Ciągle niepoprawny

Ktoś mógłby powiedzieć, że to powieść skażona brudną pianą gazet, skoro tak bezwstydnie zajmuje się skandalem, w który uwikłany jest prezydent, “chłoptyś z mentalnością uczniaka".

29.02.2004

Czyta się kilka minut

W jej narrację wplecione są dyskusje o skutkach jego poczynań i interesach, jakie przy okazji załatwiają różni polityczni gracze. Obecne w tej powieści wydarzenia z pierwszych stron gazet nie świadczą jednak o pogoni autora za sensacją, nie są też elementem kolorytu lokalnego, ale symbolicznym obrazem stanu, w jakim znalazło się społeczeństwo.

Społeczeństwo amerykańskie. Bo powieść, o której piszę, nie jest niestety powieścią polskiego autora. “Ludzką skazę" napisał Philip Roth, twórca prozy pazernej na codzienność, niecierpliwej i wszystkożernej, a wspomnianym prezydentem jest Bill Clinton, bohater wydarzeń, które przeszły do historii końca wieku pod wdzięczną nazwą afery rozporkowej.

W “Ludzkiej skazie", znanej też z niedawnej adaptacji filmowej (“Piętno" w reżyserii Roberta Bentona, z Nicole Kidman i Anthonym Hopkinsem), wydarzenia polityczne współistnieją z historią prywatną, a płaszczyzna publiczna nakłada się na jednostkową, i to tak zmyślnie, że czytelnik ma wrażenie głębokiej tożsamości obu planów. Dzięki temu historia pewnego siedemdziesięciolatka staje się obrazem wycinka powojennej historii Stanów Zjednoczonych, która z kolei ujawnia się najpełniej właśnie w indywidualnych przypadkach powieściowego bohatera. Takiego mistrzowskiego splatania wątków osobistych z politycznymi, w prawdziwie epickim stylu, mogliby uczyć się od Rotha wszyscy aspiranci naszej dogorywającej epiki.

Mit czystości

Afera rozporkowa, obok innych wydarzeń z życia publicznego Ameryki, stanowi dla Rotha kontrapunkt historii Colemana, emerytowanego profesora filologii klasycznej. Obie historie wiąże wspólny temat, jakim jest bezlitośnie przez autora demaskowany terror politycznej poprawności - za jej szczytnymi hasłami kryje się bowiem purytańska hipokryzja. Roth stawia sprawę jasno: absurdy politycznej poprawności, nie różniącej się w swoim fundamentalizmie od fanatycznej surowości pewnego ajatollaha, który obłożył fatwą Salmana Rushdiego, wynikają wprost z transatlantyckiego kołtuństwa dużo starszego niż samo pojęcie political correctness.

Na tle ekscesów żywego wciąż purytanizmu toczy się prywatna historia profesora Colemana, który, oskarżony o rasizm, traci posadę uniwersytecką i poddany zostaje środowiskowemu ostracyzmowi. Poszło o słowo “zmory", którego Coleman użył w stosunku do nieobecnych na jego wykładach studentów. Pech chciał, że byli to czarnoskórzy studenci, a słowo “zmora" oznacza w slangu Murzyna. Z chwilą, gdy fanatyczni obrońcy poprawności upatrzyli sobie Colemana na swoją ofiarę, nie trzeba było długo czekać na dalsze oskarżenia, potwierdzające reakcyjność jego poglądów.

Surowa ręka politycznej poprawności dopada Colemana ponownie, kiedy profesor nie chce analizować starożytnych dramatów greckich z perspektywy feministycznej; według niego bowiem takie spojrzenie na tragedie Eurypidesa sprowadza interpretację do prostackiej tezy, że grecki tragik “uwłaczał kobietom". Jakby tego było mało, Colemanowi dostaje się od “świętoszkowatej" Ameryki za romans, jaki nawiązał z młodszą od siebie o czterdzieści lat sprzątaczką. Związek, który przywraca mu radość życia, w oczach obrońców jedynie słusznej moralności jest oczywistym przykładem wykorzystywania naiwności niewykształconej kobiety przez wyuzdanego intelektualistę.

Choć jawny absurd tych i podobnych oskarżeń czyni je łatwym żerem dla satyryka, Roth ich nie bagatelizuje. Tkwiąc bowiem korzeniami w tym, co autor nazywa purytańskim mitem czystości, prowadzą do prześladowań i paranoicznej podejrzliwości znanych z czasów maccartyzmu: “poniżające zebrania, przesłuchania i wywiady, dokumenty i listy przedkładane władzom uczelni, komisjom wydziałowym, adwokatowi z urzędu (...) bezczelność, ignorancja i cynizm, jawne i celowe przeinaczenia, żmudne, powtarzane w kółko wyjaśnienia, prokuratorskie pytania".

W “Ludzkiej skazie" po raz kolejny w twórczości Rotha dochodzi do zderzenia jednostki ze wspólnotą. Po jednej strony barykady stoi Coleman, uosabiający witalność nieokiełznaną, choć (jak przystało na powieść naprawdę współczesną) wspomaganą viagrą. Romansujący siedemdziesięciolatek reprezentuje “bezmyślną rozkosz z tego, że się po prostu żyje - przypadkowo, błazeńsko i bez powodu". Roth widzi w tym “zanieczyszczeniu seksem", w tym “zbawczym zepsuciu" pewną bliską mu filozofię człowieka, która “odidealizowuje gatunek ludzki, każąc nam bezustannie pamiętać o materii, którą jesteśmy". Po przeciwnej stronie barykady znajdziemy zaś coraz bardziej skostniałe instytucje życia publicznego, które, same niezdolne do bezinteresownej radości, potępiają i próbują stłumić wszystkie jej przejawy. Coleman i jego kochanka, Bill Clinton i Monika Lewinsky to dwa różne związki i cztery nieporównywalne osobowości, ale Roth zdaje się twierdzić, że afery Colemana nie byłoby bez afery Clintona. I odwrotnie.

Przywileje i krzywdy

Rozmijanie się zasad politycznej poprawności z rzeczywistością ujawnia się najpełniej, kiedy okazuje się, że Coleman naprawdę nie jest Żydem, ale Afroamerykaninem o jasnej karnacji, który oderwał się od swoich korzeni. O rasistowski stosunek do Czarnych oskarżony zostaje więc Czarny. W tym momencie sprawa przestaje być sprawą Colemana, jego los staje się symbolicznym obrazem historii społecznej Ameryki, współczesność zaś otwiera się na historię. Lata 90. zyskują historyczny kontekst, sięgający bez mała początków amerykańskiej państwowości, a opowieść o grozie moralnego fundamentalizmu przeradza się w opowieść o konsekwencjach dyskryminacji.

Roth, opisując historię rodzinną Colemana, kreśli tym samym obraz dziejów Ameryki, w której różnorodne kultury przenikały się i krzyżowały do tego stopnia, że podział na czarną czy białą Amerykę wydaje się dzisiaj nieuprawniony. Polityczna poprawność, podobnie jak wcześniejszy rasizm, na który jest ona odpowiedzią, to groźne postawy, próbujące narzucić na jednostkę wspólnotowy, ponadindywidualny punkt widzenia - mit etnicznej, kulturowej czystości. Jest to tym bardziej zaskakujące, że ma miejsce w kraju, który chełpi się bezwarunkowym poszanowaniem indywidualizmu.

Tu powieść Rotha zmusza jednak do polemiki. Próbując wzbić się ponad podziały, Roth pisze z pozycji uprzywilejowanego obywatela, który nie musi domagać się od amerykańskiej społeczności uznania swoich praw i wynagrodzenia krzywd. Wypaczenia poprawności politycznej są oczywiście absurdem, ale nigdy by się nie pojawiły, gdyby rany zadane przez długą historię amerykańskiego rasizmu nie były tak głębokie i bolesne. Podobne zastrzeżenia można mieć do satyrycznego obrazu feminizmu. Roth znowu z wyżyn uprzywilejowanego komentatora wyśmiewa absurdy tego nurtu, ale postępuje nie fair, kiedy za jego reprezentantkę obiera postać w powieści najbardziej karykaturalną, francuską profesor, której doskwiera poczucie (seksualnego, a jakże) niespełnienia.

Trzy krytyczne momenty

“Ludzka skaza" to ostatnia część trylogii amerykańskiej Rotha, koncentrującej się na trzech momentach krytycznych w najnowszej historii Ameryki. “Amerykańska sielanka" była niejednoznaczną, wyjątkowo wnikliwą prezentacją rewolty kontrkulturowej lat 60., zapisem rozpadu więzi pokoleniowych i końca narodowych mitów; “Wyszłam za komunistę" to fresk z czasów maccartyzmu, będący jednocześnie, nie do końca przekonującą, próbą opisu amerykańskiego ruchu komunistycznego i roli lokalnego antysemityzmu; a “Ludzka skaza", obierając sobie za temat political correctness, z aferą Clintona w roli pierwszoplanowej, wraca do problemu dyskryminacji rasowej i współczesnych odmian fundamentalizmu.

Wszystkie części trylogii łączy też znana z wcześniejszych powieści Rotha postać pisarza, Nathana Zuckermana, wysłuchującego amerykańskich opowieści, gromadzącego amerykańskie życiorysy. Jego rozmówcy przychodzą do niego w nadziei, że jako pisarz da on czasom literackie świadectwo. Ameryka, którą zapisuje Zuckerman, to nie tylko kraj trzech kryzysów, to świat nieuchronnie odchodzący w niebyt. Z uporczywością powraca w tych tomach elegijna tonacja, którą Roth żegna starą Amerykę: wielobarwną Amerykę przepojonych entuzjazmem imigrantów; tętniącą życiem Amerykę drobnych rodzinnych firm; Amerykę małych lokalnych społeczności, takich jak podupadający, prowincjonalny Newark.

To pożegnanie starego świata i towarzyszący mu imperatyw zapisywania powikłanych losów amerykańskich Żydów, zagubionych w zakamarkach bolesnej często historii, nabiera szczególnie dramatycznego charakteru, kiedy okazuje się, że pisarz jest po operacji nowotworu prostaty. Zuckerman uwieczniający niezniszczalnych, a jednocześnie poturbowanych przez los, bohaterów Ameryki - “żelaznego" komunistę Irę, niepokonanego baseballistę Szweda, niepokornego profesora Colemana - sam stał się w wyniku choroby impotentem, upokorzony wstydliwą koniecznością noszenia pieluch. Ale jest przez to bardziej niż kiedykolwiek stęskniony za życiem. Złożony niemocą, po raz pierwszy opisuje nie siebie, lecz innych.

Jego powieści o dylematach powojennej Ameryki nie dążą do konkluzji, otwierają się na nienazywalny, pozaczasowy obszar daleki od traumatycznej historii. Kończą się, jak “Ludzka skaza", wycieczką na ryby, albo jak w “Wyszłam za komunistę" wędrówką po gwiazdozbiorach nieba, albo też nieposkromioną erupcją śmiechu, jak w pierwszej, najlepszej powieści tego cyklu, “Amerykańskiej sielance".

Philip Roth, “Ludzka skaza", przeł. Jolanta Kozak. Warszawa 2004, Czytelnik, seria “Nike".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Jerzy Jarniewicz - polski filolog angielski, profesor nauk humanistycznych (2015), poeta, krytyk literacki i tłumacz (głównie literatury anglojęzycznej, m.in. Jamesa Joyce’a, Philipa Rotha, Craiga Raine’a).

Artykuł pochodzi z numeru TP 09/2004