Atrofia

Kartka. Wyciągnięta z leżącej obok biurka ryzy. Żadnej kropki, przecinka. Sama biel pośrodku blatu.

08.02.2016

Czyta się kilka minut

Paweł Reszka /  / Fot. Grażyna Makara
Paweł Reszka / / Fot. Grażyna Makara

Klawiatura od komputera odłożona na bok – bo felietony, jeśli mogę, piszę ołówkiem. Środek nocy, idealna cisza. Nocna lampka. Cały świat skurczył się do rozmiaru A4 i przerażającej chirurgicznej bieli.

Załóżmy, że oprócz tego nie ma nic. Reszta była snem, a naprawdę świat składa się z biurka, lampki, kartki… Trudno się pogodzić z takim stanem. Trzeba się ratować, czegoś uchwycić. Zazwyczaj ze światem, który ulega nagłemu zanikowi, łączy nas telefon. Tylko do kogo można wykręcić numer o takiej porze? Kto może potwierdzić, że drugi brzeg istnieje, oby tylko doczekać poranka? Co, jeśli nikt?

Na szczęście dzisiejsze telefony to też magazyny wspomnień. Numery przyjaciół sprzed lat. Nie dzwoniliśmy od dawna, ale ciągle wierzymy, że możemy do nich zatelefonować. Oni zaś powiedzą, że przecież nic złego się nie stało, że rozmawialiśmy jakby wczoraj. Wspomnienia są w przechowywanych latami esemesach – tych przypadkowych i tych, które decydowały o wszystkim. Kiedy telefon się psuje, te wspomnienia ulatują. Po wyjściu z telefonu czeka je zapomnienie, a więc śmierć.

Żal, ale przecież życie wieczne wspomnień byłoby udręką. Podobno esemesy i telefony można zamknąć w wirtualnym magazynie, zwanym „chmurą”. Ale to chyba nieludzkie, bo „chmura”, mimo pozornej lekkości, jest rodzajem ciężkiego więzienia.

Dlatego gdy ja gubię telefon, zaczynam wszystko od początku.

Oprócz numerów i esemesów w telefonie mam jeszcze 263 fotografie. Robione od okazji do okazji, w przypadkowych miejscach. Jezioro z wakacji, las wiosną oraz wprawiające mnie w dobry nastrój zdjęcie ogłoszenia prasowego firmy funeralnej „Niebo, czynne całą dobę, tel…”. Zawsze jest jakaś nadzieja!

Mam dużo zdjęć Petersburga. Jesienny, mglisty poranek. Newa koloru stali oraz zlew w kuchni państwa Brodskich. Najwięcej mam imion dziewcząt, wraz z numerami telefonów wypisanymi sprayem wprost na chodniku. Fotografowałem to graffiti, bo taka śmiała reklama zrobiła na mnie wrażenie. Nierządna miłość Oli, Jewy, Soni oraz Sabiny sięgnęła bruku. A ten zabiegany, ale przecież nadzwyczaj liberalny Petersburg, bezlitośnie ją podeptał. Zdeptano nawet upadły kwiat o imieniu Lilia.

Niezwykłe. Aż w środku nocy zachciało mi się „zajrzeć” do Petersburga. Myślałem, że wpadnie mi w ręce Brodski albo Nabokov. Ale nie tym razem.

Książki w mojej bibliotece wędrują między półkami. Miejsce tuż nad biurkiem jest najbardziej prestiżowe. Półka odstaje od ściany, grozi zawaleniem – dlatego mieści się na niej na płask ledwie kilka książek. Są tylko te, co za chwilę będą „bezwzględnie” potrzebne. Oprócz słownika synonimów nikt nie jest pewny tego miejsca. Nawet Gogol – który jest tu najdłużej – może któregoś dnia wylecieć. Lenki Muchinej, nastoletniej autorki „Dziennika czasu blokady”, nie powinno być tu nigdy. Za wysokie progi, kochana! A jednak… jakoś się tu znalazła.

Skoro już tak, to sięgnąłem po Lenkę. Lubię dzienniki, bo mogę sobie zobaczyć, co ktoś nieznajomy robił tego samego dnia, wiele lat temu. I co tam słychać w Leningradzie, Lenoczka?

Jej świat ograniczony do małego pokoju. Zdrętwiałe od mrozu palce. Rachowanie każdego ruchu: „Będę pisać na stojąco. Nie mam siły usiąść”. Mikroskopijne racje chleba. Galareta z kleju na obiad. Matka od tego zupełnie osłabła. Woda brana z przerębla wykutego w rzece Fontance, przepływającej przez centrum miasta. To wszystko w styczniu. Następny miesiąc zaczyna się od krótkiej notatki. „8/II – 42 – dzisiaj rano mama umarła. Zostałam sama”. „11/II – 42 – rano z dozorczynią zawiozłam mamę na ulicę Marata (…) Powinnam iść do Kiry. Może ona da mi trochę pieniędzy? Mamusiu…”. „13/II – 42 (…) Umarłaś o 8. rano, a 11. zwiększyli nam racje chleba, 12. wydali kaszę”.

Ciekawe, czy powinno się współczuć pannie Muchinej, która straciła mamę w oblężonym Leningradzie? Przecież Muchina jest osobą mi nieznaną, a więc w jakimś sensie obojętną. Do tego, co tu kryć, należy do innego kręgu, do narodu przeciwników, od którego tyle wycierpieliśmy.

Chciałoby się Lence współczuć. Uronić łzę, która w środku nocy spadnie na tę białą kartkę formatu A4. Ale zauważam dookoła siebie postępującą atrofię uczuć, o ile nie dotyczą one nas samych.

„Szlachetny człowiek nie mógłby wyżyć dnia jednego w Ojczyźnie, której szczęście nie byłoby tylko procentem od szczęścia Ludzkości. Wszyscy dziadowie i Ojcowie Rzeczpospolitej Polskiej tak pojmowali sprawę polską”. Gdyby ktoś tak napisał, ludzie pukaliby się w głowę. Mówiliby, że to nie jest patriotyczne, tylko jakieś mistyczne i głupawe. Bo my tutaj! I to tutaj nasze! A oni tam, daleko ze swoimi problemami. Nagadali, zaprosili – to niech mają. Niech sami się martwią i jakoś dają sobie radę. My zaś weźmiemy, co nasze, i będziemy patrzyli na to wszystko zza uchylonych drzwi.

Tak lepiej, bo idzie wiosna. Znów będą płynąć, tonąć i sprawiać mnóstwo kłopotów. Nie ma co się za bardzo przyglądać. Lepiej dać jałmużnę i myśleć o tym, co nasze. Bliższa koszula ciału – to raz. To nie sezon na Norwidów – dwa! ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, felietonista i bloger „Tygodnika Powszechnego” do stycznia 2017 r. W latach 2003-06 był korespondentem „Rzeczpospolitej” w Moskwie. W latach 2006-09 szef działu śledczego „Dziennika”. W „Tygodniku Powszechnym” od lutego 2013 roku, wcześniej… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 07/2016