Czy urażony ma zawsze rację

Antyrasistowską książkę pisarki dla dzieci wycofano z księgarń – ze względu na wizerunek czarnej dziewczynki. O stosunku do Romów się milczy. Równość po szwedzku nie brzmi już tak dobrze.

11.11.2013

Czyta się kilka minut

 / Rys. Stina Wirsén
/ Rys. Stina Wirsén

Takich bohaterów rysowała od zawsze. Ludzi i zwierzęta. Niestarannym, chciałoby się powiedzieć: dziecięcym sposobem. Tym razem rysunek przedstawia kilkuletnie dziecko. Zachowuje charakterystyczne proporcje ciała: duża głowa, długi, szeroki tułów, stosunkowo krótkie kończyny, pozorny brak szyi. Sukienka jest falującą plamą. Buzia cała czarna, poza ustami i oczami, stworzonymi z białych kresek. Włosy sterczą, zakończone kolorowymi serduszkami.

MAŁE SERCE, WIELKA BURZA

W 2012 r. na szwedzkie ekrany wszedł „Liten Skär och alla små brokiga” – filmowa wersja obrazkowych historyjek dla najmłodszych autorstwa Stiny Wirsén, znanej pisarki (wydawanej też w Polsce). Towarzyszyły temu plakaty na ulicach, z bohaterami: czarnoskórą Lillą Hjärtat – Małą Serce i jej wielokolorowymi przyjaciółmi.

Na stronie dystrybutora filmu pojawiły się zaniepokojone komentarze: czy wizerunek czarnego dziecka na plakatach to nie rasistowska klisza? Dyskusja przeniosła się na fora internetowe. Potem – na pierwsze strony gazet. Kilkoro krytyków uznało rysunek za typowy blackface – stereotypowe przedstawienie, karykaturę czarnego człowieka, którą spotyka się w amerykańskim teatrze wodewilowym na początku XX wieku, gdy białym aktorom grającym czarnych malowano twarze.

Jeszcze przed premierą filmu na łamach „Svenska Dagbladet Kultur” profesor Akademii Sztuk Pięknych, Joanna Rubin Dranger, pisała: „Wizerunek Małej Serce to nieudane symboliczne przedstawienie postaci, redukujące człowieka do cech, które go odczłowieczają: czarnej skóry, grubych warg i wełnistych włosów. To rasistowski rysunek”. „Nasza intencja była dokładnie odwrotna – ripostowali twórcy filmu. – Chcieliśmy pokazać maksymalną różnorodność typów ludzkich. Zwłaszcza zależało nam na postaci, z którą mogłyby się identyfikować dzieci czarnoskóre: nie ma zbyt wielu takich figur w szwedzkiej sztuce dla dzieci”.

Plakaty jednak zdjęto – zniknęły mniej więcej w czasie, gdy film wchodził do kin. Premiera odbyła się w atmosferze skandalu. Równolegle toczyła się coraz gorętsza dyskusja. Nathan Hamelberg, członek organizacji antyrasistowskiej The Betweenship, przyznał, że czyta dzieciom książki Stiny Wirsén, a jednocześnie zgodził się, że Małe Serce może być postrzegana jako rysunek rasistowski. „Guardianowi” mówił: „Perspektywę Wirsén, tak jak wszystkich białych, determinuje przynależność do dominującej kultury. Nikt, kto nie jest czarny, nie może właściwie ocenić tego rysunku”.

CZUŁY STEREOTYP

A gdyby jednak pokusić się o ocenę? Powtórzmy na początek lekcję, czym jest stereotyp. Według Słownika Języka Polskiego to uproszczony i zabarwiony wartościująco obraz rzeczywistości – stereotyp może być złośliwy, ale też prawie obojętny, a nawet czuły.

Czy Małe Serce to stereotypowa postać? „Jest stereotypowa w sposób najczulszy, jaki znam – pisał Makode Linde, szwedzki artysta wizualny, pracujący z tematem wykluczenia. – Oglądałem też film: uroczy, cały o tym, jak szanować, kochać inność”.

Jednak czterdzieścioro afroszwedzkich rodziców, powołując się na własne zranione uczucia, napisało list otwarty do Bonnier Carlsen (wydawcy Wirsén), do księgarń i bibliotek oraz do dystrybutora filmu – z żądaniem zaprzestania wyświetlania go i usunięcia gadżetów filmowych oraz książek z przestrzeni publicznej.

Żądanie potraktowano poważnie. Prokuratura rozpatrzyła zawiadomienie o ich urażonych uczuciach. Uznała wprawdzie, że książki i film nie podżegają do czynów rasistowskich, a wręcz odwrotnie. Ale w szwedzkim internecie i tak pojawiła się lista publikacji, które można uznać za rasistowskie: nie tylko książki z Małą Serce, ale też „Przygody Tintina” Hergé. Te ostatnie na krótko zniknęły z biblioteki w sztokholmskim Kulturhuset – ostatecznie jej dyrektor przeprosił za „przedwczesną interwencję”, dokonaną samowolnie przez jednego z pracowników.

Urażony ma zawsze rację? – Taki tytuł dałem reportażowi o wynaturzeniach szwedzkiej poprawności politycznej – mówi Maciej Zaremba, publicysta „Dagens Nyheter”. – To była opowieść o profesorach Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Sztokholmie, którzy tak się bali oskarżenia o nierówne traktowanie, że dopuszczali do zawodu nauczyciela świeżych imigrantów, niemówiących poprawnie po szwedzku. Bo zdarzało się, że oblewani za nieznajomość języka i podpuszczani przez radykalnych ideologów, skarżyli się na szkołę – a rzecznik równego traktowania poważnie traktował ich zarzuty!

Zaremba twierdzi, że to samo stało się z Lillą Hjärtat: – Tym razem grupa aktywistów, którzy zwą się „antyrasistami”, uznała się w imieniu wszystkich nie-białych za urażonych rysunkiem, który w oczach moich znajomych rodem z Afryki w ogóle nie jest obraźliwy, wręcz przeciwnie. A co wydaje mi się najbardziej wstrząsające – że nagonkę na Wirsén rozpętała niewielka grupa osób na Facebooku i Twitterze, i że prawie nikt się jej nie przeciwstawił. Ludzie bali się, że sami zostaną oskarżeni o najgorsze, bo w przedziwny sposób garstce ekstremistów udało się uzurpować sobie prawo do decydowania, jak objawia się rasizm.

Kilkoro pisarzy dla dzieci, z którymi rozmawiałam w Szwecji, z oburzeniem relacjonowało ataki na Małą Serce: „niesprawiedliwe”, „krzywdzące”... Ale wszyscy podkreślali, że Wirsén przeprosiła: jeśli jest krzywda, to był i błąd.

SAMOKRYTYKA

– Przepraszam, jeśli kogokolwiek uraziłam – powiedziała Wirsén mediom. – Rysowałam Małą Serce z serca, dla dzieci moich afroszwedzkich przyjaciół już wiele lat temu. Wiem, że od tego czasu wielu ją pokochało, zwłaszcza jej usta i włosy. Zawsze walczyłam o miejsce dla wszystkich, niezależnie od tego, jakiego są koloru. Tej sprawie właśnie miała służyć i długo służyła moja bohaterka.

Wirsén ogłosiła, że już nigdy nie narysuje Lilli Hjärtat. Zwróciła się też z prośbą do wydawcy o wycofanie nakładów wszystkich książek, w których występuje postać.

Dlaczego?

– Odbierałam telefony z pogróżkami – mówi „Tygodnikowi”. – Nie tylko ja, także moje dzieci. Nie mogę żyć w takim piekle, wolę przestać walczyć. To było tak, jakby wypchnięto mnie przed tłum i kazano przez megafon wykrzyczeć, że nie jestem rasistką.

Zaremba: – W czasie trwania tej awantury czułem się jak w PRL-u. Zdaje się, że na naszych oczach w Szwecji rodzi się nowy marksizm, tym razem wirtualny, „marskizm-twitteryzm”, z imigrantami w roli proletariatu. Zdaniem jego ideologów Zachód jest nieuleczalnie skażony rasizmem, a wszyscy imigranci stanowią klasę uciśnioną, której historyczną misją jest obalenie kapitalizmu – tylko wpierw trzeba im uświadomić, że są rewolucyjną siłą, bo na razie tego nie rozumieją. W jednym z lewicowych pisemek padła nawet propozycja rejestrowania ludzi ze względu na ich pochodzenie. Punkt widzenia tego odłamu lewicy był taki, że jeśli nie będzie wiadomo, kto jest czarny, półczarny lub azjatyckiego pochodzenia, to nie będzie można statystycznie dowieść, że są dyskryminowani.

NOWY PODZIAŁ NA LEWICY

To nie koniec historii – choć nazwisko Wirsén zniknęło z mediów. Ostatnio „Dagens Nyheter” pisał o rejestrze Romów, obejmującym kilka tysięcy osób, stworzonym przez policję w jednym z miast na południu Szwecji. Wobec Romów uchodzą tu rzeczy, na jakie przeciętny Szwed nie ośmieliłby się wobec ludzi czarnych czy muzułmanów.

„To tu mamy do czynienia z rzeczywistym rasizmem, a nie tam, gdzie chce go widzieć grupa ideologicznych oszołomów” – na te słowa, opublikowane w „Dagens Nyheter” przez Zarembę, zareagowali zaraz krytycy Wirsén i dyskusja rozgorzała na nowo. I choć, jak napisał przed paroma dniami jeden z jej uczestników, można mieć już dość tzw. antyrasistów, którzy wypowiadają się w imieniu muzułmanów, homoseksualistów czy czarnych, spór szybko nie wygaśnie.

Wizerunek Małej Serce wyznaczył bowiem linię podziału na szwedzkiej lewicy. Jest klasyczna lewicowość o podejściu uniwersalistycznym – kolor skóry nie ma znaczenia – i jest odłam, który mówi, że niedostrzeganie koloru skóry to społeczny daltonizm prowadzący do ignorowania uciśnionych. Podejście drugie zakłada nie tylko zachowywanie świadomości zbrodni kolonializmu, ale i rodzaj powinności białych wobec czarnych.

To głęboki podział, stawiający pod znakiem zapytania fundamentalne dotąd lewicowe wartości. To spór między tradycyjnie nadrzędną lewicową ideą równości a podkreślaniem na nowo różnic, własnych korzeni. Lewicy nie będzie łatwo poradzić sobie z tym rozdarciem., a trwanie w nim kompromituje – co widać choćby na przykładzie ostatniej sztokholmskiej parady równości. Centralna Rada Szwedzkich Afrykanów złożyła na policji doniesienie, że marsz jest rasistowski, bo jeden z uczestników przebrał się za somalijskiego pirata w sukience, z atrapą wyrzutni rakiet przeciwpancernych i z twarzą pomalowaną na czarno.

W doniesieniu napisano, że przebieraniec połączył stereotypowy obraz czarnoskórego z symbolem przemocy. Szef marszu gejów natychmiast przeprosił.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Nauczycielka, współzałożycielka Szkoły Demokratycznej w Krakowie, autorka tekstów i wywiadów publikowanych m.in. w „Tygodniku Powszechnym”, dotyczących zwłaszcza problematyki wychowania oraz literatury dziecięcej.

Artykuł pochodzi z numeru TP 46/2013