Dlaczego zaatakowano most Krymski?

Uderzenie w prestiżowy rosyjski projekt, mający pieczętować zabór Krymu – to iście kozackie wyzwanie rzucone Putinowi. I to akurat w tym momencie.

09.10.2022

Czyta się kilka minut

Instalacja artystyczna ustawiona w centrum Kijowa (autorzy: Andrusiv V., Serdyukov O., Kalinovska Y., Visich M.), 8 października 2022 / SERGEI SUPINSKY/AFP/East News /
Instalacja artystyczna ustawiona w centrum Kijowa (autorzy: Andrusiv V., Serdyukov O., Kalinovska Y., Visich M.), 8 października 2022 / SERGEI SUPINSKY/AFP/East News /

Czy to było rozsądne, czy to było uzasadnione, czy to nie było aby nazbyt ryzykowne, i to właśnie teraz? Takie myśli mogły w pierwszym odruchu przyjść do głowy wielu obserwatorom, gdy wczesnym porankiem w sobotę 8 października pojawiły się informacje, iż na moście Krymskim doszło do eksplozji.

W kolejnych godzinach w sieci pojawiły się liczne zdjęcia i nagrania pokazujące najpierw płonący most, a następnie, już po ugaszeniu pożaru, zniszczenia: całkowicie zerwany jeden z dwóch pasów mostu przeznaczonych dla ruchu samochodowego i częściowo spalony pociąg towarowy, stojący obok na moście kolejowym (biegnie on równolegle do samochodowego). Władze rosyjskie twierdzą, że mimo uszkodzeń jeszcze tego samego dnia ruch na moście został częściowo wznowiony.


PRZECZYTAJ TAKŻE:

KTO I PO CO WYSADZIŁ NORD STREAM? Atak na gazociąg bałtycki to kolejny element eskalacji w konflikcie między Rosją a Zachodem i Ukrainą >>>>


Jak do tego doszło? Wersja wydarzeń powtarzana najczęściej (co nie znaczy, że przez to na pewno prawdziwa) mówi, że to eksplodowała jadąca mostem ciężarówka, w której miała być umieszczona bomba, a następnie od tej eksplozji zapaliło się kilka wagonów-cystern pociągu. W sieci kursują także inne hipotezy; np. taka, że ładunek wybuchowy pod most przetransportował morski dron.

Ukraińska enigmatyczność...

Ukraina nie przyznała się do ataku. W swoim codziennym wieczornym nagraniu prezydent Wołodymyr Zełenski powiedział na ten temat enigmatycznie: „To był dobry i w większości słoneczny dzień na terytorium naszego kraju. Na większości terytorium było ok. 20 stopni Celsjusza, było słonecznie. Niestety na Krymie było pochmurno, choć wciąż ciepło”.


ZBIÓRKA DLA UKRAIŃSKICH OBROŃCÓW

„Są pilne ­potrzeby. Nadeszła jesień, chłody. Mamy prośby z frontu. Pomożecie?” – pisze do nas Ihor, znajomy ukraiński wolontariusz. Drogie Czytelniczki, Drodzy Czytelnicy: Chcemy odpowiedzieć na jego prośbę >>>>


Taka enigmatyczność, gdy idzie o cele na okupowanym Krymie, ma już pewną tradycję – gdy w przeszłości dochodziło do ataków na rosyjskie bazy na Półwyspie (dokonywanych zapewne przy użyciu rakiet dalekiego zasięgu), także wtedy strona ukraińska nie przyznawała się do nich bezpośrednio. Podobnie było z atakami na cele (takie jak magazyny amunicji, węzły logistyczne i komunikacyjne) położone na terenie Federacji Rosyjskiej, np. w okolicy Biełgorodu czy Taganrogu, które mają istotne znaczenie dla zaopatrzenia rosyjskich wojsk walczących na Ukrainie – przypisywane ukraińskiemu lotnictwu i siłom specjalnym, oficjalnie nie były komentowane przez władze ukraińskie.

Niektóre media ukraińskie i zagraniczne napisały teraz, powołując się na źródła w Kijowie, że atak na most Krymski przeprowadziła jedna z ukraińskich tajnych służb (konkretnie: SBU). Natomiast niektórzy urzędnicy z otoczenia ukraińskiego prezydenta zasugerowali, iż tropów należy szukać... w Rosji – że most zaatakowała jedna z rosyjskich tajnych służb i jest to element wewnątrzrosyjskich rozgrywek (jednak tę wersję należy chyba z góry traktować jako element wojny psychologicznej, zresztą tu niezbyt wyszukany).

...i rosyjskie groźby

Za to strona rosyjska raczej nie ma tu wątpliwości – nawet jeśli w ciągu pierwszych kilkudziesięciu godzin po ataku żadna z najważniejszych osób w państwie go nie skomentowała.


PRZECZYTAJ TAKŻE:

ROSYJSKA RULETKA | Gdy ogłoszono „częściową” mobilizację, wojna przyszła do domów Rosjan >>>>


Tę powściągliwość można tłumaczyć na różne sposoby. Może to być niechęć do otwartego przyznania się, iż Ukraińcom udało się skutecznie uderzyć w jeden z najbardziej prestiżowych projektów rosyjskiego reżimu – oddany do użytku w 2018 r., liczący 18 kilometrów i kosztujący 3,6 mld dolarów, most Krymski miał symbolicznie i faktycznie (jako jedyne połączenie lądowe z Rosją) przypieczętować zabór Krymu, dokonany w marcu 2014 r.

Ale może to być także kalkulacja – otwarte przyznanie przez Putina bądź ludzi z jego decyzyjnego otoczenia, że ataku dokonali Ukraińcy, wymuszałoby poniekąd od razu konkretną zapowiedź odwetu.

W przeszłości rosyjscy prominenci ostrzegali, że uderzenia na cele na terytorium Federacji Rosyjskiej pociągną za sobą bardzo radykalną odpowiedź; mowa była np. o rosyjskich atakach na ukraińskie ośrodki decyzyjne, polityczne bądź wojskowe, albo/i o atakach na Kijów. Mimo to, gdy w sierpniu doszło do uderzeń w rosyjskie bazy lotnicze i zaopatrzeniowe na Krymie – a więc na teren, który Rosja uznaje za część swojego terytorium państwowego – takiej odpowiedzi nie było. A przynajmniej – nie było reakcji nowej jakościowo, która by wykraczała poza codzienną „rutynę”, tj. ostrzały rakietowe na terenie całej Ukrainy, wymierzone także w cywilną infrastrukturę krytyczną czy dzielnice mieszkalne, w efekcie z licznymi ofiarami cywilnymi. 

O ile więc teraz ludzie z Kremla milczeli – przynajmniej do niedzieli 9 października w południe – o tyle chętnie wypowiadali się ludzie z kremlowskiej „otuliny”. Leonid Słucki, przewodniczący parlamentarnej komisji spraw zagranicznych, nazwał atak ukraińskim „aktem państwowego terroryzmu” i powiedział, że rosyjska „odpowiedź powinna być twarda, ale niekoniecznie od razu frontalna” (cokolwiek by to miało oznaczać).

Wizja wojny totalnej

Z kolei dziennikarz Władimir Sołowjow, jedna z głównych „twarzy” kremlowskiej propagandy, groził Ukrainie bolesną zemstą. „Lepiej, żeby się nas bali [oni, tj. Ukraińcy i Zachód], niż z nas kpili. Czas odpowiedzieć. Wszelkimi sposobami i środkami” – napisał Sołowjow na swoim kanale w komunikatorze Telegram.

Ubolewając, że „zrezygnowaliśmy z inicjatywy” (tj. my, Rosjanie) i konstatując, że dotychczasowe działania armii rosyjskiej to „gra w humanizm”, Sołowjow zgłosił konkretne propozycje takiej odpowiedzi. Można je chyba sprowadzić ni mniej ni więcej, tylko do wizji wojny totalnej.

Sołowjow proponuje bowiem: „Ukraina musi pogrążyć się w mrocznych czasach. Mosty, zapory, linie kolejowe, elektrownie cieplne i inne obiekty infrastruktury muszą zostać zniszczone na terytorium całej Ukrainy. Należy zniszczyć dzielnice administracyjne [w sensie: instytucje państwowe] zarówno w Kijowie, jak też we Lwowie. I nie tylko”. Rosyjską odpowiedź powinien odczuć także Zachód – tu Sołowjow proponuje bliżej niesprecyzowane „kroki ekonomiczne”.

Kilkanaście godzin później, nocą z soboty na niedzielę, liczne rosyjskie rakiety spadły na bloki mieszkalne w Zaporożu. To miasto obwodowe położone jest bardzo blisko frontu, na jego południowym odcinku – nawet jeśli ludzie w Zaporożu zostaną ostrzeżeni przez alarm przeciwlotniczy o nadlatujących rakietach, jest niewielka szansa, aby wszyscy zdołali się na czas ukryć w schronach czy piwnicach. Pierwszy bilans nalotów mówił o co najmniej kilkunastu zabitych i kilkudziesięciu rannych; wśród ofiar miało być kilkoro dzieci.

Czy był to kolejny „rutynowy” nalot, czy może już wstęp do owych jeszcze bardziej „mrocznych czasów”, których Sołowjow życzy Ukraińcom? Przekonamy się pewnie wkrótce.

Dlaczego teraz?

Wracając do pytań postawionych na początku: dlaczego zaatakowano most Krymski? Czy to było uzasadnione? I czy to nie było aby nazbyt ryzykowne ze strony ukraińskiej, robić coś takiego właśnie w tym momencie?

To znaczy: w chwili, gdy Putin postanowił wcielić do Rosji kolejne kawałki Ukrainy i gdy nie ma prawie dnia, aby rosyjscy prominenci nie grozili, że w obronie terytorium uznawanego za własne Rosja jest gotowa użyć także broni nuklearnej. Oraz gdy równocześnie, z drugiej strony, cały czas jakby nigdy nic – niezależnie od tych wszystkich gróźb – trwa ukraińska kontrofensywa na frontach charkowsko-ługańskim i chersońskim, w efekcie której codziennie wyzwalane są kolejne miejscowości. Co, patrząc z perspektywy Kremla i jego aneksyjnej logiki, oznacza przecież, iż są one odbierane Rosji.


PRZECZYTAJ TAKŻE:

KOLEJ – FILAR UKRAINY. KORESPONDENCJA PAWŁA PIENIĄŻKA >>>>


A więc – czy atak na most Krymski w takim momencie był posunięciem sensownym?

Wygląda na to, że z punktu widzenia Ukraińców jak najbardziej.

Atakując most Krymski, Ukraina wysyła konkretny sygnał – swojej determinacji.

Tutaj nie chodzi o strach – bo jest oczywiste, że Ukraina (i jej władze, i zwykli ludzie) boi się nuklearnych gróźb Putina i traktuje je poważnie (sądząc w każdym razie po tym, jakie przygotowania prowadzą, jak słyszymy, ukraińskie dowództwa medyczne). Cytując klasyka: słuchając dziś Putina, strach byłoby się nie bać (co dotyczy zresztą nie tylko Ukraińców).

Tutaj chodzi właśnie o determinację. Albo precyzyjniej: o taki rodzaj determinacji, który wychodzi z założenia, że skoro jest to i tak walka o wszystko, to należy ją kontynuować nawet wówczas, gdy przeciwnik sięgnął po broń nuklearną – tę taktyczną, o ograniczonym zasięgu rażenia, albo nawet więcej.

Scenariusz atomowy i jego skutki

Wyobraźmy sobie na chwilę, że armia rosyjska faktycznie używa broni nuklearnej – detonuje np. kilka ładunków taktycznych, czy to na froncie, czy na zapleczu, np. na którymś z poligonów, gdzie formują się teraz i szkolą nowe jednostki armii ukraińskiej. Ginie kilka tysięcy żołnierzy i zapewne także cywile.

Co wtedy zrobi Ukraina? Czy ugnie się, skapituluje, przyjmie rosyjskie warunki, te, które od grudnia 2021 r. leżą na stole, postawione wówczas jako ultimatum i sprowadzające się do de facto likwidacji niepodległego państwa?

Raczej nie. Najbardziej prawdopodobna dzisiaj odpowiedź – wynikająca ze wszystkiego, co Ukraińcy do tej pory robili, z nastawienia społeczeństwa, z powszechnego przekonania, iż jest to wojna o wszystko, o istnienie – brzmi, że zrobi to, co robiła do tej pory: pochowa swoich zabitych i będzie walczyć dalej. Tylko tyle i aż tyle.

A jeśli tak się stanie, wówczas to rosyjski reżim stanie przed dylematem, co dalej robić – czy eskalować, zrzucać kolejne bomby jądrowe? Można sobie wyobrazić, że dla reżimu Putina i dla niego osobiście taki dylemat miałby charakter absolutnie już egzystencjalny.

Być może również i taka konkluzja wynika z tego, co stało się na moście Krymskim.

Tekst ukończono 9 października o godzinie 14.30.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, kierownik działów „Świat” i „Historia”. Ur. W 1967 r. W „Tygodniku” zaczął pisać jesienią 1989 r. (o rewolucji w NRD; początkowo pod pseudonimem), w redakcji od 1991 r. Specjalizuje się w tematyce niemieckiej. Autor książek: „Polacy i Niemcy, pół… więcej