Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
TYGODNIK POWSZECHNY: - Kard. Joseph Ratzinger był do niedawna Księdza przełożonym. Wiemy również, że to także jeden z Księdza ulubionych autorów-teologów...
KS. JERZY SZYMIK: - Powiedziałbym nawet, że w tym drugim sensie znam go lepiej niż w pierwszym. Ponieważ moja praca w Komisji dopiero się zaczęła, miałem nadzieję, że z czasem poznam Ratzingera lepiej. Rozmawialiśmy zaledwie kilka razy, ale to wystarczyło, by się zorientować, z jak inteligentnym i głębokim człowiekiem mam do czynienia. Nowy papież potrafi niezwykle koncentrować się na rozmówcy, który ma wrażenie, jakby wszechświat skupiał się w nim w tym momencie...
Natomiast z książek znam go całkiem nieźle. Pokochałem tę teologię dzięki lekturze “Wprowadzenia w chrześcijaństwo" w latach 70. Równie wielkie wrażenie zrobiły na mnie wywiady-rzeki “Sól ziemi" oraz “Bóg i świat", przeprowadzone przez Petera Seewalda, a wreszcie książka, na której chowałem się jako młody ksiądz - “Służyć prawdzie". To medytacje na każdy dzień, które czytywałem regularnie w połowie lat 80. Ostatnio poznałem “Moje życie" i “Wiara - prawda - tolerancja". Polecam.
Pozwolę sobie zacytować fragment mojej recenzji książki “Bóg i świat", opublikowanej w “Więzi": “Im bardziej przybywa mi lat, tym mi do Ratzingera bliżej; do punktu, z którego sędziwy kardynał myśli i ocenia. Zmieniam się, rosnę? Nie sądzę. Raczej dokonuje się naturalna (też spokojna) ewolucja ku temu, co większe ode mnie, a otrzymane w darze - po okresach szaleńczej pogoni (serca i umysłu) za tym, co oryginalne, wywalczone, »moje«... Jeśli - jak chcą niektórzy - było dwóch Ratzingerów (postępowy teolog »okołosoborowy« i konserwatywny prefekt Kongregacji Nauki Wiary), nie mam o to żalu, rzecz rozumiem. Jeden i drugi etap są (ostrożniej: bywają) konieczne".
- Pytanie, czy właśnie zaczął się kolejny, trzeci etap?
- O tym mamy się dopiero przekonać, ale jest w tych etapach zasadnicza ciągłość. Ratzinger w jednym ze wspomnianych wywiadów-rzek mówi wprost, że “Kościół musi się sprzeciwiać - aż po odwagę męczeństwa - temu, co sprzeciwia się Bogu". Ale impulsem sprzeciwu - powiada - nie może być “generalne upodobanie do sprzeciwu, bezradność wobec epoki". To bardzo ważne. Myślę, że ten sposób myślenia wymyka się prostemu zaszufladkowaniu w kategoriach “progresizm" - “konserwatyzm". To jest znacznie głębsze. Sprzeciw pasterza z miłości do owiec jest czymś istotnie i radykalnie różnym od sprzeciwu tradycjonalisty z niechęci do współczesności. Nie wolno ich mylić, choć powierzchownie mogą się czasem wydawać podobne.
- W homilii przed konklawe przyszły Papież mówił o Kościele jako o rzeczywistości zagrożonej. Pierwsze skojarzenie to wizja Kościoła zamkniętego, "twierdzy"...
- Skoro ponad dwie trzecie kardynałów głosowało właśnie tak, to jakiś ważny znak dla naszego czasu w tym wyborze być musi, nie wątpię. Zresztą w ogóle “nie wątpię" - wierzę. Wierzę w “jeden, święty, powszechny i apostolski Kościół", który jest czymś znacznie, znacznie większym i innym niż twierdza, instytucja, strategia.
Janowi Pawłowi II jestem wdzięczny za to, że jego encykliki były translacją doktryny chrześcijańskiej na nasz język, w nasz czas. Wiedziałem, iż ucząc się od niego - stoję na pewnym gruncie; że pomaga mi - człowiekowi, księdzu, teologowi - w rozwiązywaniu kwestii większych niż możliwości mojego serca i rozumu. Ufam, że Benedykt XVI będzie taki sam. I nie można sprowadzać tego do uproszczenia o “twierdzy". “Habemus papam" - cieszę się ogromnie i chcę zachować prostotę tego podejścia: że to człowiek dany mi przez Boga.
- Gdy Benedykt XVI pojawił się na balkonie Bazyliki, bodaj pierwszy raz widzieliśmy go radosnego. Wcześniej miał inny wizerunek...
- To wydarzenie zmieniło zapewne w jego życiu wszystko. Ale nie wiem, czy pojęcie “wizerunku", kojarzące się raczej z medialnymi gwiazdami pokroju Davida Beckhama, jest właściwym kryterium oceny i tropem do odkrycia prawdy o tej postaci.
- Powiedzmy więc inaczej: odbiór społeczny.
- Wydaje mi się, że Ratzinger inaczej operuje emocjami. Nie jest Słowianinem, po prostu - a do słowiańskiego stylu przyzwyczaił nas Jan Paweł II.
- A zatem, kiedy ogląda Ksiądz wystąpienia papieża Benedykta XVI, czy ma Ksiądz wrażenie spoglądania na innego człowieka niż kard. Ratzinger?
- Niekoniecznie, a przynajmniej nie w sensie, który sugeruje część mediów. Oczywiście, łaska stanu - i to takiego! - działa, bez wątpienia. Ale On zawsze był taki: trochę nieśmiały, wewnętrznie pogodny, promienisty i cichy, jeden z największych erudytów i myślicieli współczesności. Biskup, skupiony na tym, by pobożnie odprawić Mszę. Cóż jest ważniejszego na tym świecie niż Eucharystia? To najgłębszy wymiar duchowego testamentu Jana Pawła II, umierającego w połowie ostatniej swojej wielkiej duszpasterskiej inicjatywy - Roku Eucharystii. Głęboko wierzący Bawarczyk, pozbawiony konformizmu teolog, który zawsze miał odwagę robić coś, co wydaje się straszną herezją wobec obowiązujących trendów: zaproponować inny paradygmat myślenia, podważyć złudną konieczność konstruowania idei wyłącznie w koleinach wyżłobionych przez jedynie słuszną polityczną poprawność współczesności... “Wizerunek" zmieniają dziennikarze - do czego mają prawo, nie przeczę; Ratzingera w Benedykta odmienia ciężar krzyża, który dźwiga od 19 kwietnia.
- Obserwatorzy podkreślają skromność Benedykta XVI. Czy nie przełoży się ona w jakiś sposób na rozmach jego pontyfikatu? Wiadomo już, że Papież ograniczy ilość kanonizacji, nie będzie też osobiście uczestniczył w beatyfikacjach...
- Myślę, że jest dokładnie odwrotnie: to skromność nadaje rzeczom i sprawom prawdziwego rozmachu - na dłuższą metę zwłaszcza, a jej brak buduje rozmach pozorny, rozmach-wydmuszkę, prowadząc rzeczy i sprawy do katastrofy, która u swego dna jest zawsze owocem pychy. Ów wyraźnie dostrzeżony w pierwszych dniach pontyfikatu rys charakteru Benedykta - nie wiemy dokładnie, co to jest: cichość serca? łagodność bycia? rodzaj wycofania? - może się okazać potężną siłą, wyraźnym sygnałem dla “maluczkich", że Kościół jest ich domem, że styl bycia Ojca jest bliski ich stylowi życia. Kard. Ratzinger pisał i mówił wielokrotnie, że służy jako prefekt Kongregacji Nauki Wiary maluczkim tego świata, ochronie ich wiary i praw.
Z całą miłością i szacunkiem dla Jana Pawła II: Kościół jest Sprawą większą niż on, a geniusz stylu Wojtyły nie wyczerpuje przecież możliwości pasterskich papieży. Naśladowanie świętości i wielkości w Kościele nie polega na byciu klonem poprzednika. A możliwości kreatywnego działania Ducha Bożego w Kościele są dla nas niepojmowalne. Bóg jest zawsze większy niż nasze pomysły na życie i przyszłość. Na pewno Duch chciał prowadzić Kościół ku światłu i sensowi właśnie przez Benedykta XVI. Dla Ducha Bożego wydobyć pełnię pasterskiego ciepła z “niemieckiego charakteru" nie będzie trudnym zadaniem...
- Jednak wiele gestów Benedykta XVI świadczy o woli kontynuacji pontyfikatu Jana Pawła II...
- Homilia inauguracyjna potwierdziła pewien ważny “trop podchwycony": mamy do czynienia z teologią najwyższej próby. Głęboką, a zarazem prostą i czytelną. Tego właśnie się spodziewam po Benedykcie XVI i to będzie, mam nadzieję, wyraźną kontynuacją nauczania Jana Pawła II: mądrych i egzystencjalnie nośnych autorskich interpretacji Ewangelii, znaków liturgicznych, znaków czasu. Jak tamte, porywające słowa z kwietniowej Mszy inauguracyjnej, słowa o pierścieniu i paliuszu. Fascynujące treści wydobyte z wyeksploatowanych, wydawało się nam, symboli.
Papież Wojtyła przez 24 lata ściśle współpracował z Ratzingerem w najważniejszych kwestiach doktrynalnych. Z charakterystycznym dla siebie poczuciem humoru, z jowialnością polskiego proboszcza - w najlepszym tego słowa znaczeniu - mawiał przy rozstrzyganiu teologicznych dylematów: “Ale co na to powie Ratzinger?".
Myślę, że gdy chodzi o jądro, istotę, ideę, to nastąpi kontynuacja - i to znakomita. Natomiast może nie będzie to Papież, który wprawi w ekstazę meksykańskich nastolatków czy roztańczy pół Afryki. Mogę się mylić, ale przecież między początkiem pontyfikatu jego i 58-letniego wówczas Jana Pawła II jest dwadzieścia lat różnicy wieku. Człowiek ma prawo mieć 78 lat, także wtedy kiedy jest papieżem.
Z drugiej strony: to jest Kościół, misteryjna rzeczywistość. Gra tu swą rolę kumulacja energii duchowej. A w tym przypadku wiek bywa sojusznikiem. Mieliśmy już zresztą podobne sytuacje: mówiąc o Janie XXIII, odmieniano przez wszystkie przypadki słowo “przejściowy", tymczasem rozpoczął on potężną reformę Kościoła.
- Jaka jest, zdaniem Księdza, diagnoza Benedykta XVI co do współczesnej kultury?
- Myśl Ratzingera jest głęboko chrystocentryczna; wiele problemów tłumaczy on przez pryzmat fenomenu osoby i dzieła Jezusa. Pokazuje, że w tym fenomenie spotyka się Boskie z ludzkim. W tym sensie kontynuuje chrystologię Jana Pawła II, który uczył, że tak człowieka, jak Boga nie da się zrozumieć bez Chrystusa.
Benedykt XVI - w duchu “Pamięci i tożsamości" Jana Pawła II - powiada, że istotą prawidłowego rozwoju ludzkiej kultury jest troska o to, by nie odcinać jej od korzenia, jakim jest Chrystus. Jeżeli będzie się ona rozwijać w tym modelu, czyli “im więcej Boga, tym więcej człowieka i im więcej człowieka, tym więcej Boga", to tym lepiej dla kultury i przyszłości świata. Troska o głęboką i żywą obecność Chrystusa w kulturze jest troską o człowieka.
W “Pamięci i tożsamości" Jan Paweł II pisze, że największym dramatem oświecenia i wyrosłych zeń tendencji było to, że - mamy tu brawurową interpretację przypowieści o krzewie winnym - latorośl została odcięta od winnego krzewu. Ponieważ Bóg “uprawia" człowieka: kryje się to w słowie “kultura". Do tego niezbędna jest łączność latorośli z krzewem winnym. Ale gdy latorośl jest odcięta, Bóg traci do niej dostęp: rozwija się dziko.
W tym duchu interpretuję też myśl Ra-tzingera: troska o obecność Chrystusa w kulturze jest w tym znaczeniu najgłębszą troską o człowieka. Chcąc pomóc człowiekowi, trzeba dbać o jego związek z Chrystusem. To jest podstawowa odpowiedzialność naszego Kościoła wobec naszego świata. Słowo “naszego" jest ważne i równie serdeczne w obu przypadkach.
- Kogo Benedykt XVI może wybrać do grona najbliższych współpracowników? Kard. Schönborna? Kard. Kaspera?
- Myślę, że zadba o międzynarodową reprezentację swoich współpracowników, jak w przypadku naszej Międzynarodowej Komisji Teologicznej, gdzie jest obecne pięć kontynentów, różne rasy, opcje kulturowe, mentalności trudne czasem do zgrania, ale w sumie daje to twórczą atmosferę, odzwierciedla bogactwo Kościoła.
Nie zdziwiłbym się, gdyby szefem Kongregacji Nauki Wiary został kard. Schönborn. To jeden z głównych architektów i autorów Katechizmu Kościoła Katolickiego, a jednocześnie wybitny chrystolog. Ale w grę wchodzi również abp Bruno Forte, najlepszy chyba aktualnie włoski teolog.
Kard. Kasper to też wielka teologiczna sława, niebywały erudyta, prowadzący dialog z Rosją i prawosławiem. Gdyby stanął u papieskiego boku, byłby to ważny gest ze strony Benedykta XVI, gdyż różnili się poglądami co do “Dominus Iesus".
- Medialne portrety nowego Papieża są pełne skrajności: z jednej strony podkreślano jego niezwykłą skromność, z drugiej mówiono o "Panzerkardinal", niemal inkwizytorze. Jakim Joseph Ratzinger był przełożonym?
- W czasie ostatniego posiedzenia Międzynarodowej Komisji Teologicznej był z nami przez sześć dni. Właściwie się nie odzywał. Nieustannie notował, czasem podnosząc zza okularów wzrok na mówcę. A na koniec wygłosił piętnastominutowe przemówienie, w którym było dokładnie wszystko. Ma niebywałą zdolność syntezy i natychmiastowego wychwytywania najważniejszego. Nie dominuje, nie zwraca nikomu uwagi, nie poprawia, ale wszystko rejestruje, oddziela ziarno od plew i wskazuje drogę na przyszłość. Duże wrażenie. Maestro.
Przez jego osobistego sekretarza poznałem jeszcze jeden rys jego stylu pracy, a może i osobowości. Gdy zapytałem, czy kardynał posługuje się komputerem, powiedział mi: “Nigdy nie używał nawet maszyny do pisania". Wszystko zapisuje kaligraficznym pismem - w wielu językach. Kiedyś, wiele lat temu, abp Nossol mówił mi: “Wiesz, znam jednego tylko człowieka w naszym teologicznym świecie, którego słowo mówione, improwizowane, można bez jakichkolwiek najmniejszych nawet poprawek od razu drukować, bez adiustacji. Nazywa się Joseph Ratzinger".