Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Kardynał Christoph Schönborn, arcybiskup Wiednia, przekonywał zgromadzonych na konferencji prasowej dziennikarzy, że problemy amazońskiego Kościoła da się rozwiązać w oparciu o obowiązujące przepisy i nie trzeba żadnych rewolucyjnych zmian. Lekarstwem na brak księży mogłaby być np. większa „solidarność powołaniowa” w Kościele. „W Europie księży jest w nadmiarze. Jesteśmy wdzięczni za pomoc kapłanom z różnych krajów” – mówił. Dodał, że rozumie motywy (zwykle finansowe), jakimi kierują się księża przyjeżdżający do pracy w krajach zachodnich: „1200 księży z samej tylko Kolumbii posługuje w USA, Kanadzie i Hiszpanii. Przynajmniej część z nich mogłaby się zgłosić do pracy w Amazonii”.
Drugim sposobem na zaradzenie kłopotom amazońskich wspólnot byłby stały diakonat. „Mam w swojej diecezji 180 stałych diakonów, w większości żonatych” – mówił kardynał z Wiednia, zachwalając przydatność takiej formacji. Diakoni stali – zgodnie z obowiązującymi przepisami – mogą udzielać niektórych sakramentów (chrzest, małżeństwo, sakrament chorych), prowadzić nabożeństwa (z wyjątkiem mszy), głosić homilie. Ale – także zgodnie z przepisami – po otrzymaniu święceń nie mogą się żenić – jeśli nie zrobili tego wcześniej, powinni żyć w celibacie (ani nie mogą ponownie ożenić się po śmierci pierwszej żony).
Przedmiot dyskusji
Austriacki kardynał nie widzi możliwości udzielania diakonatu kobietom. „Ich rola w kościelnych wspólnotach, podobnie jak kwestia święceń i posług, jest oczywiście przedmiotem dyskusji” – powiedział, dając do zrozumienia, że dotychczasową pracę kobiet (świeckich i sióstr zakonnych) w amazońskich parafiach można ująć w ramy prawne istniejących posług, nie wymagających święceń, czyli akolitatu (posługa ołtarza, włącznie z udzielaniem komunii i wystawianiem Najświętszego Sakramentu – choć bez błogosławieństwa nim) i lektoratu (czytanie Pisma św. podczas nabożeństw, prowadzenie niektórych nabożeństw).
SYNOD DLA AMAZONII – CZYTAJ SERWIS SPECJALNY >>>
Kard. Schönborn dodał na koniec, że przedstawił wyłącznie własną opinię i nie wie, jak będzie wyglądał dokument końcowy ani tym bardziej jakie decyzje podejmie papież. Trzeba jednak pamiętać, że na poprzednim synodzie, dotyczącym rodziny, jego zdanie w dużej mierze decydowało o kształcie poddanego pod głosowanie dokumentu.
Synod pokazał dwa żywioły w Kościele. Pierwszy – dosłowny, bo żywiołowy, prący do przodu, rozwiązujący problemy duszpasterskie bez zagłębiania się w zawiłości teologii i prawa, chaotyczny. To styl, jaki preferują południowoamerykańscy biskupi, a przynajmniej duża ich część na synodzie. I drugi – żywioł jedynie w ujęciu arystotelesowskim, czyli po prostu element, najważniejszy pierwiastek: porządkujący, doprecyzowujący, uspokajający i – nie da się ukryć – hamujący.
To nie parlament
A teraz pora na trzy synody.
Pierwszy to – wiadomo – obradujący biskupi. Informacje docierające zza zamkniętych szczelnie drzwi sali plenarnej i grup roboczych są wątłe i zawsze anonimowe. Nie wiadomo, kto i co mówi, ani z jaką jego słowa spotkały się reakcją. Znamy jedynie metodologię prac: grupy robocze przekazały swoje propozycje, przez weekend komitet redakcyjny przygotował szkic dokumentu końcowego, w poniedziałek i wtorek dyskutowano o nim ponownie w małych grupach, naniesione zostaną także uwagi ekspertów, w sobotę po południu dokument zostanie poddany głosowaniu. „Synod to nie parlament” – powtarzają biskupi za papieżem Franciszkiem. Nie chodzi o to, by podejmować decyzje, być skutecznym, zdobywać większość w głosowaniu. Ważne, by słuchać, co inni mają do powiedzenia, poznać różnorodne opinie i wszystkie „w świetle łaski Ducha Świętego” rozważyć.
Mainstream czy margines
Synod drugi odbywa się w środkach przekazu. Zainteresowani jego przebiegiem skazani są na media, ale dziennikarze, nie mając pełnego dostępu do synodalnych wystąpień, hierarchizują informacje zgodnie z własnymi preferencjami. Wiadomo, że najbardziej interesuje ich sprawa celibatu i diakonatu kobiet. Co niekoniecznie musi oznaczać, że to najważniejsze tematy dla biskupów. Wyznaczani każdego dnia do kontaktu z mediami uczestnicy synodu wygłaszają kilkuminutowe oświadczenie, a potem odpowiadają na pytania, które – powtórzmy to raz jeszcze – więcej mówią o zainteresowaniach dziennikarzy niż o problemach omawianych w czasie obrad. I może się okazać, że tematy, którymi media żyją nieustannie od trzech tygodni, zajmą marginalne miejsce w końcowym dokumencie.
Koniunkcja planet
I wreszcie synod trzeci – rozgrywający się w kościołach i salach parafialnych Rzymu. Z amazońskich krajów przyjechało do stolicy Włoch około tysiąca osób zaangażowanych w prace parafii, organizacji społecznych, kulturalnych, ekologicznych. Towarzysząca synodowi biskupów akcja pod nazwą „Amazonia – nasz wspólny dom” to ponad 100 wydarzeń rozlokowanych w 20 punktach miasta. Można posłuchać tradycyjnych śpiewów, obejrzeć wystawę fotografii albo film dokumentalny, porozmawiać o problemach ekologicznych, gospodarczych czy społecznych, posłuchać o historii regionu i walce mieszkańców o ich prawa, poznać historię tych, którzy oddali życie w obronie Amazonii, pomodlić się…
Kościół karmelitów Santa Maria in Traspontina przy via Conciliazione – w połowie drogi między Placem św. Piotra a Zamkiem św. Anioła – stanowi centrum tej akcji. Tu odbywa się najwięcej imprez, tutaj też przechowywane były – aż do ostatniej niedzieli – drewniane figury Pachamamy, uroczyście noszone, wraz z innymi symbolicznymi przedmiotami, podczas nabożeństw, modlitw w Ogrodach Watykańskich czy Drogi Krzyżowej ulicami Rzymu. Tradycjonaliści uznali ich obecność w świątyni za bluźnierstwo – to przecież figura indiańskiej bogini płodności. Progresiści w posążkach ciężarnej kobiety widzieli Matkę Bożą, a „ochrzczenie” bóstwa za wyraz inkulturacji. Dwa dni temu „nieznani sprawcy” wynieśli posążki z kościoła i wrzucili do Tybru. Film z akcji „oczyszczania kościoła” opublikowali w internecie. To zresztą nie jedyny przejaw wrogości – zakłócanie spotkań, prelekcji czy modlitw zdarza się częściej.
Kto wie, czy ten trzeci synod nie jest najważniejszy. Nie wyda wprawdzie żadnego dokumentu i nie podejmie żadnej decyzji, nie będzie wpływać na opinię publiczną ani mówić, co ważne, a co nie. Ale jest miejscem spotkania z drugim człowiekiem, z którym może niewiele nas łączy (ani święcenia, jak biskupów, ani praca, jak dziennikarzy), sporo dzieli (język, wygląd, doświadczenie), ale który dzięki temu stanie się ciut bliższy, bardziej rzeczywisty i mniej obcy.
Bo (może to nieuprawnione skojarzenie, ale trudno się oprzeć) nawet ten złodziej figurek, przemierzający pustą wczesnym rankiem via Conciliazione z trzema statuetkami na ręku, i tulący je - jak widać na filmie - niemal z czułością do siebie, jest tego przykładem.
Synod - z greckiego - oznacza: koniunkcja planet, spotkanie różnych światów. Wejście, choćby na chwilę, na tę samą drogę.
CZYTAJ TAKŻE: O. Mariusz Kasper Kaproń: Nowa droga zacznie się w Amazonii