Nikąd, czyli o powieściach Murakamiego

Najpierw jest przyjemność czytania. Pójścia za tym, który snuje opowieść, podążania za rozwijającym się, stałym, choć różnicowanym tokiem opowiadania. Tak jak można oglądać Hitchcocka wyłącznie dla klarowności i cudownej precyzji narracji filmowej. Ktoś mówi i ktoś słucha, czyta. Taka sytuacja wyjściowa jest już, w przypadku prozy Murakamiego, pewnym rodzajem spełnienia. A tu jeszcze ciekawość, humor, wzruszenie, niepokój, ale także możliwość złożonych interpretacyjnych kombinacji.

14.09.2006

Czyta się kilka minut

 /
/

Suma nieporozumień

Haruki Murakami zachowuje się trochę tak, jakby nie wiedział o postmodernistycznych kłopotach z językiem jako środkiem przekazu. Język jego prozy udaje przezroczystość; odnieść można wrażenie, że służy wyłącznie przekazywaniu kolejnych historii i sądów o świecie. Oczywiście, to złudzenie. Trudno dzisiaj o niewinny język. Japoński pisarz, jak się wydaje, przyjął założenie: skoro temat moich opowieści jest ciemny i chaotyczny, zasadniczo nierozstrzygalny, a jeśli, to w kierunku nicości - to przynajmniej porządnie o tym opowiem. Czytelnik i tak będzie miał kłopoty z całością, sumą, niech przynajmniej składniki będą jasne. Aczkolwiek, jak pisze w swoim tekście Sumire, bohaterka "Sputnika Sweetheart": "Zrozumienie to jedynie suma nieporozumień". Po czym dodaje: "A tak między nami - takie jest moje widzenie świata. Mniej więcej". Postać z innej powieści ("Tańcz, tańcz, tańcz") wspomina z kolei szkolne traumy, związane z przedstawianiem się. Pośrednictwo świadomości, postrzegającej "ja", już wtedy wydawało mu się czynnikiem zniekształcającym. Niezrozumienie oraz możliwa nieprzekazywalność są ważnymi dla Murakamiego ideami. Dlatego mówiłem o złudzeniu przezroczystości. Paradoksów nie da się uniknąć: proza Japończyka jest zatem klarowna, tyle że klarowność to dość zagęszczona.

Jeśli jednak z książek pisarza wydobyć można takie kwestie, to skąd jego popularność w Japonii i na świecie? Czyżby polegało to właśnie na sumowaniu i mnożeniu nieporozumień? Owszem, Murakami potrafi uwieść czytelnika. Zofia Chądzyńska wspominała kiedyś zakochanych, którzy porozumiewali się, wysyłając sobie kartki wydarte z "Gry w klasy". Także książki Murakamiego obsłużyć by mogły niejedną miłośnie skłopotaną parę. Ta proza działa, działać może również w ten sposób, że czytelnik traktuje ją jako projekcję egzystencjalną i próbuje się w niej odnaleźć, a przynajmniej porównać. Nie nazwałbym jednak takiego podejścia lekturą naiwną. Zgoda, Murakami sięga po konwencje będące dla odbiorcy ułatwieniem (romans, kryminał, fantastyka) - nie po to jednak, by przedstawiać uproszczoną wizję świata, lecz po to, by symplifikujące rozwiązania raz na zawsze przekreślić. No i widocznie w takim bezwyjściowym, nie do wyjaśnienia świecie czytelnicy się odnajdują.

"Gdzie ja teraz jestem? Nie wiedziałem. Nie miałem pojęcia. Co to za miejsce? Widziałem jedynie niezliczone postacie ludzi zmierzających nie wiadomo dokąd. Wzywałem Midori z samego środka nikąd".

Tak kończy się "Norwegian Wood", tragicznie powikłana historia miłosna. Przytoczona refleksja pojawia się w trakcie rozmowy prowadzonej z budki telefonicznej. Bezpośrednia obserwacja staje się sądem ogólnym, kwestionującym przy okazji domniemane szczęśliwe zakończenie. Wydaje się wprawdzie, że reakcja dziewczyny będzie oczekiwaną afirmatywną odpowiedzią, ale tak tej fabuły domknąć nie można. Po pierwsze bowiem, parę stron wcześniej bohaterowi, Tôru Watanabe, niemal wprost przepowiedziana została samobójcza śmierć. Po wtóre zaś, cała długa opowieść jest retrospekcją: po latach Watanabe słyszy orkiestrową wersję tytułowej piosenki Beatlesów. Zdarzenie to ustanawia porządek wspomnień, tyle że z nadal aktualną hierarchią personalną. Midori nie ma ani na początku, ani jeszcze długo, długo. Nie ona więc okazała się, by tak rzec, egzystencjalnym przewartościowaniem. Szczegóły pozostają poza światem przedstawionym, niemniej bohater pozostał w nikąd. Lub w końcu tam powrócił.

A propos: nie wiem, co jest w tym miejscu w oryginale, niemniej to "nikąd" bardzo się tłumaczkom udało. Ryzykuję w tym szkicu opinie o języku Murakamiego, poprzestając na polskich przekładach. Nie jest to jednak przedsięwzięcie całkiem bezzasadne, gdyż (o ile można sądzić) do czytania tego pisarza nie potrzeba jakichś szczególnych japonistycznych kompetencji.

Nikąd okazuje się przestrzenią działania bohaterów Murakamiego, realizowaną w różnych fabułach i konwencjach. Jest to obszar zamknięty, dlatego wielokrotnie powraca w tej prozie kwestia przebicia się na drugą stronę. Opisać tę przestrzeń można za pomocą pojęć socjologicznych, egzystencjalnych, poznawczych czy filozoficznych.

Z punktu widzenia outsidera

Postacią, z punktu widzenia której czytelnik poznaje świat, jest najczęściej młody mężczyzna, outsider kontestujący społeczną rzeczywistość. Metodą działania pozostaje wycofanie się, rezygnacja, komentarz. Aktywne zaangażowanie, na przykład bunt na tokijskiej uczelni w końcu lat 60., przedstawiony został w "Norwegian Wood" wręcz satyrycznie. Podobnie oceniane są inne - znacznie powszechniejsze - zachowania społeczne. Tôru Okada z "Kroniki ptaka nakręcacza" sam rezygnuje z pracy w firmie prawniczej. Swoich rówieśników, "w garniturach i krawatach" spieszących do firm, postrzega jako zjawisko cokolwiek osobliwe. Jeszcze wcześniej skonstatował istnienie pewnej dziwnej reguły: "Nikt nie ustanowił takiego prawa, lecz panuje opinia, że czytania wartościowych powieści przez osoby zatrudnione w firmach prawniczych nie uważa się, co prawda, za rzecz naganną, ale nie patrzy się też na nie łaskawym okiem".

Z kolei Nagasawa w "Norwegian Wood" powiada, że "dziewięćdziesiąt pięć procent ludzi chcących zostać urzędnikami państwowymi to dno". Nagasawa nie jest wprawdzie alter ego autora, nie sądzę przecież, by sam Murakami dość znacznie chciał obniżać ten procentowy szacunek (i nie myślę też, by tę obserwację należało ograniczać do specyfiki kultury japońskiej). Modelem życiowych ambicji może być natomiast bohater powieści "Koniec Świata i Hard-boiled Wonderland", który zarabia po to, by w miarę szybko "porzucić pracę i resztę życia spędzić w spokoju, ucząc się gry na wiolonczeli albo greki". W wersji rozbudowanej jego plany obejmują jeszcze zakup górskiej chaty, w której mógłby czytać książki, słuchać płyt, puszczać kasety ze starymi filmami i gotować.

Ale też dużo się w tych książkach czyta i słyszy muzyki. A także przyrządza się i smakuje sporo potraw. Murakami prowadził kiedyś bar jazzowy, posiada kilkutysięczną kolekcję płyt. Jazz, rock i klasyka oraz powieści, amerykańskie i inne, stanowią kulturowy kod bohaterów japońskiego pisarza (urodzonego w roku 1949), system odniesień doskonale czytelny dla wielu odbiorców. Narratorzy i/lub powieściowe postaci formułują wiele intrygujących sądów estetycznych, niekiedy bardzo zabawnych. "Pomyślałem, że taki byłby efekt, gdyby Walt Disney zrobił animowaną wersję malarstwa Muncha". Tak Tôru Watanabe opisuje zabudowania sanatorium.

Szyfr egzystencjalny

Niejednokrotnie przywoływany jest Fitzgerald. U Murakamiego dałoby się wykreślić niejedną paralelę emocjonalną, łączącą go z autorem "Wielkiego Gatsby'ego". Oryginalność niektórych sformułowań japońskiego pisarza przypomina z kolei monologi Marlowe'a z prozy Chandlera. Innym zaś bohaterom patronuje trochę Salinger. Te nawiązania są tropami uniwersalizującymi. Swojskość i obcość kultury bywa niekiedy zaskakująca. Europejczykowi ekspresja aktorów Kurosawy wydaje się czymś nienaturalnym, ma wrażenie, że ci aktorzy ciągle krzyczą. Tymczasem Tôru Okada i Kumiko ("Kronika..."), po rozmowie z przygłuchym staruszkiem, oglądającym do tego przygłuszony telewizor - czują się, jakby siedzieli w pierwszym rzędzie kina na starym filmie... Kurosawy.

Doznania estetyczne stanowią zasadniczą formę istnienia bohaterów Murakamiego. Jeden z nich nawet w momencie zasadniczej rozprawy z żoną zastanawia się, czy z magnetofonu słychać Vivaldiego, czy Telemanna (to przykład z "Na południe od granicy, na zachód od słońca"). Rozmowa o powieściach lub muzyce bywa też ważną formą porozumienia. Wycofując się ze społecznego świata, postacie z tych książek nie przekreślają przecież bliskich, międzyludzkich relacji. Wręcz przeciwnie: to dążenie do zbliżenia się lub odzyskania drugiej osoby motywuje ich działania.

Watanabe z "Norwegian Wood" organizuje swoje życie wokół cierpiącej na chorobę psychiczną Naoko. Okada z "Kroniki..." przemierza przestrzenie rzeczywiste i nadrealne, by odzyskać żonę. Sumire, bohaterka "Sputnika Sweetheart", doznaje radykalnej przemiany w momencie zakochania się w kobiecie. Gdy spełnienie okazuje się niemożliwe, Sumire znika; wraz z jej zniknięciem w powieści przekroczona zostaje motywacja realistyczna. Bohater "Tańcz, tańcz, tańcz" poszukuje, również na wielu poziomach rzeczywistości, kobiety, z którą był kiedyś związany (powieść ta podejmuje wątki wcześniejszego dzieła Murakamiego, "Przygody z owcą"). Kiedy pojawia się przypuszczenie, że została ona zamordowana przez przyjaciela, powstaje zarazem żal z powodu utraty tej drugiej relacji.

Nie należy tego komentować wyłącznie w kategoriach psychologicznych bądź etycznych: zarówno poszukiwanie Kiki, jak i spotkania z Gotandą są dla głównego bohatera kolejnymi doświadczeniami, w których odkrywa on siebie. Powstaje międzyludzkie napięcie, realizowane przez pisarza w kolejnych układach. Pojawiają się specyficzne trójkąty, nie chodzi tu jednak (a na pewno nie wyłącznie) o zwykłe pojawianie się trzeciej osoby, komplikującej sytuację pary, o przeciwstawienie wierności i zdrady. Ta trzecia osoba jest u Murakamiego świadkiem, punktem odniesienia lub też nieuniknionym ciężarem przeszłości. Z jednej więc strony, "ja" dążące do "ty" naznaczone być musi przez "nią/niego". Z drugiej zaś: powieści te są zdecydowanie, by tak rzec, egotropiczne, to znaczy, że właściwym do nich kluczem jest szyfr egzystencjalny.

Stąd upodobanie Murakamiego do motywu studni, ze względu na jego symboliczną nośność. Porucznik Mamiya (w retrospektywnym epizodzie "Kroniki ptaka nakręcacza") uczestniczył w czasie wojny w tajnej misji już na terenie Mongolii i został tam wrzucony do wyschniętej studni. Uratowano go, niemniej spędzony tam czas zmienił go radykalnie: cała długa reszta życia pozostała pustym, niechcianym dodatkiem. Tôru Okada sam schodzi do pustej studni, by tam medytować i doznać zrozumienia. Stamtąd przenosi się też do innych poziomów rzeczywistości. Naoko przestrzega Watanabe przed polną studnią. Kiedy znika Sumire, poszukujący jej bohater myśli o wpadnięciu jej do jakiejś studni, na greckiej wyspie (gdzie rozgrywa się ten epizod) żadnej studni jednak nie ma.

Rysowanie mapy

Innym, na różne sposoby ponawianym motywem jest kartografia. Zabawny chłopak z "Norwegian Wood", nazywany Komandosem, pilnie studiuje, by móc w przyszłości rysować mapy. Kartografem jest również wspomniany porucznik Mamiya. "Koniec Świata i Hard-boiled Wonderland" dzieli się na dwie (podawane na przemian, po jednym rozdziale) części. Pierwsza podejmuje konwencję s.f., druga dzieje się w baśniowej krainie. Oto miasto otoczone wysokim murem (raz jeszcze zamknięcie). Wychodzi z niego jedynie Strażnik i, każdego wieczoru, jednorożce. Ludzie tracą swoje cienie (Jung się kłania), zyskując w ten sposób nieśmiertelne trwanie, ale nie są pełnymi osobowościami. Bohater na polecenie swojego cienia przygotowuje mapę miasta, żeby obaj mogli uciec.

Obie opowieści łączą się dzięki paralelnym wątkom, a pod koniec okazuje się, że miasto jednorożców jest fabułą (właśnie opowieścią!) syntetycznie wbudowaną w świadomość bohatera. Odchodzi "stąd", słysząc przy tym "A Hard Rain's A-Gonna Fall" Dylana, "tam" zaś rezygnuje ze wspólnej ucieczki z cieniem, pozostając bez niego. To figura egzystencjalnej klęski, rozbudowana do rozmiarów podwójnej paraboli. Początek powieści jest natomiast obrazem znacznie bardziej skrótowym. Znajdujący się w windzie bohater, za sprawą jej cichego i powolnego ruchu, traci orientację. "Wziąwszy pod uwagę całą sytuację, postanowiłem - wyłącznie dla własnej wygody - że winda jedzie w górę". Czyli nie tyle poznajemy rzeczywistość, ile żyjemy w jej projekcji, co gorsza, słabo uzasadnionej. A winda "tymczasem może wjechała dwanaście pięter w górę, trzy w dół i objechała ziemię dookoła"? Powieści Murakamiego są właśnie o czymś takim. Pierwsze polskie przekłady powieści Haruki Murakamiego ukazały się w warszawskim wydawnictwie Wilga, w serii Biblioteka Japońska. Były to "Przygoda z owcą" (tłum. Anna Zielińska-Eliott, 1995) oraz "Koniec świata i hard-boiled wonderland" (tłum. Anna Horikoshi, 1998). Później wydawanie dzieł japońskiego pisarza przejęło warszawskie Wydawnictwo Literackie Muza. Jak dotąd, ukazało się osiem książek. Cztery w przekładzie Anny Zielińskiej-Elliott: "Przygoda z owcą" (2003, 2006), "Kronika ptaka nakręcacza" (2004, 2006), "Tańcz, tańcz, tańcz" (2005, 2006) i tom opowiadań "Wszystkie boże dzieci tańczą" (2006). Pozostałe tytuły: "Norwegian Wood" (tłum. Dorota Marczewska i Anna Zielińska-Elliott, 2006), "Koniec Świata i Hard-boiled Wonderland" (zmieniona pisownia tytułu, tłum. Anna Horikoshi, 2004, 2006). Dwie powieści tłumaczyła z angielskiego Aldona Możdżyńska: "Na południe od granicy, na zachód od słońca" (2003, 2006), "Sputnik Sweetheart" (2003, 2006).

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 38/2006

Artykuł pochodzi z dodatku „Książki w Tygodniku (38/2006)