O muzyce nowej dla maluczkich

Trzeba nie lada wnikliwości, by wśród tysięcy partytur wybrać rzeczywiście ważne, przygotować dla melomana przewodnik po polskiej muzyce powojennej i nie popełnić błędów - a autorka ich nie popełniła.

18.01.2008

Czyta się kilka minut

Warszawska Jesień 2004 - muzyk z zespołu Taipei Philharmonic Orchestra /
Warszawska Jesień 2004 - muzyk z zespołu Taipei Philharmonic Orchestra /

Trudno mówić o postępie w muzyce. Gdyby jednak przejrzeć zanotowane na rozmaitych nośnikach - od skór i pergaminów po strony internetowe i dyski przenośne - partytury utworów powstających w Europie od X wieku do dziś, okazałoby się, że historia muzyki naszego kontynentu to jedno wielkie pasmo przemian, a także debat i dyskusji na temat technik komponowania.

Kontrapunkty, harmonia, modalność, tonalność; organizacja wysokości dźwięków, fizyczne właściwości dźwięku, retoryka i tym podobne muzyczne zagadnienia to żadna wiedza tajemna, to muzyczny elementarz. Tymczasem w szkołach elementarz ogranicza się do słowa pisanego, zapis służący do odczytywania muzyki pozostaje poza zasięgiem nie tylko przeciętnie, ale nawet dobrze wykształconego Polaka. W sytuacji trwającego od pokoleń kryzysu muzycznej edukacji nie może dziwić fakt, że nawet kulturalny człowiek, pełen dobrych chęci i pilnie śledzący, co w muzycznej trawie piszczy, na widok gęsto zapisanych na pięciu liniach znaczków natychmiast się poddaje. Garstka szczęśliwców, których rodzice w dzieciństwie wysłali na lekcje fortepianu, wie oczywiście, że ta "muzyczna wiedza tajemna" to pestka w porównaniu z wzorami fizycznymi, które poznać i zgłębić nastolatki muszą i basta!

Skoro zatem prawa rządzące muzyką są - dla większości - czarną magią, ci, którzy zjedli już zęby na przekonywaniu większości do słuchania muzyki, wciąż je zjadają w poszukiwaniu sposobu na to, by jakoś niewykształconych muzycznie rodaków do słuchania muzyki przekonać.

Dorota Szwarcman, dziennikarka pisząca najpierw do środowiskowego dwutygodnika "Ruch Muzyczny", a w wolnej Polsce początkowo do "Gazety Wyborczej", następnie do "Polityki", w dziedzinie zwięzłego ujmowania trudnych zagadnień muzycznego języka osiągnęła mistrzostwo. Uczestniczy w życiu muzycznym Polski jak mało kto (przyznać trzeba, że tygodnik, w którym pracuje, jest jednym z niewielu polskich czasopism umożliwiających dziennikarzom śledzenie dziedziny, jaką się zajmują, bez zabójczej walki o wierszówkę - ale to osobny temat). Wykształcona w warszawskiej Akademii Muzycznej w dziedzinie teorii i kompozycji, poznała tajniki kompozytorskiej kuchni, krótko mówiąc: pisać i przekonywać do muzyki potrafi. Nasze realia doskonale zna, ma kontakt zarówno ze zwykłymi melomanami, jak i świetnie wykształconymi kompozytorami oraz poruszającymi się na wyższym poziomie muzycznej abstrakcji muzykologami. Jako adresata swego pisarstwa wybrała jednak tych maluczkich, najbardziej bezbronnych - "zwykłych melomanów".

Do nich właśnie skierowana jest zwięzła, ułożona chronologicznie historia polskiej muzyki powojennej, muzyki, która rozkwitła przede wszystkim za sprawą odbywającego się od 1956 r. festiwalu "Warszawska Jesień". Dwa lata temu Anda Rottenberg na prawie czterystu stronach zapisała przegląd powojennych zjawisk polskich sztuk wizualnych i spotkała się z zarzutem nadmiernego subiektywizmu. Dorota Szwarcman na 112 stronach (nie licząc not biograficznych) opisała najważniejsze postaci polskiego życia muzycznego wraz z festiwalami, trendami i ważnymi dla muzyki współczesnej ośrodkami.

Czytając "Czas Warszawskich Jesieni", ze zdziwienia i podziwu przecierałam oczy: jak było możliwe dokonanie tak daleko idącej syntezy? W Polsce w 2007 r. działało prawie 300 kompozytorów - tylko tych z akademickim wykształceniem! Trzeba zatem nie lada wnikliwości, by wśród tysięcy partytur wybrać rzeczywiście ważne, przygotować dla melomana przewodnik i nie popełnić błędów - a Dorota Szwarcman ich nie popełniła. Być może niektórzy znawcy inaczej rozłożyliby akcenty, mnie osobiście brakuje w tym przeglądzie jednego: nazwisko Zbigniewa Bargielskiego przemknęło ledwie w rozdziale o kompozytorach-emigrantach, tymczasem jego muzyka zasługuje na wnikliwsze omówienie, co najmniej na równi z artystami jego pokolenia, Zygmuntem Krauze i Tomaszem Sikorskim. Cała trójka - urodzeni pod koniec lat 30. - należy do wyjątkowo ciekawego w polskiej muzyce kompozytorskiego pokolenie: już nie moderniści, jeszcze nie do końca postmoderniści-indywidualiści.

Pierwszym dążeniem autorki jest ogarnięcie całości. Rzetelnie, wiarygodnie, choć skrótowo przedstawia starannie wybrane, najważniejsze fakty, wybór zostawia słuchaczom. Daje tylko celne wskazówki: metaforyczne opisy muzyki, przydatne zwłaszcza dla melomanów, którzy dopiero zaczynają poznawać muzykę najnowszą. Oto np. opis muzyki Hanny Kulenty: "Efekt przypomina słynną zasadę Hitchcocka; na początek trzęsienie ziemi, a potem napięcie rośnie". A to podsumowanie postawy Pawła Szymańskiego igrającego z narracjami muzyki przeszłości: "pojawienie się motywów rodem z muzyki baroku czy klasycyzmu zdaje się mówić o tęsknocie za utraconym rajem".

Dorota Szwarcman nie ocenia, z dwoma wyjątkami: najnowszej twórczości okolicznościowej i religijnej Henryka Mikołaja Góreckiego, Wojciecha Kilara i Krzysztofa Pendereckiego oraz twórczości religijnej związanej z festiwalem muzyki sakralnej Gaude Mater. Idzie tu tropem Stefana Kisielewskiego, który pisał niegdyś o socrealizmie liturgicznym; Andrzej Chłopecki na łamach "TP" ujął rzecz dosadniej: sacro polo. Dorota Szwarcman dodaje kolejne określenie: "muzyka moralnego szantażu". O niskiej wartości artystycznej tego rodzaju twórczości rzeczywiście trzeba pisać i mówić, zwłaszcza że prowadzi ona w prostej linii do orkiestrowego kiczu, mieszającego melomanom w głowach - jak muzyka Piotra Rubika.

Książkę przeczytać powinien każdy, kto dopiero zaczyna poznawać muzykę naszych czasów. Zorientuje się, "co w muzycznej trawie piszczy", gdzie odbywają się festiwale, i - co najważniejsze - otrzyma zwięzłą, celną charakterystykę twórczości polskich kompozytorów. To muzyczny apéritif, podręcznik dla nastolatków i punkt wyjścia do własnych poszukiwań. Takich właśnie książek w Polsce najbardziej brakuje, zgrabnie napisanego podręcznika, który pomógłby nowicjuszom, do tej pory nie było. Już jest!

Dorota Szwarcman, Czas Warszawskich Jesieni - o muzyce polskiej 1945-2007, Warszawa 2007, Wydawnictwo Stentor. Do książki dołączono płytę CD z utworami Wojciecha Kilara, Andrzeja Dobrowolskiego, Kazimierza Serockiego i Tadeusza Bairda.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 50/2007

Artykuł pochodzi z dodatku „Książki w Tygodniku (50/2007)