Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Wszyscy Synoptycy łączą ze sobą dwa cuda Jezusowe: uzdrowienie kobiety cierpiącej na upływ krwi i wskrzeszenie córeczki Jaira (zob. Mt 9, 18-26; por. Mk 5, 21-43; Łk 8, 40-56). Komentatorzy łatwo wychwytują wspólne elementy obu wydarzeń – ta sama płeć bohaterek czy łączący je motyw dwunastu lat (tyle lat trwała choroba kobiety cierpiącej na upływ krwi i tyleż samo lat liczyła sobie córka Jaira).
Wydaje mi się, że podkreślić trzeba jeszcze jeden wspólny element obu epizodów – kto wie, czy nie najważniejszy, a mianowicie: dotknięcie.
W przypadku pierwszej (starszej) bohaterki czytamy: „podeszła z tyłu i dotknęła się frędzli Jego płaszcza. Mówiła bowiem sobie: Żebym choć dotknęła się Jego płaszcza, a będę zdrowa” (Mt 9, 20-21). W przypadku córeczki Jaira: „wszedł [Jezus] i ujął ją za rękę, a dziewczynka wstała” (Mt 9, 25).
W pierwszym przypadku Jezus pozwala się dotknąć; w drugim sam dotyka osoby potrzebującej. Wtedy też wiara staje się wydarzeniem uzdrawiającym, a nawet wskrzeszającym – przywracającym życie! Wiara, która dotyka Boga, i wiara, która pozwala Mu się dotknąć.
Bóg w Jezusie Chrystusie niesłychanie skraca dystans, staje się bardzo bliski – „na wyciągnięcie ręki”. Nie musi to przecież oznaczać, że Go dotkniemy, albo – co może jeszcze trudniejsze – pozwolimy Mu się dotknąć…
Chyba łatwiej jest trzymać Boga na bezpieczną (?) odległość, celebrować Jego wielkość solennymi uroczystościami, wychwalać Jego transcendencję i żonglować teologicznymi sylogizmami. Ale: dotknąć kogoś? Poczuć na sobie czyjś dotyk? Jest spotkaniem, które wymknęło się już abstrakcyjnym sformułowaniom, a przyniosło bliskość, wraz z którą przychodzi poczucie odpowiedzialności. Dotknąć i pozwolić się dotknąć oznacza deklarację bliskości i zaufania, otwartości i „bycia dla”.
No chyba żeby ten gest był bezmyślny albo zrodzony jedynie z doraźnej emocji…
Dotknięcie, o którym tu mówimy, jest możliwe dzięki Bożemu Wcieleniu. Ono trwa po dziś dzień w Kościele, który jest Ciałem Chrystusa.
Zamiast wpaść natychmiast w pokusę zdecydowanego sądu nad Kościołem (czy Jego dotknięcie jest, czy nie jest doświadczeniem spotkania z Panem), zapytajmy może najpierw o samych siebie: czy dzięki nam Bóg jest dotykalny i czy w ogóle ma ochotę dotykać cierpiących ludzi? ©