Chimeryczny pewnik

Gratulacje, drogi Czytelniku! Jak przystało na obywatela gospodarczego tygrysa, zostaniesz niebawem statystycznym posiadaczem co najmniej 2,6 grama czystego złota.

02.04.2021

Czyta się kilka minut

Adam Glapiński w Centrum Pieniądza NBP im. Sławomira Skrzypka, maj 2016 r. / ADAM CHEŁSTOWSKI / FORUM
Adam Glapiński w Centrum Pieniądza NBP im. Sławomira Skrzypka, maj 2016 r. / ADAM CHEŁSTOWSKI / FORUM

Pozwól jednak, że od razu wyręczę Cię w poszukiwaniu aktualnej ceny kruszcu. Od początku roku porusza się ona w trendzie, jak mawiają na giełdzie, z grubsza horyzontalnym, w przedziale 213-222 zł za gram. Dla Ciebie niewielka to różnica, ale prezes Narodowego Banku Polskiego Adam Glapiński – który zapowiedział niedawno zwiększenie krajowych rezerw złota o co najmniej sto ton, aby korespondowały z ciężarem gatunkowym polskiej gospodarki będącej jego zdaniem „potęgą in statu ­nascendi” – z pewnością chciałby kupić je jak najtaniej. Pełen wiary w ekonomiczne kompetencje szefa banku centralnego możesz wręcz założyć, że szykujący się do dużych zakupów profesor Glapiński po prostu wie, że trafiła się po temu doskonała okazja.

Nic z tego. Ben Bernanke, przewodniczący Systemu Rezerwy Federalnej USA – czyli kolega po fachu szefa NBP – zeznając w lipcu 2013 r. przed senacką komisją bankowości przyznał: „Nikt tak naprawdę nie rozumie cen złota. Ja też nie będę udawać, że je rozumiem”.

Jubilerzy chwilowo niepotrzebni

Nadzieję na utrzymanie spadkowej tendencji ceny złota NBP może wiązać z danymi o sprzedaży. W ubiegłym roku właściciela zmieniło 3759,6 ton kruszcu. Mniej o blisko 600 ton w porównaniu z rokiem 2019 i zarazem najmniej od 2009 r., czyli pierwszego roku kryzysu finansowego wywołanego upadkiem banku Lehman Brothers – tak wynika z najnowszego raportu World Gold Council.

Dokładniejsza lektura dokumentu pokazuje jednak, że odnotowany spadek popytu – zaskakujący, zważywszy na opinię bezpiecznej inwestycyjnej przystani, jaką cieszy się złoto w burzliwych czasach – miał faktycznie miejsce i... zarazem go nie było. Załamaniu uległo bowiem zapotrzebowanie na złoto biżuteryjne, którego w 2020 r. sprzedano tylko 1411,6 tony, czyli aż o 33,5 proc. mniej niż rok wcześniej. W obliczu kryzysu wywołanego pandemią gospodarstwa domowe na całym świecie ograniczyły wydatki na ten cel i równie głębokiej zapaści światowy rynek biżuteryjny nie odnotował w 25-letniej historii statystyk WGC. W Chinach jubilerzy sprzedali aż o 42 proc. mniej złota niż przed rokiem. W Indiach spadki sięgnęły 35 proc.

W tym samym czasie kruszec na potęgę kupowały jednak fundusze inwestycyjne i inne instytucje rynku kapitałowego, zasilonego wiosną 2020 r. przez gigantyczne zastrzyki gotówki z banków centralnych (dziś już wiemy, że nie udało się uniknąć pomyłki z roku 2008 i znaczna część pieniędzy na ratowanie realnej gospodarki ugrzęzła w bankach, które skarżą się dziś wręcz na nadpłynność).

W 2020 r. zapotrzebowanie na złoto do celów czysto inwestycyjnych wzrosło w porównaniu z rokiem wcześniejszym z 398,3 do aż 877,1 ton. Gdyby przełożyć te liczby na zachowania konsumenckie, można dojść do wniosku, że kryzys zapoczątkowany przez pandemię okazał się na tyle dotkliwy dla szaraków, że nawet w obliczu atakującej inflacji (pakiety stymulujące gospodarki świata musiały na jakiś czas spuścić ją ze smyczy) nie byli w stanie zabezpieczyć części oszczędności w złocie. Najlepiej sytuowani nie mieli takich problemów; szukając bezpiecznej przystani dla swoich majątków wybrali to, co gwarantowało im optymalną relację zysku do ryzyka – czyli właśnie produkty finansowe oparte na cenie złota.

Rzecz w tym, że taka konstatacja nie zbliża nas nawet do odpowiedzi na pytanie, jak doszło do tego, że złoto stało się synonimem stabilności i bezpieczeństwa? I czy w ogóle na taką opinię zasługuje?

Uncje niepewności

W świecie złota mało co bywa przecież oczywiste. Miarą wagi używaną w handlu tym kruszcem jest tajemnicza uncja zwana trojańską – lecz nie od Troi, a francuskiego miasta Troyes, które było ważnym ośrodkiem jubilerskim średniowiecznej Europy. Uncja, czyli 31 gramów z małym hakiem, występuje zresztą w handlu na przemian ze sztabką, czyli prostopadłościanem ważącym 12,44 kg, a żeby sprawę skomplikować jeszcze bardziej, oprócz wagi surowca o jego cenie decyduje także próba odpowiadająca zawartości czystego złota w stopie. W rezultacie dla przeciętnego Europejczyka, przyzwyczajonego do systemu dziesiętnego, ceny złotego kruszcu stają się jeszcze jedną enigmą i dopiero kalkulator podpowie, że aktualne 1,7 tys. dolarów za uncję złota najwyższej próby, w przeliczeniu daje ok. 220 zł za gram.

Z perspektywy każdego inwestora złoto ma jedną wielką zaletę: nie ma go za wiele. Rozpoznane i niewydobyte zasoby tego kruszcu szacuje się obecnie na jakieś 50 tys. ton, głównie w RPA, Rosji, Chile i w USA, co przy obecnym poziomie ich eksploatacji wystarczy na około 12 lat – zakładając oczywiście, że w tym czasie geologowie nie doszukają się kolejnych.

Czy wystarczy go dla zaspokojenia potrzeb gospodarki rosnącej (niestety) na sterydach globalizacji? Miliarder Warren Buffett zwykł powtarzać, że sześcian powstały po przetopieniu zapasów całego złota w jedną bryłę miałby dziś bok nie dłuższy niż 20 metrów (co daje ok. 120 tysięcy ton). To zaś oznacza, że całe złoto wydobyte i wypłukane do tej pory przez rodzaj ludzki warte jest obecnie niespełna 6,6 bilionów dolarów. Mówiąc jeszcze inaczej – to równowartość niespełna... 7 proc. zeszłorocznego produktu krajowego brutto całego świata.

Jak do tego doszło i co to oznacza – zarówno dla świata wielkich finansów, jak i portfela przeciętnego obywatela? Zanim odpowiemy na to pytanie, musimy na chwilę przenieść się do złotego wieku Hollywood.

Złote i zielone

Oddziały alianckie kierowały się już na Paryż, a w Berlinie niemieccy oficerowie dopinali właśnie plan zamachu na Hitlera, kiedy na początku lipca 1944 r. w amerykańskim Bretton Woods do rozmów zasiadło 730 przedstawicieli 44 państw alianckich. Celem konferencji było zarysowanie powojennego ładu gospodarczego, a właściwie namaszczenie amerykańskiego dolara na przewodnią walutę świata. Kontrkandydatów nie było, bo gospodarka USA jako jedyna nie ucierpiała przez wojnę.

Do objęcia przewodnictwa nad światową gospodarką dolar był zresztą świetnie przygotowany. Jeszcze w latach 30. administracja prezydenta Roosevelta przeprowadziła szereg reform, dzięki którym ekonomiczny silnik Stanów Zjednoczonych, zatarty przez Wielki Kryzys z roku 1929, zaczął szybko odzyskiwać wysokie obroty. W 1933 r. USA uporządkowały własny rynek monetarny, po którym krążyło wiele monet i banknotów z różnych emisji – włącznie z wciąż ważnymi pierwszymi dolarami jeszcze z XVIII wieku. Reforma Roosevelta zastąpiła je nowoczesnym, dobrze zabezpieczonym przed podróbkami pieniądzem.

Wartość dolarów będących w obiegu miała być odtąd wiernym odzwierciedleniem wartości depozytów złota, zgromadzonych we wzniesionym właśnie Forcie Knox. Delegaci zgromadzeni w Bretton Woods mogli więc z czystym sumieniem uczynić z zielonego wzorcową walutę. Uncja złota miała być odtąd wymienialna na 35 dolarów, zaś inne waluty miały pilnować jedynie swojego kursu do dolara i zabezpieczać go własnymi rezerwami złotego kruszcu. Nad stabilnością całego systemu miał zaś czuwać powołany do życia Międzynarodowy Fundusz Walutowy.

Spokój nie trwał jednak długo. Sukcesy amerykańskiej gospodarki i renoma dolara na świecie sprawiły, że już w 1960 r. zagraniczne depozyty dolarowe przekraczały wartością to, co amerykańska rezerwa federalna trzymała w Fort Knox. Stało się jasne, że sztywne powiązanie ze złotem jest anachronizmem w warunkach globalizującej się gospodarki. Aby nie dopuścić do utraty swoich rezerw kruszcu, 15 sierpnia 1971 r. USA zawiesiły więc wymienialność dolara na złoto, a dwa lata później upłynniły jego kurs do innych walut. Cena pieniądza miała odtąd bazować nie na rezerwach złota, ale na zaufaniu kupujących.

Ryzyko rozpadu światowego systemu walutowego było spore, toteż z innych krajów na USA posypały się gromy. Delegacja finansistów z Europy Zachodniej przyjechała nawet do Waszyngtonu na rozmowy ostatniej szansy, ale od Johna Connally’ego, sekretarza skarbu w gabinecie Richarda Nixona, usłyszeli jedynie, że „to nasza waluta, a wasz problem”.

Wielki Reset?

Janet L. Yellen, która dziś sprawuje tę funkcję w administracji Joego Bidena, nie może już sobie pozwolić na taką dezynwolturę. Pozycja dolara w światowej gospodarce wyraźnie słabnie. USA nadal mogą jednak poszczycić się największymi rezerwami złota, przekraczającymi 8133,5 tony. Inna sprawa, że od czasów prezydenta Eisenhowera w Forcie Knox nie przeprowadzono oficjalnej inwentaryzacji, co miłośników teorii spisku dawno zachęciło do postawienia hipotezy, że skarbiec federalny USA świeci pustkami, ewentualnie dla niepoznaki zapełniono go sztabkami cieniutko pozłoconego wolframu.

W tej kwestii bardziej rzetelne są raporty niemieckiego Bundesbanku, który z rezerwami złota na poziomie ponad 3364 ton plasuje się na drugim miejscu. Polska ze swoimi 228 tonami mieści się w trzeciej dziesiątce – za takimi krajami jak Kazachstan czy Rumunia, ale też wyżej od Australii. Największego zakupu – 94,9 ton – NBP dokonał w czerwcu 2019 r. Dodatkowe 100 ton ma poprawić balans (także wizerunkowy) rodzimej gospodarki, ale wartość pieniądza pozostającego nad Wisłą w obiegu i tak nie będzie mieć pełnego zabezpieczenia w krajowych depozytach złota. Tak dziś po prostu się nie da.

Gdyby zsumować wszystkie zapisy na kontach, lokatach i rachunkach inwestycyjnych wszystkich klientów indywidualnych i korporacyjnych globu, otrzymamy kwotę bliską już 800 bilionom dolarów. Jak to możliwe przy założeniu, że cała gospodarka świata produkuje rokrocznie dobra i usługi warte jakieś 95 bilionów dolarów? Pieniądz uwolniony ze złotych więzów parytetu kruszcowego zaczął po prostu szybciej krążyć po świecie w formie zapisu księgowego, który łatwo powielić w przeciwieństwie do monety. W wielkim uproszczeniu, w globalnej gospodarce mamy zatem mnóstwo gotówki bez pokrycia w zasobach realnej gospodarki. A to musi budzić obawy.

Willem Middelkoop w głośnej książce „Big Reset” wydanej w 2014 r. dawał globalnej gospodarce najwyżej sześć lat. Około 2020 r. – jak twierdził holenderski ekonomista – pod ciężarem długu publicznego rządy i banki centralne stracą nie tylko możliwość dalszego dodruku pieniądza, ale też obsługi zadłużenia. Światowa gospodarka upodobni się wówczas do Republiki Weimarskiej z lat 20. zeszłego wieku, którą sparaliżowała hiperinflacja. Rządy staną przed alternatywą – albo szybko siadamy do stołu do pracy nad nowym Bretton Woods, które pożegna się z pieniądzem papierowym i znów powiąże go ze złotem, albo seria lokalnych krachów zmieni się w globalne tsunami.

Prognoza okazała się nietrafiona, ale wciąż nie da się wykluczyć, że Middelkoop pomylił się jedynie w dacie. Nadpłynność rynków kapitałowych osiągnęła dawno temu rozmiary bańki spekulacyjnej. Czy można się dziwić miliardom ludzi, którzy z dala od rynków surowcowych, giełd i innych mateczników turbokapitalizmu trzymają w domu złoto na czarną godzinę w formie pierścionków, kolczyków i innych drobiazgów? WGC szacuje, że ręce, uszy i szyje prywatnych inwestorów zdobi dziś co najmniej 26 tys. ton złota – czyli niewiele mniej od rezerw wszystkich banków centralnych.

Do listy paradoksów można zatem na koniec dodać jeszcze jeden. To chyba jedyne z dóbr, które tak naturalnie łączy elitarność z egalitaryzmem. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Historyk starożytności, który od badań nad dziejami społeczno–gospodarczymi miast południa Italii przeszedł do studiów nad mechanizmami globalizacji. Interesuje się zwłaszcza relacjami ekonomicznymi tzw. Zachodu i Azji oraz wpływem globalizacji na życie… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 15/2021