Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W równoległej imprezie w Łodzi uczestniczyło 5 tys. osób. Tydzień wcześniej w stolicy odbył się – z udziałem 12 tys. sportowców-amatorów – półmaraton. To dopiero początek sezonu, w którym biega się m.in. na rocznicę niepodległości czy wybuchu Powstania Warszawskiego.
Każda z tych imprez powoduje utrudnienia komunikacyjne, nic dziwnego więc, że stojący w korkach kierowcy wyrażają swoje oburzenie. Nową jakość w narzekania wniósł jednak artykuł Dominika Zdorta z „Rzeczpospolitej”, skądinąd cyklisty (wyznał, że każdego wieczoru „potrafi bez problemu pedałować kilkadziesiąt kilometrów”): Zdort nazwał bieganie „rozrywką dla ludzi o niezbyt subtelnej umysłowości”, argumentując, że w jego przypadku już 5 minut biegu powoduje „poczucie nudy i kompletnego odmóżdżenia”.
Zdaniem warszawskiego publicysty bieganie zostało ostatnio wyniesione do poziomu religii. „To już nie bieganie, to raczej »biegactwo«, którego uprawianie nie jest sportem, ale wyznaniem wiary. Znam niezmiernie zapracowanych ludzi, którzy nie mają czasu, aby raz w tygodniu spędzić w kościele trzy kwadranse, za to wstają codziennie przed świtem, aby pobiegać sobie przez dwie godziny” – pisze Zdort.
O tym, czy bieganie musi być sprzeczne z religijnością, mógłby Zdort pomówić np. z ks. Adamem Pawłowskim: opisywany przez portal Deon.pl wikary z Poznania przebiegł już 4 maratony, z czego 2 w sutannie (w związku z czym rozpoczął prace nad... sutanną oddychającą). Zdarzało się mu nieść na trasie pociechę duchową: „Nie spowiadał się już dłuższy czas. Zaczęliśmy iść i rozmawiać, to było przed 30 km” – opowiada o niecodziennych okolicznościach udzielania sakramentu. Innym razem udzielił absolucji uczestnikowi biegu, który zasłabł. Nie był zresztą jedynym księdzem wśród biegaczy. W jednym z maratonów wzięło udział sześciu jego kolegów i siedmiu kleryków; wszyscy biegli z plastronem „Bóg jest” na plecach.
Ale Zdort z nikim rozmawiać nie musi. Nie musi też czytać – gdyby poczytał o odmóżdżeniu, natrafiłby pewnie na informację, że bieganie dotlenia mózg.