Bóg w bój

Ks. prof. Henryk Skorowski: Nauka społeczna Kościoła dopuszcza możliwość prowadzenia konfliktów zbrojnych. Ale by wojna była „etycznie usprawiedliwiona”, musi spełnić kilka warunków.

29.09.2014

Czyta się kilka minut

 / Fot. Adam Guz / REPORTER
/ Fot. Adam Guz / REPORTER

BŁAŻEJ STRZELCZYK, PIOTR ŻYŁKA: Katolik musi być pacyfistą?
Ks. prof. HENRYK SKOROWSKI: Jedną z głównych zasad, zawartych w nauczaniu społecznym Kościoła, m.in. w najważniejszym dokumencie Soboru Watykańskiego II – „Gaudium et spes” – jest pokój. Ale to nie oznacza, że jesteśmy bezkrytycznymi pacyfistami, bo dopuszczamy możliwość prowadzenia wojny.
Wojny zgodnej z zasadami etyki?
Nie mówimy już o kategorii „wojny sprawiedliwej”. Tu chodzi raczej o wojnę, która może być etycznie usprawiedliwiona. To duża różnica. Kościół wychodzi z założenia, że każda wojna jest jakąś formą niesprawiedliwości, która godzi w dobro ludzi. Dlatego warto najpierw wyjaśnić, co Kościół rozumie pod pojęciem wojny. Są to działania zbrojne, prowadzone przez równe i suwerenne państwa. Niech nas nie zmyli pojęcie „równe”. Tu nie chodzi o równość militarną, ale o zakres podmiotowości. Każdy byt państwowy ma swoją podmiotowość. Bez względu na to, czy to jest duże państwo, czy małe. Tak jak ludzie: bez względu na to, kim ja jestem, i kim wy jesteście, jesteśmy w swojej podmiotowości równi.
Jakie zasady muszą być spełnione, żeby wojna mogła być etycznie usprawiedliwiona?
Musi zaistnieć tzw. „słuszna przyczyna”, czyli sytuacja, kiedy podczas konfliktu zbrojnego ktoś odebrał nam fundamentalne prawa – prawo do istnienia, prawo do suwerenności i integralności terytorialnej. To one stanowią o naszej tożsamości i dlatego możemy ich bronić. Słuszną przyczyną może być również restytucja prawa. Dla przykładu: państwo zostało zaatakowane i jesteśmy okupowani. W takiej sytuacji nie mamy innych możliwości odzyskania swoich praw, jak tylko poprzez zaangażowanie w działania zbrojne. Tak zachowali się uczestnicy Powstania Warszawskiego, które było walką o utrzymanie podstawowego prawa do wolności.
Drugą zasadą, która musi być spełniona, jest dobra intencja. Ta zakłada trzy fundamentalne elementy. Po pierwsze – wyczerpanie wszystkich pokojowych działań. Po drugie – przewidywalną możliwość osiągnięcia skutku. W innym przypadku narażamy ludzi na niechybną śmierć. Znów nawiązując do Powstania Warszawskiego: wówczas była szansa i przekonanie, że działania zbrojne doprowadzą do spodziewanego celu. Po trzecie – humanitarny sposób prowadzenia wojny.
Czyli?
W dobie współczesnego rozwoju technik możemy prowadzić takie działania, które nie godzą bezpośrednio w ludzi. Dawniej wojny były straszne i kończyły się śmiercią wielu osób. Dziś nie musi tak być. Niekoniecznie trzeba uderzać w ludzi, lecz podczas walk można niszczyć np. potencjał militarny czy ekonomiczny. Warto też zastanowić się nad rodzajami wojen, które mogą być etycznie usprawiedliwione. Do nich można zaliczyć np. wojnę obronną, ofensywną czy interwencyjną.
Ma znaczenie, kogo wspieramy podczas wojny interwencyjnej?
Nie możemy pomagać agresorowi! Wojna interwencyjna może być zatem również nieusprawiedliwiona. To zależy od tego, kogo wspieramy. Nie do usprawiedliwienia jest też wojna prewencyjna. Tu przykładem może być konflikt w Zatoce Perskiej. Założyliśmy wtedy, że Husajn ma bombę masowego rażenia. Założyliśmy i uderzyliśmy. Później okazało się, że to była bolesna pomyłka.
Co w sytuacji, gdy wewnątrz kraju trwają konflikty, takie jak np. w Syrii?
Tu schodzimy już z płaszczyzny wojennej, bo mamy do czynienia z interwencją. Musimy zatem brać pod uwagę to, co jest dobre. I czy to dobro jest zagrożone. Jeśli mamy do czynienia ze stwierdzonym terroryzmem, który ma miejsce w konkretnym kraju i przenosi się na inne, to możemy podjąć działania, które ognisko zła wyeliminują. Rekapitulując: możemy podejmować tylko te działania, które niszczą zło.
Kto decyduje o tym, co jest dobre, a co złe?
To delikatna sprawa. Zdarza się, że zakładamy, iż ktoś jest zagrożeniem, i w niego uderzamy. Tu jednak nie funkcjonuje zasada białe – czarne. Odpowiedzialność za to przerzucamy na decyzyjność rządzących państwami i pozostawiamy w nich ogromną odpowiedzialność. Militarne struktury międzynarodowe mają służyć rozwiązywaniu problemów. W wielu przypadkach to się udało, ale też często zdarzały się klęski.
Można mówić o fundamentalnej zasadzie: jeśli zło zagraża, wszystkie pokojowe metody już wykorzystaliśmy, a dobrem ma być pokój i przyjazne współżycie, to mamy prawo użyć działań zbrojnych.
Przy okazji tego typu konfliktów giną też niewinni ludzie. Czy Kościół zatem kieruje się zasadą mniejszego zła? Przykładem jest operacja w Kosowie, gdzie broniąc Albańczyków, bombardowano Serbów.
Podstawowe pytanie brzmi: czyn jest dobry czy zły? W Kościele nie przyjmujemy zasady mniejszego zła. Możemy natomiast przyjąć zasadę mniejszego dobra. Jeśli coś jest złem, to tego nie podejmujemy. A jeśli dobrem, to nie powinniśmy się wahać. Tu przykładem jest wprowadzenie stanu wojennego. Pytam zatem: to było zło czy dobro?! Choćby dla tych, którzy ten stan wojenny wprowadzili. Nawet jeśli oni uznają, że było w tym minimalne dobro, to mieli prawo. Ale jeśli sami nazywają to złem, wówczas nie ma mowy o usprawiedliwieniu. W imię obrony dobra ludzi możemy użyć działań, które będą formą eliminacji zagrożenia. Nie działamy, żeby niszczyć terroryzm, ale chcemy bronić świata. Nie chcemy zabijać.
Dlaczego zatem Franciszek nawołuje do całkowitego zaprzestania konfliktów?
Kościół jako główną zasadę głosi pokój. Pokój, który nie jest brakiem wojny, tylko harmonią współżycia. Apele papieża są naturalne. Ale jednocześnie: Kościół nie odbiera prawa do prowadzenia wojny, gdy nadchodzi moment ostateczny.
Jak w tym kontekście interpretować ewangeliczną zasadę drugiego policzka?
Przede wszystkim nie należy tego robić dosłownie. Policzek oznacza, że miłość jest maksymalizmem i od naszego wyboru zależy, czy go nadstawimy, czy nie. Bo zdarza się, że czasem trzeba też oddać. Jeśli ktoś na mnie pluje, to ja mogę powiedzieć, że deszcz pada. I jeśli mu nie powiem, że jest złym człowiekiem, to biorę odpowiedzialność za to, że on będzie pluł też na innych ludzi. Pierwsi chrześcijanie umierali, ale to był ich wybór. Ich decyzja. Oni stawiali pierwsze kroki w rewolucji: głosili miłość, która nie pasowała do ówczesnych czasów. Naturalnie więc byli narażeni. Ale drogi są różne, czasem trzeba użyć siły.

KS. PROF. HENRYK SKOROWSKI jest wykładowcą w Instytucie Politologii Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, zajmuje się m.in. problematyką narodu i państwa oraz wojny i pokoju w nauczaniu Kościoła.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, autor wywiadów. Dwukrotnie nominowany do nagrody Grand Press w kategorii wywiad (2015 r. i 2016 r.) oraz do Studenckiej Nagrody Dziennikarskiej Mediatory w kategorii "Prowokator" (2015 r.). 

Artykuł pochodzi z numeru TP 40/2014