Cud nad Wisłą w Krakowie

Tegoroczny festiwal doborem repertuaru trafił w niezaspokojony głód sztuki wielkiej, a zarazem nowej.

23.09.2008

Czyta się kilka minut

W roku ubiegłym, gdy "Sacrum Profanum" po raz pierwszy zwróciło się w stronę muzyki współczesnej, konserwatywny Kraków zareagował chłodem. Fenomenalne interpretacje muzyki Cage’a, Reicha i Ivesa trafiały w próżnię. Mocno trzeszczącymi schodami fabryki Oskara Schindlera co i raz zbulwersowany słuchacz opuszczał salę, brutalnie zakłócając koncert pozostałej garstce. Wydawało się, że w mieście tak niechętnym nowej sztuce będzie musiało upłynąć wiele lat, zanim na koncerty muzyki nowej publiczność zacznie przychodzić z autentycznej ciekawości.

A jednak w tym roku stał się cud! Tego nie przewidział chyba nikt, włącznie z bardzo profesjonalnie działającymi organizatorami. Liczba publiczności - licząc na oko - potroiła się, a trudna muzyka niemieckich modernistów była nie tyle słuchana, co wchłaniania. W skupieniu, mądrze, uważnie.

To zjawisko interpretować można tylko w jeden sposób: w zalewie tandety, bylejakości bądź nieudolności - liczy się dobry pomysł i rozmach. Przebadani i "ztargetowani" konsumenci muzycznych produktów zbuntowali się, wolą wydać więcej i móc obcować z prawdziwą, nową sztuką, niż za darmo konsumować lubianą rzekomo bylejakość. "Sacrum Profanum" 2008 - w istocie festiwal gwiazd - doborem repertuaru trafił w niezaspokojony głód sztuki wielkiej, a zarazem nowej.

Dyrektor Filip Berkowicz, wbrew tytułowi festiwalu, nie łączy wody z ogniem, pomysły ma "proste" - interesuje go wyłącznie wielkie wykonawstwo i wielka sztuka, jeden obszar geograficzny - w tym roku Niemcy.

Jak udało mu się zrealizować szalony na pozór plan sprowadzenia do Krakowa w jednym czasie większości liczących się na świecie zespołów muzyki nowej - pozostanie jego tajemnicą. Ensemble Modern, Klangforum Wien, London Sinfonietta, Theater of Voices, Asko/Schönberg, musik-

-Fabrik, do pełni szczęścia brakowało tylko ensemble InterContemporain. W przyszłym roku i oni mają do Krakowa przyjechać... I repertuar: znów wybierany w najprostszy sposób - tylko mistrzowie i ich arcydzieła. Program odważny, bez żadnych kompromisów, bez mielizn, słabych punktów, ale też i bez ryzyka - skazywał festiwal na sukces.

Późnymi wieczorami słuchaliśmy muzyki wielkiego awangardzisty Karl­heinza Stockhausena (1928-2007). W monograficznych odsłonach zaprezentowano muzykę czterech niemieckich wielkości, kompozytorów trzech pokoleń: od rówieśnika Stockhausena, Hansa Wernera Henzego (ur. 1926), przez nagrodzonego największym aplauzem Helmuta Lachenmanna (ur. 1935), który osobiście wziął udział w wykonaniu jednego z utworów, aż po utwory kompozytorów średniego pokolenia: idola postmodernizmu, Heinera Goebbelsa (ur. 1952) i nazywanego nieco mylnie "nowym romantykiem" Wolfganga Rihma (ur. 1952).

Całość poprzedził uroczysty koncert w Filharmonii Krakowskiej z muzyką Kurta Weila, z udziałem Ute Lemper, która zaczarowała wszystkich od pierwszej frazy - wielki głos, jeszcze większa ekspresja i niespotykany u nas sceniczno-kabaretowy pazur, bez którego trudno wyobrazić sobie songi Weila/Brechta. Koncert świetnie - z "drajwem" i humorem - poprowadził Mark Minkowski, dyrygując jedynym polskim zespołem występującym na festiwalu, Sinfoniettą Cracovia. I na koniec wielki show: legendarna formacja Kraftwerk.

Główny festiwalowy nurt rozgrywał się zatem między współczesnymi, niemieckimi wielkościami a Stock­hausenem. Muzyka tego drugiego była historycznym już przeglądem odważnych, radykalnych pomysłów, którymi mistrz z Kürthen przez całe życie zaskakiwał. Tworzył zgodnie z pięknym przesłaniem Luigiego Nona - "dróg nie ma, ale iść trzeba". W 1968 r. kontemplacyjny Stimmung skomponował po serii utworów o parametrach szczegółowo matematycznie wyliczonych - wówczas ten zwrot mocno szokował, podobnie jak skomponowana dwa lata później Mantra, w której kompozytor powrócił do muzycznej matematyki, łącząc ją z live electronics. Podczas festiwalu jak z lotu ptaka doświadczaliśmy ogromu kreatywnej siły tego giganta awangardy.

Nieco inaczej słuchaliśmy muzyki żyjących kompozytorów - jako doskonałego rozwinięcia awangardowych niegdyś pomysłów. Dzieła Lachenmanna zrobione z brzmień, szmerów i szeptów są misterną jak japońskie haiku kaligrafią, Wolfgang Rihm do mistrzostwa doprowadził fascynującą orkiestrową nową polifonię, nasycając ją nie tyle ekspresją, co energią. Z kolei Hans Werner Henze, wyrastając z weilowskiej tradycji muzyki popularnej, stworzył wielopiętrowy, wielowątkowy kolaż, z którego wyłania się nowa jakość.

W muzyce wszystkich słychać było doświadczenia awangardy, i to jest najcenniejsza dla nas obserwacja: w odróżnieniu do niemieckiej, muzyka polska z awangardy, niestety, nie czerpie, polscy kompozytorzy od awangardy uciekli - najchętniej w neoromantyzm. W Niemczech awangarda dała impuls do mozolnego tworzenia nowego języka - jak niegdyś robili to Haydn, Mozart i Beethoven. Dziś muzyka młodych gniewnych doczekała się w twórczości Lachenmanna czy Rihma mistrzostwa, fazy poawangardowej - klasycznej. Szkoda, że u nas zupełnie nieznanej i dlatego właśnie "Sacrum Profanum" ma do odegrania także rolę edukacyjną.

Za rok interpretacje nowej muzyki brytyjskiej. Już czekamy!

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 39/2008