Najlepszy kraj na świecie

Wielka Brytania powinna zostać w Unii Europejskiej. Ale na nowych zasadach. Tak można podsumować historyczne przemówienie premiera Davida Camerona z 23 stycznia.

28.01.2013

Czyta się kilka minut

Brytyjski premier David Cameron podczas przemówienia w londyńskim Bloomberg Centre, 23 stycznia 2013 r. / Fot. Ben Stansall / AFP / EAST NEWS
Brytyjski premier David Cameron podczas przemówienia w londyńskim Bloomberg Centre, 23 stycznia 2013 r. / Fot. Ben Stansall / AFP / EAST NEWS

W ubiegłym tygodniu – poza śniegiem blokującym lotnisko Heathrow – dwa wydarzenia wstrząsnęły Wielką Brytanią: przemówienie premiera Davida Camerona o przyszłości jego kraju w Unii Europejskiej (23 stycznia) oraz publikacja wskaźników ekonomicznych za ostatni kwartał 2012 r. (pokazały, że gospodarka znów spowolniła tempo).

Dane są ważniejsze, jednak do historii przejdzie przemówienie premiera, w którym zapowiedział, że zamierza renegocjować warunki brytyjskiego członkostwa w UE, a w przypadku wygranej jego partii konserwatywnej w najbliższych wyborach – poddać je pod głosowanie w referendum.

WIELKA MOWA PREMIERA

Wystąpienie Camerona z 23 stycznia będzie zapewne odnotowane w podręcznikach historii. „Daily Mail” pośpieszył nawet poinformować, że za pierwszy jego szkic i część zwrotów odpowiedzialna jest zdolna młoda poetka Clare Foges, o zdecydowanie konserwatywnych poglądach, choć mająca słabość do butów w lamparcie cętki.

Jednak odpowiedzialność za przemówienie i jego skutki należy tylko do Davida Camerona. Gra toczy się o wysoką stawkę. Na razie premier zyskuje.

Wystąpienie było wyczekiwane niczym pierwsza gwiazdka – z tą różnicą, że zamiast prezentów, od Camerona spodziewano się wszelakich, również przykrych niespodzianek. Po zmianach terminu, spekulacjach i domysłach brytyjski premier w końcu przemówił i powiedział, że wierzy w europejską współpracę (mało tego: wierzy nawet w kolejne fazy rozszerzania Unii). O europejskiej wspólnocie mówił z pasją. Jednocześnie sprawił Brytyjczykom prezent, na który czekali: obietnicę referendum w sprawie pozostania lub wyjścia z Unii.

Sondaże wskazują na rosnącą przewagę zwolenników opuszczenia Wspólnoty, ale ewentualne referendum miałoby się odbyć dopiero po 2015 r., po kolejnych wyborach parlamentarnych i po próbach wynegocjowania nowych warunków członkostwa.

Niemniej, w brawurowej mowie Cameron osiągnął kilka celów. Po pierwsze, powiedział na głos to, co czuje wielu Brytyjczyków: że Unia, która miała w ich odczuciu być wspólnotą gospodarczą, przenika do wszystkich stref życia. A tego wyspiarze zawsze się obawiali. Po drugie, zapowiedzią referendum premier wytrącił oręż z ręki opozycji. Z argumentem, że obywatele mają prawo głosu w tak ważnej sprawie, laburzystom trudno będzie dyskutować. Po Brytyjczykach, kolejnym adresatem przemówienia są europejscy przywódcy. I tu Cameron również zyskał – groźba referendum i potencjalnego wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii to poważny argument w negocjacjach. Zapowiedź głosowania dopiero po kolejnych wyborach parlamentarnych i po wynegocjowaniu nowych warunków członkostwa w UE daje Cameronowi czas na negocjacje z partnerami w Brukseli oraz wzmocnienie własnej pozycji w kraju.

STATUS ZWIĄZKU: SKOMPLIKOWANY

Na kontynencie przemówienie spotkało się głównie z głosami krytycznymi, ale faktem jest, iż 57 proc. Brytyjczyków wierzy, że ich interesom nie jest po drodze z interesami pozostałych państw Unii. Tak jest i tak było zawsze. Trzeba to uznać, podobnie jak to, że prowadząc auto w Wielkiej Brytanii, jeździmy po „złej” stronie jezdni...

Droga Wielkiej Brytanii do Unii nie była prosta. Kraj złożył wniosek o członkostwo dopiero w 1961 r., ale i tak zawetowali go Francuzi (sześć lat później zrobili to ponownie). Negocjacje z Wielką Brytanią wznowiono ostatecznie w 1969 r. Traktat akcesyjny podpisano w 1972 r. i wszedł on w życie rok później.

Powodem zwłoki w przystąpieniu do Unii była niechęć do oddawania uprawnień na poziom ponadnarodowy oraz dystans do ponadpaństwowych struktur. Brytyjczykom chodziło zawsze o luźne związki i wolny handel – z kolei Europejczycy z kontynentu zawsze dążyli do zacieśniania więzi. Wielka Brytania nie weszła do strefy Schengen ani do strefy euro. Udało się jej także wytargować serię ustępstw, np. obniżenie brytyjskiej składki do unijnej kasy (to sukces Margaret Thatcher).

W pewnej chwili musiało to jednak pęknąć – tak jak w związku dwojga ludzi, gdy jedno z partnerów chce więcej, a drugie mniej, i dopiero podczas dyskusji o posiadaniu dzieci okazuje się, że to wszystko jest bardziej skomplikowane, niż się wydawało. Już raz Brytyjczycy głosowali w referendum nad członkostwem w EWG – w 1975 r. pozostanie we wspólnocie poparło 67 proc. obywateli. Ówczesny premier Harold Wilson mówił, że to „historyczna decyzja”. Od tego czasu jednak Wielka Brytania bardzo się zmieniła. Według ostatniego spisu ludności z 2011 r., 13 proc. brytyjskich obywateli urodziło się poza tym krajem, a połowa z nich przybyła do niego w ciągu ostatnich 10 lat (pochodzą głównie z Indii, Pakistanu i Polski). Co trzeci mieszkaniec Londynu urodził się za granicą. Zmniejsza się liczba chrześcijan (o 13 proc. w porównaniu z poprzednim spisem), rośnie – muzułmanów i ateistów. Coraz więcej ludzi mówi, że to nie jest kraj, jaki pamiętają z dzieciństwa. Powodów tych zmian jest znacznie więcej niż sam fakt członkostwa w Unii, ale chęć odzyskania pełnej kontroli nad istotnymi sferami życia wśród Brytyjczyków jest coraz silniejsza. Nawet za cenę wyjścia z Unii.

Według sondażu przeprowadzonego przez Opinium/Observer, jedynie 25 proc. Brytyjczyków wierzy, że premierowi uda się odzyskać część uprawnień spoczywających teraz w gestii Brukseli. Aż 47 proc. myśli, że są na to tylko niewielkie szanse. Ale w ciągu kolejnych kilku lat wiele może się zmienić. W końcu, jak mówił w swoim innym przemówieniu Cameron, „Wielka Brytania to najlepszy kraj na świecie”. A skoro przekonali królową, żeby podczas ceremonii otwarcia igrzysk wyskoczyła z Jamesem Bondem z helikoptera, może przekonają też unijnych przywódców do zmian?

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka działu Świat, specjalizuje się też w tekstach o historii XX wieku. Pracowała przy wielu projektach historii mówionej (m.in. w Muzeum Powstania Warszawskiego)  i filmach dokumentalnych (np. „Zdobyć miasto” o Powstaniu Warszawskim). Autorka… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 05/2013