Dni, które wstrząsają Białorusią

Niezależnie od tego, czym zakończą się trwające od niedzieli protesty – największe w białoruskiej historii najnowszej – zmienią one społeczeństwo tego kraju.

13.08.2020

Czyta się kilka minut

Białoruskie kobiety zbierają się w wielu miastach i miasteczkach, często z kwiatami w rękach. Funkcjonariusze nie używają wobec nich przemocy. Jedna z nich niesie plakat z napisem „Mój brat nie jest przestępcą”. Mińsk, 13 sierpnia 2020 r. /AP/East News /
Białoruskie kobiety zbierają się w wielu miastach i miasteczkach, często z kwiatami w rękach. Funkcjonariusze nie używają wobec nich przemocy. Jedna z nich niesie plakat z napisem „Mój brat nie jest przestępcą”. Mińsk, 13 sierpnia 2020 r. /AP/East News /

Od samego początku nie było wątpliwości, że Centralna Komisja Wyborcza w Mińsku – kontrolowana w pełni przez władze – ogłosi kolejne zwycięstwo Alaksandra Łukaszenki. I rzeczywiście: ogłoszono, że rządzący od 26 lat prezydent miał otrzymać 80 proc. głosów, zaś jego główna przeciwniczka Swiatłana Cichanouska jedynie niecałych 10 proc. 

Władze uznały, że mogą postąpić podobnie, jak przy wszystkich wcześniejszych wyborach – czyli bezceremonialnie sfałszować ich wynik. Jednak tym razem doszło do fałszerstwa na ogromną skalę, które całkowicie odwróciło rezultat. Według protokołów z ponad 250 komisji, których kopie przedostały się do niezależnych mediów, zwycięstwo odniosła Cichanouska. Przy tym w skali całego kraju prawdopodobnie wygrała już w pierwszej turze.

Władze nie zauważyły lub zignorowały pojawiające się od miesięcy oznaki bezprecedensowej aktywizacji społecznej Białorusinów, o czym świadczyły także dziesiątki tysięcy ludzi, którzy uczestnicy w przedwyborczych wiecach Cichanouskiej. Wszystko wskazywało na to, że społeczeństwo ma dość autokraty i żąda zmian.

Sześć tysięcy aresztowanych

Masowe demonstracje, które zaczęły się już w niedzielny wieczór, były w pełni spodziewane. Co najwyżej znakiem zapytania była ich skala – oraz to, na ile Białorusinom wystarczy determinacji. W samym Mińsku na ulice wyszło kilkadziesiąt tysięcy ludzi, ale protesty nie ograniczyły się tylko do stolicy. Objęły wszystkie centra obwodowe (tj. wojewódzkie – red.), a także mniejsze miasta i miasteczka. Czegoś podobnego nigdy na Białorusi nie obserwowano.

Również reakcja władz była oczekiwana. Przeciwko pokojowo protestującym ludziom rzucono OMON (specjalne oddziały milicji), wspierane przez wojska wewnętrzne (formację typową dziś dla Rosji czy Białorusi), a nawet specnaz „Alfa” KGB (na Białorusi tajna policja nosi tę samą nazwę, co w czasach sowieckich). 

Zaczęła się przemoc na wielką skalę, jakiej w tym kraju po 1991 r. nigdy nie było. Funkcjonariusze wszystkich tych służb używali pałek, kul gumowych, granatów hukowych i gazu łzawiącego. Po czterech dniach protestów potwierdzona jest śmierć trzech demonstrantów, zaś kilkuset innych zostało rannych. Zapełniły się areszty, gdzie trafiło ponad 6 tys. osób. 

Celem OMON-u stali się też niezależni dziennikarze: od niedzieli co najmniej 55 z nich zostało pobitych lub/i zatrzymanych. Należy pamiętać, że tym razem na Białorusi jest bardzo niewielu dziennikarzy zagranicznych – władze zadbały, aby liczni przedstawiciele zachodnich mediów nie otrzymali akredytacji. 

Tymczasem, mimo tak niebywałej brutalności milicji, Alaksandr Łukaszenka – a wraz z nim rządowe media – wciąż udają, że w kraju właściwie nic się nie dzieje. Media państwowe pokazują „gospodarskie wizyty” prezydenta w zakładach pracy i starają się pomniejszać skalę protestów. Sam prezydent uznaje demonstrantów za „bezrobotnych kryminalistów”, do tego sterowanych z zagranicy. Jeśli rzeczywiście w to wierzy, świadczyło to, że utracił on kontakt z rzeczywistością. 

NEXTA w akcji

Białoruskie protesty są wyjątkowe nie tylko ze względu na swoją skalę, ale również dlatego, że są spontaniczne, bo pozbawione politycznego przywództwa. 

Swiatłana Cichanouska, której mąż, niedoszły kandydat w wyborach (startowała zamiast niego), od ponad dwóch miesięcy przebywa w areszcie, z obawy przed aresztowaniem nie stanęła na ich czele. Ale też niewielu od niej tego oczekiwało. W białoruskich protestach nie chodzi bowiem o samą Cichanouską – ona i tak zrobiła już więcej, niż można było przypuszczać – lecz o Łukaszenkę. Reżim zresztą zmusił ją groźbami do wyjazdu na Litwę, gdzie już wcześniej wywiozła swoje dzieci, bojąc się o ich bezpieczeństwo.

W obliczu braku politycznego ośrodka koordynacyjnego, taką rolę nieformalnie próbuje odgrywać… NEXTA, czyli najpopularniejszy białoruski kanał w komunikatorze Telegram. Spośród 9,5 mln obywateli Białorusi obserwuje go aż 1,7 mln osób, co czyni go potężnym narzędziem. Ciekawe, że jest on administrowany przez białoruską diasporę w Warszawie. 

Znaczenie i popularność kanału NEXTA okazały się tym ważniejsze w sytuacji, gdy od niedzieli władze białoruskie niemal nieustająco wyłączały w kraju internet – aby utrudnić koordynowanie protestów poprzez portale społecznościowe (Facebook czy rosyjskojęzyczny portal VKontakte) albo komunikatory (jak Messenger). Tymczasem Telegram okazuje się wyjątkowo odporny na takie próby blokowania. 

Rola nowych mediów w tych protestach jest zresztą niezwykle ciekawym zjawiskiem – i z pewnością będzie ona jeszcze przedmiotem wielu analiz.

Protesty nie gasną

Nie ma wątpliwości: tak drastyczna przemoc ze strony milicji nie była przypadkowa, lecz zamierzona. Jej celem było (i jest) zastraszenie społeczeństwa. Jednak już widać, że przynosi ona skutek odwrotny do zamierzonego. 

Zapewne ku zaskoczeniu reżimu, Białorusini – choć bez wątpienia się boją – to jednak wciąż wychodzą na ulice. Nad strachem o bezpieczeństwo swoje czy bliskich zdaje się dominować złość – na Łukaszenkę i na milicję. 

Wprawdzie podczas wieczornych demonstracji na ulicach Mińska zaczęło pojawiać się w kolejnych dniach mniej ich uczestników niż na początku, ale wzrosła za to skala protestów w mniejszych miastach, gdzie służb milicyjnych jest mniej. Fenomenem są również rozpoczęte w środę 12 sierpnia protesty kobiet: ubrane na biało, zbierają się w wielu miastach i miasteczkach, ustawiają w „żywe łańcuchy”, często z kwiatami w rękach. Funkcjonariusze nie używają wobec nich przemocy.

Choć wielu obserwatorów oczekiwało, że protesty szybko wygasną, widać, że tym razem Białorusini traktują sprawę wyjątkowo poważnie. Od czwartkowego poranka demonstracje znów trwają na ulicach wielu miast – i już widać, że są liczniejsze niż w środę. Nowym i niezwykle ważnym czynnikiem jest dołączenie do nich robotników wielu zakładów państwowych, którzy ogłosili strajk. Łukaszenko otrzymał cios z zupełnie nieoczekiwanej przez siebie strony.

Co dalej? 

Kluczowe teraz pytanie brzmi: jak to wszystko może się zakończyć? 

Na tym etapie nie ma na nie jasnej odpowiedzi. Z pewnością Łukaszenka jest w oczach większości Białorusinów całkowicie zdeligitymizowany i – cokolwiek by teraz nie zrobił – nie odzyska już poparcia. Zresztą od niedzieli on sam konsekwentnie pogarsza tylko swoje położenie, robiąc kolejne błędy. Dalsze rządzenie społeczeństwem, którego poczucie sprawiedliwości zostało tak głęboko naruszone, i które wypowiedziało mu posłuszeństwo w tak otwarty sposób, byłoby niezwykle trudne. Wydaje się zatem, że możliwość zmiany politycznej na Białorusi nigdy nie była większa niż teraz.

Niezależnie od tego, co się wydarzy w najbliższej przyszłości, białoruskie protesty – pod historycznymi flagami biało-czerwono-białymi i godłem Pogoni – trwale zmieniają to społeczeństwo. Walnie przyczyniają się do budowy jego podmiotowości, umacniają tożsamość narodową. To swego rodzaju przyspieszona rekonstytucja narodu – mimo wszystkich różnic, mająca cechy wspólne (także gdy mówimy o emocjach zbiorowych) z tą, która rozpoczęła się w Polsce 40 lat temu, w pamiętnym sierpniu 1980 r.

Już samo to jest niezwykle istotne. 


CZYTAJ TAKŻE

KREML PATRZY NA BIAŁORUŚ: Kreml uznał ewidentnie narysowaną fałszerstwami legitymację władzy uzurpatora. „To uzurpator, ale nasz”. Uzurpatorowi zapewne przyjdzie zapłacić słono za to braterskie poparcie Kremla. Czy cena została ustalona przed 9 sierpnia, czy bracia uzurpatorzy dopiero będą się targować? PISZE ANNA ŁABUSZEWSKA >>>

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
79,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich im. Marka Karpia w Warszawie. Specjalizuje się głównie w problematyce politycznej i gospodarczej państw Europy Wschodniej oraz ich politykach historycznych. Od 2014 r. stale współpracuje z "Tygodnikiem Powszechnym". Autor… więcej