Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Jej lektura może sprawiać wrażenie wręcz egzotyczne, tak w niczym nie przystaje do jakichkolwiek doświadczeń powojennych, z Trzecią Rzecząpospolitą włącznie. Elitarna pod względem wymagań ("przyszedłem jako uczeń celujący, a tam dowiedziałem się, że można obrywać i dwóje"), a otwarta także dla dzieci z najniższych warstw, na ile tylko pozwalały fundusze, świecka w przeciwieństwie na przykład do Chyrowa, choć oczywiście z katechetą, modlitwą poranną i wieczorną, Mszą niedzielną, usytuowana w pałacu Sułkowskich, w pięknej architekturze, w salach, gdzie pracownie zarówno przedmiotów ścisłych, jak technicznych były wspaniale wyposażone, a nauczyciele - specjalistami najwyższej klasy, szkoła była wspólnotą spojoną na wiele sposobów i o bardzo wyraziście wytyczonych celach: wychowania do wartości, nie tylko wykształcenia na najwyższym możliwym poziomie. Brzmi to banalnie i drętwo, ale kiedy się czyta o codziennych (tak!) zajęciach sportowych, w tym na kortach, na ślizgawce (fosa okalająca zamek), i wyprawach turystycznych, o samorządzie uczniowskim realnie pracującym, o Kole Społecznym organizującym propozycje kulturalne dla okolicy, wreszcie o setkach sposobów organizowania wolnego czasu i wakacji, wszystko nabiera realności. Patriotyzm? Wystarczy rzucić okiem na listę nazwisk uczniów i profesorów poległych w kampanii wrześniowej, w Powstaniu Warszawskim, ofiar Katynia i obozów czy partyzantki. Więź łącząca całą społeczność? Pomińmy wspomnienia - można by zawsze podejrzewać późną nostalgię. Ale co zrobić z przytoczonymi w książce listami pisanymi przed dyrektora szkoły do rodziców wychowanków i ich samych? Razem z rzetelną uwagą przebija z nich wiedza o uczniach, obserwowanych na co dzień z dobitnym poczuciem odpowiedzialności za ich rozwój i kolejne egzaminy życiowe. Kto teraz pisze takie listy?
Notuję to wszystko z poczuciem oczywistej bezsilności: to naprawdę czas zaprzeszły. Nie sposób jednak pogodzić się z tym, by to, co stanowiło - przecież nie w tym jednym miejscu i tym jednym zespole! - najlepsze walory polskiej szkoły, miało zostać raz na zawsze uznane za minione i nie do odtworzenia. Trzeba więc zdziwić się głęboko, że dzisiejsi koryfeusze szkolnictwa, z ministrem edukacji na czele, mówią tylko o sankcjach za zło i środkach dyscyplinujących, a nie apelują o pomoc w "młodzieży chowaniu" do wszystkich, którzy to mają na sercu, umieją i chcą. Władza nie potrzebuje sprzymierzeńców?