Czarno na białym

Słowa się liczą. Dlatego nie mam żadnych pytań do Romana Graczyka, ani w związku z jego książką pt. "Cena przetrwania?", ani pięcioma tekstami w internecie i prasie, którymi przygotował pojawienie się książki, a potem replikował na pierwsze echa swoich tez, wniosków i konkluzji.

01.03.2011

Czyta się kilka minut

"Com powiedział, powiedziałem - stwierdza odnośnie do wywiadu w "Rzeczpospolitej" - bo inaczej - w zgodzie z prawdą i ze zdrowym rozsądkiem - tego się ująć nie da". Dlatego nie mam wątpliwości, że autor wiedział dobrze, dlaczego ten wywiad zatytułowany jest "Polityka historycznej ściemy" (a przypominam, że jest to wywiad o książce na temat "Tygodnika" w PRL), i dlaczego sama książka nosi tytuł, który pyta, czy warto było aż tyle płacić za samą egzystencję katolickiego pisma, skoro (jak dowiadujemy się z pierwszych słów w tymże wywiadzie) miało ono być "uwikłane" w system i "infiltrowane przez Służbę Bezpieczeństwa dużo bardziej, niż się komukolwiek wydawało". Jasno też wyraża swój stosunek do założycieli i wieloletnich redaktorów kierujących "Tygodnikiem", którzy, jak ironicznie mówi, "dorobili się pozycji świętych za życia, a książka pokazująca nie tylko blaski, ale i cienie »Tygodnika« jest dla nich strzałem w plecy" (wywiad w "Rzeczpospolitej").

Od razu na samym początku wywiadu padają też nazwiska czworga wyjątkowo zasłużonych ludzi z kierownictwa "TP" i "Znaku", którzy figurują w zasobach archiwalnych SB. Jeden z nich nie żyje już od piętnastu lat. Można zauważyć, że wywiady przebiegały w atmosferze nietajonego zadowolenia rozmówców autora, co wyrażało się słowami o "wywołaniu trzęsienia ziemi w Krakowie" lub zdziwieniem z powodu reakcji ludzi "TP", kiedy "widzieli czarno na białym dowody współpracy".

Co do owych "dowodów czarno na białym", głos zabrali już fachowcy, w "Tygodniku" i gdzie indziej, pokazując, co warte są jako dowody prawdy wnioskowania amatora archiwisty - jakim przecież jest Roman Graczyk. Ja nie będę zajmować się polemizowaniem z książką. Mam za sobą kilkadziesiąt lat życia w "Tygodniku". Przeżyłam przyjaźń ze wspaniałymi, a nieraz i heroicznymi ludźmi, sprawdzoną w tysiącach okoliczności. Złych i dobrych. Wiem to z życia, a nie z archiwów i druków. Historia "Tygodnika" w PRL to dla mnie przede wszystkim rok 1953, rok nie tylko zamknięcia pierwszego "TP", ale także wyroków śmierci i uwięzienia Prymasa Wyszyńskiego. A po Październiku, to codzienne zmagania z wszystkimi urzędami PRL, z których ani jeden nie był przyjazny, bo istniały po to, by niszczyć wolność i kontrolować wszystko, co istniało. O rozmowach z tymi urzędami oczywiście wiedzieliśmy, więc pojęcie TW w odniesieniu do moich przyjaciół jest dla mnie tyleż podłe, co śmieszne. Problemy wynikające z takich rozmów były nieraz przedmiotem redakcyjnych narad. Ale historia "Tygodnika" i "Znaku" w PRL to przede wszystkim wydarzenia takie, jak nasze towarzyszenie Millennium i Soborowi, korespondencje Jerzego Turowicza i Jacka Woźniakowskiego z Rzymu, a Jacka i Marka Skwarnickiego oraz Stefana Wilkanowicza z Kościoła w świecie (wszystkie kontynenty). To starania o pamięć historii w setkach lawirujących z czujnością cenzury form i sposobów, to świadectwa autentycznego życia społecznego i religijnego w ankietach Spodka, to Turowicz broniący listu biskupów polskich do niemieckich na oficjalnym Froncie Jedności Narodu, to Kisiel z jego "dyktaturą ciemniaków", Zawieyski upominający się w Sejmie o bitych studentów w marcu ‘68, i Stomma samotnie podnoszący rękę w czasie zatwierdzania przez Sejm poddańczych artykułów konstytucji.

Roman Graczyk postanowił wszystko zrewidować in minus. Jest przekonany, że wszystko poznał, wszystko zrozumiał, wszystko i wszystkich ma prawo ocenić i osądzić. Jego sprawa. Moje pytania kieruję za to do obecnej redakcji, od której autor "Ceny przetrwania?" w ostatnim internetowym liście domaga się lojalności i wsparcia dla swoich poczynań. Czy tak rzeczywiście będzie? Czy naprawdę, tak jak na razie sam Wojciech Pięciak, obecny "Tygodnik" uzna tę książkę razem z wszystkimi jej intencjami za wiarygodną i taką, za którą należy się wdzięczność? Ksiądz Adam Boniecki napisał, że nie powinna ona budzić oburzenia, bo tylko pokazuje, iż "nic w historii nie jest czarno-białe". Nie rozumiem: czy stąd wynikać ma, że zdajecie się godzić z oskarżaniem najlepszych ludzi "Tygodnika"?

Czy można uznać za logiczne przewartościowanie historii środowiska "Tygodnika" i "Znaku", bo dotychczasowa to pono "legenda pieczołowicie budowana", obrzucać jego twórców inwektywami - i równocześnie dalej mówić o "naszym środowisku"? Jak to ze sobą pogodzić? Ja nie potrafię. Nie wydaje mi się też, aby myśląc naprawdę rzetelnie, do bólu uczciwie, potrafił to ktokolwiek.

I ostatnia uwaga, na marginesie. "Dzięki" Romanowi Graczykowi wróciły także historie dawnych oskarżeń lustracyjnych pod adresem ludzi Kościoła, w tym sprawa ks. Mieczysława Malińskiego, długie dziesiątki lat naszego sztandarowego autora. Wojciech Pięciak w swoim artykule aprobującym dzieło Romana Graczyka wspomina, że już wtedy on sam był też zwolennikiem owej brutalnej operacji publicznego oskarżania bez sądowej procedury, i dodaje z prostotą, iż bał się, "czy go to nie zabije" (bo przecież chodziło o wiekowego człowieka), więc "modlił się, aby tak się nie stało". Naprawdę trudno było czytać to wyznanie. Należałoby chyba prosić, by już więcej żaden lustrator nie angażował Pana Boga do swoich operacji.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, publicystka, felietonistka, była posłanka. Od 1948 r. związana z „Tygodnikiem Powszechnym”, gdzie do 2008 r. pełniła funkcję zastępczyni redaktora naczelnego, a do 2012 r. publikowała felietony. Odznaczona Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 10/2011