Czas Sommera

Wiersze tego poety zawsze są zakorzenione w namacalnym kontekście, wyrastają z konkretnej chwili, z detalu, szczegółu, słowa, emocji, przejęzyczenia...

21.04.2009

Czyta się kilka minut

Równo 10 lat czekaliśmy na kolejną książkę poetycką Piotra Sommera. Nowy zbiór ukazuje się niemal równocześnie z obszernym wyborem wierszy z poprzednich tomów poety pt. "Rano na ziemi". Warto czytać te książki razem, odkrywając sieć ukrytych pod powierzchnią wierszy kanałów, którymi podróżują brzmienia i znaczenia.

Zapytany w jednym z wywiadów o tę długą przerwę, Sommer odpowiedział, że dla niego nie jest to wcale tak długo. Wielokrotnie też podkreślał, że u podstaw jego pisania nie leży żaden projekt poetycki, żaden plan, który domaga się pieczołowitej realizacji. Wiersz jest poszukiwaniem, które poeta prowadzi wespół z językiem. I bardzo często to sam język sprawdza, na ile może sobie pozwolić, jaką woltę może wykonać, jaką przestawką się popisać, by nie utracić zwinności i wdzięku (czy raczej: wydźwięku). Impulsem do pisania jest także to, co Sommer nazywa "rzeczowymi chwilami poezji", których nie da się opisać inaczej niż za pomocą wiersza, które taki opis wymuszają. Utwory autora "Piosenki pasterskiej" zawsze są zakorzenione w namacalnym kontekście, wyrastają z konkretnej chwili, z detalu, szczegółu, słowa, emocji, przejęzyczenia, miejsca, a to wzrastanie posiada swój własny rytm i czas. Piotr Śliwiński zauważył kiedyś, że głównym przeciwnikiem Sommera jest językowy fałsz - "najwyższa i ostateczna przegrana w literackiej grze w codzienność, zmieniająca zabawę w żenujący nałóg pisania". U Sommera o nałogu pisania nie ma mowy, choć od sposobu, w jaki z codziennej mowy wyłuskuje językowe odkrycia, można się uzależnić.

Weźmy na przykład otwierający książkę wiersz pt. "Zaniedbanie":

Jeden dzień, czwartek, chudy

i długi czwartek (noc w końcu

ścina go z nóg), z kretesem

gubi się w kalendarzu,

zatapiają go inne dni. Już-już

ma sczeznąć, obrócić się

w nic, a tu ni przypiął

ni przyłatał, bierze

i odrasta.

Pojedynczy dzień, chyba wyjątkowy, skoro pojedynczy (być może po prostu wyjątkowo ciężki i przez to dłużący się w nieskończoność) wreszcie dobiega końca, gubi się w kalendarzu. Ale potem powraca, choć nie wiadomo, w jakiej postaci. Czy chodzi o kolejne czwartki miesiąca i roku, o powtórzenie, które jest nieuchronne w ramach przyjętej rachuby czasu? A może ów dzień powraca jako wspomnienie "tamtego" (feralnego?) czwartku, widmo, od którego nie sposób się uwolnić? Może w ogóle nie chodzi o dzień tygodnia, lecz o osobę, którą noc ścina z nóg, która jest u kresu wytrzymałości, ale następnego dnia "wraca do siebie"? Wszystkie te możliwości Sommer utrzymuje w grze, mechanizm wiersza porusza się w zmiennym rytmie, do którego czytelnik musi się dostroić.

Istnieje jeszcze jedna możliwość. Być może ów czwartek odsyła do krótkiej prozy poetyckiej Jerzego Ficowskiego pod takim właśnie tytułem z wydanego w 1960 r. zbioru "Amulety i definicje". Ficowski kończy swój utwór: "Ci, co zapomnieli o środzie, a stracili nadzieję na piątek, wyją do czwartkowego księżyca i przemijają. Dla nich czwartek jest wieczny". Trudno oprzeć się wrażeniu, że postaci pojawiające się w nowych wierszach Sommera łączy podobne doświadczenie czasu - dotkliwie odczuwają jego upływ i nieustępliwą powtarzalność jego nawrotów. W znakomitym szkicu o poezji Jerzego Ficowskiego Sommer napisał, że gdyby miał skomponować książkę o twórczości autora "Inicjałów", podzieliłby ją na dwie części. Pierwsza opowiadałaby o języku jako łączniku między przeszłością i teraźniejszością, dzięki któremu teraźniejsza chwila może nawiązać rozmowę z chwilą niegdysiejszą. Druga część dotyczyłaby czasu, choć rozdzielność języka i czasu - powiadał Sommer - jest u Ficowskiego wątpliwa, dlatego taki podział może mieć jedynie charakter umowny.

Przypomniałem sobie ten fragment podczas lektury "Dni i nocy", traktując go jako przestrogę przed zbyt pochopnym rozdzielaniem tego, co u obu poetów jest ze sobą ściśle splecione. W nowym tomie Sommera nie ma bodaj ani jednego wiersza, który w ten czy inny sposób nie odnosiłby się do czasu. Już sam tytuł sugeruje, że wszystko będzie się obracać wokół czasowości. Ale ta czasowość rozgrywa się w języku - albo bezpośrednio za jego sprawą, albo przy jego asyście. Język nigdy nie staje się narzędziem analizy tzw. zjawiska czasu czy neutralnym nośnikiem refleksji o czasie.

Cioran napisał gdzieś, że gdy przysiadamy na skraju chwil, by przyglądać się ich biegowi, by poznać istotę czasu, prędzej czy później tracimy z oczu pojedynczy moment i splecione z nim zdarzenie. Przed naszymi oczami rozciąga się czas pozbawiony substancji, abstrakcyjny, będący odmianą pustki. W tym sensie można nieco przewrotnie powiedzieć, że "Dni i noce" nie są opowieścią o czasie, choć każdy z wierszy tej książki zaczepiony jest o kraj jakiejś chwili. Sommera nie interesuje czas jako taki, nie docieka jego istoty, nie próbuje pochwycić jego ostatecznego sensu, nie uprawia poetyckiej filozofii czasu, a nawet efekty jego upływu pokazuje z niezwykłą subtelnością, nie wprost, jakby przy okazji. Czas i język współistnieją tutaj ze sobą, ale nie na zasadzie umownego powinowactwa (chwila odbita w języku, wieczny moment przechowany w słowie lub słowo dokumentujące przebieg czasu), lecz jako nieodzowne składniki jednej substancji, substancji wiersza. Zajmując się językiem (np. wtedy, gdy przechwytuje pierwsze łamisłówka swojego syna - "Są dwie księżycy"), Sommer nieuchronnie pisze o czasie. I odwrotnie, kiedy wprost mówi o czasie, zawsze dochodzi do języka, do relacji między słowami a nami i do sposobu, w jaki wiersz wychyla się w stronę świata, w którym już nas nie ma. To poezja chronograficzna, uzależniona od czasu, od pisania w czasie i od tego, co w czasie i z czasem się dzieje.

A co się dzieje? Czasem przeszłość rozpycha się w teraźniejszości, wracają obrazy, powraca detal, punkt, chwila. Innym razem język igra znaczeniami, pojawia się sztubacki ton (którego Sommer nigdy się nie bał i którym zawsze z finezją potrafił się posłużyć), a wtedy przeszłość zostaje na chwilę odcięta, odesłana na margines teraźniejszych zdarzeń. "Dni i noce" układają się w opowieść, w której swoje miejsce znajdują podsłuchane brzmienia, zagadkowe (a czasem po prostu przypadkowe) związki między ludźmi i słowami, intymność, wspomnienia (o matce, o zmarłych, którzy nie opuszczają pamięci i ciągną język w swoją stronę), a także bolesne doświadczenie językowej i społecznej ksenofobii, o którym Sommer pisze z niezwykłą subtelnością, rezygnując z "gotowej" myśli (wiersze, w których pojawiają się te wątki, nie są "głosem w dyskusji", lecz częścią osobistej historii, przez co jeszcze uważniej powinniśmy je czytać).

Pamiętamy zdanie z Sommerowego "Smaku detalu" o wiarygodności poezji, której miarą jest rozpoznawalny język, wyrazisty głos. Poezję bliską mowie, poezję, która koncentruje się na głosie, trudniej podrobić - pisał poeta. W przypadku Sommera, w przypadku jego wiersza, podróbka jest po prostu niemożliwa. Mistrz powrócił i jest w formie.

Piotr Sommer, "Dni i noce", Biuro Literackie, Wrocław 2009 Piotr Sommer, "Rano na ziemi. Wiersze wybrane 1968-1998", Wojewódzka Biblioteka Publiczna i Centrum Animacji Kultury, Poznań 2009

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodzony w 1978 r. Aktywista literacki, filozof literatury, eseista, redaktor, wydawca, krytyk i tłumacz. Dyrektor programowy Festiwalu Conrada. Redaktor działu kultury „Tygodnika Powszechnego”. Dyrektor programów literackich Fundacji Tygodnika Powszechnego.… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 17/2009