Bracia Reginy, Rosnerowie z rodzinami. Genia Wohlfeiler z mamą. Wszyscy przeżyli wojnę.

Niusia Horowitz Karakulska powiedziała mi kiedyś: “Na medalu »Sprawiedliwy wśród narodów świata« widnieje cytat z Talmudu: »Kto ratuje jedno życie, ratuje cały świat«. Gdyby nie Schindler, nie byłoby nie tylko mnie i mojej rodziny, ale też naszych potomków - mojej córki i moich dwóch wnuków, dwóch synów mojego brata Rysia, dzieci mojego kuzyna Olka... dzieci i wnuków innych uratowanych przez Schindlera. Więc ile tak naprawdę światów uratował Oskar Schindler, ratując 1200 żydowskich istnień ludzkich? To chyba trudno policzyć".

Po wojnie Schindler wyemigrował do Argentyny. Nie wiodło mu się, wrócił do Niemiec. W roku 1963 zasadził drzewko w Alei Sprawiedliwych, rok później otrzymał Niemiecki Krzyż Zasługi, w roku 1968 papieski order św. Sylwestra. Kilkakrotnie otwierał różne interesy i bankrutował. W końcu uratowani przez niego Żydzi założyli Fundację Oskara Schindlera i aż do jego śmierci w roku 1974 wspierali go finansowo. Przez ostatnie lata sześć miesięcy w roku spędzał w Izraelu i tam, zgodnie z życzeniem, został pochowany na katolickim cmentarzu.

5. - Chciałem zrobić wystawę poświęconą Schindlerowi, bo zafascynował mnie człowiek, który narażając życie postanowił ratować życie innych, w większości nieznanych sobie ludzi - mówi prof. Skotnicki. Mosze Bejski, jeden z “listy Schindlera", udostępnił mu aktualne adresy znajdujących się na niej osób. Skotnicki napisał do nich z prośbą o przysłanie zdjęć i dokumentów. Ze wszystkich stron świata zaczęły przychodzić listy. I fotografie tych, którzy przeżyli Zagładę. Z rodzinami, z dziećmi, z wnukami, z Schindlerem.

- Często odwiedzał “swoich Żydów", a oni traktowali go jak członka rodziny - mówi Skotnicki. - Mimo najróżniejszych bzdur, które się pisze i mówi na temat motywów postępowania Schindlera, ci, którym uratował życie, nadal mu ufali. I zachowali wobec niego wdzięczność. Jak choćby Genia Wohlfeiler, po mężu Manor. Ta dziś już 78-letnia pani co roku przyjeżdża z grupami młodzieży izraelskiej nie tylko do Krakowa, ale i do Brünnlitz, żeby opowiadać o “Sprawiedliwym Niemcu".

6. Wielokrotnie usiłowałam się dowiedzieć, dlaczego prof. Aleksander Skotnicki, międzynarodowej sławy specjalista od przeszczepu szpiku kostnego, szef krakowskiej Kliniki Hematologii, prezes Fundacji Profilaktyki i Leczenia Chorób Krwi im. prof. Juliana Aleksandrowicza, człowiek niezwykle zajęty, poświęca cały swój wolny czas, a także prywatne pieniądze na dokumentowanie historii krakowskich Żydów. Organizuje wystawy, wydaje katalogi, jeździ po świecie z wykładami.

Jego odpowiedzi są zdawkowe. Czasem tylko wspomni coś o obowiązku pamięci wobec tych, którzy przed wojną stanowili jedną czwartą mieszkańców Krakowa. Zaraz jednak zbacza z tematu i z żarem zaczyna mówić o udziale żołnierzy pochodzenia żydowskiego w walce o niepodległość Polski, o ślubie córki cadyka z Bobowej Bencjona Halberstamma, o działalności Schindlera...

Skotnicki nadal pisze setki listów, otrzymuje odpowiedzi i na nie odpisuje. Nadal dostaje masę zdjęć. Nie sposób ich wszystkich umieścić na wystawie. Zresztą wystawa potrwa jedynie do czerwca. Zdjęcia dokumentujące przeszłość Krakowa znów powędrują do skrzyń, bo w tym mieście nie ma dla nich miejsca. Zapewne jednak niebawem prof. Skotnicki znów zdobędzie odpowiednie środki i zorganizuje kolejną wystawę, a może nawet doprowadzi do tego, że jedna z krakowskich ulic otrzyma imię Schindlera. Bo dybuk, który go opanował, chyba już nigdy nie da mu spokoju.

Uroczyste zamknięcie wystawy w synagodze Kupa odbędzie się 7 VI o godz. 16.00.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 23/2005