Bojaźń i adoracja

Szkoda, że zamiast wspólnie się zastanawiać, co zrobić, aby Jezus był w nas jak najczęściej i jak najgodniej, kruszymy kopie o to, w jaki sposób On ma do nas - przepraszam za dosłowność - trafić.

06.03.2005

Czyta się kilka minut

 /
/

Próba uporządkowania debaty wokół przyjmowania Komunii św. na rękę nie jest łatwa. Przytaczane są argumenty z bardzo różnych półek; teologiczne wspomagane bywają historycznymi. Na niejasny stan prawny nakładają się osobiste doświadczenia i liturgiczne - że tak powiem - emocje, prowadzące do teologicznego ekskluzywizmu. W argumentacji obu stron pojawia się przekonanie, że jedna forma jest od drugiej lepsza, czyli bardziej podoba się Bogu.

Według uznania

Czy w Polsce wolno przyjmować Komunię św. na rękę? Jako rzecznik prasowy Kurii w Zielonej Górze nieraz spotykałem się z tym pytaniem. Przyznaję, że nigdy nie potrafiłem jednoznacznie odpowiedzieć. Prawnie sytuacja zdaje się kuriozalna. Zakazu niby nie ma, ale nie ma też wyraźnego zezwolenia. Pragnący przyjąć Komunię św. na rękę muszą się wybrać do Warszawy, ale tylko na lewy brzeg Wisły. Tam od 24 marca obowiązywać będzie zezwolenie Prymasa. W liście na Wielki Post - zaznaczając, że sposób udzielania Komunii św. “zależy od biskupa w każdej diecezji" - kard. Józef Glemp napisał: “Ja, po rozważeniu tego zagadnienia, zezwalam na to, by kapłani i szafarze, poczynając od Wielkiego Czwartku, mogli kłaść świętą Hostię na rękę wiernego". Trudno jednak zapytać, czy takie zezwolenie w ogóle było potrzebne?

Pod koniec października 2004, w trakcie zebrania plenarnego Konferencji Episkopatu, media podały sensacyjną - ich zdaniem - wiadomość, że od pierwszej niedzieli Adwentu wierni w Polsce będą mogli przyjmować Komunię św. na rękę. Bp Stefan Cichy, przewodniczący Komisji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, przyznał, że omawiano kwestię postaw uczestników Mszy św., w tym sposobu przyjmowania Eucharystii. Potrzeba opracowania tych norm wynikała z wydania nowego “Ogólnego Wprowadzenia do Mszału rzymskiego", gdzie w punkcie 360. nadaje się Konferencjom Episkopatów prawo do pewnych adaptacji, m.in. sposobu przyjmowania Najświętszego Sakramentu. W punkcie 161. “Ogólnego Wprowadzenia" czytamy, że “przystępujący do Komunii Świętej (...) przyjmuje Najświętszy Sakrament do ust lub, jeśli to dozwolone, na dłoń, według swego uznania".

Procedura wygląda zatem następująco: dopiero po decyzji episkopatu danego kraju i zatwierdzeniu jej przez Stolicę Apostolską, wierny może wybrać formę przyjęcia Komunii św. “według swego uznania".

A co z katolikami w Polsce? Jeżeli przyjąć jako obowiązującą instrukcję Episkopatu z 1987 r., w takim razie wciąż - jak czytamy w punkcie 27. - “Komunii świętej udziela się przez podanie Hostii wprost do ust".

Tyle że mamy jeszcze dokumenty II Synodu Plenarnego. Do nich właśnie, zatwierdzonych przez Watykan i wprowadzonych w życie 28 lutego 2001 r., odwoływał się bp Cichy. W dokumencie o liturgii czytamy, że Synod “potwierdza i wyraża szacunek dla zwyczaju przyjmowania Komunii św. »do ust« w postawie zarówno klęczącej, jak i stojącej, nie wykluczając jednak innych form przyjmowania Komunii św., z zachowaniem najwyższej czci dla Eucharystii". Synod nie wyjaśnia, o jakie formy (liczba mnoga!) chodzi. Można jednak przypuszczać, że chodziło o Komunię św. na rękę. W cytowanym fragmencie brak wprawdzie wyraźnego zezwolenia na nową formę przyjmowania Eucharystii, nie mamy jednak wątpliwości: co nie jest wykluczone, jest dozwolone.

Wydawać się mogło, że taka interpretacja uchwał synodalnych pozwala na stwierdzenie, iż udzielanie czy przyjmowanie Komunii św. na rękę jest w Polsce zgodne z kościelnym prawem. Tak chyba jednak nie jest, skoro decyzję o alternatywnej formie komunikowania chcą podejmować poszczególni biskupi. Jak wiemy, stało się tak w archidiecezji warszawskiej. Z podobną decyzją nosi się abp Józef Życiński, który w liście na Wielki Post zapowiedział: “Z upływem czasu także i w liturgii sprawowanej dla polskich środowisk będzie można przyjmować Komunię Świętą zarówno do ust, jak i na rękę. Wprowadzimy to najpierw w ośrodkach troszczących się szczególnie o życie liturgią, ja zaś poinformuję Was o tym w osobnym liście". Wspomniane zezwolenie - jak zapewnia KAI - zawierać będą też statuty Pierwszego Synodu Diecezji Opolskiej. Wniosek, że dziś w Polsce nie wolno przyjmować Komunii św. na rękę, można także wysnuć z wypowiedzi abp. Józefa Michalika, iż “wszystko zmierza ku temu, że w konsekwencji uchwał II Synodu Plenarnego będzie można wkrótce przyjmować Komunię św. także na rękę".

Czy należy zatem wnioskować, że Synod otworzył jedynie możliwość, natomiast decyzja jest dopiero przed nami? Czy przygotowane przez Episkopat wskazania, które prawdopodobnie zostaną przyjęte na marcowym zebraniu, będą miały moc wiążącą dla całego kraju? Czy może otrzymamy tylko wyjaśniającą instrukcję, a właściwych decyzji należy się dopiero spodziewać (albo nie) ze strony poszczególnych biskupów?

Ostatnią interpretację podpowiadałby casus bp. Juana Radolfo Laise z Argentyny, który w swojej diecezji odmówił wprowadzenia Komunii św. na rękę mimo potwierdzonych przez Stolicę Apostolską decyzji miejscowego Episkopatu. Właśnie na jego przypadek powołuje się dwudziestu sygnatariuszy - katolickich polityków i publicystów - opublikowanego niedawno listu protestacyjnego do Prymasa, którzy apelują do “roztropności i sumienia" biskupa.

Bo niebezpieczna?

Jaką rangę będzie miała nowa forma przyjmowania Eucharystii? Czy będzie ją można nazwać zwyczajną i powszechną? Wróćmy do wspomnianego listu Prymasa: “Podstawowym i powszechnym sposobem udzielania Komunii Świętej pozostaje przekazanie jej do ust", mimo że - jak czytamy wcześniej - “Kościół jako stróż Eucharystii zezwala dziś w pewnych okolicznościach przyjąć Chleb Eucharystyczny na rękę i samemu podać sobie do spożycia". Intencja jest jednoznaczna: przyjmowanie Najświętszego Sakramentu na rękę, choć dozwolone, nie jest ani podstawowym, ani powszechnym sposobem. Należy je traktować jako nadzwyczajne, dozwolone w pewnych okolicznościach. Podobną intencję wyraża także wprowadzenie do Mszału rzymskiego, gdzie taką formę potraktowano jako alternatywną, ale wyłącznie “jeśli [jest] to dozwolone". Zresztą - powtórzmy - w dokumentach II Synodu wprost wymieniono tylko metodę do ust, innych - nienazwanych - jedynie się nie wyklucza. Co więcej, Synod dla dotychczasowej metody wyraża szacunek, jednoznacznie stawiając ją przed innymi. Czym spowodowana jest ta klauzula nadzwyczajności w odniesieniu do Komunii św. na rękę? W uzasadnieniu znajdziemy dwa - zupełnie przeciwne - sposoby argumentacji. Co ciekawe, oba odwołują się do kwestii godności.

Instrukcja Kongregacji Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów “Memoriale Domini" z 1969 r. wyjaśnia powody, dla których wprowadzono w Kościele praktykę Komunii św. do ust. Czytamy w niej: “Po dokładnym zbadaniu rozumienia tajemnicy Eucharystii, jej znaczenia i obecności w niej Chrystusa, z uwagi na poczucie czci dla Najświętszego Sakramentu i pokorę, której jego przyjmowanie wymaga, wprowadzono zwyczaj, iż sam szafarz kładzie kawałek konsekrowanego chleba na języku komunikanta. Z punktu widzenia całego współczesnego Kościoła, należy zachować ten sposób rozdawania Komunii świętej, nie tylko dlatego, iż opiera się on na tradycji wielu wieków, ale szczególnie dlatego, iż jest on oznaką czci wiernych dla Eucharystii".

Stwierdzenie z instrukcji jest więcej niż jasne. W rozumieniu Kongregacji udzielanie Komunii na rękę nie gwarantuje ze strony komunikującego czci, na jaką zasługuje Najświętszy Sakrament, a język jawi się jako narzędzie pokorniejsze niż ręka. W cztery lata później w “Immensae caritatis" Kongregacja przypomniała, że Komunia św. podawana do ust jest nadal formą zwyczajną i powszechnie obowiązującą.

Czy jednak rzeczywiście przyjmowanie Komunii św. na rękę jest okazywaniem mniejszej czci wobec Eucharystycznego Chrystusa albo nawet - jak chcą np. autorzy listu do Prymasa - jej braku? To prawda, że dokumenty Kościoła dość często przypominają, że udzielanie Komunii na rękę może stać się okazją do profanacji. I tak wydana niedawno instrukcja “Redemptionis Sacramentum" napomina, aby “przystępujący do Komunii spożył hostię bezpośrednio przed szafarzem, ażeby nikt nie oddalał się z postaciami eucharystycznymi w dłoni". Jeśli zatem istnieje niebezpieczeństwo profanacji, “Komunii świętej nie należy udzielać wiernym na dłoń". Wyjaśnienie Kongregacji Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów z 1999 r. nakładało na celebransa obowiązek poinformowania wiernych o powodach odmowy.

Podsumowując: wybór formy komunikowania należy wyłącznie do wiernego. “Każdy wierny, zgodnie z własnym wyborem, ma prawo przyjmować Komunię świętą do ust" - czytamy w “Redemptionis Sacramentum" - a jeśli “pragnie otrzymać Najświętszy Sakrament na dłoń, można mu podać świętą hostię". Z kolei szafarzowi pozostawiono osąd, czy w danym wypadku nie ma zagrożenia profanacją.

Pozostaje pytanie, na jakich zasadach szafarz ocenia niebezpieczeństwo? Czy wystarczy niewłaściwy układ rąk, czy chodzi o podejrzane zachowanie wiernego? Czy kapłani, którzy nie są wewnętrznie przekonani do udzielania Komunii na rękę, nie będą nadużywali prawa do odmowy? Zdarzały się np. przypadki odmawiania Komunii tym, którzy chcieli przyjąć ją na stojąco.

Nie ulega wątpliwości, że między wiernym i szafarzem może dochodzić do konfliktów, bo choć wybór należy do wiernego, ostateczną decyzję podejmuje szafarz. Trzeba się też zgodzić, że ryzyko profanacji jest w przypadku Komunii na rękę obiektywnie większe, choć także przyjmowanie Eucharystii do ust wcale nie strzeże od znieważenia Najświętszego Sakramentu.

Bo dojrzalsza?

Kiedy w 1980 r. Jan Paweł II w liście “Dominicae cenae" wspomniał o “rażących wypadkach nieposzanowania Najświętszych Postaci", nie mówił wcale o samym fakcie przyjmowania Komunii na rękę, ale jedynie o braku właściwego zachowania wiernych wobec Eucharystii. Jednocześnie Papież pisał o tych, którzy w taką praktykę “wkładają ducha najgłębszej czci i pobożności". Tak dochodzimy do zupełnie odmiennego argumentowania nadzwyczajności nowej formy komunikowania.

W wielkopostnym liście kard. Glemp wylicza konkretne wymagania wobec przyjmującego Komunię na rękę. “Zakłada to wielką dojrzałość religijną przyjmującego i świadomość, że Chrystus w swej dobroci zawierza nam Siebie" - pisze Prymas. Jego zdaniem, “tylko ten powinien decydować się na takie przyjmowanie Eucharystii, kto bardzo kocha Pana Jezusa". Wyraz głębokiej miłości wobec Chrystusa Eucharystycznego stanowi chwilowy gest trzymania Pana Jezusa we własnych dłoniach, który “jest momentem osobistej adoracji". “Chciałem stworzyć ludziom kochającym Eucharystię możliwość pogłębienia swej pobożności, świadomości obecności Chrystusa w życiu osobistym i społecznym" - tłumaczył Prymas. Podobna idea zdaje się przyświecać także abp. Życińskiemu, który zdecydował, że praktyka Komunii na rękę zostanie wpierw wprowadzona “w ośrodkach troszczących się szczególnie o życie liturgią".

A więc przyjęcie Jezusa na rękę przestaje być aktem niewystarczającej czci i braku pokory, a staje się czymś przeciwnym - aktem doskonalszej miłości i głębszej pobożności. Staje się dla człowieka okazją bezpośredniego i fizycznego dotknięcia Boga. W artykule “Piękna róża, która kole" zamieszczonym na portalu o. Dariusz Piórkowski pisze, że “zmniejsza przesadny dystans między Bogiem a chrześcijaninem, przez dotyk dobitniej wyraża radykalną jedność Stwórcy ze swoim odkupionym stworzeniem, bardziej podkreśla osobową godność każdego wierzącego, przez gest wyciągniętych rąk uczy postawy prośby i przyjmowania z wdzięcznością wszystkiego od Boga". To także gest, który doskonale wyraża kenozę Boga, wciąż gotowego wydać się w ręce człowieka.

Do rozwiązania pozostaje kwestia dojrzałości; jej wyznacznikiem jest według Prymasa “przybliżony wiek przyjęcia sakramentu bierzmowania". Interpretacja dziennikarska, która pojawiła się natychmiast po opublikowaniu listu na Wielki Post, wskazywała, iż warunkiem jest przyjęcie bierzmowania. Czy taka była rzeczywiście intencja kard. Glempa? Z listu nie wynika to jednoznacznie. Zdaje się, że chodzi raczej o cezurę wiekową adekwatną do przyjęcia sakramentu bierzmowania niż o sam fakt jego przyjęcia. Trudno bowiem przypuszczać, że duszpasterze będą o to pytać czy żądać zaświadczenia przy udzielaniu Komunii. Można też wysunąć jeszcze jeden wniosek: dzieci zapewne będą przyjmowały Komunię po raz pierwszy do ust, nie na rękę.

Stare czy nowe

Czy jednak potrzeba udowadniać wyższość jednej formy nad drugą? Czy ręka jest godniejsza od języka? A może odwrotnie? Abp Michalik w wywiadzie dla KAI przypomniał, że “podczas chrztu zostało konsekrowane, poświęcone całe ciało (także dłonie) każdego ochrzczonego" i dlatego “dotykanie Ciała Pańskiego z wiarą i szacunkiem nie będzie profanacją".

O. Marcin Lisak w opublikowanym przez KAI dossier wspomina wyjaśnienie Synodu w Konstantynopolu z VII w., które odnosiło się do coraz silniejszych tendencji odchodzenia od Komunii św. na rękę. Wielu chrześcijan ogarniętych bojaźnią zaczęło nawet posługiwać się złotym talerzykiem. Synod zakazał tej praktyki, przypominając za św. Pawłem, iż człowiek jest ciałem Chrystusa i świątynią. Dlatego każdy, kto chce przyjąć Chleb Eucharystyczny, “niech złoży ręce na podobieństwo krzyża i niech tak przystępuje". Rzeczywiście, zjawisko bojaźni wobec Ciała Chrystusa stało się źródłem zmiany tradycji eucharystycznej w Kościele.

Tradycja - na nią właśnie powołują się i przeciwnicy, i zwolennicy Komunii na rękę. Trzeba powiedzieć, że zamieszanie czynią w tym przypadku... same dokumenty Kościoła. W instrukcji “Memoriale Domini" czytamy, że praktyka udzielania Komunii do ust “opiera się na tradycji wielu wieków". Podobne słowa znalazły się w wyjaśnieniu Kongregacji z 1999 r., gdzie czytamy, iż “wiekową tradycją jest przyjmowanie Komunii do ust". Argument z tradycji jest jednak głęboko wątpliwy. Owa tradycja sięga do przełomu IX i X stulecia. Zrodziła się w okresie wczesnego średniowiecza: dotyczy jedynie połowy czasu historycznego trwania Kościoła i daleko jej do tradycji Kościoła pierwotnego.

Trudno przywoływać wszystkie, szeroko opisane, świadectwa pierwszych wieków, pokazujące, że Eucharystię nie tylko brano do ręki, ale także zanoszono do domów, a nawet zabierano w podróż. W tamtych czasach życie chrześcijanina toczyło się w głębokiej zażyłości z Jezusem Eucharystycznym, którego przyjmowano nawet codziennie, korzystając ze “świętych zapasów" przechowywanych w domach. Msza św. była jego rzeczywistym łamaniem, braterską ucztą. Dotykanie Eucharystii rękami było wyrazem wiary, że zbawcze działanie Boga dotyka nie tylko duszy, ale i ciała, które już zostało odkupione. “Nie zapominajmy - mówi abp Michalik - że w pierwszych wiekach chleb, który jest Ciałem Chrystusa, był łamany rękami uczestników Eucharystii". Słowa “Bierzcie i jedzcie" rozumiano dosłownie. Dziś natomiast “branie" zastąpiono “rozdawaniem", “jedzenie" zaś - jak zwykło się eufemistycznie określać - “spożywaniem", w którym więcej duchowego niż cielesnego, fizycznego komponentu. Kto z nas dziś powie, że podczas Eucharystii zjadamy Ciało Pańskie, które - jak każdy pokarm - trafia do naszego krwioobiegu? Powiemy raczej - i tak słychać z naszych ambon - iż przyjęliśmy Jezusa do serca, a przecież tu nie chodzi o duchową Komunię.

Zwyczaj przyjmowania Komunii na rękę załamał się w określonym kontekście teologicznym. W teologii Mszy św. zaczął dominować wymiar ofiarniczy, który wypierał rozumienie Eucharystii jako uczty braterskiej. Za tym postępowało coraz większe zrytualizowanie i rozdzielenie uczestnictwa we Mszy od przyjmowania Komunii. Liturgia coraz bardziej oddalała się od ludzi, a kapłan - odwrócony do nich plecami - odprawiał misteryjny obrzęd na końcu długiego prezbiterium. Spragnionemu, ale i przelękłemu ludowi zaczęto ukazywać Hostię, którą można było jedynie z bojaźnią adorować. Ludzie czuli się coraz mniej godni Jezusa Eucharystycznego i coraz rzadziej się Nim karmili. Skutki widać do dziś w świadomości kapłanów i wiernych: wciąż trudno przebić się z praktyką rozdawania Komunii z hostii konsekrowanych podczas danej Mszy św., trudno też przekonać wiernych, że uczestnictwo we Mszy bez przyjęcia Komunii jest niepełne. Najważniejsze jest nadal - jak się mówi - “podniesienie".

Spór o Komunię na rękę jest odpryskiem szerszego konfliktu teologicznego. To de facto spór o rozumienie Mszy. Opór tradycjonalistów (tak katolików, jak i schizmatyków) wobec tzw. nowej czy posoborowej liturgii rodził się z przekonania, że jej nowy kształt zaprzepaścił albo przynajmniej pomniejszył ofiarniczy wymiar Eucharystii na rzecz wymiaru uczty świętowanej we wspólnocie uczniów. Taka Msza św. była dla jej krytyków zbyt blisko Wieczernika, a zbyt daleko Kalwarii. Komunia - zdają się mówić tradycjonaliści - to przede wszystkim ofiarowane na krzyżu Ciało Pana, a nie Chleb “konsekrowany" przez Chrystusa podczas ostatniej kolacji z uczniami. Stąd też krytyka wobec propozycji udzielania Komunii na rękę łączy się z niechęcią do przyjmowania Komunii na stojąco oraz z oporem wobec ustanawiania nadzwyczajnych szafarzy - wszystko to bowiem sprawia, że elementy uczty stają się aż nazbyt widoczne i dominujące. Liturgia przestaje być hieratyczna i niedostępna. Staje się - wedle krytyków - nazbyt horyzontalna i konwiwialna. Krótko mówiąc, krytyka rozdawania Komunii na rękę to ciąg dalszy ubolewania nad skutkami “nieszczęsnej" soborowej odnowy liturgii, która w mniemaniu tradycjonalistów przyczyniła się do opustoszenia świątyń Europy Zachodniej. Teraz - ma się rozumieć - opustoszy nasze.

Zdaje się jednak, że pragnienie przyjmowania Eucharystii na rękę nie ma w Polsce teologicznego uzasadnienia. Bierze się raczej z globalizacji Kościoła i chęci “zrównania się" z wiernymi z Europy, Ameryki czy Afryki. To zatem trend wynikający z pewnej mody, nie z refleksji, czym jest Msza św. Nie bez przyczyny problem pojawił się na Opolszczyźnie, gdzie kontakt z Kościołem niemieckim jest bardzo żywy, o czym zresztą mówił sam abp Alfons Nossol. Po prostu chcemy, by u nas było tak, jak wszędzie. Wspomina o tym także abp Michalik: Kościół w Polsce “nie może oddychać tylko swym powietrzem, musi też otworzyć się na atmosferę wiary i praktyki liturgiczne całego Kościoła".

To wszystko nie znaczy oczywiście, że nie ma wśród naszych wiernych tych, którzy pragną przyjmować Eucharystię na rękę ze względu na uzasadnienie teologiczne. Są - i to właśnie należy uszanować.

Usta, dłonie, serce

Jaki motyw będzie przyświecał tym, którzy teraz zechcą przyjmować Eucharystię na rękę? Zapewne nie powinna nim być ciekawość, moda czy też niezdrowa potrzeba nowego doznania. Stąd konieczność katechezy liturgicznej, która wyjaśniłaby głęboki sens takiego aktu. Nie można jednak skupiać się jedynie na teologicznej interpretacji gestu wyciągniętych rąk. To byłaby ślepa uliczka: “Istota problemu nie polega na tym, w jaki sposób będziemy przyjmować Eucharystię, lecz byśmy przyjmowali ją godnie, coraz godniej" - mówi abp Michalik. Cześć dla Eucharystii kształtuje się we wnętrzu człowieka, z którego wypływa i dobro, i zło. “Nie chodzi więc o to - kontynuuje abp Michalik - czy przyjmujemy Komunię na rękę czy do ust, na stojąco czy klęcząc, lecz chodzi o czyste serce, dłonie i usta, o miłość do Boga i człowieka".

Dlatego katecheza powinna traktować o wartości Komunii św., jej częstego i godnego przyjmowania. Świętokradztwo serca o wiele łatwiej ukryć od świętokradztwa popełnionego dłonią; profanacja w sercu - choć mniej spektakularna - może być o wiele mocniej przepełniona złością.

O komunii na rękę dyskutowaliśmy na łamach “TP" już w 1994 r. Po rozważaniu Janusza Poniewierskiego “Problem wrażliwości" (nr 23), opublikowaliśmy teksty m.in. ks. Mieczysława Turka (nr 27), ks. Adama Bonieckiego (nr 29), małego brata Jerzego Klukowskiego (nr 32), o. Józefa Puciłowskiego (nr 35), Ireneusza Cieślika (nr 38/94 i 30/95) oraz abp. Szczepana Wesołego (nr 5/95). Do sporu wróciliśmy w 1998 r., publikując artykuły i listy w numerach: 17-28.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Teolog i publicysta, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”, znawca kultury popularnej. Doktor habilitowany teologii, profesor Uniwersytetu Szczecińskiego. Autor m.in. książek „Copyright na Jezusa. Język, znak, rytuał między wiarą a niewiarą” oraz "… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 10/2005