Czas na ruch

Ks. Jacek Prusak SJ, psychoterapeuta: Kościół już stracił młode pokolenie, a teraz traci kobiety. Kulturowy katolicyzm, z którego byliśmy tak dumni, umiera na naszych oczach.

09.11.2020

Czyta się kilka minut

Przed kurią biskupią w Krakowie złożono dziesiątki zniczy i wieszaków – symboli protestu kobiet. Kraków, 25 października 2020 r. / JACEK TARAN
Przed kurią biskupią w Krakowie złożono dziesiątki zniczy i wieszaków – symboli protestu kobiet. Kraków, 25 października 2020 r. / JACEK TARAN

ARTUR SPORNIAK: Napisałeś w mediach społecznościowych, że w „symboliczny czwartek” decyzja Trybunału Konstytucyjnego „zainicjowała rok ’68 w polskim Kościele”. Na co m.in. wskazuje fakt, że „w głosach protestujących jak mantra przewijają się dwa nierozdzielne hasła: Kościół jest PiS-u i Kościół jest mężczyzn”.

KS. JACEK PRUSAK SJ: Analogia nie dotyczy tylko pokazania, że protestujący uznali swoje prawo do określania wyborów życiowych i seksualnych bez pytania o pozwolenie Kościoła. Czy nam się to podoba, czy nie, żyjemy w świecie gloryfikującym wybór, który ma zawsze działać na korzyść jednostek. Nie tylko w postulatach kobiet, ale jeszcze bardziej w protestach ludzi młodych idea wyboru, kim chcę być, i imperatyw „stawania się sobą” zlały się w jedno prawo – „wybór dla wyboru”. Z szerszej perspektywy jest to opóźniony protest przeciwko temu, że w Polsce świeckość państwa zaczął definiować Kościół, używając do tego ­PiS-u – jakby nie było konstytucji. Kościoły na Zachodzie musiały z takiej roli suwerena zrezygnować w zeszłym wieku, a my z powodu sytuacji geopolitycznej i znaczenia Kościoła dla przemian ustrojowych uznaliśmy, że nam to się należy. Nadal jesteśmy przekonani, iż Kościół tyle wniósł do walki narodowo-wyzwoleńczej, że po transformacji ustrojowej może czerpać z tego dożywotnie tantiemy. To nas uśpiło. O. Maciej Zięba ten stan kościelnej świadomości w Polsce słusznie nazywa „syndromem tłustego kocura”.

Wielu uważa, że dzięki utożsamieniu Kościoła z narodem w czasach PRL, po transformacji powinniśmy się stać wzorcowym krajem katolickim?

W Polsce w praktyce mamy nie jeden, a dwa episkopaty. Oprócz oficjalnego mamy jeszcze episkopat o. Tadeusza Rydzyka, reprezentujący myślenie i wizję Kościoła promowaną przez toruńską rozgłośnię. Charakteryzuje ją liturgia posoborowa, ale teologia polityczna już przedsoborowa. Ta eklezjologia oparta jest na dwóch filarach. Po pierwsze, na przekonaniu, że dobro narodu ma być definiowane przez katolicką naukę społeczną, bo tylko wtedy możliwe jest sprawiedliwe państwo, a co za tym idzie, by je realizować, potrzebna jest ścisła współpraca władzy kościelnej i świeckiej. Po drugie, na założeniu, że żywotny Kościół nie może istnieć bez katolickiego państwa, więc konstytucja ma uprzywilejowywać katolików. Jeśli się z tym nie zgadzasz, to „atakujesz Kościół” i jesteś „liberałem” bądź „lewakiem”. Utopijność takiej wizji Wielkiej Polski katolickiej została obnażona w trakcie ostatnich protestów.

Jednak wielu biskupów, także tych zajmujących w episkopacie eksponowane stanowiska, nadal w tę wizję wierzy. Wierzy w nią również prezes Jarosław Kaczyński. Dlatego w swoim youtubowym przemówieniu stwierdził, że jeśli odrzucimy Kościół, to zostanie nihilizm. Moim zdaniem nie chodziło mu o podkreślenie znaczenia religii obywatelskiej jako spoiwa społecznego, bo polski katolicyzm nigdy taką religią nie był. Marzy mu się jednak wskrzeszenie „przedsoborowego trupa” w postaci państwa wyznaniowego, w którym dusza narodu nie jest oddzielona od Kościoła-ciała.

Dlaczego autonomia Kościoła i państwa jest lepsza?

Żyjemy w kraju światopoglądowo pluralistycznym. Negując to, cofamy się do czasów, w których państwo było legitymizowane przez Kościół jako jego świeckie ramię. Modelowym przykładem w zeszłym wieku była Irlandia, gdzie jeszcze do niedawna wszystkie sektory życia publicznego były zespolone z Kościołem. Nam się w Polsce nie udało zrealizować tego modelu. Czynienie tego teraz wywołuje frustrację w pluralistycznym społeczeństwie, zwłaszcza że Kościół w okresie komuny był znaczącą przestrzenią wolności, a w okresie transformacji odegrał ważną rolę mediatora. W tej chwili jest wyraźnie stroną konfliktu, choć niektórzy biskupi oficjalnie temu zaprzeczają.

Hierarchię zaskoczyło to, że protestują kobiety, które do tej pory milcząco wypełniały kościelne ławki. Twierdzono nawet, że to na kobietach stoi polski Kościół.

Z jednej strony wewnętrzny spór w PiS między premierem Morawieckim a ministrem Ziobrą prezes Kaczyński próbuje rozegrać, instrumentalizując nastroje społeczne i Kościół. Z drugiej strony biskupi uznali, że w zlikwidowaniu przesłanki eugenicznej w stulecie urodzin św. Jana Pawła II można dostrzec jego opatrznościowy „patronat”. W każdym razie skoro Polska dołączy do tej niewielkiej grupy państw, w których aborcja jest prawnie zupełnie niemożliwa, spełni się wreszcie marzenie papieża, i będzie to jego „cud nad Wisłą”, z którego Kościół w Polsce może być dumny.

To było marzenie Jana Pawła II.

Tak, ale nie jest powiedziane, że chciałby on, aby spełniło się ono w taki sposób. Przez długi pontyfikat polskiego papieża zmieniały się w Polsce rządy i nastroje społeczne, i nigdy nikomu nie udało się zrobić tego, co PiS zrobił w krótkim czasie przy pomocy Trybunału Konstytucyjnego. W dużej mierze dlatego, że nigdy dotąd nie było tak silnego sojuszu tronu z ołtarzem. Decyzję, dotykającą przede wszystkim kobiety (choć także ich partnerów), podjął żyjący samotnie mężczyzna przy wsparciu kościelnych celibatariuszy. Stąd wściekłość protestujących widoczna często w ich jednoznacznych hasłach. Na to nałożyło się poczucie kobiet, że ich głos w Kościele słychać tylko w trakcie różańca. No i czara goryczy się przelała.

W „Apelu zwykłych księży”, który podpisałeś jako jeden z 27 pierwszych sygnatariuszy, wśród dziesięciu postulatów znalazł się taki: „przeciwstawić się ­radykalnie nierównemu traktowaniu kobiet i mężczyzn”. Jak?

Ze względu na życie w celibacie księża postrzegają kobiety głównie poprzez swoje relacje z matką lub siostrą – osobą bliską, ale w roli „pośrednika między ziemią a niebem”. Wielu księży do dzisiaj samemu sobie nic nie wypierze ani nie wyprasuje! Problemem jest również kościelny feudalizm. Biskup zarządza księżmi, a księża, nie chcąc być tylko zarządzanymi, zarządzają świeckimi. Dopóki takie funkcjonowanie Kościoła się nie zmieni, kobiety nie znajdą dla siebie właściwej reprezentacji.

Protesty pokazują bardzo ważną rzecz: nagle ucieleśniły się dane statystyczne. Okazuje się, że albo źle odczytywaliśmy kościelne statystyki, albo je lekceważyliśmy. Kościół już stracił młode pokolenie, a teraz traci kobiety. A przecież statystyki nam mówiły, że mamy dwa niepokojące z punktu widzenia duszpasterskiego trendy: największy na świecie skokowy spadek religijności wśród najmłodszego pokolenia oraz trend dotyczący wykształconych kobiet w średnim wieku, które z powodu wątpliwości związanych z instytucją Kościoła rozluźniają z nią związki, i nawet jeśli nie przestają być wierzące, do kościoła już nie chodzą. Do tej pory zakładaliśmy, że kobiety były, są i będą w Kościele. Po prostu byliśmy ślepi, bo one nie będą cały czas przed nami klęczały. To, co się dzieje teraz na ulicach, jest niespotykaną w ostatnich dziesięcioleciach informacją zwrotną dla Kościoła polskiego. Kulturowy katolicyzm, z którego byliśmy tak dumni i który przedstawialiśmy jako „sól tego świata”, umiera na naszych oczach.

Do podpisywania Waszego apelu, który jest propozycją zwięzłego programu naprawczego dla polskiego Kościoła, zaprosiliście także siostry zakonne. W tej chwili jest sześć nazwisk. Trudno znaleźć w internecie jakiekolwiek ich wypowiedzi. Księża użyczają zakonnicom głosu?

Prawdę mówiąc, podziwiam ich odwagę. Już dotarły do mnie informacje, że kilku księży poprosiło o wykreślenie swoich nazwisk, domyślam się, że z powodu nacisku ze strony przełożonych. Instrumenty kontroli wśród polskich zakonnic są jeszcze mocniejsze. Mam nadzieję, że takich sióstr, jak te, które się podpisały, jest więcej, tylko nie mają one prawa głosu na swoich zasadach. Dlatego też m.in. w ostatnich latach notujemy bolesne spadki powołań w zakonach żeńskich.

Odnosząc się do problemu aborcji, napisałeś: „Cieszę się, kiedy nauczanie Kościoła wywołuje kontrowersje, bo to oznacza, że chrześcijaństwo pozostaje kontrkulturowe. Smucę się, kiedy mylnie interpretuje ono to napięcie jako przyzwolenie na własną dominację”.

Chrześcijaństwo pozostaje kontrkulturowe, jeśli przeciwstawia się temu, co Pismo Święte nazywa „duchem tego świata”, a co jest promocją idolatrii i wyzysku. Siłą chrześcijaństwa było to, że chroniło życie ludzkie od początku do końca. Takie podejście nie było normą kulturową – zwykle lekceważono starszych i dzieci, a także osoby niepełnosprawne. Chrześcijaństwo zmieniało to nie poprzez wprowadzanie siłą prawa, tylko poprzez zmianę postaw. Jeżeli jako chrześcijanie chcemy pozostać kontrkulturowi, to nie daje nam to prawa do dominacji. Ewangelia w niedzielę na Wszystkich Świętych kończyła się słowami: „błogosławieni, którzy cierpią prześladowania dla sprawiedliwości, albowiem do nich należy królestwo niebieskie”. Niby godzimy się być prześladowani, a jednocześnie chcemy dawać po głowie tym, którzy nas prześladują. Wieszczymy apokalipsę, bo ktoś się dopuścił aktu wandalizmu. Nie pochwalam wandalizmu, ale jeżeli już się to stało, nie róbmy z tego końca świata, nie szukajmy rewanżu i nie przyzywajmy nacjonalistycznych bojówek. Jak mamy być błogosławieni, skoro nie może nam spaść przysłowiowy włos z głowy?


Zuzanna Radzik: Chodzi o protest kobiety wcielonej. Ciało, nad którym państwo i Kościół chcą mieć kontrolę, mówi: dość.


 

Przestaliśmy w Polsce myśleć o chrześcijaństwie jako o wierze z wyboru i zaczęliśmy myśleć o nim jako o systemie, który wszystkim obywatelom będzie organizował przestrzeń publiczną. Dopóki ludzie inaczej myślący nie wchodzą nam w drogę, dopóty deklarujemy, że ów system to państwo neutralne światopoglądowo. Wystarczy jednak, że zaczną nas kontestować, to wtedy traktujemy to jako atak na Kościół i Polskę. Wołamy: „Polska umiera!” albo „szaleje chrystianofobia!”. Przecież nie byłoby takich protestów i „pójścia na kościoły”, gdyby nasz Kościół nie uzurpował sobie tak wielkiego wpływu na przestrzeń publiczną. Czego się spodziewaliśmy, jeśli dla wielu osób Kościół i państwo to jeden system?

Portal „Więzi” opublikował w tych dniach wiersz etyczki z KUL s. Barbary Chyrowicz o „Błogosławionych zagubionych”. Zagubieni m.in. „patrzą z lękiem na tych, co wszystko już wiedzą”. Mam wrażenie, że hierarchia wszystko już wie…

A czy hierarchia słucha takich kobiet? Nie wystarczy, że biskup otworzy usta, by przemawiał przez niego Duch Święty. Jest to tak oczywiste – bo dowodów nie brakuje – że nie wymaga dodatkowego uzasadnienia. Na Kościele ciąży obowiązek głoszenia tego, co ma do powiedzenia o aborcji. Ale Kościół staje z tą prawdą przed pluralistycznym społeczeństwem. Donikąd prowadzi postawa: wierzymy w absolutyzm prawdy, która jest po naszej stronie, zatem wy, jeśli się z nami nie zgadzacie, macie wyłącznie złą wolę. To, co zrobił PiS, i w co wciągnął Kościół, pokazuje, że dialog społeczny to puste hasło. Targnięto się na kompromis społeczny wykuwany w toku wielu trudnych sporów i zastępujący wzajemną agresję. PiS tego nie uszanował. Ale nie uszanowali także biskupi, skoro natychmiast pochwalili Trybunał Konstytucyjny, czyniąc z jego sędziów bohaterów i abstrahując od tego, jak to było zrobione, i że było to zrobione w celach politycznych.

Nie można mówić w Kościele, że szukamy dialogu społecznego, skoro narzucamy własne reguły tego, jak ma on wyglądać. Z „dalekiego Rzymu” trafnie to spuentował teolog Domu Papieskiego, o. Wojciech Giertych OP: „Niepokoi mnie ta polska nieumiejętność rozróżniania pomiędzy oceną moralną czynów a reakcją na nie prawa karnego. To są dwie różne sprawy. Nauka św. Tomasza, przytoczona przez św. Jana Pawła II w »Evangelium vitae«, jest zupełnie nieznana! Akwinata wyjaśnił, że aby można było wprowadzić penalizację złych czynów, potrzebne są trzy warunki. Po pierwsze, karze się jedynie grzechy przeciwne sprawiedliwości, a nie innym cnotom. Po drugie, w społeczeństwie musi być poparcie dla danej penalizacji. I po trzecie, wprowadzenie jej nie może doprowadzić do turbatio, do zaburzeń społecznych. Pierwszy moment jest sprawą scientia – teoretycznej wiedzy etycznej, ale dwa pozostałe odnoszą się do ars – sztuki politycznego działania. Ocena nastrojów społecznych nie jest jednoznaczna i ustawodawcy mogą być różnego zdania szukając funkcjonalnych kompromisów”. Nie wierzę, że w tym przypadku doszło do takiego rozeznania.

Reakcje na protesty są dwojakie: jedni mówią, jak czyni to metropolita krakowski, że to szatan zmanipulował protestujących, inni – jak o. Adam Szustak – stwierdzają, że wreszcie Kościół oczyści się z partyjniactwa i będzie bardziej ewangeliczny.

Podzielam przekonanie o. Szustaka, że musimy przestać bronić Kościoła jako instytucji życia społecznego i zająć się Kościołem jako przestrzenią Bożego królowania. To, co się dzieje, jest jakimś znakiem od Pana Boga, a nie samowolką szatana. Nie byłoby w Kościele wewnętrznego oczyszczania z pedofilii, gdyby nie ludzie „z zewnątrz”. Jeśli przez Kościół rozumiemy hierarchię i sklerykalizowanych świeckich, to taki Kościół o własnych siłach nie był w stanie ruszyć problemu pedofilii. Podobnie taki Kościół o własnych siłach nie jest w stanie ruszyć problemu kobiet czy problemu klerykalnych przywilejów. Ten najedzony i zadowolony z siebie kocur nie lubi ruchu! Obecne protesty mogą mu w tym pomóc.


Ks. Jacek Prusak SJ, psychoterapeuta: Gdy mnie homoseksualni katolicy pytają, co mają robić, odpowiadam: kochaj! Musisz wziąć odpowiedzialność za miłość.


 

Co do skutków, na pewno spadnie nam deklarowana przynależność do Kościoła. Prymas abp Wojciech Polak apelował, by obecnej sytuacji nie traktować automatycznie jako okazji do apostazji – i to jest apel słuszny. Z drugiej strony, może nastąpić zwieranie szeregów i tworzenie katolickiego narodowego getta. Wówczas będzie to tylko pozorne oczyszczenie. Wzywanie narodowców przez prezesa PiS do obrony kościołów jest takim właśnie zwieraniem szeregów. Trzeci skutek, którego się spodziewam, to będzie nowa fala pentekostalizacji. Osoby, które będą dalej chciały przeżywać swoją wiarę, zrobią to poza sformalizowaną instytucją, ale w obrębie wspólnoty. Będą się pytać: po co nam kler? Po co ta instytucja z jej urzędnikami i partyjniactwem? Czwarta reakcja to zachowanie integrystów. Powiedzą oni: PiS miał rację, tylko nie był konsekwentny. Bo trzeba w Polsce Kościoła opartego na władzy, tylko ta władza musi być sprawowana przez inteligentniejsze osoby.

Kiedyś pytaliśmy o pokolenie Jana Pawła II i nie potrafiliśmy go odnaleźć. Ludzie dorastający za pontyfikatu papieża Polaka mówią dzisiaj: pozwól mi się bogacić, dbać o karierę i być obywatelem Europy. Takie pragnienia ich jednoczą. Natomiast mamy wyraźne pokolenie antyradiomaryjne. Wierzący mówią: nie chcę być w Kościele, dopóki polski Kościół to ojciec Rydzyk. Niewierzący mówią: nie chcę takiego Kościoła w Polsce, bo oni mnie w końcu z tego kraju wygonią. To pokolenie jest teraz na ulicach. Takiej jednak diagnozy nie usłyszymy z ust biskupów.

Przyszłość może być trudna. W polityce nastąpi wahnięcie w drugą stronę. Nowa władza odetnie Kościół od funduszy, np. wyprowadzi religię ze szkół. Pandemia trwale zmniejszy tacę…

Jeśli tego najbardziej boją się duchowni, to znaczy, że boją się o siebie. Nie starczy pieniędzy na utrzymanie kleru? Księża zaczną się uczyć wykonywania innych zawodów niż tylko głoszenia kazań i sprawowania sakramentów. Takie zmartwienia nie dotyczą Kościoła, tylko jego struktury. Nie są więc najważniejsze. Na diecie kocurowi będzie lepiej. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Jezuita, teolog, psychoterapeuta, publicysta, doktor psychologii. Dyrektor Instytutu Psychologii Uniwersytetu Ignatianum w Krakowie. Członek redakcji „Tygodnika Powszechnego”. Autor wielu książek, m.in. „Wiara, która więzi i wyzwala” (2023). 
Kierownik działu Wiara w „Tygodniku Powszechnym”. Ur. 1966 r., absolwent Wydziału Mechanicznego AGH, studiował filozofię na Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie i teologię w Kolegium Filozoficzno-Teologicznym Dominikanów. Opracowanymi razem z… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 46/2020