Barbarzyńcy z Peszawaru

To najtragiczniejszy zamach w historii Pakistanu: zginęło w nim 145 osób, w tym 132 dzieci. W Islamabadzie nie wiedzą, jak walczyć z talibami.

   Czyta się kilka minut

Andaleeb Aftab (w środku), nauczycielka i zarazem matka ucznia zabitego w ataku talibów, modli się wraz ze swoją rodziną za ofiary masakry w Peszawarze, 19 grudnia 2014 r. / Fot. A Majeed / AFP / EAST NEWS
Andaleeb Aftab (w środku), nauczycielka i zarazem matka ucznia zabitego w ataku talibów, modli się wraz ze swoją rodziną za ofiary masakry w Peszawarze, 19 grudnia 2014 r. / Fot. A Majeed / AFP / EAST NEWS

Był wczesny poranek, gdy siedmiu talibów z organizacji Tehrik-i-Taliban Pakistan przeskoczyło mur szkoły w mieście Peszawar. Szkoły nieprzypadkowej: tej, do której chodzą dzieci zawodowych wojskowych. Przebrani w mundury napastnicy – rekrutujący się z tej samej organizacji, która wcześniej atakowała m.in. hotel Marriott w Islamabadzie (2008 r.) i lotnisko w Karaczi (czerwiec 2014 r.) – otworzyli ogień do uczniów i nauczycieli zebranych w auli, gdzie prowadzono szkolenie z ratownictwa medycznego. Chwilę wcześniej na ulicy eksplodowało auto-pułapka: odwróciło to uwagę szkolnych ochroniarzy od komanda, które przedostało się od tyłu do szkoły. Napastnicy nie zamierzali brać zakładników, chcieli zabić jak najwięcej dzieci. Wtorek, 16 grudnia, przeszedł do historii Pakistanu jako jeden z najtragiczniejszych dni.

45-letni Zulfikar Ahmad prowadził lekcję matematyki, gdy do klasy wdarł się człowiek „wyglądający na Uzbeka”. „Dostałem w lewą rękę, w piersi i w udo. Upadłem i musiałem tak leżeć z godzinę, dopóki nie uratowali mnie żołnierze” – mówił potem. Matematyk miał szczęście: z jego 18 uczniów nie przeżył żaden. Łącznie na miejscu zginęło 145 osób, w tym 132 dzieci. „Większość uczniów otrzymała postrzał w głowę” – mówił później Musztak Ahmed Ghani, minister informacji Północno-Zachodniej Prowincji Granicznej. Kolejnych 25 dzieci, rannych, było w stanie krytycznym. Po parogodzinnej walce pakistańskie siły specjalne zabiły wszystkich terrorystów.

Do zaplanowania zamachu przyznał się 36-latek o pseudonimie „Nary” (co w pasztu znaczy „Szczupły”), prywatnie ojciec trójki dzieci. „Skoro nasze kobiety i dzieci giną jak męczennicy, wasze też nie uciekną przed śmiercią” – tak ten mężczyzna z brodą do piersi tłumaczył swe motywy w nagraniu zamieszczonym w sieci. – „Będziemy walczyć przeciw wam dokładnie w takim stylu, jak wy, mszcząc się na niewinnych”. W filmie „Szczupły”, dziś najbardziej znienawidzony człowiek w Pakistanie, ujawnił swe prawdziwe nazwisko: Umar Mansur. Podobno jest powiązany z Mullahem Fazlullahem, który wydał rozkaz zabicia 17-letniej Malaly Yousafzai – tegorocznej noblistki, która musiała uciekać z Pakistanu.

Nie będzie przesadą stwierdzenie, że w kraju trwa pełzająca wojna domowa. W minionych 15 latach zginęło tu kilkadziesiąt tysięcy cywilów, „bojowników” z 30 różnych grup islamskich oraz żołnierzy i policjantów. Gdy latem 2014 r. armia i służby specjalne przeprowadziły wielką operację przeciw talibom na tzw. terytoriach plemiennych – była to reakcja na atak na międzynarodowe lotnisko w Karaczi – mogło w niej zginąć nawet 1300 talibów.

Jednak do tej pory państwo było raczej opieszałe w ściganiu talibów – mówiono wręcz o tajnej współpracy z nimi. Zachodni politycy ciągle wypominali Islamabadowi, że przymyka oczy i przepuszcza talibów przez „linię Duranda” (tj. granicę między Afganistanem i Pakistanem, wyznaczoną sztucznie przez Imperium Brytyjskie w 1893 r. i dzielącą ziemie Pasztunów). Cel miał być polityczny: Pakistanowi zależy na tym, by Pasztunowie mieli silne wpływy w Kabulu, minimalizując rywali – Tadżyków. Z kolei indyjscy generałowie zarzucają pakistańskiemu wywiadowi ISI, że pomaga grupom terrorystycznym, które chcą oderwać islamski Kaszmir od Indii, i że inspiruje pakistańskie komanda do zamachów w Indiach, jak w Mumbaju w 2008 r. Pakistańczycy odrzucają te zarzuty. Ale jest tajemnicą poliszynela, że lider Al-Kaidy Osama bin Laden nie mógłby przez całe lata spokojnie żyć w Abbottabadzie – górskim kurorcie, gdzie zwykli osiedlać się emeryci z armii i ISI – gdyby nie pomoc ważnych ludzi z ISI.

Byłem w Peszawarze w 2009 r., gdy talibowie zajęli strategiczną dolinę Swat, 80 km od Islamabadu. Spalili 300 szkół dla dziewczyn, ich nauczycieli polewali kwasem. Chciałem jechać do Swat: zobaczyć, kim są ludzie, którym marzy się średniowieczny kalifat. Był ze mną działacz społeczny Mahir Ullah. Byłem świadkiem, jak został niemal zlinczowany, gdy na terytoriach plemiennych ktoś zauważył, że w piątek nie nosi białej czapeczki kufi. Teraz, po zamachu, Ullah pisze: „Straszne wieści. Widzieliśmy wiele zabitych dzieci. Oddajemy krew dla rannych. Wieczorem pójdziemy ze świeczkami przez Peszawar, na znak protestu. Moja rodzina jest cała, ale zginęło wiele dzieci naszych przyjaciół”.

Władze Pakistanu mają problem: brakuje im strategii w walce z talibami, czy szerzej: z terrorem. Widać to nawet na poziomie języka: gdy premier Nawaz Szarif przybył do Peszawaru, potępiając zamach nie wymienił talibów, użył słowa „terroryści”. Wśród zwykłych ludzi krążą plotki: że za atakiem stoją służby afgańskie lub indyjskie, że zamachowcy przybyli z posowieckiej Azji Centralnej.

W kraju, gdzie w przeszłości armia obalała cywilne rządy, między tymi ostatnimi i generałami widać brak współpracy i zaufania, i obopólną niechęć; kraj zdaje się mieć dwa ośrodki władzy, oba mało skuteczne. Tymczasem kończy się 13-letnia misja ISAF w Afganistanie, pasztuńscy talibowie zapewne już zacierają ręce. Na razie rząd zniósł moratorium na wykonywanie kary śmierci; kilku skazanych terrorystów już stanęło przed katem (a czeka ich jeszcze kilkuset). Ale ostentacyjna surowość nie zastąpi strategii.


ANDRZEJ MELLER jest stałym współpracownikiem „TP”, publikował relacje m.in. z Pakistanu i Afganistanu. Mieszka w Wietnamie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 01/2015