Cień wielkiego płotu

Czy rzeczywiście żyjemy w najlepszym z możliwych światów i czy mamy w związku z tym prawo uszczęśliwiać na siłę inne kultury, wpajając im sprawdzone u nas wzorce?

13.04.2003

Czyta się kilka minut

Wstydliwie skrywane „białe plamy” znaczą historię współczesnego świata. Często dopiero za sprawą ważnych książek czy filmów dowiadujemy się o kolejnym trupie głęboko ukrytym w szafie. W historii wielu krajów, również tych należących do naszego kręgu kultury, opartych na wolności słowa i demokracji, ciągle potykamy się o fakty dotychczas przemilczane.

Gdyby nie „Sąsiedzi” Grossa, długo jeszcze skrywalibyśmy pod korcem drażliwy problem polskiego antysemityzmu. Przed kilku laty na Krakowskim Festiwalu Filmowym pokazywany był odważny fiński dokument pt. „Oddajcie nam nasze szkielety!” - o odrażających eksperymentach genetycznych, jakich dopuszczali się Skandynawowie na Lapończykach. Francuzi od lat próbują się rozliczać z haniebnym epizodem czasów Vichy, czego przykładem był ubiegłoroczny film „Laissez-passer” Bertranda Taverniera. Może tylko Amerykanie radzą sobie z niechlubnym dziedzictwem: dość przypomnieć falę ekologicznych antywesternów z lat 70. czy liczne filmy odreagowujące wietnamską traumę.

*

„Polowanie na króliki” przenosi nas na kontynent, który jeszcze nie załatwił swoich porachunków z historią. Choć ma charakter fabularny, został oparty na autentycznych zdarzeniach, opisanych po latach przez córkę głównej bohaterki. Odwołuje się do ponurych faktów z nie tak dawnej przeszłości Australii.

Jest rok 1931. Na mocy Ustawy o Aborygenach dzieci pochodzące z mieszanych rodzin są siłą odbierane rodzicom, po czym umieszczane w specjalnych ośrodkach wychowawczych, gdzie poddaje się je przyspieszonej, cywilizacyjnej obróbce. Proceder ten, mający na celu wyeliminowanie tzw. trzeciej rasy, trwał ponoć jeszcze do lat 70. Jego ofiarami padały zarówno niemowlęta, jak i dzieci starsze. W licznych zakładach, będących skrzyżowaniem domu dziecka i zakładu poprawczego, miały wyrzec się tożsamości i przysposobić do życia w nowoczesnym społeczeństwie.

Hipokryzja tego projektu polegała na tym, że wielu „wychowanków” wykorzystywano potem do niewolniczej pracy na rzecz białych dobroczyńców. Nielicznym udawało się wcześniej uciec i odnaleźć żyjących gdzieś daleko w buszu rodziców. Trzy spokrewnione z sobą dziewczynki z filmu Noy-ce'a podjęły się właśnie takiej próby. Porwane i umieszczone w oddalonym o 2500 kilometrów obskurnym ośrodku prowadzonym przez zakonnice, miały przed sobą zadanie trudne do udźwignięcia nawet dla dorosłego. Nie miały w tej ucieczce żadnych sprzymierzeńców, ich wysiłki zdawały siębeznadziejne. Gdzieś daleko ktoś jednak wierzył, że ponowne spotkanie jest możliwe.

Noyce znalazł dla tej historii mocną metaforę, której nie oddaje do końca polskie tłumaczenie tytułu „Rabbit-Proof Fence”. Ciągnące się setki kilometrów siatki, najeżone drutem kolczastym, budowali Australijczycy, by ustrzec pola farmerów przez plagą długouchych szkodników. Dla uciekających dziewczynek właśnie taki płot łączący północ z południem staje się jedynym drogowskazem - posuwając się wzdłuż niego przez wiele tygodni, mają nadzieję dotrzeć wreszcie do domu.

Jak na ironię - takich przecinających kontynent płotów jest kilka, co dodaje dramatyzmu i tak przecież heroicznej podróży.Przedzieranie się wycieńczonych dzieci przez pustynie i nieprzyjazne ludzkie osady staje się możliwe tylko dzięki determinacji najstarszej z dziewczynek. Swój udział mają też opiekuńcze duchy, które w ostatnim, najbardziej niebezpiecznym odcinku drogi przyjdą im z pomocą.

Końcowe, niemal magiczne ujęcie filmu przedstawia dwie staruszki - nie aktorki, ale prawdziwe bohaterki tej opowieści. Poznajemy też w telegraficznym skrócie ich dalsze, jeszcze bardziej pogmatwane losy. W Australii mówi się o nich dzisiaj „skradzione pokolenie”, choć skutki barbarzyńskiej ustawy dotknęły również ich dzieci, które trafiały potem do tych samych ośrodków i często już nigdy nie miały okazji zobaczyć najbliższych.Ujmująco prosty, stroniący od efekciarstwa film Philipa Noyce'a, ilustrowany dyskretną, zakorzenioną w etnicznych brzmieniach muzyką Petera Gabriela, jest z pewnością oskarżycielski, ale wcale nie tendencyjny. Pokazuje na przykład i tych „białych”, którzy w bezinteresownym odruchu serca próbują pomagać małym uciekinierkom. Kiedy jednak słyszymy zza kadru zachrypnięty głos narratorki opowiadającej nam w języku jabba niewiarygodną historię swojej matki, nie sposób uciec od jednej refleksji. Czy rzeczywiście żyjemy w najlepszym z możliwych światów i czy mamy w związku z tym prawo uszczęśliwiać na siłę inne kultury, wpajając im sprawdzone u nas wzorce?

Znakiem takiej arogancji jest w tym filmie pan Neville, grany „na zimno” przez Kennetha Branagha, aktora uchodzącego we współczesnym kinie za uosobienie brytyjskości. Pan Neville to specjalista od inżynierii społecznej, bezwzględnie kierujący akcją „pomocy tubylcom - nawet wbrew ich woli”. Ale znamienna jest też inna postać - przekabacony przez białych panów autochton o przezwisku „Tropiciel”, zwierzęco sprytny, z pełnym poświęceniem polujący na zbiegłe dzieci (gra go najsłynniejszy aktor i tancerz aborygeński David Gulpilil, znany choćby z „Ostatniej fali” Weira). „Polowanie na króliki” jawi się w kontekście tych dwóch postaci jako film o fałszywie rozumianym postępie, dokonującym się często kosztem podstawowej tożsamości i utraty człowieczeństwa.

„POLOWANIE NA KRÓLIKI” („Rabbit-Proof Fence”). Reż.: Philip Noyce, scen.: Christine Olsen, zdj.: Christopher Doyle, muz.: Peter Gabriel, wyst.: Everlyn Sampi, Tianna Sansbury, Laura Monaghan, Kenneth Branagh, David Gulpilil, Ningali Lawford, Myarn Lawford, Deborah Mailman, Jason Clark i inni. Australia 2002. Dystryb. Monolith.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 15/2003