Bronię ustawy o niebezpiecznych

Czy państwo ma biernie czekać, aż wydarzy się nieszczęście, czy może próbować mu przeciwdziałać? Oto istota dylematu, przed jakim stanęliśmy. Marek Biernacki, minister sprawiedliwości

07.04.2014

Czyta się kilka minut

W ostatnich miesiącach przetoczyła się przez Polskę debata wokół wejścia w życie tzw. ustawy o sprawcach niebezpiecznych. Także na łamach „Tygodnika Powszechnego” ukazał się cykl tekstów, w których psychiatrzy, eksperci od więziennictwa i obrońcy praw człowieka stawiali pytania o sensowność nowych uregulowań (zob. np. artykuł Przemysława Wilczyńskiego „Może popełni”, „TP” nr 13/2014). Czas, który upłynął od momentu, gdy towarzyszące sprawie Mariusza T. emocje sięgnęły zenitu, pozwala spojrzeć na wydarzenia z dystansu.

To nie jest podwójne skazanie

Co tak naprawdę było przyczyną debaty? Cofnijmy się do roku 1989 – to wówczas parlamentarzyści podejmowali polityczną decyzję o tym, by sprawcom brutalnych zabójstw zamienić dotychczasowe wyroki na 25 lat pozbawienia wolności – mimo że sędziowie na podstawie materiału dowodowego orzekali wcześniej kary śmierci. Wychodzący dziś na wolność sprawcy okrutnych zbrodni są beneficjentami tamtej amnestii. Niestety, politycy przez wiele lat pozostawali bezczynni wobec związanego z nią niebezpieczeństwa.

Dopiero w ciągu ostatnich dwóch lat w Ministerstwie Sprawiedliwości zaczęto szukać sposobów rozwiązania problemu, od początku mając na uwadze fundamentalną zasadę: sam fakt popełnienia nawet najokrutniejszej zbrodni nie jest powodem do dalszej izolacji sprawcy, jeśli w świetle prawa ma być on w pewnym momencie wolny.

Gdyby tak było, naruszone zostałyby podstawowe, mające antyczne tradycje zasady prawa, takie jak nullum crimen sine lege. Z pewnością decyzja o dalszym pozbawianiu wolności kogoś, kto odbył wyrok, byłaby niczym innym jak podwójną penalizacją – niedopuszczalną w państwie prawa, bo tworzącą niebezpieczny precedens, który nawet obwarowany licznymi przesłankami mógłby podważyć jakąkolwiek pewność wymiaru sprawiedliwości i stać się niebezpiecznym narzędziem w ręku państwa.

Sprawa Mariusza T. i innych objętych amnestią nie wiąże się jednak tylko z problemem wyjścia na wolność niebezpiecznych sprawców. Tacy opuszczają więzienia regularnie, więcej: codziennie chodzą po ulicach osoby zdolne do popełnienia zbrodni, członkowie grup przestępczych czy mordercy. Tyle że w tym przypadku chodzi przede wszystkim o osoby cechujące się szczególną skłonnością do popełniania przestępstw, i to przestępstw na tle seksualnym. Nauka wyjaśnia te skłonności tzw. zaburzeniami osobowości.

Zaburzenia, nie choroby

Osoby cierpiące na zaburzenia osobowości nie mogą być uznane za chore psychicznie. Międzynarodowa statystyczna klasyfikacja chorób i problemów zdrowotnych ICD-10 (International Statistical Classification of Diseases and Related Health Problems) wymienia tu następujące główne kategorie diagnostyczne: ograniczone zaburzenia psychiczne włącznie z zespołami objawowymi, zaburzenia psychiczne i zaburzenia behawioralne spowodowane używaniem substancji psychoaktywnych, schizofrenię, zaburzenia schizoidalne i urojeniowe. Osoby dotknięte tymi zaburzeniami, ponieważ nie są chore psychicznie, nie mogą być poddane reżimowi ustawy o ochronie zdrowia psychicznego. Już poczynienie tego rozróżnienia powinno przekreślić postulaty wskazujące jako rozwiązanie problemu umieszczenie sprawców niebezpiecznych w szpitalach psychiatrycznych.

Problem osób z zaburzeniami osobowości, mających skłonność do popełniania czynów naruszających wolność seksualną, pojawia się także w ustawodawstwie innych krajów europejskich. Co więcej: możliwość izolacji takich osób jest rozpoznawana przez Europejski Trybunał Praw Człowieka, a kryteria, na podstawie których można to zrobić, zostały określone w jego orzecznictwie. U podstaw decyzji o konieczności zwalczania niebezpieczeństwa związanego z zaburzeniami osobowości stało przekonanie wielu państw UE, że proces resocjalizacyjny oparty na karze pozbawienia wolności jest niewystarczający, a w gruncie rzeczy niejednokrotnie bezproduktywny, gdyż przyczyna popełniania zbrodni leży nie tyle w degeneracji sprawcy, ile w jego zaburzeniach. Nie jest zatem winą systemu penitencjarnego, że okres 25 lat w więzieniu nie przyniósł nadziei na to, że taki sprawca nie popełni już więcej przestępstw.

Gostynin jest gotowy

Zgodnie z przygotowaną w Ministerstwie Sprawiedliwości ustawą do systemu prawa wprowadzono rozwiązanie polegające na – odbywanej w warunkach izolacji – terapii sprawców, którzy z powodu zaburzonej psychiki mogą ponownie popełnić groźne przestępstwo przeciwko życiu, zdrowiu, bezpieczeństwu powszechnemu lub wolności seksualnej. W założeniu projektodawcy w wyniku terapii umożliwi się tym sprawcom readaptację do społeczeństwa, dając szanse na normalne funkcjonowanie.

Jednym z najważniejszych zadań twórców ustawy było stworzenie gwarancji, mających na celu z jednej strony zachowanie praw i wolności jednostki, a z drugiej zapewnienie jak najbardziej kompetentnej oceny charakteru zaburzeń danej osoby i ryzyka, jakie w związku z tym występuje. Dlatego sąd musi powołać dwóch biegłych psychiatrów, a w określonych przypadkach również biegłego psychologa lub seksuologa.

Warto dodać, że opinie biegłych dotyczą tylko obszaru będącego przedmiotem ich specjalizacji, czyli zaburzeń osobowości. A stwierdzenie zaburzeń nie jest równoznaczne z decyzją o objęciu danej osoby instrumentami przewidzianymi w ustawie, to jest nadzorem prewencyjnym lub, w sytuacji bardzo wysokiego prawdopodobieństwa popełnienia przestępstwa, izolacją w specjalnie w tym celu utworzonym Krajowym Ośrodku Zapobiegania Zachowaniom Dyssocjalnym. Ośrodek ten mieści się w Gostyninie i jest – wbrew temu, co wynika z artykułu Przemysława Wilczyńskiego – w pełni przygotowany do działania. Zresztą już wcześniej przebywały tam osoby o wiele groźniejsze dla społeczeństwa niż Mariusz T.

Uzależnienie izolacji sprawców od występowania zdiagnozowanych zaburzeń osobowości, które bezpośrednio wiążą się z ryzykiem popełnienia przestępstwa przeciwko życiu, zdrowiu lub wolności seksualnej innych osób (ta implikacja jest konieczna), i leczniczy charakter pobytu w ośrodku pokazują jasno, że zdaniem ministerstwa ewentualna decyzja o izolacji sprawcy nie może być powiązana z popełnionym przez niego czynem.

Obawa przed linczem

Nasza ustawa ma również służyć ochronie sprawców przed silnymi emocjami społecznymi, towarzyszącymi ich wyjściu na wolność. W świetle medialnej gorączki, towarzyszącej sprawie Mariusza T., nie mogliśmy lekceważyć obawy przed linczem czy samosądem. Mamy nadzieję, że stosunek do takich osób ulegnie zmianie, jeśli w świadomości społecznej utrwali się przekonanie, iż odbywający na mocy ustawy terapię sprawcy nie stanowią już zagrożenia.

Obawy związane z powrotem takich osób do społeczeństwa są oczywiście zrozumiałe i jakkolwiek medialna atmosfera nie służyła opanowaniu emocji, to trudno lekceważyć strach wielu ludzi i oczekiwanie, że państwo będzie gwarantem ich bezpieczeństwa. Trudno też pominąć fakt, że społeczna wrażliwość na przestępczość seksualną przeciwko dzieciom stale rośnie, co znajduje zresztą odbicie w naszych działaniach ustawodawczych.

Dlatego jako minister sprawiedliwości musiałem odpowiedzieć sobie na pytanie, czy państwo ma prawo, a może nawet obowiązek, zareagować na niebezpieczeństwo stwarzane przez osobę, która odbyła już karę 25 lat pozbawienia wolności – osobę, której zaburzenia psychiczne, zaburzenia osobowości lub zaburzenia preferencji seksualnych stwarzają wysokie prawdopodobieństwo powrotu do przestępczości. Dylemat, z którym miałem do czynienia podczas prac nad ustawą, zasadza się na pytaniu, czy państwo może podejmować działania prawne, mające na celu zmniejszenie występującego realnie zagrożenia, czy dopiero moment popełnienia przez kogoś czynu może się stać warunkiem reakcji państwa. W mojej opinii nie ulega wątpliwości, że nasza rola nie polega jedynie na biernym reagowaniu.

Jestem przekonany, że na państwie ciąży obowiązek aktywnej ochrony społeczeństwa, a rozwiązania, które należy stosować w ramach tej ochrony, powinny zachowywać standardy płynące z podstawowych praw człowieka. W moim najgłębszym przekonaniu przygotowana przez Ministerstwo Sprawiedliwości ustawa spełniła oba wymagania.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 15/2014