Daleka droga do Warszawy

Powrót Donalda Tuska uruchomił nową dynamikę na scenie politycznej. Widać, kto ma powody do zmartwienia, ale ci, co się cieszą, muszą jednak poczekać na efekty.

12.07.2021

Czyta się kilka minut

Rafał Trzaskowski i Donald Tusk  podczas obrad Rady Krajowej PO,  Warszawa, 3 lipca 2021 r. / JACEK DOMIŃSKI / REPORTER
Rafał Trzaskowski i Donald Tusk podczas obrad Rady Krajowej PO, Warszawa, 3 lipca 2021 r. / JACEK DOMIŃSKI / REPORTER

Dlaczego wracam właśnie dzisiaj?” – zapytał sam siebie Tusk podczas obrad Rady Krajowej swojej partii, która oddała mu stery, ale jednoznacznej odpowiedzi udzielił dopiero następnego dnia. Wrócił, bo Platforma znalazła się na „śmiertelnym zakręcie”, a wcześniej sądził, że jednak sobie poradzi. Historia jego niedokończonych powrotów jest długa, a kiedy w listopadzie 2019 r. zrezygnował z udziału w wyborach prezydenckich, odczytano to jako ostateczne pożegnanie byłego premiera z krajową polityką. W rezultacie teraz Tusk zaskoczył wszystkich: i sympatyków, i przeciwników.

Wrócił w momencie szczególnym, kiedy słaby jest zarówno PiS, jak i opozycja. Rząd Mateusza Morawieckiego walczy o utrzymanie większości w Sejmie, a obliczony na odbudowę masy mięśniowej Polski Ład nie rezonuje jakoś szczególnie w społeczeństwie, w czym Jarosław Kaczyński, jak to on, dopatrzył się spisku wrogich sił („Ten program jest w tej chwili przedmiotem wielkiej kampanii dezinformacyjnej”). Zjednoczona Prawica zaczęła gnić, klątwa drugiej kadencji działa, zużycie władzą jest aż nadto widoczne.

Ale po opozycyjnej stronie nie jest lepiej. Mimo licznych, wciąż nowych pomysłów na siebie ludowcy i lewica boksują nadal w wadze piórkowej. Polska 2050 wprawdzie się umacnia, ale to projekt wciąż nieprzetestowany w prawdziwym boju, PO zaś spadła na dno, gdzie na dodatek, z każdym kolejnym sondażem, słyszała pukanie od spodu. Tusk wraca zatem na pobojowisko, gdzie śmiertelnie zmęczone są wojska obu stron. Rozpocznie od odbudowy pozycji swojej partii.

Młody niech poczeka

Lwia część Platformy przyjęła byłego premiera z otwartymi ramionami, a pierwsze dni jego urzędowania kwitowała z uznaniem: „Tusk jest w formie!”. Ale byli i tacy, którzy klaskali, ale się nie cieszyli. Rafał Trzaskowski zmarnował swoją bezczynnością kilkanaście miesięcy po wyborach prezydenckich, a politycznie przyspieszył dopiero wtedy, gdy Tusk ogłosił zamiar powrotu. Od tej zapowiedzi do jej realizacji upłynął raptem miesiąc – zbyt mało czasu, by się politycznie zbudować. Deklaracja prezydenta Warszawy, że jest gotów wziąć odpowiedzialność za PO, została uznana za gest rozpaczliwy i już niepotrzebny.


CZYTAJ TAKŻE

PAWEŁ BRAVO: Po uroczystym powrocie Donalda Tuska nie wiadomo, co merytorycznie z tego wyniknie. Na razie jesteśmy traktowani jak dzieci>>>


Samorządowcy, na których Trzaskowski chciał się oprzeć, zapewne przyjmą teraz postawę wyczekującą. Symptomatyczne jest zdjęcie, które wrzucił do mediów społecznościowych prezydent Sopotu Jacek Karnowski, na którym on oraz Wadim Tyszkiewicz i Jacek Jaśkowiak, zanurzeni w Bałtyku, wyciągają ręce w geście wiktorii. Do fotografii załączono gratulacje dla Tuska. Jeśli były premier zapewni PO zwyżkę sondażową, Trzaskowski może się żegnać z dotychczasowymi sojusznikami, a jego stronnictwo w partii nie jest na tyle mocne i liczne, by wystarczyło na samodzielny projekt. Zresztą, jak przekonuje poseł PO, który od początku orientował się na byłego premiera: – Młode wilczki od Rafała, które chwilę temu krzyczały o zdradzie Borysa Budki, teraz na wyścigi udowadniają swoją przydatność przy nowym projekcie Donalda.

Widoczne u Trzaskowskiego rozczarowanie obrotem spraw szybko ustąpiło urzędowemu entuzjazmowi. „Donald Tusk przewodniczącym PO – dzięki temu będziemy silniejsi. Dalej do przodu, wszyscy razem!” – napisał na Twitterze. Jego postawa oznacza, że nie będzie grał na rozbicie partii i wyprowadzenie posłów, a Campus Polska Przyszłości, którym pod koniec sierpnia miał zainaugurować nowy polityczny byt, będzie definitywnym końcem tej przygody, bo głównym gościem imprezy będzie Donald Tusk.

Na razie Trzaskowski wraca na pełen etat do warszawskiego ratusza, by stamtąd obserwować rozwój wypadków. „Jest młody, może jeszcze poczekać” – skomentował w wypowiedzi radiowej Bronisław Komorowski. Suflowane są wprawdzie plotki o możliwości jego porozumienia z Szymonem Hołownią, ale na razie nic na to nie wskazuje.

Są jeszcze koalicjanci PO – Inicjatywa Polska Barbary Nowackiej, Nowoczesna oraz Zieloni – którzy większe nadzieje pokładali w lewoskrętnym Trzaskowskim, ale i oni zaciągną się pod komendę silniejszego, takie jest prawo dżungli. Tym bardziej że Tusk uznał Koalicję Obywatelską za wartość i wyraził nadzieję, że będzie trwała. – Cieszy nas ta deklaracja, bo jesteśmy za dalszą współpracą w dotychczasowym gronie, ale też za ewentualnym poszerzeniem Koalicji o nowe podmioty – mówi mi szef Nowoczesnej, Adam Szłapka. – Mamy tylko nadzieję, że zostanie utrzymana formuła cotygodniowych spotkań liderów KO.

Tusk spotkał się z nimi w czwartym dniu urzędowania, atmosfera była dobra.

Trzecia droga donikąd

Niewątpliwie powrót byłego lidera ma dla Platformy znaczenie symboliczne: jest nowym początkiem, niezwykle pożądanym przez ugrupowanie, które w ostatnim czasie potykało się o własne nogi. Teraz można się odciąć od nieciekawego rozdziału po 2015 r., niejako wyzerować swoją opozycyjną historię i wystartować raz jeszcze. Zwłaszcza że na czele stanął polityk wagi ciężkiej, o kilka długości wyprzedzający nie tylko tych ze swojej partii, ale też wszystkich pozostałych. Działacze poczuli wiatr w żaglach. – Odzywają się do nas ludzie kiedyś związani z partią, a przez ostatnie lata nieaktywni, którzy znowu chcą się zaangażować. Widać, że Donald Tusk jest tym politykiem opozycji, który najskuteczniej skupia uwagę wyborców, budzi nadzieję i jako jedyny daje realną szansę na odsunięcie Kaczyńskiego od władzy – cieszy się Marcin Kierwiński, sekretarz generalny PO.

Zdaniem wielu politologów to był ostatni moment, by uratować tę partię. – Zakładam rychły zysk sondażowy, ­nawet do 25 proc. – prognozuje dr Anna Materska-Sosnowska z UW. – Jeśli PO zdoła ten poziom utrzymać, ma szansę na odzyskanie inicjatywy po opozycyjnej stronie. Jeśli jednak po początkowym piku zacznie się zjazd, to będzie koniec, bo skoro nawet z Tuskiem się nie udało, to nie powiedzie się już z nikim.

Politolożka zwraca uwagę na umiejętności komunikacyjne powracającego lidera. – Jest mistrzem mowy politycznej, ma zdolność nazywania rzeczy po imieniu i wyznaczania pola gry. Dotychczasowi liderzy poruszali podobne co on kwestie, ale nie byli słyszalni. A słowa Tuska bezbłędnie trafiają do odbiorców.

Dotychczasowe sondaże nie wskazywały wprawdzie, by naród w swej masie czekał na Tuska, a sentyment do jego czasów nie jest powszechną emocją. Na razie jednak PO wystarczy przeskoczenie Szymona Hołowni i odzyskanie pozycji lidera opozycji. Co będzie dalej, to się zobaczy.

– Stoimy w obliczu ryzyka odbudowy polaryzacji PiS-PO, która niszczy nas od 2005 r. – postraszył Szymon Hołownia, który na wejściu Tuska może stracić najwięcej, bo to on tuczył się słabnącą Platformą. Zresztą na dzień przed powrotem Tuska z PO odpłynął w kierunku Polski 2050 kolejny poseł, Michał Gramatyka. Teraz Hołownia obawia się jednak, że gdzie dwóch się bije, tam trzeci nie tylko nie skorzysta, ale wręcz – przy potężnym ssaniu obu partii – zacznie brakować mu tlenu. W podobne tony uderzył Robert Biedroń, pisząc, że „wojna polsko-polska przyniosła nam tylko podziały”. Przypomnijmy, jak ta polaryzacja wyglądała w liczbach: w 2005 r. PiS i PO zagospodarowały łącznie 51 proc. głosów, dwa lata później już 73 proc. W 2011 r. było to 69 proc., a w 2015 nieco mniej, bo 61 proc. W ostatnich wyborach Zjednoczona Prawica i Koalicja Obywatelska podzieliły między siebie 70 proc. wyborców.

Trend może się dalej umacniać, o czym świadczą wyniki wewnętrznego badania zamówionego przez Lewicę. Jedna z jego konkluzji mówi, że znaczna część Polaków przestała głosować w zgodzie ze sobą, za swoimi kandydatami, wartościami; głosuje przeciwko tym, których się boi. Ponieważ to już nie polityka, ale wojna, to wyborca niechętny PiS zaczyna kalkulować, kto ma szansę go pokonać. I przy urnie jest już bez sentymentów, bo wizja straconego głosu skłania, by wybrać najmocniejszego rywala Kaczyńskiego, co widzieliśmy w zeszłorocznych wyborach, kiedy to elektoraty lewicy czy ludowców już w I turze udzielały poparcia Rafałowi Trzaskowskiemu. W takiej sytuacji małe partie tracą, a największy gracz opozycji zyskuje. Jeśli pod wodzą Tuska PO wróci na pozycję lidera, to w sondażach może pojawić się efekt kuli śnieżnej. „Trzecia droga”, którą usiłuje iść Hołownia, stanie się dróżką.

Giganci w trasie

Polaryzacji będzie też sprzyjać totalna opozycyjność, której Tusk nadał nowy, biblijny wymiar. „Dzisiaj zło rządzi w Polsce, wychodzimy na pole, żeby bić się z tym złem” – mówił na Radzie Krajowej PO, niemalże odtwarzając świat tolkienowski: z jednej strony Armia Zachodu, stojąca przed Czarną Bramą, z drugiej zastępy orków Saurona, obie siły w przede­dniu ostatecznego starcia. Hasło „opozycji totalnej” wymyślił „wczesny” Tusk, ten sprzed 16 lat, przegrany w wyborach i prezydenckich, i parlamentarnych. Ogłosił je na pierwszym posiedzeniu klubu PO, po fiasku rozmów o wspólnym rządzie z Jarosławem Kaczyńskim. Nietrudno będzie je teraz z całą mocą realizować, bo PiS w destrukcji ustrojowej i brutalności politycznej osiągnął szczyty, faktycznie stając się dla wielu wyborców wcieleniem zła. Zresztą, jak już kilka lat temu przekonywał Marek Migalski w swoich „Szkicach o (polskiej) polityce”, na naszym krajowym gruncie w ogóle nie opłaca się być opozycją merytoryczną, wręcz trzeba być totalną, która polega na „całkowitej odmowie współpracy, delegitymizacji rządzących, odbieraniu im moralnego prawa do uczestnictwa w życiu publicznym”.

Tusk zamierza więc działać tak, jak to robił za pierwszego rządu PiS-u, jak wcześniej postępował Leszek Miller wobec AWS-u, później zaś Jarosław Kaczyński wobec rządów PO-PSL. Stary-nowy lider PO już nazwał Kaczyńskiego „swoim głównym oponentem”, a wywołany do tablicy rękawicę podjął. „Zapowiada się z powodów, o których tutaj mówił nie będę, bo nie warto, zaostrzenie walki politycznej” – mówił Kaczyński drugiego dnia kongresu PiS. Nazwisko byłego premiera nie padło, tak jakby był on „tym, którego imienia nie można wymawiać”. Swoją drogą, podobnie postępuje Putin wobec Nawalnego.

Dokończenie rywalizacji obu gigantów polskiej polityki to zresztą osobny spektakl, na który publiczność może sobie już ostrzyć zęby. Kiedy Tusk odchodził do Brukseli, Kaczyński zdecydował się uścisnąć mu rękę i pogratulować, choć od czterech lat trwali w śmiertelnym uścisku po katastrofie smoleńskiej. Wkrótce potem Kaczyński pokonał PO, ale już bez Tuska na horyzoncie, a to nie to samo. Wybory parlamentarne w 2023 r. zapowiadają się na ich bezpośredni i ostateczny pojedynek. Tusk wrócił tego samego dnia, którego Kaczyński został wybrany ponownie na szefa swojej własnej, całkowicie sprywatyzowanej partii. I w rocznicę dnia, w którym na polityczną emeryturę odesłał go dzisiejszy prezydent stolicy, apelując jednocześnie, by scenę polskiej polityki opuścił także Jarosław Kaczyński. Tymczasem obaj wciąż są niekwestionowanymi przywódcami dwóch Polsk, po kilku dekadach politycznej działalności.

Pytanie, jakie obiorą wobec siebie strategie. Na razie wygląda na to, że PiS z jednej strony będzie próbował Tuska zamilczeć, z drugiej zaś zohydzić, w czym już prym wiedzie TVP. Tusk będzie niezmiennie recenzentem działań PiS-u, co świetnie mu wychodzi. Na samym początku Kaczyński podarował Tuskowi dwa prezenty: komiczną uchwałę przeciwko nepotyzmowi oraz porozumienie zawarte z europejskimi apologetami rosyjskiego prezydenta – obu tych spraw były premier nie omieszkał wykorzystać. Obaj ruszyli też w Polskę. Kaczyński już wcześniej zapowiadał peregrynację po kraju z Polskim Ładem w ręku, także Tusk oznajmił, że do wyborów zamelduje się w każdym powiecie. Zaczął od Zachodniopomorskiego.

Ludowcy bez wyboru

No i co z resztą opozycji? Kiedy Tusk zapowiadał swój powrót, przekonywał, że jego celem jest zjednoczenie ugrupowań po jasnej stronie mocy. Dopytywany przez dziennikarzy o możliwość budowy takiego szerokiego bloku na wybory parlamentarne w 2023 r., odpowiadał, że „im bardziej razem, tym lepiej (…) z respektem i szacunkiem dla autonomii innych oraz ich pomysłów. Na pewno nie będę się nikomu narzucać na siłę, nie jestem z natury stalkerem”. W kolejnych wypowiedziach przekonywał, że jest z pozostałymi liderami w przyjaźni, darzy ich sympatią.

– Taka narracja, uznanie podmiotowości partnerów nam odpowiada – mówi mi wicemarszałek Sejmu Piotr Zgorzelski z PSL-u i przekonuje, że na razie najlepsze dla opozycji będzie przyjęcie strategii Helmutha von Moltkego: „Maszerować osobno, ale uderzać razem”. Ludowcy muszą sobie zdawać sprawę, że znowu grozi im wepchnięcie w rolę wasala, ale ze względu na własną niemoc polityczną sojusz z „katolikiem Tuskiem” musi im się wydawać szansą.

Obok Władysława Kosiniaka-Kamysza drugim politykiem, z którym nowy szef PO rozmawiał w ostatnim czasie, był Szymon Hołownia – choć politycy Polski 2050 od razu zaczęli Tuskiem straszyć i z niego szydzić. Zdjęcie z jego porannej przebieżki, wrzucone na profil PO, senator Jan Bury skomentował: „Radzieckie Radio: 6:30 Towarzysz Stalin wstaje, a wraz z nim cały ZSRR”.

Oficjalnie kierownictwo Polski 2050 spodziewa się spadków w sondażach, ale niewielkich, ponoć najwyżej punkt lub dwa. – Patrzymy na rozwój sytuacji ze spokojem, bez jakiejkolwiek paniki – mówi mi Joanna Mucha, wcześniej wieloletnia posłanka PO. – Powrót Donalda oznacza powrót anty-PiS-u, a taka oferta nie będzie w naszym przekonaniu zwycięska. Wie o tym i sam Tusk, przecież właśnie z tego powodu nie wystartował w wyborach prezydenckich, bo nie miał szans na 51 proc.

Politycy Polski 2050 przekonują, że tylko oni są w stanie zagospodarować wyborców, którzy odchodzą od PiS-u, a którzy na pewno nie poprą PO, bo przepływu elektoratów między tymi oboma ugrupowaniami po prostu od dawna nie ma. – Na razie każdy powinien obrabiać swoje poletko – przekonuje Mucha.

Surowa wiosna

Lewica, choć na zwarciu PO i ­PiS-u musi tracić, woli Tuska niż Trzaskowskiego. Wedle rachub kierownictwa Nowej Lewicy były premier będzie zagospodarowywał centrum, z wychyleniem w prawo. Trzaskowski zaś zbierał pod swoim sztandarem centrum oraz lewą stronę. Stąd nadzieje lewicowych polityków, że w cieniu Tuska uda im się obronić swój skromny stan posiadania.

Na razie między Tuskiem i Lewicą brak chemii. „Nie pytajcie mnie o Lewicę, bo tam mamy do czynienia z pewną turbulencją (…) ryzykownym przestawieniem myślenia” – mówił Tusk. Liderzy Lewicy nie znaleźli się wśród osób, z którymi wcześniej się kontaktował i które informował o swoim powrocie. To pokłosie wsparcia, jakiego Lewica udzieliła rządowi przy głosowaniu nad Funduszem Odbudowy – w opinii wielu działaczy PO dając się sprowadzić do roli „pożytecznego idioty” Kaczyńskiego.

Ale też nie wiadomo, jaka Lewica wyłoni się jesienią po swoim kongresie zjednoczeniowym i wyborze władz. Słabnie – i w klubie parlamentarnym, i w terenie – pozycja Włodzimierza Czarzastego, przestał się liczyć Robert Biedroń. Obaj mają coraz silniejszą wewnętrzną konkurencję. Nie zyskał uznania skręt Czarzastego w kierunku postulatów lansowanych przez Razem, co oznacza zbliżenie z PiS-em na gruncie socjalnym i grozi odpływem elektoratu światopoglądowego, czyli wielkomiejskiego. Samo Razem już ogłosiło, że PiS i PO to „dwa walczące na śmierć i życie obozy, które nie różnią się od siebie znacząco”. Wzajemne ułożenie stosunków między PO a Lewicą nastąpi wobec tego zapewne dopiero za kilka miesięcy, kiedy sytuacja po lewej stronie się wyklaruje i wyłoni się jej przywództwo.

Już samo pojawienie się Donalda Tuska uruchomiło zupełnie nową dynamikę na polskiej scenie politycznej. Jego sympatycy piszą o „powrocie króla”, ale król przecież wcale jeszcze nie wrócił do stolicy, a i droga ku temu daleka i trudna. „To surowa wiosna – mówi w ostatniej księdze „Władcy Pierścieni” Aragorn. – Niejedna nadzieja jej nie przetrzyma”. A pierwszy bilans będzie możliwy dopiero i tak za dobrych kilka miesięcy. ©

Autorka jest dziennikarką radia TOK FM.

POWRÓT TUSKA UCIESZYŁ TVP

Tusk w roli najczarniejszego z charakterów to w TVP żadna nowość – od lat przypomina się widzom, jakim pasmem nieszczęść dla Polski były jego rządy. Nowością jest zagęszczenie tych komunikatów, od kiedy pojawiły się pogłoski o powrocie byłego premiera do polskiej polityki. Od końca maja „Wiadomości” częściej zaczęły pokazywać jednosekundową przebitkę z Tuskiem mówiącym „für Deutschland”. Bez informacji, że to fragment wystąpienia szefa Europejskiej Partii Ludowej na kongresie najważniejszej części tego ugrupowania – niemieckiej CDU.

Od 3 lipca Tusk stał się w TVP Info i „Wiadomościach” centralną postacią. Zajmujący się analizą częstotliwości treści w „Wiadomościach” użytkownik Twittera FlasH podał, że w wydaniu z 3 lipca jego nazwisko padło 39 razy, 4 lipca – 35 razy, a 5 lipca – 41 razy.

Według TVP Info prawdziwe powody powrotu Tuska są dwa: chęć uratowania podejrzanego o korupcję Sławomira Nowaka (pasek „Złoty chłopiec Tuska i wielka korupcja”) i realizacja misji wyznaczonej przez Angelę Merkel (pasek: „Powrót Tuska ucieszył Niemców”). W „Wiadomościach” z 7 lipca lidera PO przedstawiono słowami „wskazany przez niemieckie media na przywódcę opozycji w Polsce”.

Gdy w innych mediach pisze się o agresji i manipulacjach TVP w stosunku do Tuska, TVP wyświetla paski: „Kampania kłamstwa Donalda Tuska” i „Powrót Tuska – będzie więcej agresji?”. 7 lipca pracownik TVP Info zapytał socjologa Arkadiusza Jabłońskiego: „Na co liczy polityk generujący w przestrzeni publicznej liczne półprawdy, nieprawdy, kłamstwa, przeinaczenia, które zresztą bardzo łatwo i szybko można zweryfikować?”. Zanim ekspert zdążył odpowiedzieć, na ekranie pojawił się wielki napis: „Donald Tusk liczy na krótką pamięć wyborców”. © KB

CZYTAJ WIĘCEJ W TEKŚCIE KALINY BŁAŻEJOWSKIEJ: Będzie więcej agresji>>>

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka polityczna Radia Tok FM, prowadzi program „Wywiad polityczny". Wcześniej przez kilkanaście lat związana z TVP. Była reporterką sejmową i publicystką, relacjonowała wszystkie kampanie wyborcze w latach 2005-2015. Politolog, absolwentka… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 29/2021