Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Kiedy w 1978 r. prezentował połączonym izbom Kongresu izraelsko-egipskie porozumienie z Camp David (które wynegocjowała jego administracja), zaczął od słów: „Błogosławieni pokój czyniący, albowiem oni synami Bożymi będą nazwani”. I dziś 91-letni Jimmy Carter, b. prezydent USA, nie zaprzestaje ewangelizowania.
O swoich kaznodziejskich doświadczeniach opowiedział niedawno w wywiadzie opublikowanym przez dwumiesięcznik „Atlantic”. „Spędzam czasem całe tygodnie chodząc od drzwi do drzwi, tłumacząc niewierzącym plan zbawienia. Wielu z nich przyjęło już Chrystusa. Kiedy jestem w domu, co niedzielę prowadzę lekcje Biblii” – mówił b. prezydent.
Carter jeszcze w Białym Domu (w latach 1977-81) podkreślał swoje związki z chrześcijaństwem – choć w wielu kwestiach społecznych miał zdanie inne niż kościół baptystyczny, do którego należał. „Zawsze byłem za tym, aby homoseksualiści mieli prawo do zawierania małżeństw”, powiedział magazynowi „Atlantic” zapytany o niedawną decyzję Sądu Najwyższego USA legalizującą związki między osobami tej samej płci. Choć jego prezydenturę oceniano krytycznie, Carter, inaczej niż wielu byłych przywódców Ameryki, nie ograniczył się do otwarcia biblioteki swojego imienia. Był wysłannikiem USA – m.in. do Korei Północnej, na Bliski Wschód, Wietnamu i RPA. W 2002 r. za swoje wysiłki na rzecz pokoju otrzymał Nagrodę Nobla. Przed kilkoma dniami ujawnił prasie, że choruje na raka. ©℗