Czy da się pochwalić PiS

AntyPiSizm niesie chwilowe zadowolenie. Pozwala poczuć, że jesteśmy „po właściwej stronie”. W praktyce jednak prowadzi media liberalne do postępującej eliminacji inności.
w cyklu Woś się jeży

04.02.2021

Czyta się kilka minut

Rafał Woś / FOT. GRAŻYNA MAKARA /
Rafał Woś / FOT. GRAŻYNA MAKARA /

Umiecie jeszcze pochwalić PiS? Albo przynajmniej nie wściekać się, gdy robi to ktoś inny? Z antyPiSizmem jest jak z każdym uzależnieniem. Wydaje się, że sprawy są pod kontrolą. Ale w rzeczywistości bardzo wielu już nad tym, niestety, nie panuje.

Do napisania tego tekstu skłoniła mnie sprawa Sławoja Žižka. Niby kolejny błahy flejm, jakich na przecięciu publicystyki i social mediów bardzo wiele. Wydaje się jednak, że na tym przykładzie da się pokazać zasięg zniszczeń, jakie w polskiej publicystyce poczynił ortodoksyjny antyPiSizm.

Najpierw jednak fakty dla tych, którzy nie śledzili sprawy na bieżąco. Zaczęło się od tego, że w minionym tygodniu twitterowe konto Grupy Wyszehradzkiej zacytowało fragment starego wywiadu filozofa Sławoja Žižka dla magazynu „Quartz”. Słoweński myśliciel mówił w 2017 r. w swoim polemicznym stylu: „Kto zrobił najwięcej dla europejskiej klasy pracującej? To PiS, polska partia arcykonserwatywna. Zrobili to, na co nie odważył się nikt z umiarkowanej lewicy (…), w tym sensie popieram ich całkowicie”.

Przyznam, że nie śledzę aż tak mocno wystąpień Žižka. Jakoś nigdy mnie nie przekonywał, a girlandy słów spływające na karty jego kolejnych książek rzadko układały mi się w przekonującą czy inspirującą propozycję. Ale nawet nie będąc wielkim fanem Žižkowej publicystyki, dwa wnioski zapisuję natychmiast. Po pierwsze, z samego tylko krótkiego fragmentu owego starego wywiadu dla „Quartza” widać, że polskie sprawy śledzi on umiarkowanie dokładnie. Swoją sympatię dla propracowniczych poczynań PiS-u ilustrował bowiem przykładami dobranymi w myśl powiedzenia „wiem, że dzwonią, ale nie bardzo się orientuję, w którym kościele”. Žižek chwalił PiS za „obniżenie wieku emerytalnego, rozszerzenie dostępu do opieki zdrowotnej oraz… lepsze kredyty dla studentów”. Ale nie czepiajmy się. Kto z nas – tak z ręką na sercu – umie ad hoc wypowiedzieć się kompetentnie i ze szczegółami na temat pulsu życia politycznego w Czechach, Rumunii albo Słowenii?

To prowadzi nas prosto do wniosku drugiego. Wypowiedź Žižka dla „Quartza” traktować trzeba raczej jako kolejny głos w dyskusji nieco bardziej ogólnej, dotyczącej zamiany ról pomiędzy lewicą a prawicą, która dokonała się na naszych oczach. O tym, że po odcięciu się starej socjaldemokracji od ambicji bycia głosem ekonomicznie wyzyskiwanych, w buty lewicy weszła prawica. I czuje się w nich na tyle dobrze, że stała się w wielu krajach (w tym również w Polsce) siłą najchętniej popieraną przez klasy pracujące. Tak właśnie zrozumiałem tamtą wypowiedź Žižka. Nie jakoś szczególnie pionierską, bo przecież stojącą w długim szeregu podobnych wystąpień z ostatnich lat. Raczej jako pstryczek w nos liberalnej lewicy ze strony jednego z ważnych dla niej publicznych intelektualistów.

I tu właśnie dochodzimy do najciekawszego momentu całej tej historii, którym było nie tyle wyciągnięcie starej wypowiedzi Žižka przez obóz prorządowy, tylko niezwykle nerwowa reakcja liberalnej lewicy – u nas mocno antypisowskiej. Oto w serwisie OKO.press pojawił się tekst pod wojowniczym tytułem „Sławoj Žižek: to kłamstwo, że popieram PiS. To barbarzyńcy z chrześcijańską twarzą”. Kryje się za nim w zasadzie tylko wydobyty od Žižka statement. Czytamy w nim: „Nawet nie pamiętam tego wywiadu – z pewnością nie był autoryzowany, ponieważ NIGDY nie powiedziałbym, że w całości popieram rząd PiS (choć nikt niczego takiego nie sugerował! – przyp. RW). Najwięcej, co mogłem powiedzieć, to tyle, że popieram wyżej wymienione szczególne decyzje”. Na koniec tego krótkiego oświadczenia filozof zaś powiada tak: „Chciałbym, żeby to było tak jasne, jak to tylko możliwe: jeśli chodzi o to, co dzieje się w Polsce w ostatniej dekadzie, włączam rząd polski, razem z tymi na Węgrzech i na Słowenii, w moim własnym kraju, do tego, co nazywam »osią zła« w postkomunistycznej Europie. Stanowią najpoważniejsze zagrożenie dla naszych wolności. Dalecy od obrony Europy członkowie tej »osi zła« są dzisiaj największym zagrożeniem dla emancypacyjnego dziedzictwa Europy”.

OKO.press staje – nomen omen – oko w oko z sytuacją, w której guru pewnego środowiska mówi coś, co stoi w sprzeczności z credo tegoż środowiska. W takie sytuacji możemy pójść w dwie strony. Albo potraktować to jako szansę, by głębiej wbić kij w mrowisko, dotrzeć do pytań i paradoksów – tę drogę nazwijmy publicystyką wolnej myśli, albo pójść drugą drogą: na niej kończy się publicystyka, a zaczyna dawanie świadectwa. Co robi OKO.press? Czy idzie w kierunku wolnej myśli? Czy konfrontuje swoich czytelników z innym punktem widzenia? Nie, przeciwnie. Ciśnie Žižka, by dawał świadectwo i wyjaśnił potencjalnie zaniepokojonym czytelnikom, że to wszystko „prowokacja wiadomych sił”. Žižek ma wydeklamować formułkę o tym, że PiS jest zły. Koniec i kropka. Dziękujemy, panie filozofie. Przypomina to anegdotę koleżanki pracującej dla jednego z tabloidów, która w samym szczycie afery Rywina złapała na wywiad premiera Leszka Millera i porozmawiała z nim... o skarpetkach. Zresztą zgodnie z zamówieniem szefostwa i oczekiwaniami czytelników. Podobnie tutaj. Smutne w tym wszystkim jest to, że taką postawę media antypisowskie zarzucają zazwyczaj drugiej stronie. To tam ma się rzekomo odbywać tępienie wolnej myśli i ideowy konformizm – jeśli nie zamordyzm.


Czytaj także: Temperatura toczonych dyskusji sugeruje, że trudno będzie znaleźć kompromis, który pozwoliłby redukować mikroagresje bez nadmiernego ograniczania wolności wypowiedzi.


 

A mnie ta historia pokazuje coś przeciwnego. Właśnie to, że media antypisowskie kolejny raz robią to, co zarzucają tzw. drugiej stronie. Gdyby w oderwaniu od tej sprawy zapytać redaktorów OKO.press, czy rolą filozofa albo publicznego intelektualisty jest dawanie świadectwa, czy stawianie trudnych pytań własnemu obozowi, jestem pewien ich odpowiedzi, że to drugie. Dlaczego w praktyce nie idą w tym kierunku?

Przypuszczeń jest kilka. Odpowiedź zakładającą złe intencje odrzucam, bo wydaje się uproszczona i niesprawiedliwa. Odpowiedź druga to konformizm. Dziennikarz Jakub Dymek nazwał to niedawno – cytując politologa Jaszę Mounka – „mentalnością proszonego obiadu”. Dymek pisze tak: „żaden redaktor nie chce puścić czegoś, co zaszkodzi jego towarzyskiej pozycji na najbliższej prywatce u znajomych. Większość osób pracujących na wysokich stanowiskach w mediach doskonale wie, co robi. Wiedzą, które teksty są wątpliwe, które to clickbaity służące wyłącznie pustym kontrowersjom, a które śmierdzą fejkiem na kilometr. Ale wiedzą też, które zaszkodzą im w towarzystwie – i tych brzydzą się bardziej niż mieszkańcy Wilanowa pomysłu, że ktoś chciałby jechać metrem na Pragę”. Możliwe, ale takie tłumaczenie to też droga niebezpieczna, bo zakłada u osoby myślącej inaczej złe cechy i etyczne deficyty.

Skłaniałbym się więc raczej ku odpowiedzi trzeciej. Wydaje mi się, że panujący w opiniotwórczych mediach antyPiSizm stał się jak nałóg, nad którym wielu przestało niestety panować. To coś trudnego do uchwycenia. AntyPiSizm daje oczywiście chwilowe zadowolenie, pozwala poczuć, że jesteśmy „po właściwej stronie”. W praktyce jednak prowadzi polskie media liberalne do postępującej od kilku lat eliminacji inności. Efekt jest taki, że w antypisowskich mediach nie da się już w zasadzie nie uprawiać antyPiSizmu. Jedyne, co jest dopuszczalne, to jego różne poziomy natężenia. Koledzy i koleżanki z antypisowskich mediów pewnie już tego nawet nie dostrzegają. Trudno ich winić – gdy wychowujesz dziecko, nie widzisz, jak rośnie. Nie dostrzegasz też, że sam się starzejesz. Musisz zerknąć na zdjęcia albo spotkać kogoś po dłuższym niewidzeniu. Mam wrażenie, że w antypisowskich mediach zaszedł taki właśnie proces. Skoro nie ma nikogo, kto by kontrował antyPisizm, w efekcie non stop słyszysz, jaki straszny jest PiS. Aż w końcu – nawet jeśli jesteś niedowiarkiem – sam w to uwierzysz, „wszyscy tak przecież mówią”. Ponieważ w twoim otoczeniu nie ma nikogo myślącego inaczej, logicznym wydaje się wniosek, że innych postaw po prostu nie ma. I tak to się kręci.

Dlatego właśnie wydaje mi się, że to jest jak narkotyk. Wielu z tych, którzy jeszcze niedawno nie widzieliby w cytacie z Žižka niczego niepokojącego (a może przyznaliby nawet, że ma trochę racji), dziś wyprowadza to jednak z równowagi. Dlaczego? Bo się uzależnili. Wiem, że nie chcą o tym rozmawiać. Pewnie mnie nawet wyśmieją. Powiedzą: „My mamy problem? Popatrz na siebie. Zajmij się pisowskimi mediami. Bo oni robią jeszcze gorzej”. Jeśli nawet mają rację, to czy jednocześnie nie jest to wybieg, żeby odpalić kolejną dawkę antyPiSizmu?

Nie gniewajcie się, koledzy i koleżanki z antypisowskich mediów, na porównanie z narkotykiem, po prostu chcę być dobrze zrozumiany. Kończę prośbą: zadajcie sobie pytanie, czy w Waszych mediach da się za cokolwiek pochwalić PiS? Czy mieści Wam się to w ogóle w głowie? Czy można to zrobić bez miliona przypisów i gwiazdek „tak, ale przecież” albo „musimy pamiętać, że?”. Bo ja się obawiam, że to już niemożliwe.


WOŚ SIĘ JEŻY: autorska rubryka Rafała Wosia co czwartek w serwisie "Tygodnika Powszechnego"

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz ekonomiczny, laureat m.in. Nagrody im. Dariusza Fikusa, Nagrody NBP im. Władysława Grabskiego i Grand Press Economy, wielokrotnie nominowany do innych nagród dziennikarskich, np. Grand Press, Nagrody im. Barbary Łopieńskiej, MediaTorów. Wydał… więcej