Dokąd poniósł biały koń

Po uroczystym Powrocie Tuska nie wiadomo, co merytorycznie wyniknie z tej przemiany w Platformie. Na razie jesteśmy traktowani jak dzieci. Na własne życzenie.

04.07.2021

Czyta się kilka minut

Donald Tusk, 4 lipca 2021 r. /  / fot. Jacek Domiński / REPORTER
Donald Tusk, 4 lipca 2021 r. / / fot. Jacek Domiński / REPORTER

Ponowne objęcie kierownictwa przez Donalda Tuska z pewnością przysłuży się Platformie Obywatelskiej – jak wielkie są na to nadzieje, widać choćby po formalnych wygibasach, do których partia się uciekła, aby prędko i bez zbędnej wewnętrznej dyskusji czy, broń Boże, jakichś przewidzianych statutem wyborów złożyć przewodnictwo u stóp starego szefa w parę tygodni po tym, gdy wyraził takie życzenie. To skądinąd zdumiewające, jak bardzo partia mająca przecież rozległe i skonsolidowane struktury, spore grono zawodowych działaczy, a także znaczny udział w rządzeniu krajem na poziomie lokalnym, w najważniejszym wymiarze – to znaczy tym na poziomie gry o władzę centralną – nadal po siedmiu latach okazuje się dominium jednego człowieka.

To faktycznie może zapewnić przełom w impasie, w którym tkwimy z pozbawionym impetu obozem władzy i opozycją niezdolną do przerwania jego gnicia. Wiara we własne siły, poczucie sprawczości, a nawet pewna zuchwałość w szacowaniu szans to konieczne warunki powodzenia w sferze politycznej. Każde w niej działanie ma przecież zbiorowy charakter i zawsze zawiera pewną dawkę teatru, gry na miny i perswazji odwołującej się do prostych emocji.

Koniec końców liczy się jednak to, jakiego typu zbiorowość się kreśli – zespół? drużynę? plemię? – i czy zza zasłony porywającej narracji i uniesień (mniejsza, czy pozytywnych, czy nienawistnych) widać jeszcze rzeczywistość, do której administrowania politycy są powołani. Donald Tusk uosabia dziś wielkie oczekiwania wielu Polaków. Dlatego chciałoby się móc od niego oczekiwać więcej niż od dzisiejszego politycznego standardu.

Tymczasem do rzeczywistości Tusk odnosił się w inauguracyjną sobotę z populistyczną wręcz nonszalancją. Jak bardzo trzeba infantylizować swoich słuchaczy i potencjalnych wyborców, żeby wmawiać im, że ostatnie sześć lat ich życia to był „czarny sen”? Jakkolwiek długa byłaby po półtorej kadencji rządów PiS lista budzących sprzeciw kroków w jego praktyce rządzenia – lista obfitująca w przykłady autorytarnych ciągot, osłabiania mechanizmów demokracji, a także zwyczajnej korupcji oraz braku społecznej wrażliwości – to w życiu każdego obywatela zaszły przez ten czas różne zmiany, niekoniecznie tylko na gorsze. W każdym razie ich bilans jest niejednoznaczny i zależny bardzo od kontekstu, aspiracji i przypadków losu. Dowiedzieliśmy się jednak od Tuska, że słowo „ale” należy wyrzucić ze słownika rozmowy o rządach i ich ocenie. Czym taka czarno-biała retoryka różni się od czarno-białych wizji, którymi karmi swoje partyjne wojsko i elektorat Kaczyński? Owszem, nowy-stary szef PO nie odwołuje się tak często do negatywnych emocji, wrogości, poczucia osaczenia ani nie ucieka się do szczucia.

Chociaż z drugiej strony, czymże innym jest nazywanie konkurencji politycznej „złem”, i to takim tonem, żeby nie było wątpliwości, iż jest ono pisane przez bardzo wielkie Z? Zwłaszcza że kilka minut później usłyszeliśmy – co było chyba bliższe prawdy – że PiS to jednak tylko „parodia dyktatury”. A zwłaszcza czymże innym jest odwoływanie się do mitycznych zwykłych ludzi (pamiętają Państwo fantomatyczną pielęgniarkę Ewę z 2005 r.?), którzy nawołują, żeby z przeciwnikami politycznymi „zrobić porządek”? Wyobraźcie sobie Państwo teraz, jak brzmiałyby te słowa, gdyby wypowiedział je Kaczyński albo Ziobro. Czymże innym wreszcie jest uproszczony opis państwa opiekuńczego: „zabrać wszystko, dać po uważaniu niektórym grupom, trochę się podzielić, resztę rozkraść”? Albo prosty jak budowa cepa („dług, daniny, drożyzna”) opis problemów z budżetem i inflacją po kryzysie pandemicznym? Paru starych dobrych liberałów w grobie się przewraca, gdy szef liberalnej partii podatki nazywa pogardliwie „daninami”.

Być może Tusk jako unijny urzędnik widział dynamikę rozpadu tradycyjnej demokracji w wielu krajach i jest przekonany, że tak trzeba – że jeden populizm można zwalczyć tylko innym. A my, próbując jednak rozsądnie między nimi wybrać, musimy baczyć, czy na przykład ten drugi populista lepiej rozumie globalne zagrożenia i grę europejską (na pewno tak) i czy ma mniej paternalistyczną wizję społeczeństwa i woli raczej gasić zbędne wojny kulturowe, zamiast je rozniecać (tego do końca nie wiadomo). I musimy sobie koniec końców powiedzieć, że populizm populizmowi nierówny. Ale, powtórzmy, od Donalda Tuska chciałoby się oczekiwać więcej.

Nie wiadomo, co merytorycznie wyniknie z tej przemiany w Platformie. Na razie wielu z nas porywa motyw osobistej, głębokiej zemsty, jaka niewątpliwie ożywia zarówno Kaczyńskiego, jak i Tuska. Zdaje się nam, że to uszlachetnia nudę codziennego politykowania i rządzenia. Jesteśmy zatem traktowani jak dzieci na własne życzenie, bo właśnie nimi w odniesieniu do polityki jesteśmy.

Godzimy się z tym, że ktoś będzie na naszych grzbietach odgrywał powtórkę bitwy pod Czarną Bramą i przepisywał na nowo mowę Aragorna. Nie warto. Nikt tego lepiej od Tolkiena nie zrobi, a życie publiczne Polski pierwszej ćwierci XXI wieku to nie saga o czarnym śnie i białym rycerzu, tylko szara prozaiczna jawa. O czym dobrze wiemy – w tak wielu innych dziedzinach aktywności lokalnej, pracowniczej, biznesowej Polacy są zaiste ludem Zachodu: wykazują się żywym, spontanicznym instynktem dorosłego działania i zbawiennym umiarkowaniem decyzji.


Czytaj zaktualizowaną wersję tekstu

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Zawodu dziennikarskiego uczył się we wczesnych latach 90. u Andrzeja Woyciechowskiego w Radiu Zet, po czym po kilkuletniej przerwie na pracę w Fundacji Batorego powrócił do zawodu – najpierw jako redaktor pierwszego internetowego tygodnika książkowego „… więcej