Do piachu

Kompromitacja: tylko tak można nazwać uzasadnienie usunięcia ze związku byłych żołnierzy AK partyzanta, który zarzucił swoim kolegom mordowanie Żydów. Wokół dziejów jego dawnego oddziału rozpoczyna się jednak spór między historykami.

05.03.2012

Czyta się kilka minut

Na początku lutego w kuriozalnych okolicznościach ze Światowego Związku Żołnierzy AK został usunięty Henryk Pawelec, „Andrzej”, dowódca zwiadu konnego „Wybranieckich” – jednego z najsłynniejszych oddziałów partyzanckich Kielecczyzny. Okoliczności były kuriozalne, bo rozprawa odbyła się przy drzwiach zamkniętych, a koledzy Pawelca mieli pretensje przede wszystkim o to, że jest zbyt gadatliwy.

Przypomnijmy: w ubiegłorocznej rozmowie z dziennikarką „TP”, Zuzanną Radzik, Pawelec nazwał „zbrodniarzem” swego dowódcę – Mariana Sołtysiaka, „Barabasza”. Zarzucił mu antysemityzm oraz firmowanie zabójstw na tle rabunkowym i rasowym. Środowisko, dla którego „Barabasz” jest postacią symboliczną, uznało to za oszczerstwo i zdradę. Pawelec podpierał się jednak nie tylko własnymi wspomnieniami, ale też opublikowanym w roczniku „Zagłada Żydów” artykułem Aliny Skibińskiej i Joanny Tokarskiej-Bakir, które, cytując akta procesów z lat 50., z detalami opisały szereg zabójstw, jakich „Wybranieccy” dopuścili się na Żydach. Z ustaleń dwóch autorek, od lat specjalizujących się w badaniach nad Zagładą na polskiej prowincji, wynikało, że partyzanci zabili m.in. swojego kolegę z oddziału, któremu przed egzekucją kazali spuścić spodnie, by ustalić, czy jest obrzezany. Wśród innych ofiar żołnierzy „Barabasza” byli m.in. trzej Żydzi ukrywający się w leśnym bunkrze pod Mostami oraz żydowska rodzina z małymi dziećmi, ukrywana we wsi Zagórze (pomagający swoim podopiecznym Polak zginął wraz z nimi).

Na usunięciu Henryka Pawelca z szeregów Światowego Związku Żołnierzy AK sprawa się nie kończy. Rodzina Sołtysiaka zwróciła się do IPN-u z prośbą o zbadanie wiarygodności dokumentów dotyczących stosunku „Wybranieckich” do Żydów. Od wyniku prac uzależnia decyzję o ewentualnym pozwaniu Pawelca do sądu. Szczegółowej analizy wiarygodności materiałów śledczych UB podjął się dr Tomasz Domański z kieleckiej delegatury IPN. Domański specjalizuje się w historii ruchów partyzanckich na Kielecczyźnie: wspólnie z Andrzejem Jankowskim (byłym pracownikiem IPN i człowiekiem, który współdecydował o usunięciu Pawelca z szeregów ŚZŻAK) wydał ostatnio obszerną monografię dokumentującą niemiecki terror na wsi świętokrzyskiej.

Artykuł Tomasza Domańskiego ukaże się w cyklu „Studia źródłoznawcze i metodologiczne”, „Tygodnikowi” udało się jednak porozmawiać z naukowcem wcześniej.

Spór o sierpniówki

Domański nie kryje, że jego opinia wobec tekstu Aliny Skibińskiej i Joanny Tokarskiej--Bakir jest bardzo krytyczna. – Materiał archiwalny (czyli tzw. „sierpniówki”), na którym autorki w większości oparły swój artykuł, wymaga od naukowca szczególnie krytycznego podejścia – uważa.

O co chodzi? „Sierpniówki” to akta procesów sądowych, prowadzonych na podstawie Dekretu PKWN z sierpnia 1944 r., dotyczącego „faszystowsko-hitlerowskich zbrodniarzy winnych zabójstw i znęcania się nad ludnością cywilną i jeńcami oraz zdrajców Narodu Polskiego” (niemała część z tych spraw, jak się okazało w ostatnich latach, dotyczyła mordowania Żydów). Domański uważa, że Skibińska i Tokarska-Bakir „w sposób dowolny dokonały wyboru zawartych w nich informacji, odpowiadających założonym tezom”.

– Badając protokoły przesłuchań z lat stalinowskich, zwłaszcza w sytuacji, kiedy podsądnymi byli członkowie podziemia niepodległościowego, należy pamiętać o tym, że służyły one przede wszystkim „dostarczeniu dowodów winy” – zwraca uwagę kielecki historyk. – Pamiętać należy także o tym, że o treści i formie protokołów decydowali nie przesłuchiwani, ale przesłuchujący oficerowie śledczy. Oni także decydowali o wątkach i sprawach poruszanych w poszczególnych protokołach przesłuchania.

Dokonana przez Domańskiego analiza zeznań składanych na rozprawach głównych w procesie „Wybranieckich” prowadzi do wniosku, że wobec stających przed sądem stosowano niedozwolone metody śledcze. – Oskarżeni odwoływali swoje zeznania, tłumacząc się m.in. przymusem, co podaje w wątpliwość samodzielność i wiarygodność zeznań – mówi badacz z IPN. – Taki zapis w aktach z okresu stalinowskiego należy do rzadkości, choć powszechnie wiadomo, że w śledztwach stosowano tortury. Potwierdzenie tych faktów znajduje się także w aktach dotyczących zbrodni komunistycznych oraz w tzw. „unieważnieniówkach”.

Dotykamy w tym punkcie kwestii, wokół której spór toczy się praktycznie od momentu, gdy Jan Tomasz Gross wykorzystał „sierpniówki”, pisząc o zbrodni w Jedwabnem. – Akta Inkwizycji były bez wątpienia tendencyjne i miały na celu wykazanie absurdalnych z naszej perspektywy win, a przecież pozostają świetnym źródłem do badania codzienności i mentalności tamtych czasów – mówił kilka tygodni temu w rozmowie z „TP” Krzysztof Persak, dyrektor gabinetu prezesa IPN. – W zestawieniu z nimi akta procesów wytaczanych na podstawie dekretu sierpniowego nie wypadają gorzej: nie są trudniejsze do interpretacji ani mniej wiarygodne. Celem prokuratora jest wskazanie sprawcy i udowodnienie mu winy, ale historykowi to nie przeszkadza, bo w aktach procesowych istotne informacje pojawiają się w didaskaliach, w tym, co ludzie mówią mimochodem i nie do końca świadomie.

Zastrzeżenia dr. Domańskiego są zresztą podzielane przez... autorki artykułu o oddziale „Barabasza”. W wydanym niedawno przez Centrum Badań nad Zagładą Żydów tomie „Zarys krajobrazu. Wieś polska wobec Zagłady Żydów 1942-45” Alina Skibińska analizuje motywacje sprawców zbrodni na Żydach na wsi kieleckiej, wnikliwie przedstawiając specyfikę „sierpniówek” jako źródła: nie ma tu mowy o bezkrytycznym podejściu; przeciwnie – raczej o szczególnej czujności, zwłaszcza gdy mowa o sytuacjach, w których podsądni byli członkami konspiracji. Rzecz w tym, że tych akt nie sposób odrzucać a priori (Krzysztof Persak mówi wręcz, że „ci, którzy a priori podważają ich wartość, kierują się raczej chęcią zaprzeczenia obrazowi rzeczywistości, jaki się z tych źródeł wyłania”) – trzeba je czytać z nieufnością, pamiętając o wszystkich zastrzeżeniach, ale również o tym, że toczyły się przed sądami powszechnymi w czasach, kiedy gros korpusu sędziowskiego stanowili prawnicy przedwojenni, i że co do zasady nie miały charakteru politycznego (Skibińska i Tokarska-Bakir piszą, że w niektórych przypadkach sędziowie wydawali się sympatyzować z oskarżonymi).

Jak wiele źródeł

Dr Domański zwraca uwagę, że w przypadku procesu „Barabasza” źródła są wewnętrznie sprzeczne i często wykluczają się wzajemnie. – Historyk usiłujący zmierzyć się z tą materią ma więcej pytań niż gotowych odpowiedzi – przekonuje. – Możemy mówić o poszczególnych faktach, ale próba odtwarzania przebiegu wydarzeń, ustalania motywów i okoliczności działań „Wybranieckich” nie zdaje egzaminu. Swoje wnioski opieram na wynikach kwerendy archiwalnej, znacznie szerszej niż ta, którą przeprowadziły autorki artykułu „»Barabasz« i Żydzi”. Przeanalizowałem nie tylko „sierpniówki”, ale także akta wrocławskiej bezpieki (gdzie początkowo „Barabasz” był więziony i przesłuchiwany), akta personalne oficerów śledczych, akta ze śledztw w sprawie zbrodni komunistycznych, akta spraw o stwierdzenie nieważności orzeczeń sądów stalinowskich („unieważnieniówki”), akta z Archiwum Akt Nowych oraz akta operacyjne UB/SB, co łącznie stanowi ok. 50 tomów różnego rodzaju dokumentów.

Warto podkreślić, że Skibińska i Tokarska-Bakir podejmują nieco inne zagadnienia niż te, którymi zajmuje się Domański. Akta przywołane przez kieleckiego historyka dotyczą żołnierzy AK skazanych za zbrodnie na Żydach w procesach, które miały miejsce jesienią 1951 r. Autorki przez niego krytykowane próbują wyjaśnić losy ofiar mordów, dokonanych 7-8 lat wcześniej. U niego w centrum zainteresowania są osoby broniące się przed zarzutem o mordowanie Żydów, u nich zaś – zamordowani Żydzi. A bazy źródłowej Skibińskiej i Tokarskiej-Bakir również nie sposób sprowadzić do samych „sierpniówek” – w jej skład wchodzą znane Domańskiemu dokumenty archiwalne, ale także opublikowane wspomnienia i relacje ustne, składane zarówno samym autorkom przez dawnych partyzantów, jak i pochodzące z archiwów Żydowskiego Instytutu Historycznego i Yad Vashem.

Tomasz Domański zwraca uwagę na protokoły przesłuchań Lucyny Wrońskiej, „Ewy”, łączniczki między oddziałem „Wybranieckich” a komendą Obwodu Kielce. – Analizowane protokoły przesłuchań Wrońskiej są ze sobą sprzeczne. W jednym z nich zapisano np., że nie mogły istnieć wyroki wykonywane przez „Wybranieckich”, ponieważ nigdy wyroków takich nie przewoziła, natomiast w innym miejscu zapisano, że nie znała treści korespondencji przez siebie przewożonej, a jeszcze innym razem, że organizacyjnie „Barabasz” nikomu nie podlegał, co wydaje się już zupełnym nonsensem, zwłaszcza w zeznaniach łączniczki. Nie wiadomo, co spowodowało, że mimo obciążających „Barabasza” zeznań Wrońska nie została włączona do rozprawy głównej – podkreśla.

Faktem jest, że w zeznaniach Wrońskiej pojawiają się wątki, których nie sposób było nie przytoczyć, np. informacje o dwóch naganach, które otrzymał „Barabasz” od Komendy Obwodu Kieleckiego AK: pierwszą za zabójstwo nauczyciela w Chęcinach, drugą za rabunek w majątku Sitkówka hrabiny Zofii Mycielskiej i wymierzenie jej kary chłosty za rzekome kontakty z Niemcami. Autorki informują także, że Wrońska była w konflikcie z partyzantami „Barabasza” od lipca 1944 r. (Sołtysiak miał ją oskarżać o „szpiclowanie”, skutkujące wspomnianymi naganami), a po wojnie środowiska kombatanckie izolowały ją, choć wszyscy zaświadczali o jej bohaterstwie i miłości, jaką darzyli ją „Wybranieccy”. „Nie wiemy, która z nich mija się z prawdą” – piszą ostrożnie Skibińska i Tokarska-Bakir, konfrontując zeznania łączniczki z protokołem przesłuchania Marii Nachowskiej, działającej w wywiadzie AK i współpracującej z Wrońską.

Ty też nie jesteś czysty

Dr Domański podnosi także kwestię wiarygodności samego Henryka Pawelca: – W artykule pojawiają się większe lub mniejsze błędy i nieścisłości, z których co najmniej dwa zasługują na szczególną uwagę. Dowodząc wydawania przez „Barabasza” poleceń mordowania Żydów z pobudek antysemickich, autorki cytują fragment protokołu przesłuchania jednego z partyzantów. W artykule brak jednak niezwykle istotnego fragmentu zeznań tego samego świadka, w którym czytamy, że grupa Henryka Pawelca porą zimową na skutek rozkazu „Barabasza”, „który był wydany odnośnie likwidacji cyganów [Romów] (...) zlikwidowała tzn. zamordowała w lesie pomiędzy wsią Marzysz, Niestachów ponad 7 osób narodowości cygańskiej. O tym fakcie »Andrzej« meldował dowódcy »Barabaszowi« w mojej obecności [Bolesława Boczarskiego] za co »Barabasz« pochwalił go” – cytuje Domański. – Stosując zatem to samo kryterium badawcze, jakie przyjęły Skibińska i Tokarska-Bakir, a więc daleko idącą wiarygodność zeznań składanych w śledztwie przez oskarżonych i świadków, wręcz nieprawdopodobnie brzmi opinia, jaką sformułowały na temat Pawelca, starając się jednoznacznie gloryfikować tę postać i przeciwstawiać „Barabaszowi”: „Ten pierwszy [Henryk Pawelec], najlepiej zapamiętany przez świadków dowódca zwiadu konnego, stanowił ucieleśnienie polskiego ideału ułańskiego”. Jeśli autorki uznały za wiarygodne zeznania składane w śledztwie przeciwko „Wybranieckim”, to powinny też uznać za wiarygodne zeznania oskarżające Pawelca. Jeżeli zaś zeznania obciążające „Andrzeja” w świetle tych samych źródeł nie są wiarygodne, to też nie mogą być wiarygodne i stanowić podstawy w budowaniu dowodów przeciwko „Barabaszowi” – wnioskuje historyk.

Na ile więc wiarygodny był Bolesław Boczarski? Autorki tekstu z „Zagłady Żydów” piszą, że podczas przesłuchania rzucił na Pawelca oskarżenie o zastrzelenie kolegi z oddziału, którego żydowskie pochodzenie odkryto podczas „przeglądu genitaliów”. Dodają jednak: „ale na podstawie wszystkich zgromadzonych materiałów wiemy, że było ono bezpodstawne”. Warto podkreślić, że powszechną strategią obronną oskarżonych w podobnych sprawach – stosowaną również przez „Wybranieckich” – było obciążanie bezpośrednią odpowiedzialnością za zbrodnie osób znajdujących się poza zasięgiem wymiaru sprawiedliwości: nieżyjących i tych, którym udało się zbiec za „zieloną granicę”.

O sprawę siedmiu Romów zapytaliśmy Henryka Pawelca. – Teraz rozumiem te sugestie w czasie mojego „procesu” – odpowiedział. – Sędzia Jankowski pytał mnie o jakichś Cyganów, nie wiedziałem, o co chodzi. Nie zamordowałem tych ludzi! Boczarski mógł obciążać mnie do woli, bo w czasie procesu siedziałem już w Londynie. Mam poczucie, że moi byli koledzy ze Związku próbują wciągnąć mnie w bagno. Tak, żeby powstało wrażenie, iż nikt z tamtych czasów nie wyszedł czysty.

Ale kielecki historyk ma kolejne zastrzeżenia. Przypomina, że Skibińska i Tokarska-Bakir zacytowały fragment protokołu przesłuchania, w którym zapisano, jak inny partyzant zapoznał podejrzanego „Barabaszowca” z „rozkazem, wydanym przez Komendę Główną AK, mówiącym o likwidacji wszystkich Żydów, bez względu czy członek AK, czy ukrywający się przed Niemcami”, co autorki określiły jako „szokujące szczegóły”.

– Brak jakiejkolwiek analizy powyższego cytatu jest poważnym błędem metodologicznym i prowadzić może na manowce nauki – mówi Domański. – W takiej sytuacji za równie wiarygodne można uznać słowa zamieszczone w uzasadnieniu do jednego z aktów oskarżenia przeciwko „Barabaszowi”, dowodzące antysemityzmu polskiego rządu na uchodźstwie: „po otrzymaniu meldunku [cytowany fragment dotyczy akcji w Zagórzu] Marian Sołtysiak zgodnie z polityką tzw. Rządu Londyńskiego polecił Szumielewiczowi [Władysławowi] likwidację ukrywających się Żydów”.

Czy niezdezawuowanie cytatu z zeznania partyzanta faktycznie można uznać za błąd, skoro wydaje się on kuriozalny na pierwszy rzut oka? Poprosiliśmy autorki o ustosunkowanie się do tego i innych zarzutów dr. Domańskiego, ale odmówiły, wyjaśniając w przesłanym pod adresem „TP” oświadczeniu, że „zgłaszanie zastrzeżeń w stosunku do tekstów naukowych odbywa się w drodze polemiki, niezapośredniczonej przez omówienia redakcyjne”.

Sprawiedliwość w warunkach terroru

„Tygodnik” dotarł do uzasadnienia wyroku wydanego przez sąd koleżeński na Henryka Pawelca. To pismo kuriozalne nie tylko dlatego, że za podpisy składu orzekającego wystarczył jeden nieczytelny zawijas, a jako „dowód winy” podany jest m.in. fragment wywiadu, który ukazał się już po decyzji o wykluczeniu. Oprócz tego, że sędziowie podważyli wiarygodność „sierpniówek”, to podali w wątpliwość, czy opisywane przez Pawelca, Skibińską i Tokarską-Bakir wydarzenia w ogóle miały miejsce!

Żeby udowodnić, że nazwanie Mariana Sołtysiaka „zbrodniarzem” było bezpodstawne, członkowie sądu koleżeńskiego „przyjęli na chwilę za pewnik”, że rzeczywiście do nich doszło. Po czym uznali, że „Barabasz” rozstrzeliwał „tych, co trzeba”, ponieważ jego oddział przez cały okres istnienia nie został zdekonspirowany. Usprawiedliwienie zabójstwa w Zagórzu wygląda w uzasadnieniu następująco (pisownia oryginalna): „Pojawienie się w samotnym domu grupy nikomu nieznanych osób wzbudziło podejrzenie co wynika z ustaleń autorek. W okolicy miano przyjmować zrzuty z alianckich samolotów, teren musiał być bezpieczny na rozkaz, prośbę, czy też rozkaz ludzi z wywiadu AK, lub miejscowej placówki nieznane osoby zastrzelono. Może to i pomyłka, ale też z pewnością działanie w stanie wyższej konieczności, a więc nie zbrodnia”.

W przeciwieństwie do członków sądu koleżeńskiego, dr Domański nie neguje faktów opisanych przez autorki oraz samego Pawelca, ale odmiennie interpretuje ich znaczenie bądź unika jednoznacznych odpowiedzi na pytania o przyczyny zabójstw. Widać to właśnie na przykładzie tragedii w Zagórzu, o której Domański opowiada podobnie jak członkowie sądu koleżeńskiego: – Wiele wskazuje na to, że była to likwidacja osób podejrzewanych o współpracę z Niemcami. W tym samym czasie „Wybranieccy” spodziewali się zrzutu alianckiego, a to mogło przyspieszyć akcję na dom w Zagórzu.

– A dzieci? Czy zrzut był dobrym powodem do zabicia dzieci? – pytamy naukowca.

– Jest zupełnie oczywistym, że rozstrzelanie dwóch dzieci żydowskich podczas likwidacji nie znajduje żadnego usprawiedliwienia – odpowiada Tomasz Domański. – Z drugiej strony, podczas rozprawy głównej przeciwko dowódcy plutonu egzekucyjnego świadkowie zeznawali o jego pozytywnym stosunku do Żydów, wskazując konkretne przykłady udzielanej pomocy. Dowódcy tego broniła także Żydówka Władysława Berezowa, której córce wyrobił „lewe papiery”. Czy zatem taki człowiek mógł działać z pobudek antysemickich?

Nasz rozmówca robi w tym momencie coś, co zarzuca autorkom tekstu „»Barabasz« i Żydzi” – wybiera z akt procesowych zdania, które pasują do przyjętych przez niego tez. Problem w tym, że w zeznaniach „Wybranieckich” jest również mowa o wspomnianych już „przeglądach genitaliów” oraz o tym, że podczas odprawy w lesie cisowskim, w październiku 1943 r., Marian Sołtysiak mówił swoim podwładnym – także dowódcy plutonu egzekucyjnego wysłanego do Zagórza – że „napotkanych w lesie żydów należy likwidować po cichu, tzn. bez żadnego śladu”. A Skibińska i Tokarska-Bakir nie przesądzają kwestii motywacji kierującego akcją – ba, przywołują jego zeznania, w których mówi, że wątpił w zasadność wyroku na mieszkańcach domku: „Stwierdziłem, że ukrywa się tam dwóch mężczyzn, trzy kobiety i dziecko narodowości żydowskiej, które nie mają nic wspólnego z żandarmerią niemiecką, należy się nad tą sprawą zastanowić”. Jeśli tym zeznaniom dać wiarę, partyzant usłyszał od „Barabasza”, że musi wykonać rozkaz, gdyż takie są polecenia wywiadu AK.

W tym punkcie otwiera się pole rzeczywistej dyskusji na temat tych i podobnych przypadków; dyskusji na temat nazwany przez Skibińską i Tokarską-Bakir „sprawiedliwością w warunkach terroru”. Autorki tekstu „»Barabasz« i Żydzi” podkreślają, a dr Domański z pewnością się z tym zgodzi, że bezpieczeństwo oddziałów zbrojnych oraz konieczność podejmowania w związku z tym nagłych decyzji pozwalały na tzw. likwidacje prewencyjne – decydował o nich dowódca oddziału, bez konieczności odwołania się do orzeczeń sądu podziemnego. Zarówno jego decyzje, jak decyzje sądu wiązały się z ryzykiem pomyłki. O tym, kto zostanie uznany za zdrajcę lub osobę zagrażającą bezpieczeństwu oddziału, rozstrzygano na podstawie (różnej jakości) doniesień wywiadu AK – często w sposób de facto uznaniowy. Wykonujący wyroki żołnierze podziemia byli posłuszni rozkazom. A jednak z ich rąk ginęły osoby niewinne...

W 1951 r. sąd w Kielcach uznał, że „rozkazy likwidacji osób narodowości żydowskiej były przeważnie maskowane tym, iż chodzi tu o osoby współpracujące z Niemcami, aby ukryć właściwy cel likwidacji rasowej”. Jest gorzką ironią – komentują w puencie swojego artykułu Alina Skibińska i Joanna Tokarska-Bakir – że jak dotąd tylko w wyroku, jaki zapadł w stalinowskiej Polsce, sąd miał odwagę nazwać rzeczy po imieniu.

Podobnie zdają się sądzić nowe władze IPN. 12 lutego podczas uroczystości rocznicowych Klubów Historycznych im. gen. Stefana Roweckiego „Grota”, działających pod egidą IPN i ŚZŻAK, wiceprezes Instytutu Maria Dmochowska powiedziała, wspominając prof. Tomasza Strzembosza: – Przestrzegał nas przed lukrowaniem historii. On pierwszy podjął trudny temat zwykłego bandytyzmu w niektórych oddziałach partyzanckich. Dziś pewnie broniłby z całych sił zasłużonego żołnierza AK, który odważył się powiedzieć prawdę o wydarzeniach, jakie miały miejsce na Kielecczyźnie w oddziale »Barabasza«. Zapewne gorliwi sędziowie kolegi nie bywali w Klubach, w których przestrzega się przed ukrywaniem lub przeinaczaniem faktów historycznych”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, reportażysta, pisarz, ekolog. Przez wiele lat w „Tygodniku Powszechnym”, obecnie redaktor naczelny krakowskiego oddziału „Gazety Wyborczej”. Laureat Nagrody im. Kapuścińskiego 2015. Za reportaż „Przez dotyk” otrzymał nagrodę w konkursie… więcej
Dziennikarz, redaktor wydań specjalnych i publicysta działu krajowego „Tygodnika Powszechnego”, specjalizuje się w pisaniu o piłce nożnej i o stosunkach polsko-żydowskich, a także w wywiadzie prasowym. W redakcji od 1991 roku, był m.in. (do 2015 r.) zastępcą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 11/2012