Deszcz i pojednanie

Dawny żołnierz AK i młodzi Niemcy pracujący w Polsce. Ci, którzy widzą w pielgrzymce okazję do pojednania między narodami, ale i ci, którzy przyszli - jak mówią - po prostu, jako katolicy. Ulewny deszcz, nawet nie chce się już rozmawiać. Kiedy jednak na plac wjeżdża Papież, wszyscy się zrywają.

31.05.2006

Czyta się kilka minut

fot. KNA-Bild /
fot. KNA-Bild /

Kiedy o trzeciej nad ranem otwarto wejścia do sektorów na placu Piłsudskiego, przechadzały się tam tylko zziębnięte patrole harcerskie. O piątej było już sporo ludzi i z każdą chwilą robiło się tłoczniej. - Na razie sami jesteśmy, tylko ja i ks. Sylwester Matusiak, reszta naszej grupy dopiero przyjdzie - mówi Ulla Anton, referentka pastoralna niemieckojęzycznej katolickiej wspólnoty w Warszawie, czyli czegoś w rodzaju nieformalnej parafii. Po niemiecku brzmi to prościej - Deutsche Gemeinde Warschau. Taki też napis członkowie wspólnoty wymalowali na wielkim transparencie, którym chcą powitać Papieża. Ulla Anton ma jeszcze niemiecką flagę i zapobiegliwie kupione 50 niemieckich chorągiewek, które dostaną jej "parafianie".

- Naszą wspólnotę tworzą ludzie z Niemiec, Austrii i Szwajcarii, którzy przyjeżdżają na kilka lat do Warszawy do pracy - opowiada ks. Matusiak, od dwóch lat opiekujący się Gemeinde. - Chcą tu mieć kawałek swojej religijnej Ojczyzny.

Nie wszystkim łatwo się odnaleźć w polskiej parafii, w której nadal wierni mają niewiele do powiedzenia. - Są po prostu przyzwyczajeni do innego rodzaju aktywności - wyjaśnia ksiądz. Ulla Anton jako przykład podaje przygotowania do Pierwszej Komunii, prowadzone niemal całkowicie przez matki dzieci. Ona sama i ksiądz służą jedynie konsultacjami. Teraz jednak pani Anton coraz bardziej się denerwuje, czy członkom wspólnoty uda się wejść do ich sektora. Tłum jest już naprawdę spory. - Niektórym pewnie trudno uwierzyć, że trzeba przyjść dużo wcześniej. Nie są do takich wydarzeń przyzwyczajeni - tłumaczy. W końcu jednak schodzą się wszyscy.

- Mam dużo szczęścia, że tu jestem. Do ostatniej chwili nie byłem pewny, czy uda mi się przyjść, a przecież coś takiego jak wizyta Papieża zdarza się raz na wiele lat - mówi Heiner (w Polsce od pięciu lat). - Bardzo się cieszę, choć muszę też przyznać, że do wyboru kardynała Ratzingera na papieża byłem nastawiony dość krytycznie.

Bernhard ma biuro w nowoczesnym budynku Metropolitan, oskrzydlającym Plac Piłsudskiego. Jest stąd znakomity widok. Dostał przepustkę, mógłby siedzieć w biurze, ale woli być na Placu. - To na piątym piętrze - pokazuje w górę Bernhard. - Nakleiłem na okno zdjęcie Papieża.

Ulla Anton rozdaje niemieckie chorągiewki. Jedną bierze także Piotr, który siedzi na karimacie tuż obok. Opowiada, jak w ubiegłym roku pojechał do Niemiec. Po przebaczenie. - Miałem w sobie tyle nienawiści do całego narodu niemieckiego. Za wojnę, za dziadka stryjecznego, który zginął w Oświęcimiu - wyznaje. - Pojechałem więc, by prosić Boga o przebaczenie za tę nienawiść.

Wraz z innymi pielgrzymami zakwaterowano go wtedy w małym miasteczku, gdzie w czasie wojny zginęło w obozie wielu Polaków i Ukraińców. Niektórzy z gospodarzy pamiętali tamte czasy, nawet służyli w Wehrmachcie. Piotra najpierw zaskoczyła ich wielka gościnność. Potem była wspólna Msza. - Tam, w czasie wspólnej z Niemcami Eucharystii, poczułem, że coś się we mnie zmienia. Teraz mam dla nich nowe serce - mówi Piotr.

- Wizyta Benedykta XVI to wielki krok na drodze do zamknięcia wielowiekowych zatargów. Bo choć wojna skończyła się dawno temu, to jednak istnieje jakaś niechęć do Niemców, zwłaszcza w starszym pokoleniu - mówi Lech Dąbkowski, w czasie wojny pseudonim "Metys". We wrześniu 1939 r. miał 17 lat, wraz z kolegami-harcerzami był już zmobilizowany. Potem przyszła konspiracja. Najpierw Harcerska Grupa Szturmowa, potem AK, w której został zaprzysiężony 11 listopada 1942 r. Trafił do kontrwywiadu, który zajmował się m.in. likwidacją volksdeutschów i konfidentów gestapo. Po wojnie była podziemna organizacja WiN, aresztowanie przez UB - tragedia wielu z pokolenia urodzonego w Polsce międzywojennej.

Teraz Lech Dąbkowski siedzi w pustawym jeszcze sektorze dla kombatantów, gdzie gromadzą się żołnierze AK, Powstańcy Warszawscy i członkowie Rodziny Katyńskiej. Czeka na papieża Benedykta XVI.

- Nie wiem, czy czegoś szczególnego oczekuję po tej pielgrzymce - zastanawia się Ulla Anton, teraz już w strugach deszczu. - Na pewno przeżycia wspólnoty z Benedyktem XVI. Tacy jak my, którzy przemieszczają się z miasta do miasta, z kraju do kraju, często nie mają takiego poczucia przynależności.

Christoph urodził się w Pszczynie, ale wychował w Niemczech: - A ja się po prostu cieszę, że przyjechał Papież. Nieważne, że Niemiec. Ja się cieszę jak każdy katolik.

Na zebranych na placu (jak się potem okaże, prawie 300 tys. osób) coraz mocniej pada deszcz. Mokną chorągiewki, moknie transparent Deutsche Gemeinde Warschau. Trwa wielkie czekanie. Obok Niemców grupa Białorusinów z Grodna, dalej Ukraińcy i kilku Wietnamczyków. Wierni ze Śremu i parafianie z Otrębus z emblematem Radia Maryja. Pada i nawet nie chce się już rozmawiać. Kiedy jednak na plac wjeżdża Papież, wszyscy się zrywają. Ulla Anton wyciąga ręce jak najwyżej, żeby pomachać zmokniętymi chorągiewkami. Macha też Piotr. Transparent został posłusznie zwinięty, żeby nie zasłaniać innym widoku. Nikt nie wie, czy Benedykt XVI mógł go zobaczyć. Zostaje jeszcze flaga, którą dzierży przemoknięty 14-letni Patryk. Ci z Niemców, którzy znają polski - a jest ich zdecydowana większość - tłumaczą innym homilię. Przez chwilę wydaje się, że gdzieś tam, nad Grobem Nieznanego Żołnierza, widać jaśniejsze niebo.

***

Wacława Jurczakowska, pseudonim "Wacka", nie czuła się na tyle dobrze, by pójść na plac Piłsudskiego. Za to już od tygodnia jej okno zdobi portret Benedykta XVI. - Byłam bardzo związana z Janem Pawłem II, ale nowy Papież to przecież jego przyjaciel.

I tak ciepło mówił po jego śmierci - mówi. Dobrze pamięta też inną Mszę papieską na tym placu: tę odprawioną przez Jana Pawła II w 1979 r. Pamięta też plac i Ogród Saski wyglądający zupełnie inaczej: w czasie Powstania Warszawskiego. Pod koniec sierpnia, chcąc wydostać się z oblężonej Starówki, powstańcy spróbowali przebić się do Śródmieścia "górą" - przez niemieckie pozycje w Ogrodzie Saskim i na placu Bankowym. Zakończyło się to wielką masakrą i innym oddziałom pozostało tylko przejście "dołem", czyli kanałami. "Wacka" była wtedy sanitariuszką liniową w słynnym batalionie "Parasol". - Myśmy szły razem z kolegami w pierwszej linii. Rannym najpierw trzeba było zatamować krwawienie, potem wynieść spod obstrzału, a dopiero potem opatrzyć. Nigdy, nigdy nie zostawiłyśmy rannego bez pomocy. I miałyśmy też powiedziane, że ranny to ranny. Obojętnie, czy Polak czy Niemiec - opowiada.

I nie może powstrzymać łez. - Tacy wszyscy byliśmy podenerwowani, wiedzieliśmy, że to jedyna droga ze Starówki. I nagle tylu rannych, tyle krwi. I Hanka zginęła.

Hanka Wichrowska, pseudonim "Mała Hania", też była sanitariuszką, a przed wojną koleżanką "Wacki" z klasy. Dzień przed śmiercią była bardzo szczęśliwa, bo dostała nowe pepegi.

- To było straszne, straszne okrucieństwo. Ale jeśli człowiek miał w sobie wiarę, to łatwiej mu przez to było przejść - mówi pani Wacława. - Myślę, że stosunki między Polakami i Niemcami dopiero teraz się układają. Wielka w tym zasługa Jana Pawła II. Ale teraz i Benedykta XVI.

***

Deszcz przestaje padać dopiero pod koniec Mszy. Papież nie przemówił po niemiecku, na co po cichu liczyli Ulla Anton i jej znajomi. - To tak jak wy czekacie, żeby Papież mówił po polsku - mówi Ulla. Jednak zgodnie stwierdzają, że było wspaniale, nawet jeśli przez parasole niewiele było widać i wszyscy przemarzli do szpiku kości. Teraz Bernhard zaprasza wszystkich na kawę.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka działu Świat, specjalizuje się też w tekstach o historii XX wieku. Pracowała przy wielu projektach historii mówionej (m.in. w Muzeum Powstania Warszawskiego)  i filmach dokumentalnych (np. „Zdobyć miasto” o Powstaniu Warszawskim). Autorka… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 23/2006