„Ciocia” i „sojusznicy”

Zajęcia religii w jednym z poznańskich przedszkoli specjalnych. Majka - dziewczynka z zespołem Downa - już skończyła kolorować swój krzyż i układa puzzle. Jej sąsiad, Mateusz wypełnia kontury krzyża radosną żółcią. Któreś z dzieci maluje krzyż w paski...

16.03.2003

Czyta się kilka minut

Te dzieci bez problemu rozpoznają Teresę Jurek, wiceprezes oddziału Towarzystwa Przyjaciół Dzieci ze Starego Miasta w Poznaniu. Witają ją z uśmiechem, chętnie się przytulają. To nie żadna „pani”, tylko „ciocia”. Te dzieci miały szczęście pojechać do Rowów na organizowane co roku, rozpoczynające się w dniu dziecka kolonie.

„Jaki szary byłby świat”
Teresa Jurek wpada biegiem do poznańskiej szkoły podstawowej nr 13. W dłoni duża torba, w drugiej reklamówka i kwiaty. Na głowie czarny beret: - Dzień dobry! - uśmiecha się. - Pączki mam, bo dzisiaj podkoziołek!

Rzuca torby na krzesło i energicznie otwiera drzwi do „dziupli” - siedziby oddziału. To mały pokoik, który szkoła oddała TPD, jak mówi pani Teresa: „za zupełną darmochę”. Prędko wsadza złote żonkile do wazonu na biurku.

Teresa Jurek pracuje w TPD „od zawsze” i choć od 20 lat jest na emeryturze, chęci do pracy jej nie brakuje. - Dzieci to jej całe życie - mówią współpracownicy. Pokazują mi kilka kronik. Na jednej z pierwszych rymowanka: „Jaki szary byłby świat, gdyby nie rósł na nim kwiat”. Kwiaty są tu wszędzie i w każdej postaci: żywe, sztuczne, na fotografiach, na rysunkach... - Bo ja taka kwiatowa jestem - tłumaczy. Na ścianach wiszą pacynki, odznaczenia, pamiątki z kolonii. Wszędzie kartony z plecakami na akcję „tornister dla pierwszaka”. Z powiększonych zdjęć spoglądają dzieci z ośrodka rehabilitacyjnego zaprzyjaźnionego z TPD: Majka, Zuzia i Grześ.

Oddział TPD, którym kierują Jerzy Michalak i Teresa Jurek, nie prowadzi ani świetlicy środowiskowej, ani innej stałej placówki. Nie stać ich na taką formę pomocy dzieciom.

- Utrzymujemy się z darów i nawiązek sądowych - wyjaśnia pani Teresa. - Czyli jak ktoś nabroi i zasądzą mu karę, to my możemy dostać pieniądze z grzywny. Zawsze proszę: niech nawet nie każda, ale żeby chociaż co dziesiąta nawiązka trafiała do TPD...

Wojciech Pawiński z Zarządu Głównego TPD tłumaczy: - Żaden nasz oddział nie narzeka na nadmiar środków, są wprawdzie pewne wyróżniające się placówki, np. oddział mazowiecki, ale większość zwyczajnie klepie biedę.

Staromiejskie TPD radzi sobie, jak może. Prowadzi tzw. „małe formy wczasów”, czyli zajęcia w ogrodzie jordanowskim, stadninie, teatrze. Wszystko jest kosztowne, ale TPD - na prawach stałego klienta - korzysta z ulg. No i szuka sponsorów. Wojciech Pawiński zastrzega jednak, że sukces w tej dziedzinie zależy w dużym stopniu od szczęścia.

TPD z poznańskiego Starego Miasta chyba nie narzeka na Fortunę; Teresa Jurek jednym tchem wymienia kilka firm, które wspierają Towarzystwo i ciągle powtarza: - Wszystko, co robimy, robimy dzięki naszym sojusznikom.
Nigdy nie nazywa ich sponsorami ani nawet dobroczyńcami czy pomocnikami. Zawsze sojusznikami. - A sojuszników mamy wszędzie - uśmiecha się tajemniczo.

„Jedni biegają po łące...”
TPD współpracuje także ze Szpitalem Dziecięcym im. Krysiewicza, z oddziałami wewnętrznym i chirurgii. W kronikach powklejano wiele zdjęć chorych dzieci - po wypadkach, z przewlekłymi schorzeniami. I tekst obok fotografii, wypisany ręką jednej z „cioć”: „Jedni biegają po łące i gonią małe zające, a ci, którzy nie mogą ruszyć ręką ni nogą, także pragną radości i czekają na gości”.

- Na szpitalik nie może nam nigdy zabraknąć pieniędzy - zapewnia pani Teresa. A przecież było już tak, że o mały włos upadłby największy projekt małego oddziału TPD: letnie kolonie w Rowach. Te same, na które pojechali Mateusz i Majka z przedszkola specjalnego. Co roku, od 25 lat, na kolonie integracyjne w Rowach (a wcześniej w Żabostowach) jeździło ok. 60 dzieci, które przygotowywały się do pójścia do szkoły.

- Dzieci z przedszkoli specjalnych, z bardzo różnymi schorzeniami, z autyzmem, z fenyloketonurią - wylicza prezes Michalak. - Ale i zdrowe dzieci, które po prostu trzeba zabrać na jakiś czas z domu.

W tym dyplomatycznym sformułowaniu kryje się fakt, że niektóre dzieci są po prostu zaniedbywane i dwutygodniowy wyjazd jest dla nich jak życie w zupełnie innym wymiarze.

Choć takie wyjazdy są niezbędne, to uzależnione od funduszy. Trzy lata temu zabrakło ich na opłacenie kolonii, które już się odbyły, bo kuratorium nie dotrzymałoobietnic i nie przesłało wystarczającej sumy. Rachunki płacono do października. To miał być ostatni raz.

- I wtedy pan prezes zapytał, co byśmy powiedzieli, gdyby bank sfinansował całe kolonie - opowiada Teresa Jurek. - Myślałam, że spadnę z krzesła!

Jacek Kseń, prezes Banku Zachodniego WBK i konsul honorowy Irlandii w Polsce tłumaczy: - Allied Irish Bank, największy bank Irlandii i główny udziałowiec Banku Zachodniego WBK, od lat prowadzi akcję, której celem jest odkrywanie godnych uznania inicjatyw społecznych. Dla mnie taką inicjatywą jest działalność poznańskiego koła TPD. Pomagamy też Polskiej Akcji Humanitarnej, fundacji „Porozumienie bez barier” Jolanty Kwaśniewskiej, organizacjom kościelnym. W inicjatywie TPD urze-kło mnie, że skutek tej pomocy jest szybko widoczny.

Prezes Kseń przyznaje, że działalność charytatywna jest jednym ze sposobów kształtowania wizerunku banku: - Ale nie chodzi przecież tylko o wartości merkantylne - dodaje. - W Polsce, która dopiero od niedawna ma gospodarkę wolnorynkową, są duże obszary biedy i nieszczęść, z którymi niezbyt zamożny kraj nie umie sobie jeszcze dobrze radzić. Obowiązkiem banku jest niesienie tym ludziom wsparcia. Oczywiście, nie da się pomóc wszystkim, ale nie uważam, aby w tym wypadku należało się kierować filozofią „wszystko albo nic”.

*

- No, Mateuszku, opowiedz jak było na koloniach u cioci Tereni - zachęca ciocia Kasia, która jeździ na kolonie jako opiekun. Chłopczyk unosi głowę znad żółtego krzyża i odpowiada przeciągle, niewyraźnie, ale z szerokim uśmiechem na twarzy: - Fajnie... 

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 11/2003

Artykuł pochodzi z dodatku „Unia dla Ciebie (11/2003) - Irlandia