Doskonały nieporządek rzeczy

Malarz, rzeźbiarz, fotograf, grafik, choreograf, performer, scenograf, projektant kostiumów, kompozytor - Robert Rauschenberg zmarł w nocy 12 maja 2008 r. w domu na wyspie Captiva na Florydzie. Przeżył twórczo 82 lata.

27.05.2008

Czyta się kilka minut

Urodził się 22 października 1925 r. w przemysłowym miasteczku teksańskim Port Arthur, gdzie, jak później mawiał, można było przeżyć całe życie, nie widząc prawdziwego obrazu. Rysował wprawdzie wytrwale od dziesiątego roku życia, ale nikomu w tej zapadłej mieścinie nie przyszłoby do głowy, aby porządny chłopak mógł zostać artystą. Rodzina żyła bardzo skromnie, sławny już malarz będzie wspominał swoje koszule "kombinowane" przez matkę z kawałków innych koszul. Życie wymuszało twórczość; ciągłe przerabianie odpadków, kolekcjonowanie wyrzuconych, zużytych, niedocenionych świadków naszej codzienności już w nim zostanie.

Związek trzech

Rauschenberg studiował farmację, nauka nie szła mu jednak z powodu poważnej dysleksji. Słabość udało się przekuć w źródło mocy twórczej; to właśnie ta dysfunkcyjna skłonność umysłu do nieskładnych kompozycji uformowała jego niezwykle oryginalną wyobraźnię. Wcielony do wojska w 1944 r., dostał się do służby medycznej na oddziale psychiatrycznym. "Tam właśnie - wspominał później - nauczyłem się jak niewielka różnica dzieli zdrowie od szaleństwa i zdałem sobie sprawę, że połączenie jednego z drugim jest tym, czego każdy z nas potrzebuje". Daleką wojnę w Europie zobaczył z bliska, jak niegdyś Goya, w umysłach ofiar. Dopiero później, w jednej z kalifornijskich kolekcji objawi mu się europejskie dzieło sztuki, w świecie masowo drukowanych reprodukcji po raz pierwszy zobaczy obraz ręką ludzką uczyniony. Stojąc przed płótnem Thomasa Gainsborough "The Blue Boy", zdecyduje się zostać artystą. W często cytowanych słowach wyzna: "Malarstwo jest w takim samym związku ze sztuką, jak i z życiem... Ja staram się działać w szczelinie pomiędzy nimi".

Mając w kieszeni kupony edukacyjne dla wojennych weteranów, zapisał się na artystyczną uczelnię; szybko ją wszakże porzucił, by wyjechać do Europy. Zniechęciwszy się do paryskiego konserwatyzmu, wrócił do Ameryki, by wstąpić do nowo powstałej uczelni Black Moutain College. Od byłych nauczycieli Bauhausu wyuczył się tam rzemiosła, ale co ważniejsze, spotkał przyjaciół: Johna Cage’a i Merce’a Cunninghama. Do końca swoich dni (wśród żywych został jeszcze 90-letni Cunningham) będą tworzyć mocny, choć burzliwy, związek trzech niezwykle silnych indywidualności, których wpływ na muzykę, taniec i malarstwo okaże się pionierski.

Jego przyjaciel Jasper Johns powiedział kiedyś, że żaden amerykański artysta nie wynalazł w sztuce więcej niż Rauschenberg. Sztuka sympatycznego i otwartego Boba, jak kazał się nazywać, łączyła tradycyjną formę nowoczesnego malarstwa i rzeźby z fotografiami, technikami drukarskimi i masowo produkowanymi wizerunkami z pocztówek, znaczków i gazet. O jego twórczości Cage miał powiedzieć, że "piękno mamy teraz pod nogami, wszędzie tam, gdzie tylko podejmiemy trud, by spojrzeć".

Niepoprawny idealista

Dzięki swojej bezpośredniości stał się pomostem między abstrakcyjnym ekspresjonizmem, pierwszym kierunkiem oryginalnie amerykańskiej sztuki, która we wczesnych latach 50. stała się już sztuką establishmentu - Jacksona Pollocka i Willema de Kooninga, a pop-artem lat 60. Jego prace wpłynęły również na rozwój innych nurtów: neodada, minimalizmu, konceptualizmu, postminimalizmu, sztuk performatywnych oraz europejskiego ruchu "sztuki ubogiej" (arte povera). Zdawało się, że wszystkie estetyki nosi z równą swobodą jak niegdyś patchworkowe koszule matki. "W większości przypadków - mówił - chodzi mi o uświadomienie sobie faktu, że człowiek jest zdolny do funkcjonowania na wielu różnych poziomach równocześnie. Jednakże przez stulecia idea niezmąconej koncentracji była uważana za najpoważniejszą postawę, która pozwala nam korzystać z naszej inteligencji w określonym porządku... Jeśli mamy jak najlepiej wykorzystać dany nam czas, to tylko tak, że zdołamy się zaangażować możliwie najszerzej, nie zaś ograniczymy się do jednego".

Zaczął od monochromatycznych płócien. Obrazy czarne, białe, czerwone wydawały się przywoływać prace wcześniejszej awangardy, wszakże materia ich tworzywa jest prawdziwie niezwykła w swojej zwyczajności; farba olejna pomieszana z asfaltem, brud z ulicy, gazety, plastik, opakowania. Następnie przyszła kolej na "Scatole Contemplative", pudełeczka ze skarbami, które potem wyrzucił do rzeki za radą włoskiego krytyka. Dalej rzeźby zestawiane z najprostszych materiałów, jak choćby słynny "Music Box" - drewno ze śladami farby, gwoździe, trzy nieprzytwierdzone kamienie i piórko - czysta poezja. Podobnie combines: słynny "Monogram" (wypchana koza z oponą, stojąca na malowanym na płótnie obrazie) czy "Canyon" (orzeł amerykański z pustym kartonowym pudełkiem). W 1964 r. otrzymał najwyższą nagrodę na Biennale w Wenecji; po powrocie zniszczył jedwabne ekrany, służące mu do przenoszenia fotografii na płótno, żeby nie ulec pokusie powtarzania.

Potrzebował czegoś nowego, stąd fascynacja tańcem i sztuką performance; poza Cagem i Cunninghamem współpracował z tak wielkimi choreografami, jak Paul Taylor i Trisha Brown. Fascynacja techniką doprowadziła do współpracy z inżynierem Paulem Klüverem i założenia Experiments in Art and Technology, fundacji wspierającej wspólne projekty artystów i naukowców. Powstaną z tego interaktywne instalacje, które przy użyciu dźwięku, światła i ruchu włączają widza w proces twórczy.

Niepoprawny idealista, z pierwszych większych zarobionych pieniędzy zakłada w 1970 r. fundusz wspierający biedujących artystów, a w 1990 r. - Fundację Roberta Rauschenberga. Na wykupionej przez siebie wyspie pozwolił zostać wszystkim mieszkańcom, bez konieczności płacenia czynszu. Nie dziwi więc, że w 1984 r. przyszedł mu do głowy pomysł artystycznej krucjaty w imię międzynarodowego pokoju i porozumienia. Przez 7 lat podróżuje po 11 krajach od Meksyku przez Chiny i Tybet po ZSRR, by tworzyć z miejscowymi artystami międzykulturowe "Ołtarze pokoju". Kiedy po wylewie w 2002 r. stracił władzę w prawej ręce, nauczył się pracować lewą. Na pytanie, czego boi się najbardziej, odpowiedział: "Tego, że świat może mi się wyczerpać".

Zostawił po sobie syna Christophera i doskonały nieporządek rzeczy.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 22/2008