Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Płyta "Dzisiejsze czasy" to pierwszy od pięciu lat nowy studyjny materiał Dylana, godna następczyni dwóch poprzednich albumów: mrocznego "Time Out of Mind" (1997) i eklektycznego "Love and Theft" (2001).
Niejednorodny stylistycznie krążek swoje brzmienie zawdzięcza samemu Dylanowi, który pełni rolę producenta, skrywając się pod pseudonimem Jack Frost. Grając na fortepianie, gitarze i harmonijce ustnej sięga do korzeni amerykańskiej muzyki popularnej, żonglując stylami i gatunkami muzycznymi, takimi jak blues modalny, country, swing, rockabilly czy folk-rock. Surowa aranżacja przywołuje na myśl początki rock and rolla, w szybszych utworach Dylan odsłania twarz rockmana, grając ostro i agresywnie.
Już w tytule pada nawiązanie do filmu z Charlie Chaplinem, gdzie mały włóczęga w meloniku w gąszczu komicznych sytuacji i gagów przemyca głębszą myśl o Ameryce w czasach Wielkiego Kryzysu. Jak to bywa u Dylana, teksty, choć przywołują obrazy z otaczającej nas rzeczywistości (słychać echo zamachów z 11 września 2001), wymykają się jednoznacznej interpretacji. Nie ma mowy o prostym, "społecznie zaangażowanym" przesłaniu. W kolejnych odsłonach pojawia się ten sam podmiot liryczny - człowiek naznaczony piętnem olbrzymiej niespełnionej miłości, która jest tyleż błogosławieństwem, co przekleństwem. W wielu utworach przewija się wątek śmierci i przemijania. Zmęczony, szalony, chaotyczny, strzaskany świat skrywa w sobie także obietnicę zbawienia i miłości. Dylan-poeta po mistrzowsku odmalowuje stany emocjonalne, opisując swoje przeżycia na tle krajobrazów tonących w przenikliwym deszczu, skąpanych w palącym słońcu czy bladym świetle księżyca.
"Mój zadziwiony umysł daremnie usiłuje przeniknąć ciemność na ścieżkach życia", śpiewa Dylan. Nie jest to głos klęski, ale doświadczenia kogoś pogodzonego z losem. Prawie pół wieku po tym, gdy jako nieznany nikomu chłopak zawitał do Greenwich Village, Dylan pozostaje wierny swojej muzie.