Cierpienie najmniejszych

Mój drogi Piołunie,

14.07.2014

Czyta się kilka minut

czy wszechmogący Nieprzyjaciel umie stworzyć pudełko, którego nie potrafi otworzyć? Albo kamień, którego nie mógłby udźwignąć? Założę się, że znasz kilka sztubackich łamigłówek w tym stylu. Zresztą przy okazji piłkarskiego mundialu ludziska głowią się nad jeszcze inną teologiczną zagwozdką. Otóż wyobraź sobie, że przed finałem finałów kibice dwóch idealnie równorzędnych drużyn zanoszą do Nieprzyjaciela modły gorące i szczere. Solennie poszczą, nie szczędzą jałmużny, mimo upałów we włosienicy łażą i trzy razy na dzień ochoczo się biczują. A wszystko w intencji zwycięstwa upragnionego i wyśnionego. Tymczasem jedna tylko drużyna może zwyciężyć; jedna tylko wzniesie ku niebu pozłacany puchar. Tertium non datur. Cóż więc ma Nieprzyjaciel począć? I tak źle, i tak niedobrze.

Mnie się futbolowa gorączka nie ima, sięgnę więc po inny przykład. Też z życia wzięty, lubo stokroć poważniejszy. Wiesz doskonale, drogi Piołunie, że nic, co ludzkie – nie jest mi obce. Raz zajrzę tu, raz zaglądnę tam. Pomieszkam w domu wesela, potem przeprowadzam się do domu żałoby. Jednak szczególnie przyciągają mnie – niczym słodki lep tłuściutką muchę – miejsca nasiąknięte cierpieniem. Nie jestem sadystą ani psychopatą, o nie! Diabeł wszak zawsze zachowuje psychiczną równowagę, obce są mi huśtawki nastrojów. Ale skłamałbym, gdybym stwierdził, że ból, udręka czy beznadzieja nie wywołują u mnie przyjemnego dreszczyku. A jakże – wywołują, są bowiem piekła wiecznego przedsmakiem.

Do mych ulubionych miejsc należą dziecięce szpitale. Dziecięce szpitale... Nie od dziś wiadomo, że największą z krzyczących niesprawiedliwości, które każą wątpić w Nieprzyjaciela i całego Jego przeklęte miłosierdzie – było, jest i będzie cierpienie tych najmniejszych. Dlatego lubię włóczyć się po szpitalnych korytarzach i patrzeć prosto w oczy udręczonym do szaleństwa matkom i ojcom. Patrzę i pytam, gdzie jest wasz Cieśla? Jeszcze waszego bachora nie uzdrowił? Nie wskrzesił jak córeczki Jaira?

Kiedyś tak szedłem krok w krok za jednym ze zbolałych ojców. Jego dziecko wciąż czekało na wyniki badań, ale rokowania były złe. Bardzo złe. Leżało więc dziecko na oddziale pośród najcięższych przypadków. Tam, gdzie śmierć miesiącami krąży i drwi nad ludzkim truchłem – to gasząc, to podsycając, to znowu gasząc nadzieję. Patrzył na to wszystko nasz delikwent i różaniec w dłoni ściskał, bo modlić się już nie miał siły. Aż tu nagle – cud! Ostateczna diagnoza wyklucza śmiertelną chorobę!

I wtedy stało się najgorsze. Gdyby delikwent padł na kolana i ze łzami dzięki składał Nieprzyjacielowi – pół biedy. Takie wpadki musisz wkalkulować w nasz diabelski fach. Ale przeklęty tatulo począł kombinować i sam siebie pytać: dlaczego tylko mnie wysłuchał Wszechmogący, przecież inni też się na tym oddziale modlili? Czy ich dzieci w czymkolwiek zawiniły? Albo i oni – czy czemukolwiek są winni? W czymże są gorsi ode mnie grzesznego? Oczy dawno wypłakali, łóżek dzieci nie odstępują, własne życie za ich zdrowie by oddali, ale im On nieba nie przychylił. Gdzież Jego miłość, gdzież sprawiedliwość?

Oczywiście nasz głupiec, drogi Piołunie, nie znalazł odpowiedzi, bo tychże nie zna nawet sam Szatan. A kto twierdzi, że zna – głupcem jest podwójnym. Kłopot w tym, że delikwent odkrył przez przypadek prawdę najważniejszą. A mianowicie taką, że rozpatrywanie zdarzeń z człowieczego żywota w kategoriach: sprawiedliwe czy niesprawiedliwe – donikąd prowadzi. Człeka jedynie to powinno obchodzić, jak się w obliczu owych zdarzeń zachowa. Tu pełną ma władzę i po to od Nieprzyjaciela wolną wolę otrzymał. Zamiast roztrząsać, jaka logika czy sprawiedliwość z chorobą niewinnego dziecka da się pogodzić – zdecyduj człeku, czy się tym dzieckiem zaopiekujesz, czy to dziecko porzucisz.

Podobnie jest ze zwycięstwem i porażką. Jedno i drugie trzeba umieć przyjąć. Dlatego też w piekle – drogi Piołunie – nie brak jest zwycięzców. A niebo pełne jest przegranych.


Twój kochający stryj Krętacz

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Były dziennikarz, publicysta i felietonista „Tygodnika Powszechnego”, gdzie zdobywał pierwsze dziennikarskie szlify i pracował w latach 2000-2007 (od 2005 r. jako kierownik działu Wiara). Znawca tematyki kościelnej, autor książek i ekspert ds. mediów. Od roku… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 29/2014