Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W ub. środę Komisja Europejska ogłosiła „Plan działań na rzecz równości płci i podmiotowości kobiet w działaniach zewnętrznych Unii na lata 2021–25” (te działania to w tym wypadku po prostu pomoc rozwojowa dla państw trzecich). Chociaż plan nie wymaga akceptacji przez rządy krajowe, Komisja chciała uzyskać dlań w Radzie polityczne poparcie. Polska i Węgry zapowiedziały jednak sprzeciw – chodzi o równość płci (w angielskich oryginałach dokumentów unijnych: gender equality). Przedstawiciele obu stolic stwierdzili, że takiego sformułowania nie ma w traktatach (gdzie zapisano tylko „równość kobiet i mężczyzn”). Można się domyślać, że na polskich polityków samo słowo „gender” działa jak płachta na byka. Z tego samego powodu w październiku polski rząd (tym razem samotnie) storpedował na Radzie długo negocjowany dokument mający określić sposób ochrony praw podstawowych w obliczu dalszej cyfryzacji życia i rozwoju sztucznej inteligencji. ©℗