Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Choć przeprowadzona w minioną sobotę operacja sprawiała wrażenie zwykłej wymiany (proporcjonalnie: 35 za 35, jeden za jednego), w istocie mieliśmy chyba do czynienia z szantażem ze strony władz Rosji.
Jurij Butusow – dziennikarz portalu Censor.net.ua, mający dobre źródła w ukraińskiej armii i służbach – sugeruje, że wymiana doszła do skutku tylko dlatego, gdyż Kijów ustąpił żądaniu, by wśród zwolnionych był Władimir Cemach. To głównie na nim miało zależeć Putinowi. Cemach mógł być ważnym świadkiem w procesie o zestrzelenie samolotu MH-17 nad Donbasem, który wkrótce zacznie się w Hadze: w 2014 r. kierował tam rosyjską obroną przeciwlotniczą. Gdyby Kijów nie zgodził się go wydać, pewnie nie doszłoby do wymiany jeńców (zakładników?).
Cemach trafił do ukraińskiego więzienia niedawno, dzięki śmiałej ukraińskiej operacji: uprowadzony z okupowanej części Donbasu, został przeprowadzony nocą przez linię frontu; akcję opisał właśnie Butusow. Zginął wtedy 45-letni zwiadowca Ołeksandr Kołodiażnij, prowadzący grupę przez pole minowe. Dziś wiemy, że oddał życie za wolność tych 35 ludzi.
Tymczasem adwokat z Krymu Emil Kurbedinow opublikował w sobotę listę 86 działaczy tatarskich, którzy siedzą w rosyjskich więzieniach. Prezydent Zełenski obiecał, że teraz będzie zabiegać o ich zwolnienie. Tylko – czy ma tu dostatecznie mocną kartę przetargową?
Czytaj także: Nie porzucajcie dzieci - rozmowa z pisarzem Serhijem Żadanem