Czerwona powódź
Czerwona powódź
Kiedy drzwi jej domu w miasteczku Kolontar wyważyła czerwona fala żrącego błota, Kati Holtzer zdążyła jedynie złapać swojego trzyletniego synka i posadzić na kanapie, która wkrótce zaczęła unosić się na powierzchni czerwonego szlamu. Ona sama nie mogła się już na niej schronić, byłoby to za duże obciążenie. Stojąc po pas w błocie, które paliło jej skórę na nogach, zdołała jeszcze zadzwonić do męża, żeby się pożegnać: "Umrzemy" - powiedziała. Szlam sięgał jej wtedy już po piersi.
Kati Holtzer i jej syn zostali jednak uratowani. Znajdują się w szpitalu; ona - ciężko poparzona. Podobnie jak dwóch mężczyzn, którzy przyszli jej z pomocą.
Wszyscy mieli szczęście. W powodzi toksycznego błota, które w minionym tygodniu wyciekło z pękniętego zbiornika z odpadami po produkcji aluminium w miejscowości Ajka - dwadzieścia kilka kilometrów na północ od...
Dodaj komentarz
Chcesz czytać więcej?
Wykup dostęp »
Załóż bezpłatne konto i zaloguj się, a będziesz mógł za darmo czytać 6 tekstów miesięcznie!
Wybierz dogodną opcję dostępu płatnego – abonament miesięczny, roczny lub płatność za pojedynczy artykuł.
Tygodnik Powszechny - weź, czytaj!
Więcej informacji: najczęściej zadawane pytania »
Usługodawca nie ponosi odpowiedzialności za treści zamieszczane przez Użytkowników w ramach komentarzy do Materiałów udostępnianych przez Usługodawcę.
Zapoznaj się z Regułami forum
Jeśli widzisz komentarz naruszający prawo lub dobre obyczaje, zgłoś go klikając w link "Zgłoś naruszenie" pod komentarzem.
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]