Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Rozmyślaniami (do siebie samego)” raczy mnie od niechcenia rzymski cesarz. Starałem się kilka dni nie dowiadywać, co z tą Polską, co niełatwe, nawet podczas lektury Marka Aureliusza.
„Rzeczy stoją na zewnątrz, za drzwiami, same przez się nie wiedząc o sobie, ani nie wypowiadając. W takim razie co formułuje o nich wypowiedzi? Władza kierownicza”. Hmm. Skojarzenia to przekleństwo, trzeba im się oprzeć. Niezłomnie. Nie wsłuchiwać się w pienia Jana Pietrzaka. Nie zgłębiać „Wieszania”, nie słuchać Długosza (Leszka, nie Jana). Aureliusz. Marek Aureliusz.
„Wniknij do władz kierowniczych innych ludzi, a zobaczysz, jakich boisz się sędziów i jakimi sędziami są oni względem siebie samych”. Oj. Nie. Nie czytać o mechanizmach przewrotu bolszewickiego, nie słuchać wyklętych rapów o ludziach z lasu. Aureliusz. Tylko Aureliusz! „Pająk niezmiernie jest dumny ze złapanej muchy. Człowiek zaś z zająca, inny ze schwytanej w siatkę rybki, inny znów z dzika, inny z niedźwiedzia, inny – z Sarmatów. Jeżeli tylko wnikliwie zbadasz ich zasady, czy nie okaże się, że to złodzieje?”.
Jeśli chodzi o dusze ubrane w zwłoki, którym udało się schwytać Sarmatów, to nie żałuję, że Jarosław (dobre imię) Gowin (świetne eksportowo nazwisko ministra obro... edukacji: dwie znakomite sylaby w pełni zrozumiałe za granicą) nie został jednak ministrem spraw zagranicznych (może jeszcze zostanie, wszak nie jest trwożliwym trawożernym pacyfistą). Dzięki temu Witold (gorsze imię) Waszczykowski (fatalne nazwisko ministra spraw bardzo zagranicznych – mnóstwo szeleszczących dźwięków; no chyba że chodzi o zemstę na Niemcach) posiadł stanowisko, z którego możliwie często razi świat iście sarmackimi pohukiwaniami.
Widzę go oczyma duszy: podkręca wąsa i bez wahania pohukuje. Zuch! Ostatnio, zapewne w ramach rewanżu za Westerplatte, Witold (kiepskie imię) Waszczykowski (szpszpszpsz) gracko grzmocił lewaków na łamach „Bilda”. Chwacki nowy minister spraw bardzo zagranicznych generalnie kocha sumiennie łoić jakich popadnie lewaków na jakich popadnie łamach, czyni to z lubością i iście dyplomatyczną subtelnością, ale tym razem chodziło o poprzedni rząd RP – zaiste skrajnie lewacki – który jakoby oddawał się propagowaniu w publicznych mediach „wizji świata złożonego wyłącznie z rowerzystów i wegetarian”. Owa, marksistowska ponoć, Weltanschauung ma niewiele wspólnego z tradycyjnymi polskimi wartościami. Nowy, polski, rząd chce naród Sarmatów z tej wizji wyleczyć, stawiając na pierwszym miejscu „to, co porusza większość Polaków – tradycję, świadomość historyczną, umiłowanie ojczyzny, wiarę w Boga i w normalne życie rodzinne pomiędzy mężczyzną a kobietą”.
Wąsy tak! Broda nie! Ojczyzna tak! Ścieżki nie! Mięso tak! Pedałowanie nie, nie, nie! Albo-albo! Waszczykowski leczy Polskę! Takie rzeczy tylko w „Bildzie”! Zaprawdę, minister powiada ci: wegetariański patriota nie występuje w przyrodzie (przynajmniej nie pomiędzy Odrą i Bugiem). No i nie wytrzymałem, wszedłem do internetów, i zakończyło się na cyklistach ministra-kowboja. Czyż Marek Aureliusz nie był wegetarianinem? ©