Czytelnik w stanie pomroczności

Autor wpisuje się w nurt fantastyczny literatury rosyjskiej. Wybierając znaną konwencję, wprowadza do niej literackie gry i cytaty, w których elementy filozofii buddyjskiej przenikają się ze sloganami współczesnej kultury masowej.

18.10.2006

Czyta się kilka minut

Chwalony przez zagranicznych krytyków i otwierający listę autorów książek "niesłusznych", stworzoną przez rosyjską organizację młodzieżową popierającą Putina, Wiktor Pielewin (rocznik 1962) jest jednym z najpopularniejszych rosyjskich pisarzy młodego pokolenia. "The New York Times" zaliczył go do grona sześciu najzdolniejszych młodych pisarzy europejskich. W Polsce opublikowano już trzy jego książki: "Generation P", "Mały palec Buddy", "Życie owadów".

I tym razem zarówno wielbiciele, jak i przeciwnicy Pielewina powinni być zadowoleni. W "Świętej księdze wilkołaka" odnajdujemy wszystkie charakterystyczne cechy jego pisarstwa, które autor z właściwym sobie cynicznym poczuciem humoru ujawnia już na pierwszych stronach. Powieść otwiera podpisana przez komendanta posterunku milicji, filologów oraz prezentera programu telewizyjnego "opinia ekspertów". Dowiadujemy się z niej, że tekst, który mamy przed sobą, "stanowi tak gęstą plątaninę zapożyczeń, naśladownictw, odniesień i aluzji (nie mówiąc już o okropnym języku i wyjątkowym infantylizmie autora), iż (...) może być interesujący jedynie jako symptom głębokiego duchowego upadku przeżywanego przez nasze społeczeństwo. A pseudoorientalna metafizyka, której znajomością autor usiłuje epatować podobnych sobie smętnych nieudaczników, u poważnych ludzi może wywołać tylko uśmiech politowania". W tej przewrotnej "instrukcji obsługi" autor mruga do nas okiem, sugerując, że ci, którym powieść się nie spodoba, to po prostu ignoranci bez poczucia humoru.

Trudno streścić fabułę "Świętej księgi wilkołaka". Mówiąc najprościej, jest to historia rozgrywającego się we współczesnej Moskwie romansu prostytutki-lisicy, niejakiej A Huli - postaci ze starych chińskich baśni, i Aleksandra-wilkołaka, oficera Federalnej Służby Bezpieczeństwa. Oboje na co dzień pozostają w ludzkiej postaci i tylko drobne szczegóły anatomiczne różnią ich od "bezogoniastych małp", czyli ludzi. Właściwym zajęciem A Huli jest manipulacja ludzką percepcją, stwarzanie iluzji aktu płciowego za pomocą ogona. W czasie trwania owej iluzji lisica przyswaja sobie ludzką energię seksualną, która umożliwia jej zachowanie wiecznej młodości.

Zagadkowa i fantastyczna historia skłania czytelnika do poszukiwania drugiego dna. Perypetie lisicy, posiadającej dar sprowadzania na ludzi pomroczności, i wilkołaka są dla pisarza wyśmienitym pretekstem do przewrotnego i ironicznego sportretowania dzisiejszej Rosji, i szerzej - współczesnego świata. W końcu przedstawienie funkcjonariuszy FSB jako bandy wilkołaków zajmujących się głównie zbijaniem pieniędzy na handlu ropą naftową nie jest przypadkowe. Rok temu na ekranach polskich kin mogliśmy oglądać rosyjski horror-fantasy Timura Bekmambetowa "Straż nocna". Jego akcja rozgrywa się we współczesnej Moskwie, gdzie odwieczną walkę toczą z sobą siły Światła i Ciemności. Film ten bił w Rosji rekordy oglądalności, był też oficjalnym rosyjskim kandydatem do Oscara. Książka Pielewina jest kolejnym dowodem na niesłabnącą popularność w kulturze masowej wszelkiej maści wilkołaków i wampirów; przegląd tego zjawiska dała u nas w książce "Wampir. Biografia symboliczna" Maria Janion.

Łączenie realizmu z fantastyką to jednak nic nowego w rosyjskiej literaturze. Nieczysta siła, która pojawia się w Moskwie i jest przyczyną nieprawdopodobnych wydarzeń - wszystko to przecież znamy. "Świętą księgą wilkołaka" Pielewin wpisuje się w powracający w twórczości rosyjskich pisarzy nurt fantastyczno-niesamowity. Ukazywanie życia jako diabelskiego wodewilu, przedstawianie codziennych, prozaicznych kłopotów fantastycznych bohaterów, motyw wcielania się szatana w postać zwierzęcą, która potrafi przyjmować ludzką powłokę, fascynacja zagadnieniem rozdwojenia jaźni, halucynacji, igranie z nienaruszalnymi wydawałoby się zasadami czasu oraz przestrzeni, wreszcie upodobanie do wisielczego humoru i groteski - to wszystko pamiętamy z dzieł Turgieniewa, Gogola i Bułhakowa.

Szczególnie dużo zawdzięcza Pielewin autorowi "Mistrza i Małgorzaty". Podobnie jak u Bułhakowa, w książce Pielewina to Moskwa staje się tłem romansowych perypetii lisicy i wilkołaka. To samo miasto, w którym odbywa się słynny bal u szatana, ma też być wedle prastarej przepowiedni miejscem, gdzie pojawi się arcywilkołak. Pisarz wykorzystuje znaną i sprawdzoną metodę - umieszczając swoich niezwykłych bohaterów w codziennej rosyjskiej rzeczywistości przewrotnie ukazuje nam jej absurdy, koszmary i śmiesznostki.

Nie jest więc tak, że Pielewin "nie mieści się w żadnej kategorii", jak sugeruje na okładce wydawca. Wydaje się on zręcznym kontynuatorem, jeśli nie imitatorem, dawnych tradycji, który stary towar sprzedaje w nowym, atrakcyjnym opakowaniu. Wybierając znaną konwencję, wprowadza do niej literackie gry i cytaty, w których elementy filozofii buddyjskiej przenikają się z hasłami i sloganami współczesnej kultury masowej. W książce pojawiają się Nabokov, Berkeley, Freud, Murakami i rosyjskie baśnie. Odnajdujemy w niej także pochwałę wschodniej duchowości zalecającej medytację jako drogę do zrozumienia siebie i świata. To prawdziwa mieszanka wybuchowa, mieszanina fantastyki, satyry, baśniowości, liryzmu i refleksji filozoficznej, romans i swoisty traktat filozoficzny w jednym. Jednak mimo iż filozoficzne rozważania nad istotą życia i świata zajmują tu sporo miejsca, odnosimy wrażenie, że mamy do czynienia ze swego rodzaju zabawą w filozofię na poziomie Matrixa (z którego założeniami zresztą bohaterka w pewnym momencie polemizuje).

Powieść jest niewątpliwie napisana bardzo sprawnie i z ogromnym humorem, a czytelnik, który kupi jej konwencję, bez oporu zaakceptuje szalone pomysły autora słynącego z zaskakujących porównań. Każdy lubi bezkarnie się poodurzać. Bohaterka "Świętej księgi wilkołaka" mówi na przykład, że dusza rosyjska przypomina jej "kabinę dalekobieżnego TIR-a, do której zabrał cię kierowca, żebyś mu zrobiła minetę. Po czym umarł, ty zostałaś w kabinie sama, dokoła zaś tylko bezkresny step, niebo i droga. A ty nie masz pojęcia o prowadzeniu samochodu". Pielewin bawi się, każąc bohaterom wypowiadać prawdy o życiu językiem z amerykańskich filmów.

Paradoksalnie tym, co pozostawia niedosyt, jest mizeria fabuły. Po początkowym zawrocie głowy czytelnik zaczyna odnosić wrażenie, że autor nie wykorzystuje dostatecznie potencjału przyjętej przez siebie konwencji. Fabularne skróty i uproszczenia są ceną za wysunięcie na pierwszy plan filozoficznej dyskusji bohaterów. Być może jednak nie należy oczekiwać od autora "Świętej księgi wikołaka" mistrzostwa, które w tej materii osiągnął Bułhakow; z pewnością i tak wielu czytelników właśnie owe metafizyczne dywagacje uzna za szczególnie interesujące. Mimo mankamentów, powieść Pielewina może się podobać, a jej lektura daje przyjemność obcowania z żywą, sprawnie napisaną współczesną prozą.

Wiktor Pielewin, "Święta księga wilkołaka", przeł. Ewa Rojewska-Olejarczuk, Warszawa 2006, Wydawnictwo W.A.B.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 43/2006

Artykuł pochodzi z dodatku „Książki w Tygodniku (43/2006)