Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Piotr Matywiecki jest autorem kilkunastu tomów wierszy (najnowszy, „Którędy na zawsze”, znalazł się w finale tegorocznej edycji Nagrody Nike), a także monografii Tuwima i esejów poświęconych tematyce Zagłady oraz tożsamości żydowskiej i chrześcijańskiej. Przez wiele lat pracował w Bibliotece Uniwersyteckiej w Warszawie, współorganizował tam pierwszą Solidarność. „Lata spędzone między książkami Biblioteki same teraz zamieniają się w książkę o Bibliotece” – pisze dzisiaj i dodaje: „Ja naprawdę wywiodłem z biblioteki (...) znaczną część mojego pisarstwa, zarówno poezji, jak i eseistyki. A ta książka ma być domknięciem: wprowadza bibliotekę do biblioteki, bibliotekę pamięci osobistej do biblioteki pamięci powszechnej”. To medytacyjny esej o mikroświecie, którego już nie ma. BUW oczywiście nadal istnieje i ma nową wspaniałą siedzibę na Powiślu, jednak mimo tożsamości księgozbioru jest bytem innym, nowym. Stary gmach na Krakowskim Przedmieściu, przy dziedzińcu uniwersyteckim, wzniesiony pod koniec XIX w. i po niedawnej renowacji mieszczący sale wykładowe, był niezbywalną częścią pewnej całości.
Matywiecki wspomina lata własnej pracy, oprowadza nas po kolejnych pomieszczeniach, cytuje historyczne świadectwa, przywołując wojenne dzieje BUW-u. Próbuje też zdefiniować specyfikę bibliotecznego kosmosu, biblioteki jako przestrzeni spotkania w lekturze i miejsca, ku któremu dośrodkowo zmierza kontemplacja i od którego odśrodkowo rozszerzają się inspiracje. „W obecności tłumu książek inaczej widzi się ludzi. Człowiecza osobność oraz instynkt porozumienia tylko w czytelniach wielkich bibliotek są tak wyraziste i od siebie nieodłączne” – zauważa. I szkicuje galerię barwnych, wspaniałych, czasem dziwacznych, czasem nieszczęśliwych postaci. Niekiedy jest to portret obszerniejszy, jak w przypadku dwojga przyjaciół, Zofii Charmańskiej i Stefana Brunné – przedstawicieli ginącego gatunku ludzi duchowo suwerennych, dla których biblioteka stała się w powojennej rzeczywistości azylem, domem nie tyle drugim, ile jedynym. Korowód osobowości i mnóstwo anegdot. Jak ta o Janie Józefie Lipskim, świetnym historyku literatury i krytyku, a zarazem czołowym opozycjoniście, który przyszedł do czytelni akurat w pierwszym dniu pracy w niej autora. „Trzęsły mi się ręce, niewprawnie obsługiwałem czytelników, jego pojawienie się dodało mi otuchy, oto jakaś życzliwa dusza! Uśmiechnął się do mnie, podałem mu numerek miejsca na sali. Po minucie wrócił i z wściekłością wysyczał: »Musiałeś mi dać miejsce obok mojego ubeka!«”. Cóż – nawet ten azyl nie był wtedy do końca bezpieczny... ©℗
PIOTR MATYWIECKI, STARY GMACH. Fotografie (wykonane w 1981 r.): Anna Beata Bohdziewicz. Biblioteka „Więzi”, Warszawa 2016, ss. 240