Bajki japońskie

Był to rok 1916. I nie tylko tak mogę powiedzieć; mogę też powiedzieć o sobie: żyłem wtedy, w 1916. Działo się to na jakichś obszarach Rosji, nie umiałem jeszcze czytać i pisać, ale czytane mi książeczki istniały w mojej świadomości. Były to książeczki wydawane przez Księgarnię Idzikowskiego, przedsiębiorstwo przeniesione z Warszawy do Kijowa i starające się odpowiedzieć na potrzeby czytelników najmłodszych.

20.06.2004

Czyta się kilka minut

Wśród nich wyróżniałem bajki japońskie układane przez Remigiusza Kwiatkowskiego. Chyba dorwał się on do jakiegoś zbioru bajek, które tłumaczył wierszem, zaopatrując je w orientalne rysunki, bo zapamiętałem kimona i bardzo mi się podobały. W każdym razie Japonia zajmowała w mojej wyobraźni miejsce specjalne. Moja przyszła żona na pewno musiała być Japonką.

Z bajek orientalnych Remigiusza Kwiatkowskiego zapamiętałem tylko jedną: o królowej smoków. Mieszkała na dnie morza i była kapryśna, czy też może jej lekarze byli kapryśni. Zadysponowali, że musi dostać małpią wątrobę i król smoków natychmiast rozkazał wybrać stworzenie znane z tego, że bywa na górze, tj. na powierzchni morza. Była to meduza, która zupełnie nie przypominała kształtem dzisiejszej meduzy, miała muszlę i nogi, którymi wiosłowała.

Rozkaz króla smoków musiał zostać spełniony. Wysłano meduzę na powierzchnię wód z wyraźnym poleceniem zdobycia małpiej wątroby. Cóż miała robić, wypłynęła na powierzchnię i zobaczyła wyspę. Powiadomiła swoich nadzorców, że jeżeli małpia wątroba - to może być tu. Podpłynęła do wyspy i najbardziej kuszącym głosem zaczęła zachwalać uroki innej wyspy. Mieszkanki wyspy uległy pokusie i jedna z nich wskoczyła na muszlę, ale zaledwie oddalili się od brzegu, małpa, słysząc opowieść o królowej smoków, złapała się za głowę i oświadczyła, że stało się wielkie nieszczęście, ponieważ zapomniała swoją wątrobę, wiszącą na orzechu.

A meduza głupiogłowa

uwierzyła w małpie słowa.

I nastąpił powrót do wyspy oraz skok małpy na najbliższą palmę i jej urąganie. Tak się skończyła nieudana wyprawa. Powrót na dwór królewski nie okazał się dla meduzy pomyślny:

Wnet schwycili ją żołnierze

co ma, każdy do rąk bierze

i tak zbili ją niestety

aż na kupkę galarety.

Ktoś może się zdziwić, że bajkę, którą czytano mi w wieku lat pięciu, zapamiętałem. Mnie też to dziwi.

Tajemnicą jest dla mnie pochodzenie innej bajki, o rodzinie kotów: czy także była to bajka japońska? Bo przyznam się szczerze, że nie pamiętałem wcale bajki niejapońskiej, która by kocią rodzinę przedstawiała jako skupienie kilku pokoleń. A więc wujków, kuzynów i bratanków. Była to opowieść o rodzinie odwiedzającej babunię i zapamiętałem swawolnika pod nazwą Psik oraz jego podstępne czynności:

Psik wstrzymuje zegar łapką,

żeby dłużej pobyć z babką.

Na tym kończę mój cykl "Spiżarnia literacka".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 25/2004