Dwa pałace

Poprzednia koincydencja wyborów prezydenckich i parlamentarnych wywołała niezaplanowaną burzę. Tym razem mamy już doświadczenie i dość czasu, by się na kolejną burzę przygotować.

28.04.2009

Czyta się kilka minut

Partie kończą przygotowania do kampanii w wyborach do europarlamentu. Będzie się ona koncentrować na dwóch wątkach. Po pierwsze, dotyczyć będzie personaliów: kto kandyduje, jaki ma dorobek, co sobą reprezentuje. Po drugie, będzie testem z polityki krajowej i próbą sił na półmetku obecnej kadencji parlamentarnej. Na razie nic nie wskazuje na to, żeby dominującym wątkiem kampanii stała się dyskusja o tym, co Polska chciałaby osiągnąć dzięki swej reprezentacji w Parlamencie Europejskim, a w szczególności - poprzez przypadającą na 2011 r. prezydencję w Unii.

Czeski film

Problemy, które się z tym wiążą, najlepiej obrazuje przypadek Czech. Z jednej strony Czesi musieli się zmierzyć z próbami umniejszenia wagi swojej prezydencji przez francuskiego prezydenta. Z drugiej strony największą szkodę w sprawie przywództwa Czech spowodował upadek rządu Mirka Topolanka. Upadek to skutek intrygi czeskiego prezydenta Václava Klausa, mającego zupełnie inną koncepcję, nie tylko co do obecności Czech w Unii, ale i co do samej partii, z której wywodził się zarówno on, jak i premier. Klaus, chcąc się pozbyć konkurenta we własnym obozie, doprowadził do jego spektakularnego upadku, wykorzystując poparcie partii opozycyjnej. Ta sprawa powinna być dla nas przestrogą.

Na naszym podwórku zakończył się kilkumiesięczny okres względnego spokoju pomiędzy premierem i prezydentem. Skończyły się gesty dobrej woli z obu stron, powróciła wojna między "małym" a "dużym pałacem". O ile wzajemne uszczypliwości i dąsy przy okazji pożaru w Kamieniu Pomorskim można traktować jako żenujący, ale jednak folklor polityczny, o tyle już niesnaski związane z instrukcjami dla prezydenta w związku z wizytą na Litwie mogą być tylko namiastką tego, co nas czeka, gdy będzie się rozstrzygać kształt polskiej prezydencji w Unii.

Problem zniknie...

Nie ma się co łudzić, że takie gorszące starcia wynikają tylko z kohabitacji: że prezydent i premier pochodzą z wrogich sobie obozów i że ten problem powinien zniknąć w 2010 r. Po pierwsze wcale nie wiadomo, jak rozstrzygną się wybory prezydenckie - czy wygra ta sama opcja, która będzie mieć wtedy większość parlamentarną. Nie dość, że wyniki wyborów są nieprzewidywalne (zwłaszcza w warunkach kryzysu), to jak do tej pory żadna z rządzących w Polsce koalicji nie dotrwała do końca kadencji i żadna partia nie wygrała wyborów dwa razy pod rząd. Nawet w przypadku podwójnego zwycięstwa PO, wskazywanego przez dzisiejsze sondaże, nikt nie wie, jak skończy się walka o sukcesję po Tusku, jeśli ten przeniesie się do "dużego pałacu". Czy nowy premier, jak kiedyś Leszek Miller, nie będzie się chciał usamodzielnić i nie powie "głowie państwa" - "wiesz Donek, ty już tu nie rządzisz".

Wiele jest zatem możliwych scenariuszy, zgodnie z którymi napięcia pomiędzy "pałacami" będą podtrzymane. Od pamiętnego wspólnego wciągania flagi przez Kwaśniewskiego i Millera przy okazji przystąpienia Polski do UE do czeskich intryg w trakcie prezydencji, wszystko wskazuje na to, że dwuwładza w kraju prowadzi do działań kompromitujących, ale także nieskutecznych, jeżeli chodzi o prowadzenie polityki zagranicznej. Dziś wszyscy wierzą, że jakoś to będzie, że poprzednie problemy nie powtórzą się w przyszłości. Wiele jednak wskazuje, że to złudzenie.

Plany i rozstrzygnięcia

Marzeniem jest takie rozwiązanie kształtu ustrojowego, by rządzący nie byli wystawieni na pokusy, jakie były ich udziałem do tej pory. Wymaga to rozstrzygnięcia dylematu konstytucyjnego, który jest już wstępnie opisany - czy w Polsce ma być ustrój parlamentarno-gabinetowy, w którym prezydent przestaje być jakimkolwiek podmiotem bieżącej polityki, czy też ma być ustrój prezydencki, gdzie prezydent jest szefem rządu i nie ma miejsca dla premiera, który jest jego konkurentem.

Zwolenników obu koncepcji nie da się pogodzić. Nie można - "krakowskim targiem" - wprowadzić ruchu prawostronnego dla ciężarówek, a lewostronnego dla samochodów osobowych. To nieuchronnie prowadzi do kolizji i nic na to nie pomogą wzdychania: "Ech, gdyby kultura jazdy była większa...". Taki kompromis doprowadził do dzisiejszej hybrydy i wszystkich żenujących spektakli. Dylemat trzeba rozstrzygnąć - okazją do tego jest wyborczy wielobój, który nas czeka w latach 2010-11.

Wybory prezydenckie i parlamentarne znów są blisko siebie. Każdy kandydat na prezydenta będzie i tak jakoś przedstawiał swoje wyobrażenie o roli, którą chciałby pełnić. Poprzednia koincydencja wyborów prezydenckich i parlamentarnych wywołała niezaplanowaną burzę. Tym razem mamy już doświadczenie i dość czasu, by się na kolejną burzę przygotować.

Jeszcze jedna przestroga

Sprawa zmian w ordynacji wyborczej do Parlamentu Europejskiego pojawiła się przed rokiem i składały się na nią dwa wątki. Pierwszy z nich to wprowadzenie takich zmian, które mogłyby podnieść frekwencję i ułatwić udział w wyborach do Parlamentu Europejskiego osobom niepełnosprawnym czy chorym. Drugi wątek to dyskusja na temat samego mechanizmu wyborczego, regulującego relacje pomiędzy partiami, ich władzami różnych szczebli i wreszcie samymi kandydatami. Poruszenie tego wątku wynikało przede wszystkim z interesów poszczególnych partii politycznych i gry sił wewnątrz nich. Kontrowersje ciągnęły się przez kilka miesięcy.

Najpierw okazało się, że nie uda się zmienić wątpliwego mechanizmu, gdyż nie było czasu na opracowanie jasnej koncepcji zmiany i przekonania do niej poszczególnych graczy. W sumie zwyciężyło status quo.

Wszystkie te gry spowodowały przeciągnięcie prac nad tą częścią ordynacji, która nie budziła kontrowersji i co do której można było znaleźć konsens. A prace przeciągano tak długo, aż ustawa zaczęła naruszać wytyczne Trybunału Konstytucyjnego. Decyzje zapadły zbyt późno i w rezultacie nie weszły w życie.

Im bliżej będzie do wyborów, tym bardziej na opinie rzutować będzie bieżący układ sił. Pojawi się przekonanie, że jeśli projekt jest popierany przez konkurencję, to tylko dlatego, że zwiększa jej szanse na totalne zwycięstwo. Jest zatem podłym trikiem, który trzeba zwalczać wszelkimi środkami.

Dwa sztandary

Potrzebne są więc dwa wyjściowe projekty, które będą gotowe na początku nowego sezonu politycznego, czyli po zakończeniu wakacji i ochłonięciu po wyborach europejskich. Te projekty mogą być jak sztandary, wokół których grupują się siły polityczne. Doprecyzowanie projektów i ich modyfikacje - uwzględniające wyobrażenia polityków - zajęłyby pewnie kilka miesięcy. Jednak na progu kampanii prezydenckiej byłoby jasne, jaki ustrój chcą wprowadzić poszczególni kandydaci i obozy polityczne, które za nimi stoją. Można by tym sposobem odejść od dotychczasowej logiki, która chyba wygląda tak: "Władza w Polsce powinna być silna, jeśli to my ją sprawujemy - jeśli zaś sprawują ją nasi przeciwnicy, to powinna być słaba". Taka logika broni dzisiejszych absurdów - jak w I Rzeczypospolitej, każda zmiana ustroju jest blokowana przez tych, którzy boją się na niej stracić w bieżącej grze interesów.

Dylemat ustrojowy rozstrzygnąć muszą wyborcy - stanie się tak jednak tylko wtedy, gdy politycy odnajdą w tym problemie jeden z kluczowych tematów kampanii wyborczej. Jeśli polityków ku temu nie popchniemy, będą się wymigiwać i nigdy nie zbierze się dość energii, by coś zmienić. Nie ma lepszej okazji do rozstrzygnięcia, kto ma rządzić krajem, niż wybory - także w kwestii, czy ma to być prezydent, czy premier. Jeśli zaś tego nie rozstrzygniemy zawczasu, to rozgrywki pomiędzy "pałacami" nie pozwolą na wypracowanie ani sensownej koncepcji wykorzystania prezydencji w UE, ani w ogóle sensownej polityki zagranicznej.

To oczywiście marzenie i ktoś może powiedzieć, że dopiero wiara w możliwość jego realizacji jest prawdziwym złudzeniem. Warto jednak mieć takie marzenia. Wiara, że jakoś to będzie i jakoś się ułoży - jak widać na przykładzie czeskiej prezydencji i naszego ustroju - boleśnie mija się z rzeczywistością.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Socjolog, publicysta, komentator polityczny, bloger („Zygzaki władzy”). Stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Pracuje na Wydziale Zarządzania i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Jagiellońskiego. Specjalizuje się w zakresie socjologii polityki,… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 18/2009