Chrześcijanin się nie obraża

Ks. Jerzy Szymik przez najbliższe pięć lat będzie zasiadać w Międzynarodowej Komisji Teologicznej, organie doradczym Kongregacji Nauki Wiary. Jej członkami byli dotychczas m.in. ks. Stanisław Nagy (dziś kardynał) i ks. Tomasz Węcławski (właśnie zakończył kadencję).

---ramka 326567|prawo|1---MAREK ZAJĄC: - Jak Ksiądz Profesor przyjął nominację?

Ks. Jerzy Szymik: - Z mieszaniną niepokoju i spokoju. Niepokój bierze się stąd, że do końca nie jestem pewny moich kompetencji. Proszę nie traktować tych słów jako kokieterii: mam świadomość, kto dziś zasiada w Komisji i kto zasiadał w niej przede mną. Znam swoje miejsce i wiem, że mam przed sobą dosyć wysokie progi. A moja śląska dusza sprawia, że bardzo serio traktuję każdy nałożony na mnie obowiązek. A spokój? W Komisji pewnie wiele się nauczę, przebywając w towarzystwie mądrych ludzi. Po drugie, mam chyba wystarczający poziom ufności wobec posunięć Najwyższego. Stąd przekonanie, że za nominacją stoi coś więcej niż tylko decyzja przełożonych czy mój prywatny pomysł na życie.

- W leksykonie "Kto jest kim w Kościele" wymienił Ksiądz wśród swoich ulubionych autorów kard. Josepha Ratzingera, przewodniczącego Komisji.

- Bardzo wysoko cenię jego teologię za wewnętrzną równowagę. Mnie zawsze interesowało godzenie ognia z wodą: z jednej strony głębokie przemyślenie współczesności, z drugiej świadomie konstruowana lojalność wobec tradycji. Gdybym miał jednak wskazać teologów, których cenię najwyżej, wymieniłbym Hansa Ursa von Balthasara i Karla Rahnera. To współcześni święci Tomasze, bowiem - jak Akwinata - próbowali stworzyć teologiczną syntezę na miarę czasów, w których przyszło im żyć.

- Czy ma Ksiądz Profesor jakąś autorską wizję funkcjonowania Komisji?

- Byłoby horrendalną próżnością i elementarnym brakiem pokory, gdybym w kilkanaście dni po nominacji chciał Komisję reformować czy przykrawać do własnych pomysłów. Staram się zresztą pamiętać, że świat się poprawia nie tyle reformując bliźnich, co siebie. Chciałbym służyć Komisji tym, co wartościowe w mojej osobowości, biografii, dorobku. Obok niewątpliwych błędów i niedostatków można tam znaleźć zapewne rzeczy dobre. Moją pasją jest budowanie mostów między współczesną kulturą a teologią, wiarą a sztuką. Na co dzień zajmuję się topiką teologiczną, chrystologią, kwestiami związanymi z inkarnacją. Uważam je za absolutnie przyszłościowe w teologii i w refleksji nad nadzieją dla człowieka i świata.

- Ksiądz Profesor mówi często, że jego teologia jest "chrystocentryczna". Co to znaczy?

- Szansą na ewangelizację siebie i świata, autentyczną rozmowę ze współczesnymi, jest przemyślenie i przeżycie do końca tajemnicy Chrystusa. Fenomen Jego postaci przejawia się m.in. w tym, że Bóg i człowiek są w Nim do siebie wprost proporcjonalni. Chrystus pokazuje - jak żadna inna osoba czy wydarzenie w dziejach ludzkości - że im bliżej Boga, tym więcej człowieka. A także (kto wie, czy to nie jeszcze ważniejsze): im bliżej człowieka, tym więcej Boga. Chrystus broni nas przed dwiema groźnymi skrajnościami. Jedna - powiedziałbym: “postoświeceniowa" - utrzymuje, że trzeba jak najdalej odejść od Boga, bo tylko wtedy człowiek może zyskać suwerenność. Druga, “fundamentalistyczna", przekonuje nas, że musimy jak najdalej odejść od człowieka, aby zbliżyć się do Boga. Oto antypody Dobrej Nowiny, czyli chrześcijańskiej ortodoksji.

- Czy nominacji Księdza Profesora nie można odczytywać w kategoriach przejścia na przeciwną stronę barykady: wykładowca i badacz zasiądzie w organie doradczym Kongregacji Nauki Wiary, zajmującej się dyscyplinowaniem teologów?

- Pojęcie barykady nie funkcjonuje w moim świecie i w moim języku. Zwłaszcza, kiedy myślę o Kościele. Nigdy nie postrzegałem Kongregacji jako stojącej po drugiej, wrogiej stronie mojego życia i nauki. Gramy w tej samej drużynie. Cały Kościół jest moim domem.

- Analizując ostatnie rozstrzygnięcia Kongregacji, można odnieść wrażenie, że największym problemem stała się pluralistyczna teologia religii.

- To prawda. Banalnie zabrzmi słuszna konstatacja, że kwestia stosunku Kościoła do innych religii nabrzmiewa wraz z postępem globalizacji. Natomiast wewnątrz całego problemu zagadnieniem centralnym stała się potrzeba stworzenia chrystologii na miarę czasów i wyzwań. Aby z jednej strony była ona chrześcijańska par excellence, umiała uzasadnić jedyność Pana naszego i Zbawcy Jezusa Chrystusa, z drugiej zaś - aby czysto wybrzmiał komunikat, że Chrystus nie jest nigdy przeciw nikomu i niczemu (z wyjątkiem grzechu). Ta równowaga jest prawdą. Utrzymać ją - to wielkie zadanie teologii. I ciężka robota.

- Jak Ksiądz Profesor ocenia stan dzisiejszej teologii? Kiedyś na tak postawione pytanie kard. Avery Dulles odpowiedział krótko: chaos. Miał pewnie na myśli bałagan metodologiczny, anarchię w poszukiwaniach spekulatywnych itd.

- Tak sprawy wyglądają z globalnej perspektywy Kardynała “w wieku syntez". I zapewne ma on rację. Natomiast teologię, którą poznawałem i teologiczne korytarze, po których dziś się poruszam, oceniam wysoko. Mnie bliski jest świat KUL-owskiej dogmatyki, świat kreowany przez moich mistrzów, tak znakomitych teologów, jak Czesław Bartnik i Wacław Hryniewicz, jak Alfons Nossol i Stanisław Napiórkowski; moich naukowych partnerów, jak Krzysztof Góźdź, Karol Klauza, Andrzej Czaja, Krzysztof Kowalik. A w innych ośrodkach? W Poznaniu jest Tomasz Węcławski, w Opolu - Piotr Jaskóła i Tadeusz Dola, w Krakowie - Zdzisław Kijas i Andrzej Napiórkowski, w Warszawie - Henryk Seweryniak i Jacek Salij. To wszystko teologia bardzo dobra bądź wybitna; intelektualne poszukiwania tych ludzi pomagają mi stanąć twarzą w twarz ze współczesnym światem. Bez kompleksów i bez pychy. Odnalazłem siebie w teologii i wiem już, że może ona być pokarmem duchowym i siłą witalną, że można z niej żyć - w sensie najgłębszym.

- Zaskakujące, że broniąc współczesnej teologii, wymienił Ksiądz Profesor samych Polaków. Przyzwyczailiśmy się raczej do krytyki rodzimej teologii: że uprawiana jest w kruchcie, że nie rozwijamy badań spekulatywnych itd.

- Nie chciałbym, żeby ten obraz był przesadnie różowy. Na pewno spekulatywnie lepsi od nas są Niemcy - z przyczyn, których nasza rozmowa nie wyczerpie, wymieniłbym tylko tradycję filozofii idealistycznej bądź drastyczne różnice we wsparciu finansowym badań teologicznych. Na pewno też, gdy chodzi o pewien typ teologii historii, daleko nam do wyrafinowania wielkich francuskich mistrzów, jak de Lubac, Danielou, Congar, Teilhard de Chardin czy Chenu. Natomiast są takie dziedziny polskiej teologii, które uważam za oryginalne, np. teologia solidarności czy chrystologia proegzystencji - typowo polskie doświadczenie historyczne (storicismo polacco - mawiał Miłosz) przetwarzane przez uniwersalny język i uniwersalnego ducha teologii. Budowanie przez moich naukowych współpracowników mostów między kulturą a religią może nie skutkuje teologią ściśle spekulatywną, ale wartą docenienia chrystologią kultury, czego nie spotkamy w takim stylu i w większych dawkach na uczelniach anglosaskich, włoskich czy niemieckich. Pasierb i Tischner byli oryginalni na skalę światową.

- Z odpowiedzi Księdza wnioskuję, że na pytanie o największe wyzwanie dla współczesnej teologii, usłyszę: dialog ze współczesną kulturą.

- Nie wolno się obrażać na świat, choć pewnie mamy wiele przesłanek ku temu, by tak uczynić i przerwać rozmowę. Sęk w tym, że chrześcijanin się nie obraża. Z drugiej strony jest ważne, żeby w tym dialogu być sobą, żeby reprezentować teologię chrześcijańską, żeby dać, czego świat się po chrześcijanach spodziewa. Myślę zresztą, że świat się po nas więcej spodziewa niż jest w stanie wyartykułować.

- Jaki wpływ na teologię ma fakt, że tę dyscyplinę coraz częściej uprawiają świeccy?

- Bardzo pozytywny, rozwój musi iść w tym kierunku. Mam na KUL potężne seminarium, przeszło 50 magistrantów i doktorantów - 90 proc. to świeccy. Czuję się wśród nich jak ryba w wodzie. Tyle w nich świeżości, spojrzenia, na które nie wpadłby człowiek w koloratce - z szacunkiem dla księży-teologów, którzy są dla teologii równie konieczni, choć z innych powodów. W każdym razie: Kościół i teologia potrzebują świeckich teologów. Dramatyczne jest jednak, jak niewielkie mają perspektywy. Jasne: najambitniejsi, najpracowitsi i zdeterminowani gdzieś się załapią. Reszcie Kościół polski - poza katechezą w szkole - nie ma zbyt wiele do zaoferowania. Ufam, że do czasu.

- Co teologia może zaproponować niewierzącemu albo agnostykowi?

- Przede wszystkim życzliwą i przyjazną twarz. Nie chodzi jednak o kumpelskie ani paternalistyczne poklepywanie niewierzących po plecach - na szczęście jesteśmy już mądrzejsi o czasy bezpośrednio posoborowe. Bóg, którego Jezus pokazał na kartach Ewangelii, jest Bogiem radykalnie i bezwzględnie zainteresowanym zbawieniem wszystkiego i wszystkich. To właśnie trzeba pokazywać.

- Jak podążać do Boga: za głosem serca czy wskazaniami rozumu, za intuicją czy teoriami teologów?

- Nie ma jednej drogi do Prawdy. Można iść na skróty, dzięki intuicji. Znam ludzi, którzy mają niebywały kontakt ze Światłem. To nie jest magia, to są największe sprawy życia: czystość serca, dar, łaska - boję się na ten temat zbyt wiele mówić, bo zbliżamy się do mistyki, tajemnicy świętości. Są też tacy, którzy ku Światłu idą przez egzegezę tekstów, lata studiów, rzetelny wysiłek naukowy. Jest droga cierpienia, droga serca, droga rozumu. Zawsze - Łaski.

- Czasem słyszymy: po co nam teologia, skoro mamy Ewangelię oraz rozum i łaskę od Boga. Dogmaty tylko oddalają nas od zrozumiałej nawet dla prostaczków Dobrej Nowiny.

- Racjonalność jest w chrześcijaństwie elementem niezwykle istotnym. A z przekonania, że wiara jest racjonalna, powstaje teologia. Bliska jest mi jej średniowieczna definicja: “Wiara, poszukująca zrozumienia". Pewnie była, może nadal istnieje, taka odmiana teologii, która kopie fosę między światem a wiarą; która nie daje życia, w której brak krwi i tlenu. Z taką teologią jednak na szczęście nie dane było mi się spotkać. Może omijałem ją instynktownie, działał instynkt samozachowawczy. A może ona nie istnieje, tylko dorabia się teologii taką (gombrowiczowską) “gębę"? Kto wie...

Jedna sprawa jest ważna: nad kształtem teologii cały czas trzeba pracować, musi ona dawać nadzieję, nie wolno uprawiać jej w oderwaniu od świata. Jedna z moich książek nosi tytuł “Teologia w krainie pepsi-coli" - i to mnie właśnie fascynuje. Ten ogień, ta woda - ich połączenie. Nie żyję w wieku XIV, nie będę żył w wieku XXIII. I skoro wierzę, że Bóg się po mnie czegoś spodziewa, muszę uprawiać teologię tu i teraz.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 13/2004