Bóg i ziemia płaczą w Srebrenicy

Od zbrodni popełnionej na Bośniakach w Srebrenicy minęło 14 lat. W tym roku rocznicę po raz pierwszy upamiętnił rezolucją Parlament Europejski. Tymczasem wiele rodzin pomordowanych wciąż nie może pochować swoich bliskich.

21.07.2009

Czyta się kilka minut

10 lipca koło dziewiątej wieczorem w Srebrenicy we wschodniej Bośni i Hercegowinie pojedyncza, długa błyskawica oświetliła każdy, nawet najciemniejszy zakątek, a po kilku sekundach silny grzmot wstrząsnął miastem. Deszcz padał przez całą noc i cały następny dzień, najważniejszy dzień w roku dla Srebrenicy - rocznicę masakry na Bośniakach z lipca 1995 r.

11 lipca 1995 r. Srebrenica - w tym czasie odizolowana enklawa ogłoszona strefą bezpieczeństwa na mocy rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ, chroniona przez Siły Ochronne ONZ (UNPROFOR) - została opanowana przez serbskie oddziały dowodzone przez generała Ratka Mladicia, pod przywództwem ówczesnego prezydenta Republiki Serbskiej Radovana Karadżicia. W ciągu kilku dni po upadku Srebrenicy ponad 8 tys. muzułmańskich mężczyzn i chłopców zostało zamordowanych przez bośniackich Serbów, wspieranych przez serbskie nieregularne oddziały policji. Prawie 25 tys. kobiet, dzieci i osób starszych zostało deportowanych. Była to największa zbrodnia wojenna w Europie od końca II wojny światowej. Co roku 11 lipca w Srebrenicy w Centrum Pamięci Potoczari organizowana jest uroczystość upamiętniająca pomordowanych, jak i pogrzeb ofiar zidentyfikowanych na podstawie badań DNA.

543 trumny

Błyskawicy i grzmotu przestraszył się Szemsudin Ibrić. Urodzony w 1987 roku w Brezowicy, muzułmańskiej wiosce koło Srebrenicy, lekko upośledzony fizycznie i psychicznie. Jako mały chłopiec wraz z siostrą i bratem przeżył tragedię w Srebrenicy. Szemsudin, dla przyjaciół Szemso, przyjechał na rocznicę masakry z Tuzli, dzięki pomocy przyjaciół z sarajewskiej Fundacji Kreatywnego Rozwoju. - Bardzo boję się grzmotów, bo przypomina mi się wojna. Wtedy codziennie niebo się rozświetlało, a huk od bombardowania był nieustanny - opowiada. Wraz z kolegami z Fundacji Almirem i Veliborem je kolację "U Abdullaha" w hotelu Mirsilije w Srebrenicy. Abdullah Purkowić, jeden z pierwszych Bośniaków, którzy po wojnie wrócili do Srebrenicy, co roku organizuje zakwaterowanie dla tysięcy krewnych i przyjaciół pomordowanych, kadry międzynarodowej, przedstawicieli władz bośniackich i korpusu dyplomatycznego, którzy przyjeżdżają na pogrzeb i rocznicę zbrodni w Srebrenicy. W jego małym hotelu nocleg może znaleźć tylko kilkadziesiąt osób, tak więc Abdullah koordynuje zakwaterowaniem w domach prywatnych, u bośniackich kobiet.

Szemso, podobnie jak kilkaset osób, przyjechał do Srebrenicy dzień przed rocznicą, już 10 lipca. W tym samym dniu do Srebrenicy dotarli także uczestnicy maratonu rowerowego Bihacz-Srebrenica, jak i  Marszu Pokoju "Drogą śmierci do wolności". Ponad 4 tysiące osób w 3 dni przeszło 110 kilometrów, trasą i ścieżkami, którymi w lipcu 1995 r. uciekinierzy bośniaccy ze Srebrenicy usiłowali przedostać się do Tuzli (udało się to tylko nielicznym, setki zostały wymordowane podczas próby przedostania się do strefy kontrolowanej przez armię bośniacką). W Marszu wzięli udział ocalali Bośniacy, dzieci i wnuki pomordowanych, młodzież z Bośni, ale także całkowicie postronne osoby z zagranicy, z Australii, USA, Hiszpanii, Kanady i Holandii. Marsz dotarł do centrum Potoczari 10 lipca po południu, wtedy też rozpoczęły się oficjalne uroczystości. Z hal przedwojennej fabryki akumulatorów, gdzie w trakcie wojny zlokalizowany był holenderski batalion ONZ, na teren Centrum Pamięci uczestnicy Marszu wnieśli 543 trumny ze szczątkami pomordowanych. Drewniane trumny, pokryte zielonym suknem, szybko wypełniły pusty plac koło miejsca modlitewnego. Matki, żony, córki i synowie pomordowanych byli w nie wpatrzeni z napięciem, co chwila podchodząc, płacząc, obejmowali i całowali poszczególne trumny. Na każdej z przodu znajdował się numer od 1 do 543, tyle ofiar pochowano w tym roku. 44 z pochowanych chłopców miało mniej niż 18 lat, a trójka, Izudin Malagić, Saudin Muminović i Mahrudin Alić - zaledwie 14 lat.

Szemso z napięciem obserwuje uczestników marszu i wnoszenie trumien. - Nie wiem, czy szczątki mojego dziadka, Szabana Ibrića, zostaną także jutro pochowane, jego kości zostały zidentyfikowane, jednak wciąż brakuje stóp" - wyjaśnia. Podchodzimy do tablic informacyjnych przy bramie wjazdowej Centrum Pamięci, gdzie wywieszone zostały listy z imionami zabitych, którzy zostaną pochowani 11 lipca 2009. Na liście znajdują się dwie osoby z nazwiskiem Ibrić, jednak to nie krewni Szemsudina. Szemso w lipcu 1995 roku stracił ojca, dziadka, stryja i kilku kuzynów. Miał zaledwie 8 lat, kiedy mężczyźni z jego rodziny zostali zabrani przez serbskich żołnierzy. Stryja pochował dwa lata temu, kości dziadka zostały już zidentyfikowane, jednak o ojcu wciąż nic nie wie. Do tej pory nie odnaleziono jego ciała.

Historia jednej rodziny

Stoimy blisko bramy wjazdowej fabryki akumulatorów, gdzie w 1995 roku schronienia u Holendrów szukało tysiące Bośniaków. - To właśnie tutaj byłem z macochą, siostrą, bratem, tatą i dziadkiem - Szemso pokazuje na ścianę fabryki, blisko bramy wjazdowej - tutaj ostatni raz widziałem tatę, siedzieliśmy wszyscy razem na ziemi, pamiętam, że patrzyłem na żołnierzy, na karabiny, macocha cały czas płakała, tata ją uspokajał. Podeszło dwóch Serbów w mundurach, pytali tatę: "Ramiz, pamiętasz nas, razem pracowaliśmy w Belgradzie".

Wspomnienia coraz bardziej denerwują chłopaka, ale opowiada dalej.

- "Mój tata miał na imię Ahmo, ale wszyscy nazywali go Ramiz, takie przezwisko, pracował przed wojną w Belgradzie, w fabryce, chyba się nazywała Geosonda. Tata tylko wzruszył ramionami, nic nie odpowiedział, oni mu dali wielki kanister na wodę i powiedzieli, żeby poszedł z nimi, to przyniesie trochę wody. Tata poszedł bez słowa, pamiętam tylko, jak obejrzał się za sobą, patrzył na mnie... Nigdy już go nie widziałem - cicho mówi Szemso.

Dziadek Szemsudina, Szaban, został z rodziną prawie do końca. - Na drugi albo trzeci dzień, jak już tatę zabrali, wszyscy biegliśmy do autobusów, pamiętam, dziadek mnie niósł, ja nie mogę biegać. Ale do autobusu wpuścili tylko macochę i nas, dzieci, dziadek zniknął w tym momencie, nie pamiętam, jak to się stało, pamiętam tylko, że płakałem, bo dziadka nie było.... - mówi chłopak.

Wraz z rodzeństwem i macochą Szemso został ze Srebrenicy przetransportowany do obozu dla uchodźców koło Tuzli, a następnie do domu dziecka w Zenicy. W 1999 roku został przeniesiony do szkoły specjalnej w Tuzli. Mieszka w wynajętym pokoju, za który płaci miasto, otrzymuje skromną rentę inwalidzką. Jest całkiem sam, czasami odwiedza go siostra. Macocha zostawiła go już kilka dni po wyjściu ze Srebrenicy, po silnym załamaniu nerwowym, nie była w stanie zajmować się dziećmi. Jedyną troską otaczają go nauczyciele ze szkoły w Tuzli i nieliczni przyjaciele. Takich dzieci jak Szemso, zagubionych i osamotnionych, są w Bośni setki. Sierot niestety wciąż przybywa, wojenne dzieci, wychowane bez rodziców, nie są w stanie sprostać obowiązkom rodzicielskim.

Pamięć rodzin, pamięć Europy

Poranek 11 lipca, dzień pogrzebu ofiar. W strugach deszczu autobusy i samochody "napływają" do Srebrenicy, policja w miarę sprawnie kieruje kierowców na odpowiednie parkingi w pobliżu Centrum Pamięci. Tłumy pieszych, ekipy telewizyjne podążają w stronę Musali, miejsca modlitewnego, gdzie zwierzchnik wspólnoty islamskiej w Bośni reisu-l-ulema Mustafa ef. Cerić, przewodniczy obrzędom pogrzebowym. W nocy wcześniej przygotowane groby wypełniły się wodą, którą strażacy i robotnicy od rana próbują usunąć. Deszcz nie przestaje jednak padać. - To Bóg i ziemia płaczą nad pomordowanymi - mówią zebrani. Ogromny smutek, płacz, modlitwa - tak wygląda 11 lipca w Srebrenicy. Przemówienia ambasadora amerykańskiego w BiH, wysokiego przedstawiciela UE i ONZ, jak i polityków bośniackich nie przyciągają uwagi zebranych. Bośnię i Hercegowinę reprezentuje dwóch członków prezydium - Chorwat Zeljko Komszić i Bośniak Haris Silajdżić, serbskiego członka prezydium, jak co roku, brak. Przedstawicielami Republiki Serbskiej jest kilku polityków niskiej rangi, premier tej jednostki Bośni - Milorad Dodik - w Srebrenicy się nie pojawił.

Po raz pierwszy rocznica masakry w Srebrenicy została upamiętniona także przez państwa Unii Europejskiej, na mocy rezolucji przyjętej w styczniu przez Parlament Europejski. W akcie rezolucji podkreślono, że ta tragedia, uznana przez Międzynarodowy Trybunał Karny dla byłej Jugosławii za akt ludobójstwa, miała miejsce w ogłoszonej przez ONZ strefie bezpieczeństwa, przez co stała się symbolem niezdolności wspólnoty międzynarodowej do interweniowania w zakresie konfliktu i ochrony ludności cywilnej. Parlament Europejski wezwał państwa byłej Jugosławii do przyjęcia tekstu rezolucji i ustanowienia 11 lipca dniem pamięci o zbrodni ludobójstwa w Srebrenicy, co już uczyniły Chorwacja i Czarnogóra. W Serbii, mimo żądań szeregu organizacji pozarządowych, kwestia dnia pamięci o Srebrenicy do tej pory nie pojawiła się w parlamencie. W Bośni próby ustanowienia dnia pamięci zostały skutecznie zablokowane przez posłów serbskich zasiadających w parlamencie BiH.

W Centrum Pamięci Potoczari do tej pory pochowano, łącznie z ofiarami pogrzebanymi w lipcu tego roku, 3749 Bośniaków. Ich ciała i szczątki odnaleziono w 150 masowych grobach. Pusta część cmentarza Potoczari czeka na szczątki ponad 5000, wciąż nieodnalezionych i niezidentyfikowanych ofiar zbrodni. Szemso wciąż czeka na grób swojego ojca i dziadka.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 30/2009