Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Tego dnia jednak stałem w osiedlowym urzędzie pocztowym w długiej kolejce, żeby odebrać jakąś paczkę. Przede mną - młoda mama z dwulatkiem w wózeczku. Dwulatek był dość grzeczny, ale oczekiwanie się przedłużało, zrobiło mu się gorąco i zaczął się coraz głośniej domagać wyjścia na zewnątrz. Mama, też zdenerwowana, z początku próbowała go zabawiać, potem przekonywać, wreszcie - przekupić. W końcu zrezygnowana zamilkła, a dziecko darło się coraz głośniej.
Wtedy na krześle naprzeciwko chłopca usiadła starsza pani. Bardzo starsza, z grzywką zupełnie białych włosów nad czołem i siateczką zmarszczek wokół oczu, które przypominały jak dwa wilgotne kamyki. Prawdę mówiąc, wyglądała trochę jak Irena Sendlerowa - i w podobny sposób się uśmiechnęła. I stał się cud: dwulatek najpierw przestał płakać, a potem sam również się uśmiechnął. Młoda mama spojrzała na starszą panią z wdzięcznością. "Ładny jesteś", powiedziała pani. "Ładna jesteś", odpowiedziałby chłopiec, gdyby nie wstydził się odezwać.
Natrafiłem niedawno w telewizji, która zajmuje się stylem życia, na program "Jak wyglądały gwiazdy kiedyś, a jak teraz". Domyślacie się państwo, że nie chodziło w nim o ciała niebieskie i zmiany zachodzące w przestrzeni kosmicznej. Najpierw pokazywano zdjęcia znanych osób sprzed lat dwudziestu lub trzydziestu, a potem obecne, i złośliwie komentowano. A to komuś przybyło plam i zmarszczek, ktoś inny nie porusza się już tak żwawo jak kiedyś, u kogoś innego opadł biust lub pojawił się brzuszek. Jeden komentarz zapamiętałem szczególnie dobrze: pokazano zrobione na ulicy zdjęcie Madonny, a lektor z przekąsem stwierdził, że gwiazda wygląda dziś "jak żydowski dziadek".
W internecie podobnych rewelacji jest pełno. Co jakiś czas na znanych portalach internetowych pojawia się "zagadka": jak ludzie, którzy dziś uważani są za ideał piękna, będą wyglądali za kilka dekad? Odpowiednie programy komputerowe postarzają twarze tak, by wyglądały możliwie przerażająco. Kobiety mają worki pod oczami i pomarszczone szyje, mężczyźni łysieją i tyją. Podobnie jak w przypadku wspomnianego programu, komunikat jest jasny: jak nic ze sobą nie zrobisz (chodzi naturalnie o chirurgię plastyczną), będziesz wyglądał jak monstrum. A nawet jak coś ze sobą zrobisz, nie uchroni cię to przed śmiesznością, która jest nieodłącznym atrybutem starości. Oto ageizm (ejdżyzm) w czystej postaci.
Mam teraz na biurku cztery książki. Wszystkie albo napisali ludzie starsi (ostatnia książka Leszka Kołakowskiego, rozważania Jeana Vanier o miłości i wspólnocie), albo mają one za bohaterów ludzi, którzy dożyli późnej starości ("Ksiądz Paradoks" Magdaleny Grzebałkowskiej, rozmowy Jacka Moskwy z Zofią Morawską). Czytam biografię ks. Twardowskiego, żeby spotkać go raz jeszcze (bo okazji ku temu miałem niewiele) i trochę inaczej; czytam opowieści "pani Zuli", bo to kawał historii Polski, i to historii pisanej naprawdę trudnymi wyborami; i czytam Vaniera, bo to wielki wizjoner. A Kołakowskiego czytam kolejny raz - żeby nie zwariować. "Czy można uleczyć nasze spojrzenie na świat, przywracając mu jego dawną wrażliwość?", pyta Profesor w tekście zatytułowanym "Stare prawdy i krokodyl". I odpowiada w swoim stylu, to znaczy stanowczo i ostrożnie zarazem: "Tak, jest to możliwe, ale wcale nie pewne".