Kościół z twarzą Amazonii

Nie chodzi o zachwycanie się folklorem, promowanie pogaństwa czy synkretyzm. Katolicyzm ma po prostu także takie oblicze. Zobacz je, Europejczyku – jest równie prawdziwe, jak twoje.

28.10.2019

Czyta się kilka minut

Delegaci na Synod dla Amazonii niosą pirogę na plac św. Piotra, Rzym, 19 października 2019 r. / VINCENZO PINTO / AFP / EAST NEWS
Delegaci na Synod dla Amazonii niosą pirogę na plac św. Piotra, Rzym, 19 października 2019 r. / VINCENZO PINTO / AFP / EAST NEWS

Mawako spotykam w kościele Santa Maria in Traspontina, przy via Conciliazione, gdzie mieści się „kwatera główna” projektu „Amazonia nasz wspólny dom”. To cykl wydarzeń towarzyszących synodowi: modlitw, występów muzycznych i tanecznych, paneli dyskusyjnych, wystaw. Ponad 100 imprez w 20 miejscach Rzymu.

Pomysł, by równolegle z obradami biskupów zaprezentować światu kulturę rdzennych mieszkańców Amazonii i opowiedzieć o ich problemach, zrodził się na jednej z konferencji CELAM (rada episkopatów Ameryki Łacińskiej). A wyjazd do Włoch liderów grup parafialnych, wspólnot podstawowych i organizacji katolickich potraktowano jako formę podziękowania za ich pracę podczas przygotowań do synodu. Amazonia żyła nim od dwóch lat: organizowano modlitwy, dyskutowano nad tematami, którymi powinni zająć się biskupi, redagowano propozycje do dokumentu roboczego.

Jak szacują organizatorzy, z dziewięciu państw, na terenie których leży amazońska puszcza, przyjechało do Rzymu prawie tysiąc osób. Ich przelot i pobyt opłacili sponsorzy – instytucje, fundacje, organizacje społeczne i ekologiczne. I gdy w Watykanie dyskutowano o święceniach dla viri probati, w Rzymie trwał trzytygodniowy latynoski festiwal.

W amazońskiej sieci

Mawako są we Włoszech od dwóch tygodni. To grupa działająca przy salezjańskiej misji w São Gabriel da Cachoeira, brazylijskim mieście położonym w sercu puszczy, na terytorium Alto Rio Negro, przy granicy z Kolumbią. Dotrzeć tam można jedynie drogą powietrzną (niewielkie samoloty wylatują ze stolicy stanu, Manaus, dwa razy w tygodniu) albo wodną (łodzią płynie się trzy dni). Członkowie Mawako (nazwa pochodzi od indiańskiego instrumentu muzycznego) promują kulturę regionu poprzez muzyczno-taneczne spektakle i warsztaty rękodzieła. Założyli też kooperatywę rolniczo-rzemieślniczą, produkującą zdrową żywność, którą rozprowadzają po przystępnych cenach w ramach „handlu solidarnościowego”.

W kościele przy via Conciliazione codziennie zapraszają widzów na godzinny performance – ni to występ artystyczny, ni nabożeństwo, ni warsztaty. Biorą w nim udział zarówno ci, którzy przyszli specjalnie na to wydarzenie – mieszkający w Rzymie Latynosi, młodzież zafascynowana tradycjami południowoamerykańskimi, ekolodzy protestujący przeciwko deforestacji puszczy – jak i przypadkowi turyści. Siadają w kręgu na krzesłach, dostawionych ławkach albo rozłożonych na posadzce matach i wykonują polecenia animatorów: np. zarzucają, niczym wędkę, kolorowe sznurki, którymi próbują złowić osobę z drugiej strony koła. Nie jest to łatwe, nie zawsze się udaje, ale już po chwili widać, jak z wielu pojedynczych nici powstaje misterna sieć, łącząca uczestników zabawy. Dużo przy tym śmiechu, dużo śpiewu ludowych i religijnych pieśni.

Jeszcze dwa dni temu modlitwom organizowanym w kościele na Traspontinie towarzyszyły statuetki Pachamamy – ciężarnej kobiety z nagim biustem. Jedni uważają ją za pogańską boginię płodności, inni – za indiańską wersję Matki Bożej. Obecność posążków w kościele, nie tylko w czasie występów Mawako, ale także podczas modlitw z papieżem w Ogrodach Watykańskich czy podczas piątkowej Drogi Krzyżowej, irytowała tradycjonalistów. W trzecim tygodniu synodu figurki zniknęły: na kilkuminutowym filmie, który pojawił się w sieci, widać mężczyznę, który wykrada je z kościoła, niesie w stronę Zamku św. Anioła i zrzuca do Tybru.

Zawartość cukru w cukrze

Kradzież statuetek rozpaliła na nowo dyskusję o pogaństwie, politeizmie i synkretyzmie, która zaczęła się jeszcze przed synodem, gdy tylko opublikowano dokument roboczy. Znalazła się w nim m.in. przestroga, by Kościół unikał „postawy korporacyjnej, która rezerwuje zbawienie wyłącznie dla własnej wiary” oraz by „nie narzucał ludom Amazonii obcych elementów kultury, teologii, filozofii i liturgii”.

Znudzeni monotonią synodalnych obrad dziennikarze w watykańskiej Sala Stampa na chwilę się ożywili. Ileż można pisać o viri probati i diakonacie kobiet? Utopienie w Tybrze „pogańskich bożków” było okazją do zmiany tematu, przypomnienia podobnych, barwnych historii: walki ikonoklastów z VIII i IX w., męczeństwa św. Teodoreta z Antiochii, protestów po ogłoszonej w trakcie Soboru Watykańskiego II deklaracji „Nostra aetate” na temat relacji z religiami niechrześcijańskimi, zwłaszcza żydowską. Dyskutowano o zawartości „cukru w cukrze”, czyli ile w chrześcijaństwie jest tradycji, w jakiej żył Jezus (Nazaret i Jerozolima), a ile tej, w której przyszło żyć jego pierwszym wyznawcom (Ateny i Rzym). Furorę zrobił fragment eseju kard. Johna Henry’ego Newmana (kanonizowanego podczas tego synodu) o pogańskich tradycjach, które tak mocno wniknęły w chrześcijaństwo, że dalibyśmy sobie rękę uciąć w obronie ich ortodoksji (jak choćby palenie świec i lampek w kościołach, święcona woda, procesje, szaty liturgiczne, małżeńskie obrączki, a nawet śpiew „Kyrie eleison”).

Wstydliwe dla gospodarzy i kryminalne bądź co bądź wydarzenie stało się też tematem żartów: nestora włoskich watykanistów, Sandro Magistra, komentującego życie Kościoła z raczej konserwatywnych pozycji, koledzy dziennikarze przywitali kartkami z napisem „Je suis Pachamama”.

Pachamama

– Nie na tym polega inkulturacja – mówi Magister, gdy pytam o stanowisko synodu wobec tradycji i wierzeń amazońskich Indian. – Św. Paweł w Liście do Galatów pisał: „Nie ma innej Ewangelii. Są tylko jacyś ludzie, którzy sieją wśród was zamęt”. Szedł do Greków, mówił ich językiem, tak jak my dziś mówimy po angielsku, używał ich pojęć, ale nie klękał przed ich bożkami.

Dziennikarz przypomina, że w wielu krajach misyjnych katolicy oskarżani są – choćby przez uprawiających agresywny prozelityzm protestanckich pastorów – o idolatrię: zamiast Jezusa czczą obrazy świętych i modlą się przed figurami. Cytuje list od czytelnika, który często musi na takie zarzuty odpowiadać. Teraz, gdy w świat poszły zdjęcia Pachamamy w Ogrodach Watykańskich, będzie mu jeszcze trudniej. „Biskupi myślą, że zdobędą Amazonię, ale nie widzą, że tracą resztę świata” – skonstatował smutno autor korespondencji.

Luigi Accattoli, wieloletni watykanista „Corriere della Sera”, dziś na emeryturze, widzi to inaczej: – Żeby zrozumieć podejście papieża do Amazonii, jej kultury, zwyczajów i wierzeń, trzeba pamiętać, że Bergoglio jest jezuitą. Otwarcie na różne kultury, np. chińską, japońską czy indiańską, jego zakon ma w swojej tradycji.

Mój rozmówca przywołuje postać Mattea Ricciego, który nie tylko nauczył się chińskiego, ale został Chińczykiem i konfucjanistą, a dopiero potem adaptował tradycyjne wierzenia do potrzeb chrześcijaństwa. Oraz jezuickie misje w Paragwaju, znane choćby z filmu „Misja”. – Franciszek krytykowany jest dokładnie za to samo – mówi Accattoli. – Jego słynne powiedzenie: „Kościół w drzwiach, Kościół u wyjścia” można zrozumieć i tak: wychodzimy z kultury i mentalności europejskiej. Kościół będzie miał różne twarze: afrykańską, azjatycką, amazońską. A to nie wszystkim się podoba.

Na przedostatniej synodalnej konferencji prasowej wątpliwości dziennikarzy starał się rozwiać – w bardzo emocjonalnym wystąpieniu, być może sprowokowanym oznakami niedowierzania i dezaprobaty ze strony audytorium – jeden z audytorów synodu, Delio Siticonatzi Camaiteri z peruwiańskiego plemienia Ashaninca.

– Mamy własny sposób widzenia świata, który nas otacza – tłumaczył. – Przyroda zbliża nas do Boga, tak jak i nasza kultura. Żyjemy w harmonii z wszystkimi istotami. Widzę, że to nie jest dla was jasne, że macie o nas inne zdanie – dodał, patrząc na dziennikarzy. – Widzę, że macie wątpliwości, że was to martwi. Nie zatwardzajcie waszych serc! Tak mówi Jezus. Wzywa, byśmy byli jedno. Wierzymy w jednego Boga! Mamy swoje rytuały, ale one są połączone z jedynym centrum, jakim jest Jezus Chrystus. Nie ma o czym dyskutować. Centrum, łączącym wszystkich na synodzie, jest Jezus Chrystus.

Czy przekonał tych, którzy każdy obcy kulturowo element pojawiający się w chrześcijańskiej przestrzeni uznają za świętokradztwo, synkretyzm i bałwochwalstwo? Z pewnością nie tych, którzy następnego dnia, podobnie jak wielokrotnie wcześniej, próbowali dać odpór pogańskim rytuałom, głośno odmawiając po łacinie różaniec w czasie przedstawienia Mawako w kościele Santa Maria in Traspontina.

Amazonia naturaliter christiana

Ingrid Furlan, Brazylijka mieszkająca od lat we Włoszech, opiekuje się ­gośćmi z Amazonii. Sama działa w ekologicznej organizacji i jak wielu jej znajomych została wolontariuszką przy projekcie „Amazonia nasz wspólny dom”. Rozmawiamy w holu Radia Watykańskiego, gdzie właśnie dobiega końca prelekcja o „Sieciach oporu i walce o prawa człowieka”. Tu już nie jest wesoło i kolorowo. Poważniejsza część okołosynodalnej oferty podejmuje takie problemy jak bieda, analfabetyzm, przemoc, narkobiznes, prostytucja.


Czytaj także: Indiańskie lato - Edward Augustyn podsumowuje Synod dla Amazonii


– Nie chodzi tylko o pokazanie folkloru, ale o pokazanie prawdziwego życia tych ludzi – tłumaczy Ingrid. – Nawet w samej Brazylii ludzie nie wiedzą nic o życiu amazońskich Indian, nie uczy się o tym w szkołach. Więc co się dziwić ignorancji w innych częściach świata, także w Europie?

Moja rozmówczyni przypomina, że na terytorium Amazonii żyje 400 plemion indiańskich, z których 130 uważa się za „izolowane”, co znaczy, że nie chcą mieć żadnego kontaktu z naszą cywilizacją. – I wcale im się nie dziwię, bo te pozostałe właśnie my wpędziliśmy w skrajną biedę i nadal bezwzględnie wykorzystujemy – mówi Ingrid.

Jedna z fotograficznych wystaw zorganizowanych podczas synodu pokazuje zniszczenia, jakich dokonali w Amazonii garimpeiros – nielegalni poszukiwacze złota. Z ich rąk w latach 1985-93 śmierć poniosło ponad 3 tys. Janomanów (10-15 proc. plemienia). Dziś sytuacja wcale nie jest lepsza. – Budowa hydroelektrowni, choć rząd przedstawia ją jako rozwiązanie proekologiczne, dowód troski o czystą energię, to zagłada kolejnych plemion – opowiada Ingrid. – To samo dzieje się podczas budowy kopalń albo wycinki dużych obszarów lasu pod uprawy czy hodowlę bydła. No i trzeba pamiętać, że ofiarami najczęściej (w 90 proc.) są kobiety: zabijane, gwałcone, wywożone przez handlarzy „żywym towarem”.

– Losem amazońskich Indian nikt się nie interesuje – podsumowuje Ingrid. – Jedynie Kościół. Tylko proszę pamiętać, że on też próbował siłą narzucić Indianom swoją religię. Bardzo późno się zorientował, że nie tędy droga. Dziś rzeczywiście jest jedyną instytucją, do której mają zaufanie. To zasługa misjonarzy, którzy są z nimi na dobre i na złe, niektórzy nawet przypłacili to życiem. I papieża Franciszka, który okazał szacunek im oraz ich kulturze.

Ingrid nie ma wątpliwości, że jej goście są dobrymi chrześcijanami. – Oni zawsze nimi byli – zapewnia. – Nawet wtedy, gdy nie znali Chrystusa. Są chrześcijańscy z natury: pokojowi, życzliwi, wspólnotowi. Nie wiedzą, co to egoizm. Mają naturalną potrzebę dzielenia się wszystkim. Jeśli ktoś upoluje zwierzę albo złowi rybę, nigdy nie je ich sam. Naprawdę wiele moglibyśmy się od nich nauczyć.

„Nieludzcy Indianie”

W to, że Indianie amazońscy żyją jak aniołowie w raju i tylko nasza cywilizacja im zagraża, powątpiewa Sandro Magister: – Wiele ich zwyczajów jest nie do przyjęcia i nie ma mowy o jakimkolwiek szacunku czy tolerancji.

Chodzi np. o dzieciobójstwo. Już w pierwszym tygodniu synodu dziennikarze pytali kard. Pedra Barreta Jimena z Peru, wiceprzewodniczącego sieci ­REPAM, zrzeszającej kościelne organizacje działające w Amazonii, czy wie, że na stronach jednej z podlegających mu instytucji opublikowano artykuł antropolożki Rity Segato, usprawiedliwiający do dziś praktykowany przez plemię Munduruku zwyczaj zostawiania w lesie chorych i niepełnosprawnych noworodków albo jednego z nowo narodzonych bliźniaków.

Kard. Jimeno zapewniał, że ani o artykule, ani o zwyczaju zabijania dzieci nigdy nie słyszał. Sandro Magister opublikował więc na swym blogu szereg linków do dyskusji, jaka w ostatnich latach toczyła się w brazylijskim parlamencie, który postanowił zakazać barbarzyńskiego zwyczaju. Oraz informację, że wśród krytyków nowego prawa była prof. Segato, goszczona na stronach podlegającej biskupom instytucji.

Dziennikarze drążyli temat. Zapytany o dzieciobójstwo bp Wilmar Santin z Itai­tuby (Brazylia) zapewniał, że oskarżenia są nieprawdziwe i mają podłoże polityczne. – Chodzi o to, by zdyskredytować Indian i osłabić w walce o ich prawa – tłumaczył. – Munduruku już dawno zaprzestali praktyki zabijania ułomnych dzieci, w przeciwieństwie do klinik aborcyjnych w waszych krajach – odparł dziennikarzom. Kontrowersyjny artykuł antropolożki zniknął ze stron episkopatu Brazylii.

– Nie w tym rzecz, by oskarżać biskupów o popieranie dzieciobójstwa – komentuje Sandro Magister. – Ale o to, że nie mówi się nic o ewangelizacji Indian, o pomaganiu im, by stali się lepszymi chrześcijanami i porzucili nieludzkie zwyczaje. Zresztą sam zobacz – dodaje – dzisiejsza konferencja prasowa trwała ponad godzinę. Była mowa o wszystkim: elektrowniach wodnych, chorobach psychicznych, wycinaniu drzew, przesiedlaniu ludzi, zmianach klimatu. O Bogu może trzy minuty, w odpowiedzi na ostatnie pytanie dziennikarzy. Taki jest cały ten synod.

I po co to wszystko

Rozmawiamy na kilka dni przed głosowaniem nad dokumentem końcowym, w którym biskupi przedstawią papieżowi propozycje najważniejszych dla amazońskiego Kościoła rozwiązań. Gdy ten numer „Tygodnika” trafi do rąk czytelników, wszystko będzie już jasne. W tym miejscu możemy jedynie pospekulować.

Ingrid Furlan jest przekonana, że synod już spełnił swoje zadanie: świat dowiedział się o tym, co grozi Amazonii i jej mieszkańcom. Indianie żyją w poczuciu nieustannego zagrożenia. I to od wieków. Papież Franciszek i synod przywrócili im poczucie godności i wiarę w zwycięstwo. Pokazali, że jest tylko jedna droga do ich serc – szacunek.

Sandro Magister wie, że całe to gadanie o ekologii i sprawach społecznych jest zwykłym mydleniem oczu: – Cel jest jeden, jasno określony: wprowadzić święcenia żonatych mężczyzn. To na pewno znajdzie się w końcowym dokumencie. Nie będzie natomiast diakonatu kobiet, na to jeszcze za wcześnie.

Luigi Accattoli uważa, że najbardziej kontrowersyjne zmiany nie przejdą w końcowym głosowaniu: – Choć wielu biskupów z Ameryki Łacińskiej tego chce, nie będą mieć kwalifikowanej większości. Nie pozwolą na to biskupi z Europy, zwłaszcza z kurii rzymskiej, myślę zresztą, że w porozumieniu z papieżem. Usankcjonowany zostanie stan obecny: będzie więcej stałych diakonów, także żonatych, dla kobiet zostanie stworzona posługa administratorów parafii, może nawet związana z nałożeniem rąk przez biskupa, ale nie będą to święcenia, padnie propozycja stworzenia amazońskiego rytu, która potem ugrzęźnie w watykańskich dykasteriach.

– Czyli nic się nie zmieni? – pytam. – Nawet jeśli tych zmian nie przegłosują – odpowiada Accattoli – to ich propozycje znajdą się w dokumentach Kościoła. Wróci do nich kolejny papież. ©℗

 

Tekst oddano do druku w piątek, 25 października.

Więcej o Synodzie dla Amazonii w specjalnym serwisie "Tygodnika Powszechnego"

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
79,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz „Tygodnika Powszechnego”, akredytowany przy Sala Stampa Stolicy Apostolskiej. Absolwent teatrologii UJ, studiował też historię i kulturę Włoch w ramach stypendium  konsorcjum ICoN, zrzeszającego największe włoskie uniwersytety. Autor i… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 44/2019