Boże znaki

Wiara biblijna dostrzegała w historycznych wydarzeniach Boże przesłanie. Dziś to też możliwe, ale znaków szukać trzeba raczej w przemianie ludzkiej świadomości niż w pożarach katedr.

06.05.2019

Czyta się kilka minut

Katedra Notre Dame, 22 kwietnia 2019 r. / IBRAHIM EZZAT / NURPHOTO / GETTY IMAGES
Katedra Notre Dame, 22 kwietnia 2019 r. / IBRAHIM EZZAT / NURPHOTO / GETTY IMAGES

Prorok w tradycji biblijnej to nie prze- powiadacz przyszłości, ale ten, kto potrafi w historycznych wydarzeniach rozpoznać Boży znak. Zdumiewa, jak wielu ludzi odkryło ostatnio w sobie tak rozumiany dar proroctwa. Komentatorzy mediów społecznościowych, publicyści, nawet kilku biskupów ze sporą dozą pewności orzekało, czego to znakiem od Boga był pożar paryskiej katedry Notre Dame. Inni nie byli pewni, ale z powagą pytali: przypadek to czy znak z Nieba? A jeśli znak – co Stwórca chce nam przekazać?

Czy jednak rozumny człowiek XXI w. w ogóle może poważnie rozważać kwestię, że ciąg fizycznych zdarzeń – zwarcie instalacji elektrycznej, iskra padająca na zapylone, wysuszone drewno, gwałtowny proces utleniania – jest specjalnym znakiem „nie z tego świata”? Wszak śledczy badający przyczyny pożaru katedry poradzą sobie zapewne bez żadnych nadprzyrodzonych wyjaśnień.


Czytaj także: Dariusz Rosiak: Notre Dame, ogień i lód


Wątpliwości co do sensowności szukania specjalnych Bożych znaków wzmacniane są także z drugiej – teologicznej – strony. Pobożne myślenie, że Bóg przemawia do nas raz przez to, raz przez tamto wydarzenie, ale nie przez mnóstwo innych, które w międzyczasie się działy, kryje w sobie bardzo antropomorficzny obraz Stwórcy. To my odzywamy się do siebie tylko od czasu do czasu, piszemy listy lub przekazujemy coś w specyficznych niewerbalnych formach (np. dając kwiaty). Jaki ma sens przedstawianie sobie w podobny sposób komunikacji bosko-ludzkiej?

Bóg jest przecież Absolutem – zawsze i wszędzie obecnym, przenikającym całą rzeczywistość. To nie tylko filozoficzna spekulacja, lecz fundamentalny aspekt chrześcijańskiej wiary. To święte pisma głoszą, że jest On Bogiem, „który napełnia wszystko na wszelki sposób” (Ef 1, 23), i że „w Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy” (Dz 17, 28). Jeśli wszystko pełne jest Boga, na jakiej zasadzie coś szczególnego może być jego wyróżnionym znakiem?

Objawienie w historii

Namysł filozoficzny prowadzi do rozpoznania, że człowiek jest bytem nie tylko zanurzonym w czasie, ale w ogóle istniejącym na sposób czasowy. Innymi słowy – nie jesteśmy niezmiennymi substancjami, wokół których przepływa zmienna rzeczywistość, lecz sama tożsamość każdego z nas jest procesem, który się wydarza i dzieje. Od połowy XX wieku najwybitniejsi teologowie współcześni uznali, że próby zrozumienia wiary nie mogą ignorować tego filozoficznego rozpoznania.

Skoro zaś jesteśmy zmienni i czasowi, skoro historia jest nieuniknioną formą naszej wspólnej egzystencji, to tylko w tej formie możemy spotkać się z Bogiem, doświadczyć Go i rozpoznać Jego obecność i działanie.

Były w dziejach chrześcijaństwa okresy, w których zapominano o tym i próbowano myśleć o objawieniu jako o bezczasowej, niezmiennej strukturze prawd. Ale współczesna intuicja zyskuje wsparcie w samych źródłach chrześcijańskiej wiary: księgi biblijne są zdominowane przez świadomość, że JHWH, Bóg Izraela, jest Bogiem historii: dziejów Abrahama, Izaaka i Jakuba, wydarzenia wyjścia z Egiptu, prowadzącym sędziów, namaszczającym królów i proroków. Na Synaju przedstawił się Mojżeszowi słowami: ’ehjeh ’ăšer ’ehjeh. Najbardziej rozpowszechniony przekład tej formuły to „jestem, który jestem”. Można jednak oddać ją słowami: „jestem tym, który będzie z wami w każdej chwili”.

Nic dziwnego zatem, że współczesna teologia kładzie silny nacisk na powiązanie Ewangelii i historii. Jedną z kluczowych kategorii, które umożliwiają wyrażenie tego związku, jest pojęcie znaków czasu. Zostało ono zasymilowane także przez nauczanie Magisterium Kościoła.

Sobór Watykański II w Konstytucji duszpasterskiej o Kościele w świecie współczesnym „Gaudium et spes” stwierdza: „Lud Boży pobudzany wiarą w to, że prowadzi go Duch Pański napełniający okrąg ziemi, stara się w wydarzeniach, potrzebach i pragnieniach, w których uczestniczy z resztą ludzi naszej doby, rozpoznać, jakie w nich mieszczą się prawdziwe znaki obecności lub zamysłów Bożych” (11). Jeszcze wyraźniej rzecz ujmuje Paweł VI w encyklice „Populorum progressio” z 1967 r.: „Kościół ma obowiązek badać znaki czasów i wyjaśniać je w świetle Ewangelii” (13).

Świadom niejasności towarzyszących każdemu nowemu ujęciu teologicznemu, Paweł VI chciał, by było ono jasne i funkcjonowało nie tylko w kręgach akademickich teologów, ale w całym Kościele. Wyjaśniał je zatem także podczas audiencji generalnych. Mówił: „Wyrażenie »znaki czasu« weszło także w użycie bieżące i zyskało głębokie znaczenie, pełne treści i bardzo interesujące, mianowicie znaczenie teologicznej interpretacji współczesnej historii. (...) Odkrycie znaków czasu jest dziełem świadomości chrześcijańskiej. Wynika ono z zestawienia wiary z życiem, ale nie przez sztuczne i powierzchowne nałożenie jakiejś pobożnej myśli na nasze przeżycia, lecz raczej przez dostrzeżenie, w jakich punktach te nasze przeżycia z powodu ich wewnętrznego dynamizmu, z powodu ich niejasności, a niekiedy z powodu ich niemoralności domagają się promienia wiary, słowa ewangelicznego, które by je określało i odkupiło. Albo też odkrycie znaków czasu zachodzi przez uzmysłowienie sobie, w jakim punkcie i gdzie wychodzą one same z siebie na spotkanie planom wyższym, o których wiemy, że są planami chrześcijańskimi i Bożymi, jak poszukiwanie jedności, pokoju, sprawiedliwości. W jakim punkcie nasze ewentualne działanie miłości albo apostolstwa łączy się z dojrzałością sprzyjających okoliczności wskazujących, że nadeszła godzina na jednoczesny rozwój Królestwa Bożego w królestwie ludzkim?”.

W podobny sposób używali tej kategorii teologowie. Jednym z najwybitniejszych, dla których była to kategoria podstawowa, był dominikanin Marie-­Dominique Chenu. Rozróżniał on dwa powiązane poziomy znaków czasu – socjologiczny i teologiczny.

Na pierwszym z nich znak czasu to wydarzenie, „w którym bierze udział człowiek, a które poza swą bezpośrednią treścią ma wartość wyrażania innej rzeczywistości”. Zdaniem Chenu „decydujące znaczenie ma zatem nie sama treść danego zdarzenia, choćby była ważna, ale uświadomienie, do którego ono doprowadziło, wywołując zryw energii i nadziei grupy ludzkiej, przechodzący przewidywania jednostek”.

Dla Chenu najważniejszymi znakami czasu są „zjawiska uogólnione, obejmujące różne dziedziny aktywności, wyrażające potrzeby i aspiracje dzisiejszej ludzkości”. Ale liczy się nie tyle zasięg samego wydarzenia, co jego wpływ na świadomość społeczną. Wydarzenia stają się znakami, „dopiero gdy dojdą do świadomości w biegu historii”. Oczywiście to, co znaki czasu symbolizują, ich znaczenie wyrażające się w zmianie świadomości społecznej, „musi łączyć się jak najściślej z rzeczywistością ziemską i historyczną”. Stąd bezpośrednia treść wydarzeń nie jest bez znaczenia.

Przechodząc na poziom teologiczny Chenu podkreślał, że za pomocą kategorii znaków czasu wskazujemy, że istnieją wydarzenia, które „rozwijają w człowieku dane pozytywne dla urzeczywistnienia życia Bożego”. Innymi słowy chodzi o to, że czas, tocząca się historia dostarcza „znaków łączności Ewangelii z nadziejami ludzkości”.

Dominikański teolog dostrzegał znaki czasu przede wszystkim w pozytywnej stronie dziejów. Uważał, że w wydarzeniach, w których takie wartości jak miłość, sprawiedliwość, prawda, wolność dochodzą do zbiorowej świadomości ludzkiej, „wiara będzie mogła odczytać zamiary Boga, Boga-Stwórcy i Boga-Zbawiciela, Boga, który kierował historią świętą”. Znakami czasu były dla niego zjawiska cywilizacji, które mają „szczególną dyspozycję do przyjęcia Ewangelii, do jej nakazów braterskiej miłości”. Uważał, że w nich „chrześcijanin rozpoznaje w świecie znaki Boskiego twórczego i zbawczego planu”.

Co ważne, teolog ten był wyczulony szczególnie na znaki czasu wydarzające się w kulturze – poza bezpośrednim, widzialnym zasięgiem Kościoła. Dostrzegał je m.in. w upadku kolonializmu i zyskiwaniu politycznej i kulturowej podmiotowości ludów afrykańskich czy azjatyckich. W historii Europy rozpoznawał je także w ruchach niwelujących społeczne nierówności i przełamujących wykluczenie rozmaitych grup uprzednio wykorzystywanych lub poniżanych. Otwartość Kościoła na znaki czasu była dla niego otwartością na Bożą obecność pozbawioną chrześcijańskiej „etykietki”.

Ludzka świadomość Bożych gestów

Czy teologia znaków czasu jest jednak do pogodzenia z naukowym obrazem świata, w którym wszelkie zjawiska i zdarzenia wyjaśniane są poprzez odwołanie do przyczyn naturalnych, „wewnątrzświatowych”? Chenu był przekonany, że tak. Kładł szczególny nacisk na to, by teologia „znaków czasu” szanowała autonomię „rzeczy ziemskich”, tj. możliwość wyjaśniania procesów naturalnych i społecznych we właściwych im kategoriach – fizycznych i socjologicznych.

Szczególnie istotne jest w tym kontekście to, że znaki czasu są sytuowane nie na płaszczyźnie samych wydarzeń, lecz o tyle mają znaczenie, o ile dochodzą do ludzkiej świadomości i powodują jej zmianę. Stąd, zdaniem Chenu, rozpoznawanie znaków czasu jest możliwe tylko dla kogoś, kto posiada „płynącą z serca łączność z pragnieniami ludu”.

Dobre filozoficzne wyjaśnienie, o co tu chodzi, można znaleźć w myśli ewangelickiego teologa Paula Tillicha. Zauważa on, że skoro cała rzeczywistość uczestniczy w Bogu (czyli jest On obecny w każdym punkcie czasu i przestrzeni), to każde wydarzenie może nieść sens objawiający Boga. Z drugiej strony nabiera ono takiego znaczenia nie samo z siebie, lecz dzięki temu, że wchodzi w skład „konstelacji objawicielskiej”, tj. łączy się z ludzką świadomością w taki sposób, że otwiera człowieka na ostateczny sens życia i rzeczywistości, czyli Boga, i kieruje ku Niemu.

Można nawet powiedzieć, że znakami czasu w ścisłym teologicznym sensie są nie tyle zdarzenia historii naturalnej, co raczej zjawiska kulturowe – i to tylko o tyle, o ile posiadają wymiar otwierający człowieka na transcendencję. Ludzka kultura utkana jest z rzeczywistości empirycznej.

Szukając wyjaśnienia, dlaczego świat materialny przybrał taką, a nie inną postać, musimy odwoływać się do badań naukowych. Odpowiedzi uzyskane dzięki nim nic nie mówią jednak o tym, jak dana postać rzeczywistości pobudza ludzi do poszukiwań duchowych, czy w jaki sposób wiąże się z przesłaniem Ewangelii. Tu otwiera się pole dla teologii.

Ich rezultatem jest rozpoznanie sposobu, w jaki konkretne wydarzenia powiązane są z ludzką świadomością poszukującą ostatecznego sensu. To właśnie jest forma Boskiej obecności w świecie, to na tym polega Jego komunikacja z nami za pośrednictwem wciąż zmieniającej się rzeczywistości.

Boża obecność i przesłanie pozostaje jednak dla nas tajemnicą. Dlatego Chenu naciska, że choć pojęcie znaków czasu jest jedną z podstawowych kategorii w teologii, to nie należy się nią zbyt łatwo posługiwać. Podobnie Paweł VI zauważa niebezpieczeństwo, którym jest „pewien charyzmatyczny profetyzm, często przeradzający się w bigoteryjną wyobraźnię. Profetyzm ten nadaje przypadkowym zbieżnościom – często nic nieznaczącym – cudowne wyjaśnienia” (Paweł VI, audiencja generalna, 16 kwietnia 1969).

Współczesne znaki

W perspektywie teologii Soboru, Pawła VI czy o. Chenu znakiem czasu byłby zatem nie tyle sam pożar paryskiej katedry, co wielka liczba komentarzy interpretujących to wydarzenie jako znak od Boga.

W komentarzach tych bowiem ujawnia się pewien stan świadomości, niezgoda na „odczarowanie” świata, czyli na to, by był on tylko mechanizmem rządzonym fizycznymi prawami, pragnienie i tęsknota za bezpośrednim doświadczeniem boskiej rzeczywistości. Jest to jednocześnie znak ambiwalentny – odsłania on bowiem ludzką tendencję do sprowadzania rzeczywistości boskiej do poziomu ludzkiego – by była zmysłowo namacalna, uchwytna i zrozumiała.

Innym, może jeszcze ważniejszym znakiem czasu jest to, co dzieje się właśnie w Kościele w kwestii seksualnego molestowania nieletnich i nadużywania władzy. Jak zauważył w wyżej cytowanej encyklice Paweł VI, znakami czasu są nie tylko przeżycia pozytywne, otwierające na Ewangelię, ale także te niemoralne, które „domagają się promienia wiary”.

Wydaje się, że właśnie z czymś takim mamy do czynienia w zjawisku ujawniania krzywd dzieci i młodzieży doznawanych od członków kościelnej hierarchii. Dokonuje się tu bowiem głęboka przemiana społecznej świadomości. Dotyczy to przede wszystkim ludzi świeckich oraz części biskupów i księży: poszerza się wrażliwość na krzywdę najsłabszych, rośnie odwaga przeciwstawiania się wspierającym tę krzywdę strukturom, nawet jeśli otoczone są nimbem sakralności, i wola pomocy niezależnie od działań kościelnej instytucji. Ujawnia się jednocześnie niezdolność wielu hierarchów do nawrócenia i opór przed uznaniem swojej winy.

Mamy więc do czynienia zarówno z dyspozycją do przyjęcia Ewangelii i wcielania jej w życie, jak i z tym, co domaga się nawrócenia i odkupienia: z działaniem Bożym wzbudzającym dobro oraz osądzającym (tj. wydobywającym z ciemności na światło) zło.

Można zatem powiedzieć, że Bóg – zawsze i wszędzie obecny – jest i działa w historii oraz że przez fakty historyczne przemawia do człowieka. Ale historia to nie po prostu ciąg empirycznych zdarzeń. Jej istotnym wymiarem jest to, co dzieje się w świadomości ludzi przeżywających te zdarzenia. I właśnie na tym poziomie – przemiany ludzkiej świadomości – wciąż pojawia się Boże do człowieka przesłanie. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Filozof i teolog, publicysta, redaktor działu „Wiara”. Doktor habilitowany, kierownik Katedry Filozofii Współczesnej w Akademii Ignatianum w Krakowie. Nauczyciel mindfulness, trener umiejętności DBT®. Prowadzi też indywidualne sesje dialogu filozoficznego.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 19/2019